Francesco Bagnaia już w 2021 roku typowany był do roli tego, który mógłby zostać pierwszym włoskim mistrzem świata MotoGP od czasu Valentino Rossiego. Ostatecznie sztuka ta udała mu się nieco później – po imponującej drugiej części sezonu 2022. Tym samym Rossi zdobył kolejne mistrzostwo MotoGP, jednak już nie sam, a za sprawą swojego podopiecznego.
Na skróty:
Francesco Bagnaia urodził się 14 stycznia 1997 roku w Turynie. Od dawna znany jest jednak bardziej jako Pecco – tak nazywała go jego starsza siostra, Carola, gdy byli mali i… tak już zostało. Już jako kilkulatek Włoch spróbował swoich sił na minimoto i zaczął odnosić pierwsze sukcesy. Niedługo później, w 2011 roku, przeniósł się do ówczesnej serii CEV, ucząc się jazdy na większym motocyklu.
Wszystko toczyło się niezwykle szybko, bo już w 2013 roku Bagnaia trafił do motocyklowych mistrzostw świata. W międzyczasie połączył też swoje siły z Valentino Rossim, dołączając do jego Akademii VR46. Sezon później Pecco reprezentował już barwy teamu Sky VR46. Starty pod skrzydłami „Doktora” nie trwały jednak długo. W 2015 roku przesiadł się na Mahindrę, dołączając do składu Jorge Martineza „Aspara” i zgarniając przy tym pierwszy w karierze finisz na podium.
Brak kropki nad „i” w Moto3
Nie dziwiło, że w sezonie 2016 Pecco został liderem zespołu i włączył się do walki o tytuł mistrzowski. Choć kilkukrotnie stawał na podium, a w Assen sięgnął po pierwsze w karierze zwycięstwo, to jednocześnie notował też słabsze występy. Pod koniec roku wygrał jeszcze w Malezji, ale zerowy dorobek podczas finału sezonu w Walencji sprawił, że o pięć punktów rozminął się z trzecim miejscem w klasyfikacji generalnej.
Pomimo tego, otrzymał od swojej ekipy wyjątkową nagrodę: podczas posezonowych testów w Walencji mógł wypróbować motocykl MotoGP! Warto w tym miejscu wspomnieć, że w tamtym roku mistrzem Moto3 został nie kto inny, jak Brad Binder, a drugie miejsce w „generalce” zgarnął Enea Bastianini. W najmniejszej kategorii rywalizowali też wtedy (kolejność według miejsc w klasyfikacji generalnej): Joan Mir, Fabio di Giannantonio, Jorge Martin i… Fabio Quartararo. Właśnie poczuliśmy się staro…
Bagnaia mistrzem świata Moto2
Rok 2017 to już powrót pod skrzydła Sky Racing Team VR46, jednak tym razem w Moto2. Miał to być debiut w pośredniej kategorii nie tylko dla Bagnaii, ale też dla jego zespołu. Jak na „pierwszoroczniaków”, poszło im naprawdę dobrze – Pecco kilkukrotnie stawał na podium i zgarnął tytuł Rookie of the Year. To sprawiło, że przed sezonem 2018 był typowany do roli jednego z głównych faworytów do walki o mistrzostwo świata.
Oczekiwania tylko przybrały na sile, gdy Włoch wygrał na inaugurację nowego cyklu zmagań w Katarze. Po słabszym występie w Argentynie dorzucił jednak do puli triumfy w Stanach Zjednoczonych i Francji, a także podium w Jerez de la Frontera. Bagnaia łącznie wygrywał w tamtym sezonie osiem razy, a mistrzostwo przyklepał podczas przedostatniej rundy, w Malezji. W tym wyścigu po pierwsze zwycięstwo w karierze sięgnął Luca Marini, a Bagnaia drugim miejscem przypieczętował tytuł – drugi w historii (po Franco Morbidellim) dla podopiecznego Akademii VR46.
Trudne początki w MotoGP
Awans do MotoGP w barwach Pramac Racing rozpoczął się nieźle, bo Bagnaia pokazał, że może być szybki, jednak wyścigi nie układały się już dla niego tak kolorowo. Dość powiedzieć, że debiutancki sezon Bagnaii na Ducati był trudny, a najlepszym rezultatem okazało się czwarte miejsce wywalczone pod koniec roku na australijskim torze Phillip Island. Zaledwie trzy finisze w TOP10 i aż dziewięć wyścigów (na dziewiętnaście) bez punktów zaowocowały tym, że Pecco w mistrzostwach był zaledwie piętnasty. Obrazu całości dopełniła dziwna wywrotka podczas GP Walencji, gdy wyjeżdżając z alei serwisowej podczas treningu, przeleciał przez kierownicę i złamał nadgarstek.
Szalony rok 2020 był równie zwariowany w wykonaniu Pecco. Już podczas trzeciej rundy, w Brnie, upadł podczas pierwszej sesji treningowej i, jak się okazało – złamał nogę. Przez to opuścił wyścig w Czechach, a także podwójną rundę na Red Bull Ringu. Wrócił podczas domowych zmagań na Misano World Circuit i… zgarnął swoje pierwsze podium w MotoGP! I to pomimo tego, że na „pudło” musiał wchodzić o kulach.
Tydzień później, ponownie na włoskim torze, Bagnaia jechał po swój pierwszy triumf w klasie królewskiej. Prowadził w wyścigu i miał ponad sekundową przewagę nad drugim Maverickiem Viñalesem, jednak upadł na siedem okrążeń przed metą. Ostatecznie do końca roku Pecco był już cieniem samego siebie, a punkty zdobyte tylko w pięciu z czternastu rozegranych wyścigów sprawiły, że finiszował poza TOP10 w klasyfikacji generalnej.
Długa droga do pierwszego triumfu w MotoGP
Pomimo niezwykle słabego sezonu 2020, Ducati nadal wierzyło w Bagnaię, oferując mu kontrakt na starty w fabrycznym składzie. Po tym, jak z pierwszym teamem pożegnali się Andrea Dovizioso i Danilo Petrucci, producent z Bolonii i chyba wszyscy Włosi upatrywali w nim swojej jedynej – na razie – szansy na mistrzostwo. Sezon rozpoczął się zresztą bardzo dobrze, bo od trzech finiszów na podium i pole position wywalczonych w czterech pierwszych rundach.
Potem jednak Pecco zaliczył serię słabszych występów, a do TOP3 wrócił dopiero w sierpniu, podczas GP Austrii. Końcówka roku należała jednak do Włocha. W Aragonii, po starcie z pole position, sięgnął po swoje pierwsze zwycięstwo w MotoGP, po drodze zaliczając świetną walkę z nikim innym, jak z ośmiokrotnym mistrzem świata, Markiem Marquezem.
„To niesamowity moment. Wiedzieliśmy, że jesteśmy tu szybcy, ale to samo tyczyło się Marka. Kiedy objąłem prowadzenie, jechałem na maksimum, bo wiedziałem, że jest tuż za mną. Nie mogłem się już doczekać mety, bo bałem się, że mnie wyprzedzi. Udało się jednak i jestem niesamowicie szczęśliwy!” – komentował na gorąco.
Kiedy Pecco osiągnął debiutancki triumf, zaliczył swego rodzaju przełamanie i zaczął jeździć jak z nut. Tydzień po wygranej na MotorLand Aragon zdobył wymarzone zwycięstwo na swoim domowym Misano. Podium w Stanach Zjednoczonych i przegrana z Fabio Quartararo sprawiły jednak, że przewaga Francuza w mistrzostwach znów wzrosła.
Chociaż Pecco jako jedyny miał jeszcze matematyczne szanse na tytuł, sprawa mocno się skomplikowała. Chwilę później, podczas kolejnej rundy na Misano, było już jednak po zabawie – Bagnaia upadł, choć jechał na prowadzeniu, a Quartararo był czwarty i zgarnął mistrzostwo. Pecco zakończył jednak rok na fali. Najpierw triumfował w GP Algarve, a tydzień później w GP Walencji – podczas ostatniego wyścigu w karierze MotoGP swojego mentora, Valentino Rossiego.
Fatalny start sezonu 2022
Chociaż przed startem nowego sezonu nie tylko Bagnaia, ale i Ducati w ogóle, byli faworytami, nic nie poszło po ich myśli. Producent z Bolonii testował mnóstwo nowych rozwiązań, przez co zabrakło czasu na znalezienie odpowiedniego setupu bazowego. Podczas inauguracji w Katarze Pecco upadł.
„Wiem, że mieliśmy tylko pięć dni testowych, ale to testy są od testowania, a nie weekendy GP. Jestem tutaj, by się ścigać, a nie testować” – irytował się Włoch po wyścigu na Losail, który zresztą wygrał Enea Bastianini na Desmosedici z 2021 roku! Kolejna runda wcale nie była lepsza, bo w Indonezji Pecco był dopiero piętnasty. W Argentynie i Stanach Zjednoczonych Włoch finiszował na piątym miejscu, ale do podium wciąż sporo brakowało. Runda w Portugalii to z kolei zaledwie ósma lokata.
Gdy stawka MotoGP przyjeżdżała do Jerez de la Frontera, Bagnaia był w mistrzostwach dopiero dziesiąty i tracił 38 punktów do liderującego Quartararo. Po długiej walce, ostatecznie to Pecco zgarnął zwycięstwo w GP Hiszpanii. Jak sam przyznawał: „Moje pierwsze zwycięstwo rok temu w Aragonii było niezwykle ważne, ale ten triumf z Jerez jest nawet piękniejszy. Za nami trudny okres, podczas którego nie byliśmy w stanie pokazać pełni naszego potencjału, ale w końcu się udało”.
Jednak już podczas kolejnej rundy, we Francji, Bagnaia upadł, choć jechał po pewne drugie miejsce. Po wymarzonym triumfie na Mugello nadeszły dwa wyścigi bez punktów. Najbardziej dotkliwa była mimo wszystko strata na Sachsenringu, gdy Pecco upadł jadąc tuż za swoim najgroźniejszym rywalem, Quartararo. To wtedy strata Włocha do Fabio w klasyfikacji generalnej wzrosła do 91 punktów.
„Po wyścigu na Sachsenringu straciłem wiarę w mistrzostwo” – przyznawał #63 już na koniec sezonu 2022. „To był najtrudniejszy moment w tym roku. Byłem tam konkurencyjny tak jak na Le Mans, była szansa na wygranie, ale przewróciłem się. Zdałem sobie sprawę, że to moja słaba strona. Byłem zawodnikiem, który notował wiele wzlotów i upadków, byłem szybki, ale jeździłem nierówno. Zaakceptowanie tego nie było łatwe. Zdałem sobie jednak sprawę z problemu i starałem się poprawić”.
Jego siostra, Carola, w jednym z wywiadów wspominała z kolei, że kluczowa okazała się zmiana nastawienia. „Po Sachsenringu było trudno, bo Pecco popełnił błąd i upadł w bardzo ważnym wyścigu. Strata zrobiła się bardzo duża, ale powiedzieliśmy mu, żeby przestał myśleć o tytule, a zaczął skupiać się na każdym wyścigu osobno i po prostu cieszyć się jazdą”.
Punkt zwrotny
I faktycznie był to punkt zwrotny sezonu 2022. Pecco złapał świetną formę, wygrywając cztery wyścigi z rzędu i sprawiając, że przewaga Quartararo w mistrzostwach zaczęła drastycznie maleć. W międzyczasie Włoch miał też swoje problemy, gdy za bardzo zabalował podczas wakacji na Ibizie i pod wpływem alkoholu rozbił nad ranem samochód. Pecco przeprosił, a sprawa rozeszła się po kościach, choć w przeszłości nie raz zawodników zwalniano za jazdę „pod wpływem”. Jeszcze przed powrotem z wakacji #63 znów wygrał – tym razem wyścig „Race of Champions” podczas corocznego zlotu World Ducati Week.
Po tym, jak przed letnią przerwą wygrał w Assen, a po powrocie do ścigania triumfował na Silverstone, w Austrii i na Misano, Pecco ewidentnie był „w gazie” (ale już nie na podwójnym). W Aragonii nieznacznie przegrał ze swoim przyszłym team-partnerem, Eneą Bastianinim. Potem jednak Bagnaia złapał chwilową zadyszkę, upadając w wyścigu w Japonii (choć, po trudnym weekendzie, jechał tuż za Quartararo). W Tajlandii jednak role się odwróciły i to Bagnaia zgarnął podium, a Fabio upadł. Podobny scenariusz kibice oglądali w Australii. Efekt był taki, że z 91-punktowej straty do Quartararo po GP Niemiec, nagle, na dwie rundy przed końcem sezonu, to Bagnaia prowadził w mistrzostwach!
Pecco Bagnaia mistrzem świata
Chociaż pierwszą piłkę meczową miał już na Sepang, z koronacją musiał chwilę poczekać. Bagnaia co prawda pojechał w Malezji na maksimum, zgarniając kolejne zwycięstwo i utrzymując za plecami Bastianiniego, to jednak Quartararo wrócił na podium i matematycznie utrzymał szansę na obronę tytułu. Wszystko rozstrzygnęło się podczas finału sezonu w Walencji, gdy Bagnaii wystarczył finisz na czternastym miejscu – nawet przy ewentualnym triumfie Fabio – by zdobyć mistrzostwo.
Choć jeszcze rok wcześniej był tam wyraźnie najszybszy, tym razem Pecco wyraźnie nie mógł złapać swojego rytmu. W wyścigu starł się nawet z Quartararo, w wyniku czego stracił jedno ze skrzydełek w Desmosedici. Potem jednak Bagnaia, nie chcąc popełnić głupiego błędu, wyraźnie odpuścił. Dał się wyprzedzić kilku rywalom i ostatecznie finiszował na dziewiątej lokacie. To wystarczyło, by zdobyć tytuł mistrza świata MotoGP 2022!
„Praca, którą wykonaliśmy w tym roku, była niesamowita. W drugiej połowie sezonu poszło nam świetnie. Długo analizowaliśmy wszystkie dane, dlaczego się przewracam i popełniam tak wiele błędów, a także co możemy poprawić. Od tego momentu (po Sachsenringu) było świetnie, a ja jestem niesamowicie zadowolony, bo naprawdę zasłużyliśmy na ten tytuł” – mówił Bagnaia, który w drodze po mistrzostwo wygrał siedem wyścigów, w dziesięciu stał na podium, a do tego pięć razy ruszał z pole position. Zdobył też nagrodę BMW M Award dla najlepiej kwalifikującego się zawodnika.
Co ciekawe, Pecco został zaledwie drugim – po Caseyu Stonerze w 2007 roku – mistrzem świata na Ducati. Jednocześnie to także pierwszy czempion z Włoch od czasu tytułu Valentino Rossiego, wywalczonego w sezonie 2009. „Kiedy zobaczyłem, jak dużo osób płacze po tym, jak zdobyłem tytuł, poczułem, że spadł mi z barków ogromny ciężar, że odpłaciłem mojej ekipie, Ducati i włoskim kibicom”.
Pecco Bagnaia sezon 2023 MotoGP rozpocznie jako obrońca tytułu i ten, którego każdy będzie chciał pokonać. Lista rywali, przynajmniej w teorii, wygląda imponująco, a my mamy nadzieję na niezwykle ciekawą rywalizację. Start już w ostatni weekend marca na torze Portimao!
Zdjęcia: Ducati Media, Monster Energy, VR46 Racing