fbpx

Kiedy powstawa­ły pierwsze sku­tery, widziano w nich sposób na zaspokojenie potrzeb w zakresie tanich środków lokomo­cji. Z biegiem lat stały się one ele­mentem mody i stylu życia. Od kilku lat mówi się nawet o bo­omie skutero­wym. Przez ten czas w Polsce ro­sła liczba samo­chodów, nato­miast zdecydo­wanie wolniej przybywało dróg i miejsc parkin­gowych. 

Jakim koszmarem może być codzienne dojeżdża­nie do pracy i zaparkowa­nie samochodu, wiedzą mieszkańcy dużych pol­skich miast. Czy można znaleźć na to jakiś sposób? A może by tak zwinny skuter? Po pytaniu zadanym podczas wizyty w gościnnej wytwórni Montesa-Honda w Barcelonie (gdzie produkowane są skutery SFX 50), skąd „Sport” w na­zwie z natury spokojnego po­jazdu, jakim jest skuter, zapro­ponowano mi krótką przejażdżkę. Jeszcze nigdy nie jechałem tak „ognistym” skuterem, i to z silnikiem tylko 50 ccm! A jed­nak owo „Sport” okazuje się być wcale nie na wyrost, szczególnie wobec 5,4 KM mocy i sprinter­skich przyspieszeń. Przekona­łem się o tym później nie gdzie indziej, tylko właśnie… na torze wyścigowym Catalunya pod Barceloną. Honda SFX 50 Sport należy do najnowszej generacji lek­kich skuterów. Nowoczesna, atrakcyjna sylwetka, stylizowa­na jest na „najostrzejszy” mo­tocykl Hondy: CBR 900RR Fire­blade. Nawet lakierowanie na­wiązuje do wzoru stosowanego w minionym roku, nazwanego „miejskim tygrysem”. 

O ognistym temperamen­cie Hondy SFX 50 zade­cydował jej silnik. Ten nowoczesny dwusuw zbudowany jest zgodnie z wszelkimi kanonami sztuki obowiązującymi w skuterach, a więc: automatyczne smarowa­nie nie wymagające mieszania benzyny z olejem przy tankowa­niu, gaźnik z automatycznym urządzeniem rozruchowym, wy­muszone chłodzenie za pomocą dmuchawy, no i oczywiście elektryczny rozrusznik. Napęd na tylne koło przenoszony jest po­przez automatyczną przekładnię bezstopniową i sprzęgło odśrod­kowe. W kolumnie kierownicy znajduje się stacyjka z (wielce przydatną) blokadą. W skład zestawu przyrządów pokłado­wych obok szybkościomierza wchodzi wskaźnik poziomu pa­liwa. Wszystkie przełączniki zgrupowane są na kierownicy. Po przekręceniu kluczyka i od­chyleniu siodła zyskuje się do­stęp do dwóch wlewów: paliwa (zbiornik mieści 6 litrów benzyny) i oleju. W ten ostatni wlewa się 1,2 litra specjalnego oleju do dwu­suwów. O jego wyczerpaniu (co może nastąpić po ok. 12-15 wizytach w stacji benzynowej) sygnalizuje kontrolka na tablicy rozdzielczej. 

Pod wytłoczką sio­dła zgrabnie mieści się nie tylko zestaw narzędzi pokładowych, lecz także pokaźnych rozmia­rów bagażnik. W jego wnętrzu wygospodarowano miejsce na kask motocyklowy (można go zamknąć idąc do pracy), bądź też torbę z książkami czy codzienne zakupy. Chociaż miej­sca na kanapie wystarczyłoby dla dwóch, jednak brak pod­nóżków uniemożliwia drugiej osobie dłuższą jazdę. Zresztą już sam wpis w dowodzie reje­stracyjnym powinien rozwiać wszelkie wątpliwości. Po prostu Honda SFX 50 przewidziana jest tylko dla jednej osoby. 

SFX nie stawia szczególnych wymagań kierowcy. Procedura uruchamiania i jazdy jest dzie­cinnie prosta. Wystarczy prze­kręcić kluczyk w stacyjce, wci­snąć dźwignię hamulca i naci­snąć guzik rozrusznika. Po chwi­li silnik cichym pomrukiem daje znać o swoim istnieniu. Teraz wystarczy dodać gazu… i jedzie­my! Do regulowania prędkości wystarczy samo tylko pokrętło gazu. Silnik pracuje wyjątkowo cicho, bezwibracyjnie i, co istot­ne, w pełni potwierdza nadany skuterowi przydomek – Sport. Honda SFX przyspiesza bar­dzo żwawo, a jej maksymalna prędkość – 50 km/h wynika nie tyle z braku mocy silnika, ile z przełożenia przekładni głównej respektującego obowiązujące w wielu krajach ograniczenia dla pojazdów tej klasy. Przedni hy­drauliczny hamulec tarczowy działa tak, jak wygląda. Jest pewny i budzi zaufanie. Otwory wywiercone w tarczy hamulco­wej służą raczej bardziej raso­wemu wyglądowi niż potrzebie jego schładzania. Tylnym hamul­cem operuje się za pomocą dźwi­gni na kierownicy „zwolnionej” po niepotrzebnym już sprzęgle. 

W prawdziwym żywio­le SFX 50, jakim są miejskie ulice, Hon­da spisuje się wy­śmienicie, zachęca­jąc do dynamicznej jazdy. A to właśnie za sprawą żywiołowo reagującego silnika i skutecz­nych hamulców. To powinno wystarczyć, by zdobyć miano „miejskiego tygrysa”. 

 

KOMENTARZE