Chociaż nawet nie wystartował sezon 2022 MotoGP, już pojawiają się pierwsze plotki o tym, którzy zawodnicy mogą zdecydować się na zmianę zespołu na rok 2023. Sporej części stawki właśnie na koniec grudnia 2022 kończą się dotychczasowe umowy, więc wszystko wskazuje na to, że czeka nas intensywny tzw. głupi sezon MotoGP.
Na skróty:
Przyznać trzeba, że względem poprzednich sezonów, tegoroczny styczeń jest względnie spokojny. W 2020 roku po sieci krążyły plotki, jakoby Ducati chciało ściągnąć do siebie Mavericka Viñalesa, więc Yamaha spieszyła się, by zatrzymać Hiszpana u siebie. Mack i team Yamahy ewidentnie nie mogli jednak zgrać się ze sobą, w konsekwencji już w połowie sezonu 2021 doszło do zakończenia współpracy między stronami.
Niedługo później ogłoszono, że na rok 2021 do fabrycznego zespołu Yamahy przejdzie, z Petronasa, Fabio Quartararo. Francuz zastąpił tym samym legendarnego Valentino Rossiego, w zasadzie zamieniając się z nim miejscami. Dwa lata wcześniej było podobnie, gdy Yamaha już w styczniu podpisała umowy z Viñalesem i The Doctorem.
I pomyśleć, że jeszcze dekadę temu uznawano, że Casey Stoner niezwykle szybko ogłosił przejście z Ducati do Hondy. Miało to miejsce w maju 2011 roku po rundzie w Jerez de la Frontera…
Zmiana nastawienia
Pandemia COVID-19 i sytuacja, w jakiej znajdowali się zawodnicy i zespoły przez ostatnie dwa lata, dała wielu do myślenia. Teraz nikt nie chce za bardzo spieszyć się z podejmowaniem decyzji, bo nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Co prawda niewiele wskazuje na to, by zimowe testy MotoGP w Malezji i Indonezji mogły się nie odbyć, ale lepiej dmuchać na zimne.
Tym bardziej, że nie ma powodu, aby spieszyć się z decyzjami. Po pierwsze, minione dwa sezony pokazały, że nie trzeba być w fabrycznym zespole, by liczyć się w walce o zwycięstwa. Mało tego, w 2021 roku każdy z producentów przynajmniej raz stanął na podium, a stawka jeszcze nigdy nie była tak wyrównana.
Przyznajemy, że bardzo nas cieszy, że sytuacja kontraktowa zaczyna się normować i wracać do „starych, dobrych czasów”. Wtedy zawodnicy i zespoły najpierw sprawdzali, jak dana maszyna rozwinęła się przez zimę i na co stać danego kierowcę na torze. W „nowych czasach” HRC nie miało problemu ze „zrzuceniem” z Repsola do ekipy LCR debiutanta Alexa Marqueza, zanim ten w ogóle oficjalnie zadebiutował w fabrycznym zespole Hondy. Na jego miejsce zatrudniono bowiem, jeszcze przed startem sezonu 2020 w lipcu, Pola Espargaro.
Fabio Quartararo na celowniku
Najgorętszym nazwiskiem na rynku na sezon 2023 będzie urzędujący mistrz świata Fabio Quartararo. Francuz nie ukrywa, że wpływ na decyzję o jego przyszłości będzie miała forma Yamahy w 2022 roku. Tym bardziej, że pierwsze zimowe testy przed nowym sezonem #20 zakończył ze stratą siedmiu dziesiątych do lidera Bagnai. Przyznawał po wszystkim, że Yamaha w wersji 2022 to w zasadzie identyczny motocykl do tego z 2021 roku…
„Nie chcę podpisywać nic przed testami w Malezji. Chcę zobaczyć ewolucję naszego motocykla. Myślę, że to normalne. Według mnie nienormalnym byłoby podpisywanie umowy na 2023 rok przed rozpoczęciem sezonu 2022. Poczekam chwilę by zobaczyć, gdzie jest team i Yamaha, a także sprawdzić rozwój, lub nie, nowego motocykla na Sepang” – przyznawał Francuz.
Nie jest tajemnicą, że Quartararo to priorytet dla Hondy, jeśli ten tylko zdecyduje się opuścić szeregi Yamahy. Podobno w grudniu doszło już nawet do pierwszego spotkania Fabio i HRC. Nie wiadomo jednak, czy Honda byłaby skłonna zapłacić Francuzowi tyle, ile oczekuje on od Yamahy. Podobno mówi się o kontrakcie na 20 milionów euro! Pytanie, czy #20, który zgarnął dopiero jedno mistrzostwo, może oczekiwać podobnej kwoty, jaką w 2020 roku – przed kontuzją – zgarniał Marc Marquez? Hiszpan miał wtedy zarabiać około 25 milionów euro za sezon, ale miał już na koncie osiem tytułów mistrzowskich, w tym sześć w MotoGP.
Yamaha z problemami, Toprak na celowniku
Yamaha pewna jest jednego: do 2023 włącznie umowę z nią ma Franco Morbidelli Włoch w fabrycznym składzie miał zadebiutować dopiero w tym roku, ale po perturbacjach japończyków z Viñalesem – stało się to już pod koniec sezonu 2021. Morbido raczej na pewno nie ruszy się nigdzie z Yamahy nigdzie.
Jeśli jednak Quartararo odejdzie, nagle pojawi się problem, kto mógłby ciągnąć ten skład na swoich barkach razem z Morbidellim. Tym bardziej, że niestety forma Włocha, po ubiegłorocznej kontuzji kolana, pozostaje niewiadomą.
Sprawa skomplikuje się jeszcze bardziej, jeśli w składzie WithU RNF Yamaha – a więc kontynuacji Petronas Yamahy – zawiodą zawodnicy. Razlan Razali postawił wszystko na jedną kartę, ściągając do MotoGP Andreę Dovizioso, a drugi motocykl powierzając debiutantowi… z Moto3 – Darrynowi Binderowi. Jeśli duet ten rozczaruje na początku roku, nagle do wzięcia będą dwa atrakcyjne miejsca!W to wszystko wmiesza się z pewnością tegoroczny mistrz World Superbike – Toprak Razgatlioglu. Plotki o przejściu Turka do MotoGP pojawiają się od dawna, ale ten oficjalnie ma umowę z Yamahą w WSBK do 2023 włącznie. Teraz jednak coraz głośniej mówi się o tym, że rok 2022 będzie ostatnim dla Topraka w WSBK, a w przyszłym sezonie awansuje do MotoGP.
Razgatlioglu stawia jednak sprawę jasno: przejdzie tylko do fabrycznego zespołu. Jazda w RNF Yamaha, nawet na w pełni fabrycznym motocyklu, tak jak to było w przypadku Rossiego – nie wchodzi w grę. Albo pierwszy zespół, albo zostaje w WSBK. Kto wie, czy zatem puzzle nie wskoczą na swoje miejsce, gdyby Quartararo zdecydował się odejść z Yamahy, zostawiając wolne miejsce dla Turka…?
Honda na polowaniu
Przyznać trzeba, że Honda ma twardy orzech do zgryzienia. Wydaje się jednak, że japońskiemu producentowi odpadnie problem pt. Marc Marquez. Hiszpan ma umowę z HRC aż do 2024 roku i w normalnych okolicznościach wydaje się, że #93 nie zobaczymy w innych barwach. Biorąc pod uwagę jego uraz oka, Honda szykowała jednak plan awaryjny. Ośmiokrotny mistrz świata wraca jednak do treningów na motocyklu, więc wydaje się, że jego udział w sezonie 2022 MotoGP nie będzie zagrożony.
Sytuacja z Marquezem, kontuzjowanym po raz kolejny – opuścił w zasadzie cały sezon 2020, początek 2021 i końcówkę 2021 – dała Hondzie do myślenia. Japończycy chcieliby mieć, obok Marka, topowego zawodnika w zespole. Tym bardziej, że Pol Espargaro jednak nie zachwycił w pierwszym roku na RC213V – wywalczył tylko jedno pole position i jedno podium. Wyniki zawodników LCR Hondy też były słabe.Nie dziwi, że coraz głośniej robi się o tym, jakoby Honda chciała ściągnąć do siebie właśnie ubiegłorocznego mistrza świata Quartararo. A jeśli Fabio zostanie w Yamasze, to HRC chce sięgnąć po czempiona z sezonu 2020 – Joana Mira. Hiszpan nie jest zadowolony z tego, jak Suzuki poradziło sobie w 2021 i faktu, jak wolno rozwijano model GSX-RR. Według Carlo Pernata, HRC może podpisać umowę z Hiszpanem jeszcze przed startem nowego sezonu.
Co prawda słowa Pernata trzeba brać przez palce, ale coś może być na rzeczy. Honda była pierwszym producentem z MotoGP, który zaoferował Mirowi kontrakt, gdy ten dopiero zaczynał starty w Moto2. Ostatecznie jednak Joan związał się z Suzuki, a do Repsol Hondy przeszedł nikt inny, jak Jorge Lorenzo. Jesteśmy szalenie ciekawi, czy Hondzie uda się ściągnąć do siebie na rok 2023 Mira lub Quartarao i po drugie – co wtedy z Polem Espargaro?
Jedni zadowoleni, inni gotowi do odejścia
W stawce jest jeszcze kilku zawodników, którzy po sezonie 2021 nie są zbytnio zadowoleni. Poza Mirem, są to chociażby Miguel Oliveira, który nie był zachwycony rozwojem KTM-a RC16. Portugalczyk pewnie chętnie spróbowałby sił na innej maszynie. U Austriaków zapewne pozostanie Brad Binder, bo ma z nimi umowę do 2024 roku. Ale sam KTM przekonuje, że na 2023 do wzięcia będą u nich wszystkie cztery miejsca!
Ciekawie może być też z Raulem Fernandezem, który szykuje się do oficjalnego debiutu w MotoGP. Saga pt. Yamaha próbująca wykupić kontrakt Hiszpana z KTM-em trwała przez dłuższy czas. Ostatecznie Fernandez awansuje do MotoGP jednak z austriacką marką i… nie krył z tego powodu frustracji. Nie zdziwimy się, że znajdzie się sposób na to, by na 2023 rok dołączyć do innego teamu. Chyba, że KTM mocno podkręci tempo…Tymczasem Ducati na pewno nie wypuści od siebie Pecco Bagnai. Włoch to istne złote dziecko producenta z Bolonii i w tym roku cel jest jeden: skuteczna walka o tytuł.
Kto wie jednak, czy w 2023 do Pecco w fabrycznym składzie nie dołączy Jorge Martin? Hiszpan świetnie odnalazł się w MotoGP, już w debiucie cztery razy zdobywając pole position, wygrywając wyścig w Austrii i w sumie czterokrotnie stając na podium. Nie jest tajemnicą, że mistrz Moto3 z 2018 roku z chęcią wygryzłby z pierwszego składu Jacka Millera.
Ducati nie musi w zasadzie martwić się niczym przed 2023 rokiem, bo ma prawdziwą klęskę urodzaju. Ma w swoich szeregach także dwukrotnego mistrza Moto2 Johanna Zarco, a także coraz szybszego Eneę Bastianiniego, który w końcu dostanie „tylko” roczny, a nie dwuletni motocykl Desmsedici.
Bez zmian z kolei powinno obyć się w nowopowstałym teamie Mooney VR46, w którym dożywotnie, pewne miejsce ma brat Rossiego – Luca Marini. W tym roku za zespołowego kolegę Włoch będzie miał rodaka awansującego z Moto2 – Marco Bezzecchiego. Wydaje się pewnym, że Bezza zostanie w teamie także na 2023 rok. Co dalej? Pozostaje nam czekać na pierwsze zimowe testy MotoGP na początku lutego w Malezji, a potem… czas pokaże!