fbpx

Maciek Giemza urodził się i wychował w kolebce polskiego enduro. Obserwując treningi Bartka Obłuckiego i Tadka Błażusiaka, wiedział, że to jego dyscyplina sportu. Gdy usiadł na motocyklu dakarowym, poczuł, że pokonywanie długich dystansów jest mu pisane.

Mało brakowało, a Maciek nie jeździłby na motocyklach. Przygodę rozpoczął bardzo wcześnie, bo już w wieku 6 lat dostał pierwszą Husqvarnę. Jego talent do szybkiej jazdy objawił się od razu. Na próbie enduro obok domu, gdzie rozgrywano kiedyś rundę mistrzostw świata, jechał coraz szybciej i szybciej. W pewnym momencie stracił kontrolę i spektakularnie wystrzelił przez kierownicę…

Wychowanie przez sport

Na kilka lat obraził się na motocykle, ale fascynacja motoryzacją była silniejsza, a profesjonalnej karierze warunki sprzyjały. Cała rodzina kibicowała rajdom enduro, a to za sprawą wujka i ojca chrzestnego Maćka – Łukasza Bartasa, który startował w mistrzostwach Polski. Województwo świętokrzyskie również tętniło rajdami terenowymi. W końcu rozgrywano tutaj nawet słynne Sześciodniówki. W związku z tym okolice Kielc wychowały niejednego mistrza kraju.

Wychowanie przez sport. Dakar 2020

Tata Maćka chciał być sportowcem, jednak nie pozwoliła na to sytuacja życiowa. Dlatego miał silne postanowienie wychowania swoich synów właśnie przez sport. Wtedy jeszcze nie wiedział, do jakiego poziomu dojdzie „Maciuś”. Zdrobniałe imię wciąż używane jest częściej, niż Maciej, który wymawiany był, gdy mały Giemza nabroił.

Wiedza nie tylko praktyczna

Maciek był podobno dzieckiem nadaktywnym, ale w pozytywnym sensie. Problem w tym, że nie dało się go spuścić z oczu, bo zaraz właził na jakieś ogrodzenie. Rodzice wspominają, że z wakacji zawsze wracali o wiele bardziej zmęczeni, niż wypoczęci. Od kiedy nauczył się czytać, chłonął wszystkie magazyny motocyklowe i samochodowe. Był totalnie pochłonięty przez motoryzację, a równie mocno fascynował go sport. Jeśli ktoś czegoś nie wiedział o danym zawodniku, dyscyplinie, bądź motocyklu, mógł śmiało pytać Maćka.

Historia Maćka Giemzy. ORLEN Team, Dakar 2020
Gdy już na dobre zasiadł na dwóch kołkach, widać było, że jego nieskończone pokłady energii idealnie współgrają z pasją. Gdy po treningach przyszedł czas na pierwsze zawody, decyzja została poddana wątpliwościom. Po namowach Maćka, rodzice zgodzili się na start. Podobno trochę liczyli na to, że nie pójdzie mu za dobrze, zrazi się i będzie wciąż jeździł tylko po okolicy, aczkolwiek Tata po cichu liczył na to, że złapie bakcyla.

Niestety nie poszło po myśli rodziców…

Nie mogło być inaczej i już w pierwszym roku startów w klasie 50 ccm Maciek zameldował się na podium mistrzostw Polski. Tak rozpoczęły się lata spędzone na treningach i zawodach, które wypełniały niemalże każdy weekend.

Historia Maćka Giemzy. ORLEN Team, Dakar 2020

Dakar zawsze był w sferze marzeń, do realizacji których dążyli obaj z Ojcem. Prędzej, czy później Maciek miał dosiąść maszyny do rajdów długodystansowych, jednak nikt nie spodziewał się, że przyjdzie to tak szybko. Od kiedy Maciek jest w ORLEN Teamie i startuje w najtrudniejszych rajdach świata, Tata obserwuje wyniki na żywo, sprawdzając międzyczasy na każdym punkcie kontrolnym. Oczywiste jest to, że boi się o swojego syna, ale ufa w jego rozsądek i wie, że nie będzie narażał swojego zdrowia.

„Za dużo się naoglądałem…”

Maciek nauczył się kalkulować ryzyko, obserwując wypadki i kontuzje innych zawodników. Dlatego udało mu się obejść bez większych (jak na enduro) kontuzji. Niewykluczone, że tę umiejętność wyniósł od nauczycieli. Niestety, gdy do jego wujka przyjeżdżali na treningi Bartek Obłucki i Tadek Błażusiak, był zbyt mały, żeby z nimi jeździć. Obserwował więc z pierwszego rzędu, jak rodzi się największa w historii gwiazda polskiego trialu i enduro.

Historia Maćka Giemzy. ORLEN Team, Dakar 2020Maciek sam twierdzi, że wszystkiego nauczył się od nieżyjącego już Zbigniewa Banasika, siedmiokrotnego mistrza Polski i zdobywcy złotego medalu w Sześciodniówce w Szwecji, w 1978 roku. Gdy Maciek jechał na trening z panem Zbyszkiem, rodzina była spokojna o to, że będzie bezpieczny. Niestety, tragiczna śmierć zabrała mu najlepszego trenera. Od tamtej pory jeździł pod okiem wielu instruktorów. Najważniejsze, że miał z kim jeździć po własnym „podwórku”.

Kumple i „sparing partnerzy”

Bardzo dużo czasu spędził z Konradem Widłakiem. Układ był idealny. Konrad był starszy i miał prawo jazdy, a w rodzinie Maćka zawsze były jakieś busy. Jeździli więc wspólnie. Często towarzyszył im Jasiek Folga, a Rafał i Olek Bracikowie do dzisiaj są w gotowości do wspólnej jazdy. Nie można też zapominać o Łukaszu Kurowskim, z którym Maciek wyjeździł dużo motogodzin.

Historia Maćka Giemzy. ORLEN Team, Dakar 2020

Zapytany o swój ulubiony motocykl z wczesnych lat z uśmiechem na ustach wspomina Hondę CRF 150R. Mówi, że genialnie się na niej jeździło na tylnym kole, ale ostatecznie nie był to najlepszy motocykl do startów ze względu na nie za mocny silnik czterosuwowy. Na szczęście trener Banasik sprytnie zamontował w ramie CRF dwusuwową „pięćdziesiątkę”. Obecnie ulubionym motocyklem Maćka jest jego dakarowa Husqvarna.

Urodzony motocyklowy turysta

Maciek śmieje się, że okazał się fanem turystyki motocyklowej. Ciężka maszyna dakarowa idealnie mu pasuje. Czuje się na niej swobodnie i o wiele trudniej jest mu teraz adaptować się do lekkiego enduro w rajdach Baja, niż z powrotem wsiąść na o wiele cięższą Husqvarnę 450 Rally. Szacuje, że tylko w tym roku wyjeździł około 350 motogodzin!

Historia Maćka Giemzy. ORLEN Team, Dakar 2020Rajdy długodystansowe dodatkowo go mobilizują. Lubi myśleć o taktyce, rozkładaniu sił. Jego pierwszy Dakar, jak sam mówi, był „jeszcze” fajny. Jechał przez trzy kraje, a nie – jak w ostatnim roku – kręcił się wokół komina po Peru, choć oczywiście warunki bywały ciężkie, bo jednego dnia potrafili jechać zarówno w mrozie, jak i w upale, a do tego dochodziły ekstremalne wysokości. Maciek mówi, że trzeba było myśleć o każdym ruchu. „Jak upadniesz, poczekaj chwilę, weź kilka głębokich oddechów i dopiero bierz się za podnoszenie motocykla i dalszą jazdę”.

Inny świat

Pomimo trudnej przeprawy, pierwszy Dakar jechał z uśmiechem na ustach: spełniał swoje marzenia. Zajmując 24. miejsce, jako debiutant pokazał swój potencjał. Zapytany, czy boi się Dakaru, odparł, że podchodząc do rajdu z lękiem, nie zrobisz wyniku. W trakcie zmagań zdarzają się – jak to mówi – „big moments”, czyli sytuacje, w których tracisz kontrolę lub ocierasz się o poważne tarapaty. Wtedy przez kilka kilometrów jedzie się na miękkich nogach i dziękuje wszystkim tam na górze, że nic się nie stało. Na szczęście szybko się o tym zapomina i można cisnąć dalej.

Historia Maćka Giemzy. ORLEN Team, Dakar 2020

Zapytany o relacje z rywalami, Maciek zwraca uwagę na różnicę w rajdach enduro i długodystansowych. Na krótkich próbach enduro zawodnicy walczą o setne części sekundy, a rywalizacja odbywa się niemal na łokcie. Atmosfera na Dakarze czy innych rundach Cross Country jest zupełnie inna. Wszyscy napotykają na takie same przeszkody, gubią się, czasem wręcz łączą w grupy, żeby pokonać jakiś odcinek. Po zakończonym dniu każdy opowiada o swoich przygodach, można swobodnie pogadać. To sprawia, że rajdy, pomimo trudności, są o wiele przyjemniejsze.

Dużo przede mną

Maciek nie może doczekać się startu w Arabii Saudyjskiej. To duży kraj i liczy na większą różnorodność terenu. Niebawem po wywiadzie wyrusza do Dubaju trenować na wydmach. Musi to zrobić, gdyż cierpi na… chorobę lokomocyjną! Jakkolwiek kuriozalnie to może zabrzmieć, wielu zawodników na wydmach boryka się z tym problemem. Gdy jedziesz bezustannie w górę i w dół, żołądek potrafi się buntować. Przypomina to nawet bardziej chorobę morską, tyle że na środku pustyni…

Historia Maćka Giemzy. ORLEN Team, Dakar 2020Poza tym Giemza lubi każdy teren, aczkolwiek najbardziej kręcą go twarde szutry, gdzie można jechać naprawdę szybko. Zapytany o samochód rajdowy, od razu zrzuca temat, że minie jeszcze wiele lat, zanim pomyśli o startach w Dakarze samochodem. Chce przejechać tak dużo rajdów motocyklem, jak to możliwe. Celem jest pierwsza dziesiątka, marzeniem – poprawienie najlepszego, polskiego wyniku Kuby Przygońskiego, który w 2014 r. na motocyklu zajął szóste miejsce. Oczywiście, jak każdy zawodnik myśli o zwycięstwie, jest jednak świadom, że przed nim jeszcze dużo pracy. Najważniejsze, że Maciek Giemza za każdym razem, wsiadając na motocykl, odbiera to jako przyjemność. Jak twierdzi, jest to już jego praca, ale jazda motocyklem nigdy nie przestanie być największą pasją.

KOMENTARZE