fbpx

Nie tak dawno temu w nasze ręce wpadła wyjątkowa „zabawka dla dorosłych”, czyli Yamaha MT-10 SP tyle tylko, że od samodzielnego złożenia z blisko półtora tysiąca klocków Lego. Czy warto było szaleć tak i ślęczeć nad tym w sumie kilkanaście godzin? Zdecydowanie tak!

Kiedy w nasze ręce wpadł najnowszy zestaw Lego Technic – Yamaha MT-10 SP, byliśmy mocno podekscytowani. Umówmy się, nie jest to prawdziwa Yamaha MT-10 SP stojąca przed redakcją i czekająca na szczęśliwego nabywcę, ale jednak… potwierdza się twierdzenie, że nie ma ludzi za starych na klocki Lego. Są tylko za małe zestawy, czy jakoś tak.

Wydawać by się mogło, że złożenie „ot, takiego motocykla”, będzie zadaniem łatwym. Nic jednak bardziej mylnego. I to pomimo tego, że ostatni raz „w klockach Lego” siedzieliśmy dosłownie kilkanaście dni wcześniej, składając mozolnie dwa bukiety kwiatów, które w sumie liczyły blisko dwa tysiące elementów. Sporo z nich było tak małych, że palce faktycznie odmawiały posłuszeństwa. Seria Technic rządzi się też swoimi prawami i tam małych klocków przecież nie brakuje, co wymaga nie tylko precyzji, ale czasami też użycia nieco więcej siły.

Wrażenie robi już pudełko, a w zasadzie jego gabaryt. Oczywiście do największych zestawów, jak Wieża Eiffela czy Titanic sporo brakuje, ale jednak i tak robi ono wrażenie. W sumie całe składanie Yamahy MT-10 SP podzielone jest na kilka etapów. Podczas pierwszego budujemy ramę, zaś drugi to „walka” z silnikiem i epicką skrzynią biegów.

Właśnie, jako że jest to seria Technic, to nie mogło zabraknąć czegoś dla fanów mechaniki. I tak oto maszyna ma czterocylindrowy silnik współpracujący z trzybiegową skrzynią biegów. Tak, jest nawet specjalna „dźwigienka” skrzyni, która działa bezbłędnie. Przy składaniu warto jednak pilnować oznaczeń, bo jeden fałszywy ruch może popsuć pracę całego mechanizmu.

Przednie zawieszenie przypomina produkt marki Ohlins i także działa doskonale, podobnie zresztą jak i tylne. Wrażenie robi również złoty łańcuch, który ma 64 spinki i oczywiście trzeba go złożyć samodzielnie. W naszym przypadku sprawdziło się skrócenie go o kilka spinek, żeby za bardzo nie wisiał. Pewnie zrobiliśmy po drodze jakiś błąd, ale… Na koniec zostało kilka drobnych elementów (Lego często dodaje tzw. zapasówki), a maszyna nie rozjeżdża się, więc chyba nie poszło nam najgorzej.

Instrukcja, jak to w Lego, jest bardzo dobrze rozpisana. Gdy do wykorzystania są podobne do siebie elementy, jak zwykle dołączony jest rysunek przedstawiający daną część w skali 1:1. Warto pamiętać, że to żaden wstyd, by prawdziwi mężczyźni czasami zajrzeli do instrukcji (i to nie dopiero wtedy, jak coś się popsuje). W przypadku Lego bez instrukcji ani rusz, a kluczowe będzie też ustawianie składanych elementów w tej samej perspektywie, w jakiej są w instrukcji. To pozwala uniknąć błędów.

Krokiem milowym w składaniu omawianej Yamasze bez wątpienia jest połączenie ramy z silnikiem. Wymaga ono nieco precyzji i skupienia, czy na pewno łączymy elementy w odpowiednim miejscu. W sumie, złożenie całego motocykla – z klasycznymi przerwami, a także tymi na robienie zdjęć po „odhaczeniu” każdej ze stron instrukcji – zajęło nam około 11-12 godzin. Wszystko robione było bez pośpiechu i ze sprawdzaniem, czy na pewno nie popełniliśmy błędu. W efekcie otrzymaliśmy nie tylko świetne zajęcie niemalże na dwa dni, ale także fajny trening motoryczny oraz finalnie – piękne wyposażenie bardzo motocyklowego salonu.

Oczywiście znajdą się tacy, którzy wskazywać będą, że model jest tylko podobny do prawdziwej Yamahy MT-10 SP. Ale w końcu to nie jest produkt modelarski, a jedynie – albo aż – model wykonany z klocków. Odstraszaczem może być też cena, gdyż model kosztuje 1099 zł. Ale znowu, gdy wziąć pod uwagę liczbę 1478 elementów, smaczki techniczne i rozmiar (25 cm wysokości bez podstawy i 44 cm długości)., a także porównać to z innymi zestawami Lego dedykowanymi jednak dzieciom – wcale nie jest to wygórowana cena.

My zdecydowanie ten model polecamy. A biorąc pod uwagę aurę, która chyba szybciej niż później zakończy obecny sezon, chyba warto już teraz pomyśleć nad tym, w jaki kreatywny sposób spędzać jesienne wieczory.

KOMENTARZE