fbpx

Czym pachniesz, elektryku? | Wszystko. Wszędzie. Naraz.

Elektryki to rozwiązanie podobne do porno. Niby łatwe i dostępne, ale przecież nikt nie lubi substytutów.

Trzydziestolecie „Świata Motocykli” było dobrą okazja do refleksji, po co właściwie to robię. Po co przy każdej możliwej okazji wsiadam na kupę złomu z dwoma kołami oraz wysoce nieefektywnym silnikiem spalinowym i ruszam przed siebie, zazwyczaj celowo gubiąc najkrótszą drogę? Ktoś powie, że przecież w poszukiwaniu wolności. Banał! Ktoś doda, że w celu wyrażania wolności. Banał! Tę „wolność” ja i moi redakcyjni koledzy odmieniliśmy przez przypadki w swoich tekstach tysiące, a może i miliony razy. A i od pierwszego wydania ŚM, kiedy motocykl był jednym z niewielu dostępnych synonimów wolności, narzędzi do poszukiwania i wyrażania tejże przybyło co niemiara. Od tych banalnych, jak szybkie Lamborghini, quad, luksusowa łódka, po te bardziej wyrafinowane, jak kombinezon do wingsuitingu. Mógłbym rozwinąć teorię, że na motocyklu jestem uczestnikiem podróży, a w takim aucie obserwuję świat jakby zza szyby telewizora. Zgoda. Lecz ten sam efekt co na motocyklu osiągnąłbym, jadąc koniem, rowerem lub hulajnogą. Zatem co do cholery od lat sprawia, że robię to, co robię? Odpowiedź przyszła, gdy po perypetiach związanych z transportem mojego nowego Triumpha Thruxtona RS z Polski do nowego domu w Sewilli w końcu zabrałem go na przejażdżkę górską drogą A-397 z Marbelli do Rondy. Na jej dwudziestym ósmym kilometrze znajduje się kultowa knajpa motocyklowa „Venta el Madroño”, gdzie spotykają się motocykliści z całej Andaluzji. Na kilka pięknych zakrętów przed knajpą wyczułem znajomy zapach. Zaciągnąłem się raz, drugi, trzeci. Niczym narkoman na głodzie przyspieszyłem w poszukiwaniu źródła. Szybko okazało się, że sprawcą mojej węchowej ekstazy jest stare dwusuwowe Bultaco. Zamiast je wyprzedzić, do końca wlokłem się za nim tylko po to, by do nozdrzy dostawał się specyficzny zapach spalonej mieszanki oleju i benzyny. Dziwne? Być może. Naukowcy mają na to wyjaśnienie. Okazuje się, że węch jako jedyny pomija wzgórze mózgu, które w przypadku innych zmysłów decyduje o tym, czy bodziec jest istotny i trafi do świadomości, czy zupełnie nieistotny i trafi w otchłań struktur nieświadomych. Każdy zapach jest istotny i trafia od razu do pamięci. A w pamięci człowieka wychowanego na stacji CPN dość mocno zapisały się zapachy oleju napędowego, benzyny żółtej, zielonej, czerwonej i tej współczesnej dziewięćdziesięciopięciooktanowej, nazywanej początkowo „uniwersalną”. Ta benzynowa pamięć odpowiadałaby teorii, że zapach może wywołać „żywe” wspomnienia.

Jest jeszcze jedna ciekawostka związana z wąchaniem benzyny. Zawarty w niej benzen wpływa na układ mezolimbiczny. Brzmi jak nudna lekcja biologii, dlatego skrócę, że chodzi o układ odpowiedzialny za przyjemność. To on uruchamia się podczas jedzenia słodyczy, seksu i innych ludzkich uniesień. Nie mam pojęcia, czy z powodu pozytywnych wspomnień z dzieciństwa spędzonego na stacji paliw, czy z powodu magicznego działania benzenu, ale poza wiatrem we włosach i spokojem głowy kocham motocykle za zapach. Zapach wlewanej i zapach przepalanej benzyny.

I tu wracam do tytułowego pytania: „Czym pachniesz, elektryku?”. Mógłby je zadać Jacek Kawalec w jednym z odcinków „Randki w ciemno”, gdzie rudowłosa Ewelina spod Kielc wybierałaby zza kotary, czy na egzotyczną wycieczkę pojedzie z nią Radosław – trzydziestopięcioletni elektryk z Małkini, Piotr – nauczyciel z Puław, czy może Tadeusz – pracownik hurtowni spożywczej ze Słabogóry, zodiakalny byk i fanatyk żużla.

Pytanie zadaję ja, a odbiorcą jest, a w zasadzie są wszystkie fikuśne motocykle elektryczne, które nie dość, że mają uratować niedźwiedzie polarne, to jeszcze rozkochać w sobie obecnych motocyklistów. Odpowiem sobie sam: motocykle elektryczne pachną tylko i wyłącznie plastikiem. Nie znam nikogo, kto czując rozgrzany plastik, przywoła z pamięci wakacje życia, a nie tandetę, kicz i obrzydzenie. Oczywiście marketingowcy szybko znajdą na to rozwiązanie, tak jak znaleźli rozwiązanie na marny dźwięk współczesnych silników w autach, generując go po prostu z głośników. Tu wystarczyłby dyfuzor imitujący zapach dwusuwu lub czterosuwu. Proste? Proste! Tylko to rozwiązanie podobne do porno w internecie. Niby łatwe i dostępne. Niby co miesiąc 3,5 mln Polaków odwiedza redtube.com, a jednak 2,2 mln wciąż szuka kontaktu z żywym człowiekiem na Tinderze. Nikt nie lubi substytutów, dlatego o przyszłość motocykli spalinowych nie martwię się. A po co o nich piszę? Tego wciąż nie wiem.

KOMENTARZE