fbpx

Nigdy nie byłem wielkim fanem Yamahy. Nigdy też nie ciągnęło mnie do dużych czterosuwów. Jednak Yamaha YZ 450F 2020 wywróciła mój światopogląd do góry kołami i całkowicie zmieniła podejście do dużych „traktorów”. Na tyle, że zapragnąłem taką mieć. Sprawdźcie, dlaczego!

Spokojny, słoneczny dzień. Tradycyjnie otwieram maila, żeby sprawdzić rachunki, zobaczyć, ile roboty doszło i pousuwać reklamy najróżniejszych preparatów dosłownie na wszystko. Wtedy zauważam zaproszenie na testy najnowszej Yamahy YZ 450F 2020 na legendarnym już torze Teutschenthal, na którym rozgrywane są mistrzostwa świata MXGP. Brzmi jak marzenie? Zdecydowanie!

Yamaha YZ 450F 2020

Ale też jak kilkudniowe rozwolnienie ze stresu przed tym niebieskim potworem i nafaszerowanym potężnymi skokami niemieckim torem. Szybki trening na oswojenie się z motocrossowymi skokami i byłem gotowy do wyjazdu i tylko zastanawiałem się, jak szybko z niego wrócę i czy będę miał okazję sprawdzić, jak skuteczna jest niemiecka służba zdrowia.

To ma sens

Oprócz najnowszej, największej i najbardziej rewolucyjnej w tym roku, crossowej Yamahy na miejscu oczywiście nie brakowało też mniejszych modeli – YZ 250F oraz małych dwusuwów do oglądania, ale to „czterystapięćdziesiątka” była głównym tematem prezentacji. Na sam opis tego, co nowego znajdziecie w niebieskiej „cztery i pół” na sezon 2020 nie starczyłoby mi tutaj miejsca, więc od razu odsyłam do artykułu „Yamaha YZ 250F i YZ 450F 2020 – co nowego?, gdzie znajdziecie prawdziwą encyklopedię wiedzy o zmianach, jakie wprowadzili niebiescy. Teraz skupię się tylko na tym, co niezbędne, żeby zrozumieć rewolucję tego motocykla.

Yamaha YZ 450F 2020 Inżynierowie Yamahy przypomnieli nam, że to już czwarta generacja YZ 450F z „odwróconym silnikiem” (o odwróconym kierunku przepływu gazów w głowicy), który wprowadzono w 2010 roku. Układ jednostki napędowej w pierwszym momencie szokował, jeżeli jednak się nad tym zastanowić, to okazuje się, że to całkiem logiczne rozwiązanie. Filtr powietrza z przodu motocykla, żeby układ dolotowy mógł swobodnie zasysać powietrze i do tego airbox umieszczony wysoko, skutecznie zabezpiecza przed zaciągnięciem wody. Kolektor wyprowadzony z tyłu silnika, jednak trochę pokręcony, żeby zapewnić odpowiedni przepływ spalin, pomaga w centralizacji masy motocykla.

Nowe jest wszystko

Z biegiem lat kolejne generacje dostawały to nowy silnik, to nową ramę, to nowy wydech, aż w końcu przyszła aktualna – czwarta, która może pochwalić się nowym… wszystkim! I nie jest to chwyt marketingowy Yamahy, bo inżynierowie porządnie się napocili i nagłówkowali, żeby stworzyć maszynę w ich przekonaniu doskonale wyważoną i zbalansowaną, do tego niezwykle przyjazną, ale z ogromnym potencjałem. Nowy silnik, nowa rama, nowe hamulce i odświeżone zawieszenie – brzmi zachęcająco? Jeździ jeszcze lepiej!

Yamaha YZ 450F 2020 Za główny cel inżynierowie postawili sobie zwiększenie osiągów w dolnym zakresie obrotów, złagodzenie charakterystyki i bardziej liniowe oraz płynniejsze oddawanie mocy przez „piec czterystapięćdziesiątki”. Okazało się, że kluczem do tego będzie stworzenie kompaktowej głowicy o niższej wadze oraz lepsza centralizacja mas wirujących.

Węższe i niższe położenie wałków rozrządu, krótszy łańcuszek, nowy korpus, nowe gniazda i wiele innych nowości w głowicy to nie wszystko. Nie zapomniano o tłoku ze zmienioną koroną, zmniejszającą komorę spalania (czyli zwiększającą sprężanie) i – uwaga – dłuższym o 1,5 mm korbowodzie! Chyba właśnie nowa „korba” najbardziej zmieniła charakterystykę maszyny, zmniejszając obciążenia przy górnym oraz dolnym martwym punkcie oraz tarcie o 2% dzięki mniejszym kątom wychylenia podczas obrotu wału.

Atrakcyjna lekkość bytu

Na pozór kosmetyczne zmiany w ramie złożyły się na potężną różnicę w porównaniu do poprzedniego modelu. Na wysokości baku ścianki aluminiowej konstrukcji pocieniono o 0,5 mm (po wewnętrznej ich stronie), a w dolnej części ramy o tyle samo pogrubiono je, co mocno zmieniło właściwości jezdne motocykla. Do tej pory, wsiadając na Yamahę, miałem wrażenie, że jest jakaś długa i nieporęczna, a jej aluminiowa rama niezbyt chce pracować w zakrętach. Rok temu uczucie to zupełnie zniknęło w modelu YZ2 50F, a teraz również i większa siostra stała się dużo zwinniejsza i przyjaźniejsza dla szofera.

Wystarczy wskoczyć na nową Yamahę, a się wie, że jest inaczej. Mocno rozbudowany do tej pory przód motocykla na wysokości baku oraz airboksu zdecydowanie wyszczuplał i teraz lepiej leży pod kolanami. Rewolucyjne zmiany najlepiej odczuwa się , gdy odpalimy motocykl i ruszymy sprawdzać jego potencjał na torze. Od razu doświadczasz lekkości nowej „czterystapięćdziesiątki”, która swoim prowadzeniem momentami stwarza przypomina zdecydowanie mniejsze maszyny.

Mnie ten motocykl najbardziej uwiódł tym, jak się zachowuje w zakrętach i z jaką lekkością je teraz pokonuje. Nieważne, czy atakujemy ciasną koleinę czy szeroką bandę – „Igrekzetka” jedzie dokładnie tam, gdzie byśmy tego chcieli i niemal nie trzeba jej do tego przymuszać siłą. No chyba, że siłą woli.

Przy seryjnych ustawieniach zawieszenie było dla mnie zbyt twarde i nie do końca pozwalało na komfortowe toczenie się (do porządnego odwijania niestety dalej mi, daleko…) po torze, ale traktuję to jako ukłon w stronę szybkich zawodników, którym zawsze jest mało sztywności. My, wolniejsi amatorzy, będziemy potrzebować małych modyfikacji, żeby wykorzystywać potencjał nowej maszyny w pełnym zakresie pracy odświeżonego zawieszenia. Ale ci jeżdżący na „czterystapięćdziesiątkach” z odwiniętą manetką i skaczący duże skoki w płaskie, powinni być zadowoleni.

Mapy szczęścia

Yamaha ma przełącznik map zapłonu i w zależności od naszych preferencji może być łagodnym barankiem, szanującym trakcję nawet przy nagłych odwinięciach manetki, lub prawdziwym agresorem, bez problemu roznoszącym napotkane na swojej drodze koleiny i bandy.

Yamaha YZ 450F 2020 Totalnego uniesienia doznałem, gdy inżynierowie pokazali mi potencjał aplikacji Yamaha Power Tuner App. Dzięki niej możemy nie tylko wgrywać już gotowe mapy, ale także tworzyć swoje, manipulując dawką paliwa i przestawianiem czasu zapłonu w każdej fazie obrotów, ale także wymieniać się zapamiętanymi ustawieniami ze znajomymi oraz kontrolować parametry motocykla.

Gdy po intensywnych jazdach, pod koniec testów dostałem specjalnie stworzoną przez inżynierów mapę na tor w Teustchenthal, moja głowa eksplodowała. To, jak YZ 450F zaczęła się zachowywać w każdej części toru, było niesamowite. Niezwykle miękko reagowała na każdy ruch manetką i szybko, ale przy tym bardzo płynnie, wyrywała do przodu. Nie było jednak mowy o zrywaniu trakcji czy jakimkolwiek szarpaniu. Rozpędzanie się przed skokami, nawet po sypkich, rozjeżdżonych zakrętach stało się proste i przyjemne. Nie przeszkadzały mi nawet pozrywane odciski na kciukach. Nie chciałem już ani zmieniać mapy, ani zsiadać z maszyny. Szczerze mówiąc, to musieli mnie ściągać z toru pod groźbą, że nie zaproszą mnie na kolejne testy… Innego sposobu nie było.

Serii niczego nie brak

W Teustchenthal mieliśmy również okazję sprawdzić potencjał YZ 450F z pełnym kitem GYTR (tuningowy układ wydechowy, tłok, głowica i cała masa innych części). To był prawdziwy zabójca. Już po pierwszym odwinięciu gazu przed finiszowym skokiem zbroję miałem mokrą od wewnątrz. Przy każdym, nawet delikatnym odkręceniu manetki podczas lądowania, miałem wrażenie, że „Igrekzeta” chce się mnie pozbyć ze swojego grzbietu, więc szybko odpuściłem sobie ten hardkorowy romans i wróciłem do seryjnej wersji, której w moim mniemaniu absolutnie niczego nie brakowało.

Yamaha YZ 450F 2020 Może i ten test wyda się wam mało obiektywny. Może pomyślicie, że Yamaha mi za niego zapłaciła, żebym wypisał tutaj wszystkie„ochy” i „achy”, ale szczerze wam mówię, że starałem się niczego nie koloryzować. Po prostu nigdy wcześniej nie jeździłem tak dobrą „czterystapięćdziesiątką” i nigdy wcześniej nie sądziłem, że będę w stanie zakochać się w Yamasze. A jednak! Może to jej urok, a może to ustawienia motocykla i mapa przygotowana przez zawodowców specjalnie na tor, po którym jeździliśmy, sprawiła, że YZ 450F wydawała się maszyną niemal idealną. Poza nieco twardym dla mnie zawieszeniem i manetkami, zrywającymi skórę z kciuków (tak, dorobiłem się „yamathumbów”), nie miałem absolutnie do czego się przyczepić. Jeżeli chcecie sprawdzić, ile w tym prawdy, to nie widzę innego sposobu, niż przekonać się o tym osobiście!

Yamaha YZ 450F 2020. Galeria zdjęć

DANE TECHNICZNE

Yamaha YZ 450F 2020

[wpsm_comparison_table id=”98″ class=””]
KOMENTARZE