Najbardziej zwariowany i najkrótszy od lat sezon MotoGP dobiegł końca kilka tygodni temu, ale to wcale nie oznacza, że opadły towarzyszące mu emocje. Sprawdzamy, kto wypadł najlepiej, a kto jednak zawiódł.
Na skróty:
Od 2013 roku w MotoGP walczyło wielu zawodników, ale ostatecznie zawsze – z wyjątkiem sezonu 2015 – po mistrzowski tytuł sięgał Marc Marquez. Kiedy już podczas tegorocznej inauguracji Hiszpan nabawił się poważnej kontuzji, kibice prześcigali się w podawaniu nazwisk tych, którzy ostatecznie strącą #93 z piedestału. Mało kto jednak spodziewał się, że stawka będzie tak wyrównana i jednocześnie jeżdżąca tak nierówno. 9 różnych zwycięzców i w sumie 15 zdobywców podium? Proszę bardzo!
Mieliśmy wrażenie, że to był rok, w którym w zasadzie nikt nie chciał po to mistrzostwo sięgnąć. Dlaczego? Każdy popełniał bowiem mniejsze lub większe błędy. Analizujemy zatem wyniki poszczególnych (etatowych) zawodników, ustawiając ich w kolejności, w jakiej zakończyli rok w mistrzostwach. I przy okazji wystawiamy im oceny w skali od 1 do 10, gdzie 10 to ocena najwyższa.
Joan Mir – 9,5
Ostatecznie po mistrzowski tytuł sięgnął Joan Mir, którego sylwetkę możecie przeczytać w grudniowym numerze Świata Motocykli. Hiszpan co prawda w dwóch z pierwszych trzech rund leżał dwa razy i zdobył tylko 11 punktów, ale potem zdecydowanie podkręcił tempo. W sumie rok zakończył z jednym zwycięstwem i siedmioma finiszami na podium, co było najlepszym wynikiem ze wszystkich. Dzięki temu w wieku 23 lat został mistrzem MotoGP, a Suzuki wróciło na szczyt klasy królewskiej po 20 latach przerwy. Na minus zaliczamy dodatkowo nieukończony wyścig w Portimao, gdzie po starcie z odległego pola uderzył w Bagnaię tak mocno, że ten musiał wycofać się z rywalizacji. A potem z dalszą walką, po problemach technicznych, pożegnał się sam Joan.
Franco Morbidelli – 9
Morbido zyskuje od nas tytuł największego pechowca sezonu 2020, bo gdyby nie dwa nieukończone wyścigi nie z jego winy, to on cieszyłby się z mistrzostwa. Najpierw podczas drugiego wyścigu w Jerez odpadł po awarii silnika, chociaż jechał po pewne czwarte miejsce i 13 punktów. Dwie rundy później w Austrii, po odważnym manewrze wyprzedzania przez Zarco, Morbidelli cudem wyszedł z potężnej kraksy „tylko” poobijany. W momencie upadku jechał jednak na pozycji numer osiem. Fakt, że do tytułu ostatecznie Franco stracił tylko 13 punktów – mówi sam za siebie. 2020 był jednak przełomowym rokiem, bo #21 potwierdził, że może walczyć o tytuł i zdecydowanie objechał faworyzowanego team-partnera Quartararo. Morbidelli na zeszłorocznej Yamasze wygrał aż trzy wyścigi (najwięcej obok Fabio), a jego mentor Valentino Rossi przyznawał wprost, że w końcowej fazie sezonu to Morbido był najlepszym zawodnikiem MotoGP.
Alex Rins – 8,5
Warto podkreślić, że Alex przez cały sezon spisywał się bardzo podobnie do swojego team-partnera Mira i nie ustępował mu prędkością. Upadając już podczas pierwszych kwalifikacji sezonu, Rins poważnie uszkodził bark i w dwóch rundach zdobył tylko sześć punktów. Problem polegał na tym, że zanim Alex zaczął walczyć o podium w zasadzie co weekend, Joan zdążył wypracować sporą przewagę punktową nad rodakiem. W teorii, biorąc pod uwagę kontuzję, #42 może uznawać się za zwycięzcę w tym roku, kończąc ostatecznie rywalizację na trzeciej lokacie i z jednym triumfem na koncie. Z drugiej, 25-latek przez trzy lata pracował, by GSX-RR zamienić w mistrzowski motocykl i gdy się to udało – po tytuł sięgnął jego team-partner. A jak wiemy, nadrzędną zasadą w sportach motorowych jest ta, że „aby wygrać, najpierw musisz wygrać ze swoim partnerem zespołowym”. I to fakt, że Mir wygrał na „jego” motocyklu może u Alexa pozostawiać gorzki posmak…
Andrea Dovizioso – 4
Gdyby nie czwarte miejsce w mistrzostwach, w klasyfikacji „największy przegrany sezonu” niestety Andrea Dovizioso zająłby miejsce w czołowej trójce – obok Marka Marqueza i Fabio Quartararo. Spieszymy z wyjaśnieniami, bo Włocha, który w ostatnich trzech sezonach sięgał po wicemistrzostwa świata, darzymy sporą sympatią. To Andrea był najbliżej pokonania #93 w ostatnich latach, więc kiedy Hiszpan nabawił się kontuzji i stracił sezon – Dovizioso zdawał się mieć ogromną szansę na sięgnięcie po tytuł. Tak naprawdę, te nadzieje #4 prysły jak bańka mydlana jeszcze przed startem sezonu, gdy Ducati nie znalazło sposobu na zrozumienie i zaadaptowanie nowych, tylnych opon Michelin do swojego motocykla. Co prawda Dovi był szybki wtedy, kiedy mógł jeździć „wokół” problemu: gdy na inaugurację w Jerez stanął na podium, choć kilka tygodni wcześniej złamał obojczyk, albo w drodze po zwycięstwo w Austrii. Kiedy w innych rundach miał problemy, raczej finiszował w okolicach dziesiątego miejsca. Obrazu katastrofy dopełniła niemożność dogadania się z Ducati w sprawie nowego kontraktu i przymusowa „przerwa” w 2021 roku. Jedyny plus: w tych okolicznościach nadal był najszybszym zawodnikiem Ducati i do TOP3 w mistrzostwach zabrakło mu zaledwie czterech punktów!
Pol Espargaro – 7
Choć rok 2020 był trudny dla wielu, młodszy z braci Espargaro może go zaliczyć do jednego z najbardziej udanych – w marcu został ojcem, a potem sięgnął po piąte miejsce w mistrzostwach, przegrywając lokatę w TOP3 o zaledwie cztery punkty. W sumie, w „generalce” Polyccio zgromadził tyle samo punktów co Dovizioso, przegrywając z nim tylko dlatego, że Andrea miał więcej zwycięstw. Espargaro z dwoma pole position i pięcioma trzecimi miejscami zdecydowanie znajduje się w czołówce tych, którzy pozytywnie zaskoczyli w ostatnim sezonie. Na minus z pewnością należy zaliczyć upadek w Brnie, gdzie mógł walczyć o zwycięstwo z Binderem; potem kolejną glebę w Austrii po kolizji z Oliveirą (a przed restartem przecież Pol prowadził); a na dokładkę upadek z Katalonii.
Maverick Vinales – 5
Kolejny z przegranych minionego sezonu MotoGP. Niestety w przypadku Vinalesa znów oglądaliśmy ten sam scenariusz: często udane treningi lub kwalifikacje, ekscytacja i zapewnienia o możliwości walki o zwycięstwo, a na koniec fatalny wyścig. Mack zaczął rok udanie, bo od dwóch drugich miejsc w Jerez, ale potem było już tylko gorzej – 13. miejsce w Czechach i 11. w Austrii po tym, jak cudem nie został uderzony motocyklem Zarco; wreszcie nieukończony wyścig w Styrii po awarii hamulców, przez co Hiszpan zeskakiwał z motocykla przy prędkości blisko 200 km/h! Co prawda podczas GP Emilii Romanii Maverick sięgnął po zwycięstwo po starcie z pole position, ale triumf niejako podarował mu Bagnaia, który upadł jadąc na prowadzeniu. Do końca roku zawodnik Yamahy już nie wrócił na podium. Oczywiście spora „zasługa” w wynikach Vinalesa to problemy Yamahy z przyczepnością, ale w sytuacji nie pomagał też fakt, że kiedy tylko coś idzie nie tak, Hiszpan nie jest w stanie wyjść z dołka.
Jack Miller – 7
Australijczyk zdecydowanie powinien znaleźć się wyżej w klasyfikacji generalnej, a jego sezon wyglądał o wiele lepiej, niż może na to wskazywać zdobycz punktowa. Jack w sumie czterokrotnie finiszował na podium, ale nie zrealizował dwóch celów: wywalczenia pierwszego zwycięstwa dla Pramaca oraz włączenia się na poważnie w walkę o tytuł. Trzeba jednak mieć na uwadze, że dwukrotnie Miller był od tego triumfu o krok: najpierw w Styrii, gdzie walcząc z Espargaro – obu wykiwał Oliveira, a potem przegrywając o 0,096sek z Morbidellim w Walencji. Poza tym jednak Jackass naprawdę dobrze wyglądał na motocyklu i powinien zdobyć znacznie więcej punktów. Policzmy: upadek z 4. miejsca w Andaluzji, nieukończony wyścig numer 2 na Misano po tym, jak w jego chłodnicę wkręciła się zrywka z kasku Quartararo, awaria silnika we Francji i upadek (przez Bindera) już w pierwszej szykanie w GP Teruel…Wicemistrzostwo murowane.
Fabio Quartararo – 4
Obok Marqueza, największy przegrany sezonu 2020 – nikt chyba nie spodziewał się, że po zdobyciu dwóch zwycięstw w świetnym stylu na inaugurację… Fabio skończy rok na ósmym miejscu w mistrzostwach. Wydawało się, że Quartararo rozpoczął rok tam, gdzie zakończył debiutancki sezon – tuż za Marquezem i pod nieobecność Hiszpana, to #20 powalczy o tytuł. Potem Fabio tylko raz wskoczył na podium, wygrywając w Katalonii. Niemożność równej jazdy na Yamasze wyglądała jeszcze gorzej, gdy wiatr w żagle złapał „numer dwa w Petronasie” czyli Morbidelli. Co prawda Quartararo w 2021 dołącza do Vinalesa w fabrycznej ekipie, ale… czy to nie powinien być właśnie Morbido? Na razie Fabio zapowiedział, że zaczyna pracować z psychologiem, bo kiedy tylko rzeczy nie układały się po jego myśli, Francuz nie mógł się pozbierać.
Miguel Oliveira – 8
Po Miguelu Oliveirze chyba nikt nie spodziewał się tak dobrego sezonu. Ok, liczyliśmy na to, że będzie całkiem nieźle, ale nie wyobrażaliśmy sobie, że Portugalczyk sięgnie po dwa zwycięstwa. #88 świetnie dopasował się z ekipą Tech3, dla której w Styrii – po pięknym manewrze w ostatnim zakręcie – wygrał pierwszy wyścig w MotoGP. Francuski team czekał na to 20 lat. Potem w Portugalii Miguel zaliczył perfekcyjny weekend na „swoim” torze, pierwszy raz zdobywając w MotoGP pole position a potem w imponującym stylu wygrywając wyścig. Szkoda tylko punktów stracony po kolizji z Binderem w Andaluzji i Espargaro w Austrii.
Takaaki Nakagami – 7
Coraz lepiej radzący sobie Nakagami, w 2020 roku był najlepszym zawodnikiem Hondy i tym, na którego – pod nieobecność Marqueza – spadła odpowiedzialność za rozwój motocykla. Japończyk regularnie zdobywał solidne punkty, często niewiele tracąc do podium. To właśnie finiszu w TOP3 zabrakło, by postawić kropkę nad „i”. Niestety Taka często zbytnio się ekscytował po dobrych kwalifikacjach i upadał w wyścigu. Tak było po zdobyciu pierwszego od 2004 roku japońskiego pole position w Teruel, gdzie zawodnik LCR Hondy upadł już po kilku zakrętach. Albo w Walencji po starcie z pierwszej linii, gdy Taka upadł próbując atakować trzeciego Espargaro. W sezonie 2021 cel minimum to finisze na podium i na pewno „ochłodzenie głowy”.
Brad Binder – 7
Najlepszy debiutant sezonu 2020 i pierwszy w MotoGP od czasu Marka Marqueza, który w pierwszym sezonie sięgnął po zwycięstwo. Mało tego, Brad dokonał tego już w trzecim starcie w klasie królewskiej –! Upadki w obu wyścigach w Jerez skutecznie zamaskowały dobre tempo Bindera, który jednak świetną formę i ogrom drzemiącego w nim talentu potwierdził w Brnie, w profesorskim stylu wygrywając wyścig. Szkoda, że do końca roku Brad kręcił się raczej w okolicy 10. miejsca i do tego kilka razy nie dojechał do mety.
Danilo Petrucci – 4
Szybko zwolniony przez Ducati, Petrux tak jak i jego team-partner Dovizioso przez cały rok nie mógł dogadać się z nowymi oponami Michelin. Z minionego sezonu Włoch może wynieść w zasadzie tylko dwa pozytywy: wygrany wyścig w Le Mans oraz fakt, że podpisał kontrakt z teamem Tech3, w którym w teorii ma papiery na solidne występy.
Johann Zarco – 6
Po rozstaniu się z KTM-em w połowie sezonu 2019 i spędzeniu ostatnich trzech wyścigów na Hondzie w zastępstwie za Nakagamiego, na rok 2020 Zarco rzutem na taśmę znalazł miejsce w teamie Esponsorama. A ten zwolnił mającego kontrakt Karela Abrahama. Na Desmosedici wrócił „dawny Johann”, niesfrustrowany fatalnymi wynikami na RC16, a raczej odzyskujący swój rytm. Najjaśniejszym punktem sezonu było pole position i podium wywalczone w Brnie. Francuz nadal jeździł czasami zbyt agresywnie, co widzieliśmy w Austrii. To wszystko wystarczyło jednak, by na 2021 zapewnić sobie fabryczny motocykl. Liczymy na jeszcze więcej!
Alex Marquez – 5
Umówmy się, że debiutowanie w MotoGP w zespole u boku swojego starszego brata, który ma na koncie osiem tytułów mistrzowskich – to nie jest łatwe zadanie. Początek przygody Alexa z MotoGP był trudny, zwłaszcza, że Marc nabawił się kontuzji. Z czasem jednak dwukrotny czempion czuł się na RC213V coraz lepiej, a zwieńczeniem sezonu były dwa drugie miejsca wywalczone we Francji oraz Aragonii, gdzie zresztą o włos rozminął się ze zwycięstwem.
Valentino Rossi – 4
Przykro mówić to o 9-krotnym mistrzu świata, ale to był sezon, w którym – poza podium wywalczonym w Jerez – Włocha w zasadzie nie było widać… no, poza kaskiem z viagrą. Na domowym Misano o włos przegrał 200. podium w karierze, dając się wyprzedzić Mirowi na ostatnim okrążeniu. Ostatecznie w 2020 roku Rossi nigdy nie odnalazł na Yamasze swojego tempa, przy okazji zaliczając najgorszą w karierze serię sześciu rund z rzędu bez punktów: najpierw trzy razy upadł, potem opuścił dwa wyścigi, bo złapał koronawirusa, a tuż po powrocie zaliczył awarię motocykla. Piętnaste miejsce w „generalce” i zaledwie jedno podium, to najgorszy rok w 25-letniej historii startów Włocha w Grand Prix.
Francesco Bagnaia – 3
Włoch miał przebłyski świetnej jazdy, jak wtedy gdy w Jerez awaria motocykla pozbawiła go pewnego podium, albo gdy w Misano – dopiero co wracając po kontuzji nogi – wywalczył debiutanckie podium w klasie MotoGP. To był jednak rok pełen wzlotów i upadków, z zaledwie pięcioma rundami zakończonymi w punktach. Pomimo tego Pecco zapewnił sobie miejsce w fabrycznej ekipie na kolejny sezon. Podobno łatwiej nauczyć szybkiego zawodnika, by się nie przewracał, niż wolnego – szybkiej jazdy. Oby tak było w przypadku Bagnai…
Aleix Espargaro – 5
To był raczej bezbarwny rok w wykonaniu Aleixa, który w tak szalonym sezonie z pewnością liczył na chociaż jeden finisz na podium. Głównym wrogiem Aprilii był w tym roku czas, bo mając szanse na niemalże nieograniczone zmiany, w tak skondensowanym cyklu zmagań producent z Noale nie był w stanie przenieść wszystkich swoich danych na tor.
Cal Crutchlow – 3
Rok 2020 naznaczony był kontuzjami oraz zakończeniem etatowej kariery w MotoGP w wykonaniu Cala. Brytyjczyk zmagał się z urazami, które nie chciały się goić, przez co w zasadzie przez cały sezon jeździł obolały. Problem polegał na tym, że gdy był już w niezłej formie podczas finału w Portimao, faktycznie był całkiem szybki. To przekonało Yamahę, żeby zaoferować mu stanowisko zawodnika testowego… ku ogromnemu rozczarowaniu Jorge Lorenzo.
Stefan Bradl – 4
Wskakując jako zastępca kontuzjowanego Marqueza, Niemiec tak naprawdę nie wiedział, przez jak długo przyjdzie mu znów ścigać się w MotoGP. Skończyło się w zasadzie na całym sezonie. Początki na RC213V były w jego wykonaniu po prostu słabe, ale na plus zaliczamy solidną końcówkę sezonu i finisz na 7. miejscu podczas finału w Portimao.
Iker Lecuona – 5
Nie o takim debiucie w MotoGP marzył Iker, którego wrzucono na głęboką wodę – inni zawodnicy KTM-a udowadniali, że ten motocykl jest naprawdę szybki. Po pierwszych nieukończonych rundach, na zaledwie 20-letniego Hiszpana spadło sporo krytyki, ale ten potem wyraźnie odbił się i często walczył o lokaty w TOP10. Progres zatrzymały trzy odpuszczone wyścig na koniec sezonu – oczywiście z powodu COVID-19.
Bradley Smith – 3
Bradley ma doświadczenie w jeździe za Andreę Iannone – w 2019 zimą zastępował go podczas dnia testowego, bo Włoch z powodu opuchlizny po operacji plastycznej nie mógł zmieścić głowy w kask. Potem, gdy Maniak czekał na wyrok w sprawie dopingu, Smith przejął jego rolę na pełen etat w Aprilii – chociaż miał już kontrakt na starty w MotoE. Ostatecznie Brytyjczyk kilkukrotnie finiszował w punktach.
Tito Rabat – 3
Niestety po poważnym wypadku na Silverstone w 2018 roku, Rabat nie był tym „starym” Tito znanym nam wcześniej. Przez cały rok Hiszpan zgromadził zaledwie 10 punktów i pożegnał się z MotoGP.
Marc Marquez
Z kronikarskiego obowiązku wspominamy także o obrońcy tytułu mistrzowskiego, który jednak w sezonie 2020 nie zdobył ani jednego punktu. Wszystko pokomplikowało się jeszcze przed startem sezonu, gdy zawodnicy Hondy nie mogli dogadać się z motocyklem. Na inaugurację w Jerez wszystko wyglądało jednak dla Marka dobrze, a on sam prowadził po starcie. Błędy sprawiły, że nie tylko przewrócił się jadąc po podium, ale też poważnie złamał rękę. Zamiast jednej, miał już trzy operacje, w tym jedną kilka dni temu. Coraz więcej wskazuje na to, że Hiszpan opuści start sezonu 2021… Ale wierzymy, że gdy tylko wróci, to znów będzie w czołówce!
Zdjęcia: PSP