fbpx

„Ludzie pytają, kim jest rockandrollowiec. Mówię, że nie chodzi o koncerty, koks i kroplówki. Chodzi o coś więcej. Każdemu marzy się dobre życie. Niektórym – forsa. Niektórym – dragi. Niektórym — seks, prestiż albo sława. Rockandrollowiec jest inny. Dlaczego? Prawdziwy rockandrollowiec chce mieć k***a wszystko!”

Słowa te padają, gdy Johnny Quid, bohater filmu „Rock’N’Rolla” Guya Ritchiego (tak, tego od „Przekrętu”, „Sherlock Holmesa” i „Dżentelmenów”) w pierwszej scenie tańczy do utworu „I am a man” Black Strobe. Jest półnagi, na nosie ma niemożebnie wielkie okulary, a potężne bongo odpala zapalniczką w kształcie rewolweru. Scenerię brudnego magazynu uzupełniają opróżnione butelki po trunkach rozmaitych kategorii. Początek filmu to charakterystyczny dla Ritchiego chaos i abstrakcja. Ciężko połapać się, o kim, z kim, dlaczego i w zasadzie po co do cholery powstała historia intryg i przekrętów londyńskiego półświatka. W tym szaleństwie jest metoda. Z bezładu w końcu wyłania się kluczowe pytanie: kto zostanie tym prawdziwym Rock’n’Rollą. Oczywiście szybko, ostro i na zabój. Bez chwili zastanowienia. Akcja – reakcja. Wiadomo, że kimś takim nie zostaje się po lekturze „Historii i teraźniejszości” i regularnych wizytach w szkółce niedzielnej. 

Buntuj się

Czy leciwa czarna komedia ma coś wspólnego z motocyklami customowymi? Istotnie. Rock’n’roll jest nieodłączną częścią subkultury Rockersów. Ich historia była pisana dźwiękiem upraszczanych do granic możliwości motocykli, kultowych utworów Little Richarda, Elvisa Presleya, Johnny’ego Kidda, zabójczych wyścigów record-racing i walk z przedstawicielami innych subkultur. O tej z 18 maja 1964 roku w Brighton przez wiele tygodni rozwodziły się wszystkie najważniejsze media. Ponad 1000 młodzieńców, podzielonych na umazanych smarem Rockersów w skórzanych kurtkach w stylu Marlona Brando i zmieniających mody ubraniowe co 15 minut Modsów na skuterach, brutalnie starło się na plaży Palace Pier. Skąd ten podział? Rockersi wywodzili się z podmiejskiej biedoty. Całe ich życie kręciło się wokół motocykli. Nieustannie poprawiali ich osiągi i weryfikowali w wyścigach. Modsi wywodzili się z klasy robotniczej i byli wyznawcami konsumpcjonizmu. Napędzały ich modne ciuchy, zabawa do rana po amfetaminie i najnowsze winyle. Skutery były tylko jednym z wielu ozdobników podkreślających styl. Modsi uważali Rockersów za przygłupów bez stylu. Rockersi z kolei w swoich oponentach widzieli miękkich pozerów. Pomimo różnic w poglądach i wzajemnej nienawiści obie grupy miały jednakowoż coś wspólnego – bunt przed odgórnie ustalonymi zasadami.

Dwóch motocyklowych rockandrollowców, BMW R 18 i mamy przepis na wywrócenie branży do góry nogami!

Sięgaj po wszystko

Tu pojawia się pytanie: czy dziś bylibyśmy w stanie stwierdzić, kto jest motocyklowym rockandrollowcem? Od dawna najszybszych maszyn nie trzeba przerabiać w szopie, wystarczy dobrze skalkulowany leasing, a weryfikowanie ich osiągów na ulicy ma taki sam sens jak ocenianie poziomu szczęścia po zdjęciach na Instagramie. Dziś prawdziwym Rock’n’Rollą jest ten, kto nie boi się iść pod prąd. Przykłady? Pepo Rosell – założyciel warsztatu XTR Pepo. Z wykształcenia jest biologiem, jednak bardzo szybko zrozumiał, że badania naukowe na farmach rybnych to niezbyt emocjonujące zajęcie. Zatrudnił się jako sprzedawca motocykli Ducati, a po kilku latach wszedł we współpracę z warsztatem Servicio Recambi Ducati. Odpowiadał tam za przygotowanie motocykli do mistrzostw Hiszpanii. W 2001 roku otworzył ze wspólnikiem warsztat Radical Ducati, gdzie jako jedni z pierwszych budowali customy nastawione nie tylko na wygląd, ale i na osiągi. Spójrzcie tylko na motocykl o nazwie RAD 02 Corsa Evo. W 2014 drogi wspólników rozeszły się, Pepo zrobił sobie przerwę, by rok później wrócić na scenę customową jako XTR Pepo. Od tamtej pory sprawia, że szczęki klientów i konkurencji opadają regularnie, a ich powrót na właściwe miejsce zajmuje coraz więcej czasu.

Znajdź podobnych szaleńców

Ostatni projekt to efekt współpracy Pepo z Diego Meną z 911 MX Factory. Ich przygoda rozpoczęła się od tego, że Diego zauważył na Instagramie zrobiony przez Sergio z Vector Garage render przedstawiający wizję Pepo Rosella na temat BMW R 18. Od razu pomyślał, że byłby to idealny motocykl do wyścigów równoległych Glemseck 101. Zadzwonił do Pepo i zaproponował, by wspólnie urzeczywistnili szaloną wizję. Wiedząc, że przebudowanie BMW będzie trudnym zadaniem, Pepo zgodził się bez chwili zastanowienia. 

Zrobienie cafe racera z mastodonta, jakim jest BMW R 18, wymagało rozebrania motocykla i dokładnego przeanalizowania, które elementy należy zachować, a które wymienić, by po pierwsze zbić wagę, a po drugie obniżyć środek ciężkości. Uzyskanie nowego kształtu wymagało odcięcia tylnej części ramy i zastąpienia jej smukłą konstrukcją podtrzymującą zadupek kształtem przypominający ten z Yamahy TZ250. Dla wzmocnienia całej konstrukcji w ramę zostały wspawane dodatkowe rozpórki. Usztywnienie przodu zapewnia widelec upside-down z BMW R nineT. Za geometrię tyłu odpowiada nowy amortyzator YSS. Przednie koło przeszczepiono z BMW F800R. 

R 18 zapewniło budowniczym zwycięstwo w konkursie Motor Bike Expo w Weronie. Teraz czas pokazać, co potrafi w wyścigach równoległych!

Silnik również nie pozostał bez zmian. Zamiast klasycznego airboxa pojawiły się filtry DNA, przednia część silnika przeszła delikatne zmiany wizualne, a wydajniejsza chłodnica oleju została zamocowana w najniższym możliwym położeniu. Ciekawym rozwiązaniem jest układ wydechowy. Z każdego cylindra do góry został wyprowadzony kolektor, oba łączą się nad silnikiem, a kończą się charakterystyczną dla XTR Pepo końcówką Spark z karbonową osłoną. Jest ładnie, a że może grzać w prawą nogę? Kogo to obchodzi w tak szalonym projekcie. 

Przednia owiewka w stylu Bol d’Or to przebudowany gotowiec z oferty motoforzafairings.com. Z żółtymi reflektorami ukrytymi za osłonami z plexi wygląda całkiem groźnie. Do jej zamocowania został wyspawany nowy wspornik, który trzyma również fabryczny prędkościomierz. Wraz z nowym widelcem pojawiły się clip-ony oraz nowe klamki sprzęgła i hamulca. Miejsce po fabrycznym lewym podnóżku służy teraz za mocowanie przedłużonej dźwigni zmiany biegów. 

Osobny akapit należy się zbiornikowi paliwa. Wprawne oko zauważy, że pochodzi on z Moto Guzzi V7. To prawda, ale jego zewnętrzna część została dopasowana i dospawana do wewnętrznej części seryjnego zbiornika R 18, a na górze pojawił się wlew paliwa w stylu endurance. Zielony lakier na zbiorniku i wielki napis Polizei to ukłon w stronę BMW używanych przez niemiecką policję. Zieleń została pięknie przełamana czerwienią na ramie, owiewce i zadupku oraz żółcią na pługu.

Czyż to nie jest prawdziwa Rock’N’Rolla? Jest. Jakby powiedział narrator filmu Ritchiego: „Ma k***a wszystko!” – potężny, zupełnie bezsensowny silnik typu boxer, geometrię niewygodnego cafe racera i wygląd najntisowej wyścigówki. 

PS Umówiłem się z Pepo i Diego, że jeśli na mojego Instagrama (@ridetobe) trafi choć jedna wiadomość z łapką w górę, jadę do Madrytu zrobić materiał video o tym motocyklu. 

Zdjęcia: Rafa Diéguez

KOMENTARZE