fbpx

Dopiero co włodarze MotoGP potwierdzili odwołanie zimowych prób w Malezji, a teraz okazuje się, że jednak liczba dni testowych nie ulegnie aż tak dużej zmianie – stawka klasy królewskiej zaliczy po prostu podwójną wizytę w Katarze. Komu wyjdzie to na dobre?

Zaledwie kilka dni temu Dorna ogłosiła, że zmuszona jest odwołać pierwsze zimowe testy MotoGP, które miały odbyć się w połowie lutego na torze Sepang. Wszystko przez szalejącą pandemię COVID-19, a także nowe ograniczenia w przemieszczaniu się wprowadzone także w Malezji. Jednocześnie potwierdzono, że marcowe próby w Katarze odbędą się zgodnie z planem.

Zimowe testy MotoGP dwukrotnie w Katarze

Podczas ubiegłotygodniowego spotkania przedstawicieli zespołów MotoGP, Dorny oraz członków FIM, przedyskutowano najróżniejsze tematy związane z sezonem 2021. Doszło także do porozumienia w sprawie zimowych testów: za odwołane próby w Malezji, do harmonogramu dodano dwudniowe próby w Katarze.

Odbędą się one w dniach 6-7 marca, a następnie będą miały miejsce planowane, trzydniowe jazdy w dniach 10-12 marca. Tak zwany „shakedown” także odbędzie się na Losail zamiast na Sepang – zawodnicy testowi oraz debiutanci będą mogli dodatkowo sprawdzić swoje maszyny 5 marca.Valentino Rossi w akcji przy sztucznym oświetleniu toru Losail – testy MotoGP w Katarze

Skutki zmiany harmonogramu testów

Wydawać by się mogło, że zawodnicy nadal będą mieli całkiem dużo dni testowych przed startem sezonu, więc w zasadzie odwołanie prób w Malezji nie jest najgorszym pomysłem. Nic jednak bardziej mylnego.

Po pierwsze, tor w Katarze i warunki, jakie na nim panują, nie są miarodajne dla pozostałych obiektów. Wyciąganie daleko idących wniosków ze zgromadzonych danych, wcale nie będzie takie łatwe.

Po drugie, zamiast dziewięciu dni testów, producenci dostaną do dyspozycji zaledwie sześć dni. Pierwotnie shakedown (podczas którego jeżdżą zawodnicy testowi i debiutanci) na Sepang miał trwać przecież 3 dni, a nie jeden. Trzydniowe próby z Sepang zastąpiono z kolei dwudniowymi jazdami na torze Losail.

Po trzecie, pomiędzy testami będą tylko dwa dni wolnego, zamiast planowanych ponad dwóch tygodni. To sprawia, że na analizę wyników i przygotowanie nowych części w zasadzie nie będzie czasu, co tylko utrudni przygotowania do nowego sezonu. Co prawda na ten rok zamrożono rozwój silników, ale zespoły mogą pracować nad innymi elementami, od zawieszenia po owiewki.

Kto na tym straci?

Stracą na tym na pewno producenci, którzy już byli nieco poszkodowani przez mocno skondensowany sezon 2020. Choć zbierali dane z weekendu na weekend, cierpieli na braku czasu na produkcję nowych elementów. W takiej sytuacji była przede wszystkim Aprilia, która nadal musi dopracować nowy silnik w swojej RS-GP. Najmniejszy z producentów ma ten przywilej, że może testować niemalże bez ograniczeń. Problemem był jednak nie tylko ściśnięty sezon, ale też fakt, główny kierowca testowy Bradley Smith ostatecznie przez cały rok ścigał się za zdyskwalifikowanego Andreę Iannone.

Odwołanie testów w Malezji nie pomoże też Yamasze, która nadal ma spore problemy z motocyklem, albo Ducati walczącemu o lepsze zgranie maszyny z oponami Michelin.

Stratni będą także debiutanci – dla nich każda godzina spędzona na motocyklu MotoGP będzie teraz na wagę złota. I tak trio, które dosiądzie Ducati w różnych barwach – Enea Bastianini, Luca Marini oraz Jorge Martin – straci w sumie trzy dni testowe i możliwość sprawdzenia się na różnych obiektach. Aleix Espargaro na Aprilli w akcji – testy MotoGP w Katarze

A kto zyska?

Wśród wygranych na pewno znajdą się jednak zawodnicy Suzuki, które w sezonie 2020 okazało się być najbardziej kompletnym motocyklem. Co prawda GSX-RR wymaga pewnych poprawek (zwłaszcza w trybie kwalifikacyjnym), ale na pewno nie tak dużych, jak maszyny niektórych rywali. Każda zatem, nawet najmniejsza szansa na to, że inni producenci będą mieli nieco mniej czasu na pracę nad ulepszeniami – działa na korzyść konstruktora z Hamamatsu. Tym bardziej, że po odejściu Davide Brivio do F1, Suzuki zdecydowało się na odważny krok i w sezonie 2021 nie będzie miało team menadżera. Część obowiązków Brivio przejmie lider projektu Shinichi Sahara, a pomagać mu będą inni członkowie zespołu.

Drugim wygranym będzie natomiast Marc Marquez, który nadal dochodzi do siebie po trzeciej już operacji prawego ramienia. Kilka dni temu Hiszpan przeszedł kontrolę w szpitalu, a lekarze są zadowoleni z dotychczasowych efektów. Marc nadal musi przyjmować jednak antybiotyki, które mocno osłabiają organizm. 8-krotny mistrz świata będzie musiał zatem jeszcze poczekać, zanim wróci do pełnych treningów. Jeśli planuje wystartować już od początku sezonu, ta dodatkowa przerwa i delikatne „osłabienie” szans rywali, z pewnością tylko mu pomogą. Jednocześnie nie ma żadnych oficjalnych informacji co do tego, kiedy 27-latek mógłby wrócić na motocykl MotoGP. Za kulisami mówi się jednak o tym, że raczej Marquez będzie musiał odpuścić pierwsze rundy sezonu.Joan Mir i Marc Marquez w akcji – testy MotoGP na torze Losail w 2020 roku

Sezon MotoGP ruszy… szybciej?!

Wiele wskazuje jednak na to, że organizatorzy MotoGP rozważają wcześniejsze rozpoczęcie sezonu 2021. Obecnie inauguracyjna runda – o Grand Prix Kataru – zaplanowana jest na 28 marca. Oznacza to jednak kolizję ze startem sezonu Formuły 1, która – po zamieszaniu z przesunięciem dwóch pierwszych wyścigów – ma rozpocząć ściganie w ten sam weekend, ale w Bahrajnie.

Przyspieszenie startu sezonu MotoGP mogłoby znacznie ułatwić pozostanie całego personelu w Katarze od momentu zakończenia testów, aż do rozpoczęcia weekendu wyścigowego. Dzięki temu można byłoby uniknąć ubiegłorocznego odwołania inauguracji sezonu dla klasy królewskiej, której to zawodnicy i zespoły nie mogli wrócić na Losail z powodu wprowadzonych restrykcji dotyczących podróżowania.

KOMENTARZE