fbpx

Finał tegorocznego cyklu Grand Prix zapowiadał się niezwykle pasjonująco. Wszystkie oczy zwrócone były na dwa najjaśniej świecące punkty na żużlowej mapie świata. Przed rozpoczęciem zmagań Artem Łaguta miał tylko punkt przewagi nad broniącym tytułu Bartoszem Zmarzlikiem. Wszyscy fani speedwaya ostrzyli więc sobie zęby na kolejny odcinek tych fantastycznych zmagań.

Toruński tor w piątkowy wieczór był niezwykle wymagający. Organizatorzy prowadzili na nim liczne prace i nie szczędzili nawierzchni wody. Efektem tych działań był tor-zagadka, który sprawiał problemy całej stawce. Nie przypominał on zbytnio obiektu doskonale znanego z ekstraligowych zawodów.

W piątek nie brakowało przez upadków. Zawodnicy mieli problemy z płynną jazdą, a jazda na „świecy” stawała się tego wieczoru czymś normalnym. O tym, jakie problemy mieli zawodnicy z rywalizacją po toruńskim owalu niech świadczy postawa Fredrika Lindgrena. Operatorzy uchwycili, jak po jednym ze swoich startów Szwed uciął sobie pogawędkę z dyrektorem cyklu, Philem Morrisem.

Tory startowe w piątkowy wieczór także były nierówne. Najlepsze wydawały się te środkowe. Krawężnik, który zawsze umożliwiał na Motoarenie dobre starty, dziś znacznie odstawał od innych pól. Znalezienie optymalnych przełożeń było więc w piątek nieco trudniejsze niż zazwyczaj.

W rundzie zasadniczej prym wiódł Tai Woffinden. Brytyjczyk wygrał aż cztery z pięciu swoich startów, co pozwoliło mu triumfować w pierwszej fazie zawodów. Tuż za jego plecami uplasowali się Artem Łaguta, Emil Sajfutdinow i Bartosz Zmarzlik. Obrońca tytułu przez całą fazę zasadniczą poszukiwał optymalnej prędkości. W pięciu startach sprawdził aż trzy motocykle, czego nie oglądamy często w jego wykonaniu. Mimo to Zmarzlik uzbierał 11 punktów i pewnie awansował do półfinałów.

W nich znalazł się także Maciej Janowski. Po kilku słabszych występach w poprzednich rundach, tym razem Wrocławianin zdołał znaleźć się w najlepszej ósemce. Kluczowy okazał się piąty start, który Janowski wygrał. Wydawało się, że „Magic” znalazł odpowiednie przełożenia, które pomogą mu w wykręceniu bardzo dobrego wyniku.

W zawodach mogliśmy także dopingować Krzysztofa Kasprzaka i jadącego z dziką kartą Pawła Przedpełskiego. Pierwszy z nich zdobył dziś sześć, a drugi siedem „oczek”. Poza tym, okazję do zaprezentowania swoich możliwości mieli także rezerwowi Krzysztof Lewandowski oraz Karol Żupiński. Ich starty to efekt wycofania się z zawodów Martina Vaculika. Słowak zrezygnował z jazdy po ósmym biegu, w którym dość ostro wjechał w niego Anders Thomsen.

W pierwszym półfinale oglądaliśmy zarówno Bartka Zmarzlika, jak i Macieja Janowskiego. Ich rywalami byli Tai Woffinden oraz Max Fricke. Najszybszy w tym biegu był bez wątpienia Brytyjczyk. Tuż za nim trwała walka o drugą lokatę. Po słabym starcie, Zmarzlik próbował gonić Janowskiego, jednak nienajlepiej spasowana z torem maszyna uniemożliwiała mu przeprowadzenie jakiejkolwiek próby ataku. Zamiast tego, dwukrotny mistrz świata musiał walczyć o utrzymanie trzeciej pozycji.

Taki wynik półfinałów sprawiał, że Artem Łaguta mógł po raz pierwszy zbudować sobie kilkupunktową przewagę nad Zmarzlikiem. I tak też się stało. W półfinale Rosjanin wygrał z ogromną przewagą i niezagrożony pomknął do mety. Obsadę finału uzupełnił Leon Madsen, który okazał się lepszy od Roberta Lamberta i Emila Sajfutdinowa.

W finale oglądaliśmy więc aż trzech zawodników nowego Drużynowego Mistrza Polski – WTS Wrocław. Ci żużlowcy rozdzielili także między sobą miejsca na podium. Po raz kolejny najlepiej ze startu wyszedł Łaguta, który odjeżdżał rywalom z każdym kolejnym metrem. Za jego plecami mogliśmy zaś oglądać fantastyczną walkę pomiędzy Woffindenem i Janowskim. Polak zaciekle atakował Brytyjczyka i ostatecznie zdobył drugą pozycję, dając kibicom zgromadzonym na Motoarenie spore powody do radości.

Przed ostatnimi zawodami Artem Łaguta ma w „generalce” dziewięć punktów przewagi nad Bartoszem Zmarzlikiem. Na trzecie miejsce awansował Emil Sajfutdinow, który o tyle samo „oczek” wyprzedza bezbarwnego dziś Fredrika Lindgrena. Piąty jest Maciej Janowski, który dzięki dzisiejszemu występowi znacznie przybliżył się do utrzymania w cyklu.

KOMENTARZE