fbpx

64 lata na tronie. Wydawać by się mogło, że to wynik gwarantujący władzę absolutną i dożywotnią. Mało brakowało. Sukces był tuż, tuż, prawie na wyciągnięcie ręki. I nagle koniec.

Oto skrócona historia Sportstera – mesjasza motocyklizmu. Miał być na zawsze. Zupełnie niewspółczesny. Niewygodny. Z małym zbiornikiem paliwa. Za to na wskroś przypominający, że co boskie, może być ludzko nieidealne. I co? Nie został zrozumiany nie tylko przez lud, ale i swoich wyznawców. Wielokrotnie słyszałem od orędowników amerykańskiej marki, że pierwszym błędem młodego harleyowca jest zakup Sportstera. 64 lata na tronie. W końcu wzięli i zamordowali, tłumacząc się normami emisji spalin.

Mam same czarne myśli

Muszę odszczekać każde złe słowo wypowiedziane wcześniej na temat Sporciaków. Dorosłem. Pojeździłem. Przemyślałem. Dziś najbardziej kręcą mnie motocykle będące sumą wad nieakceptowanych lata temu. Starość? Być może. Mieszkanie tuż obok przyjaciela mówiącego co chwilę, że wszyscy skończymy na Harleyach? Niewykluczone. Cokolwiek to jest, patrząc na kierunek rozwoju nowych H-D, mam ochotę wykrzyczeć „Harleyu i Davidsonie nie idźcie tą drogą!”. Wtórować mi będą wszyscy ci, którzy zamiast salonowych, wybierają stare poczciwe i telepiące się Harleye, i poddają je kuracjom odmładzającym w warsztatach na całym świecie.

MOŻE I NIE MA ZBYT WIELE WSPÓLNEGO ZE SPORTEM, ALE ZA TO JEST CIĘŻKI. CZY KTOŚ BĘDZIE SIĘ TYM PRZEJMOWAŁ?

Czarny jest mój cień

Przykłady? Oto Harley-Davidson Sportster Roadster 1200 z 2017 roku przebudowany w warsztacie Rough Crafts. Właścicielem firmy jest mój znajomy Winston Yeh z Tajwanu. Historia Winstona z przebudową motocykli rozpoczęła się od studiów w Art Center College of Design w Pasadenie w USA. Na aukcji eBay kupił trochę części do motocykla i gdy poszedł je odebrać, okazało się, że pochodziły z firmy Performance Machine. Spotkał tam manadżera ds. badań i rozwoju, a ten zapoznał go z Rolandem Sandsem. Winston pokazał Rolandowi swoje portfolio, w tym kilka projektów graffiti. Amerykański customizer powiedział „Mamy pustą ścianę, może przyjdziesz i ją pomalujesz?”. Malowanie graffiti na ścianie skończyło się dziewięcioma miesiącami pracy w Roland Sands Design, gdzie Winston obserwował, jak pracują projektanci. Kiedy skończył studia i musiał wrócić na Tajwan, Roland podarował mu zestaw kół Performance Machine. Te koła zostały wykorzystane w Sportsterze „Stealth Bullet”, który w 2013 roku zdobył trofeum na AMD World Championship – jednej z najważniejszych imprez branżowych w USA.

Pomalowałem się na czarno

Jesteśmy ponad 10 lat później i Winston oraz jego warsztat Rough Crafts są w czołówce światowej branży customizingu. Mało tego! Konsekwencja w projektowaniu motocykli sprawiła, że Rough Crafts to już nie tylko nazwa warsztatu, a autorski styl, kopiowany nieudolnie przez mniej utalentowanych kolegów z całego świata. Jesteśmy ponad 10 lat później i do Winstona przychodzi klient zachwycony pierwszym projektem „Stealth Bullet”, chce zamówić Sportstera o podobnym wyglądzie, ale nadającego się do codziennej jazdy. Brief od klienta zakładał nisko zawieszonego cafe racera z domieszką bobbera, dlatego Winston wymienił całe zawieszenie w motocyklu. Z przodu pracuje widelec Öhlins FG621 z półkami przygotowanymi przez budowniczego. Z tyłu dwa amortyzatory Öhlins HD757, dzięki którym motocykl jest niższy o 100 mm. Siedmioramienne felgi to dzieło Rick’s Motorcycles. Z tyłu 18 cali, z przodu pokaźne 21 cali. Obie z oponami Metzeler ME888. Poza niepowtarzalnym stylem, w każdym projekcie Winston stawia na komponenty z najwyższej półki, dlatego nie dziwi obecność zacisków Beringera. Z przodu pracuje sześciotłoczkowy, z tyłu czterotłoczkowy. Uzupełniają je tarcze Roland Sands Del Mar.

Farba ma to czerń

Zbiornik paliwa z charakterystycznymi dla tajwańskiego warsztatu przetłoczeniami wykonała firma MS Pro. Jest zamontowany niżej i dalej niż fabryczny, by zrobić przestrzeń wokół główki ramy. Kokpit Sporciaka to pochwała minimalizmu. Wszystkie jego elementy zostały zaprojektowane i stworzone w Rough Crafts. Clip-ony są przytwierdzone bezpośrednio do górnej półki, by nie szpecić motocykla dodatkowymi mocowaniami. Jedyny fabryczny element to prędkościomierz, ale dzięki wspornikowi od Roland Sands Design, teraz jest zamocowany równo z półką. Dźwignie i przełączniki pochodzą z firmy Rebuffini (ich zaletą jest możliwość bezpośredniego wpięcia do magistrali CAN Harleya). Umieszczone nisko podnóżki to dzieło Sato Racing. V-Twin Sporciaka został ozdobiony charakterystycznymi detalami Rough Crafts, takimi jak żebrowany filtr powietrza, osłony wachaczy, pokrywy głowic czy fikuśny układ wydechowy 2 w 1. Cafe racerowy zadupek został osadzony tak nisko, że z daleka wygląda, jakby leżał na kole. Za błotnik służy tablica rejestracyjna, a niewielka lampa tylna Koso została zamocowana na wahaczu.

MROCZNA CZERŃ W POŁĄCZENIU ZE SPORTSTEREM TO KLASYKA KLASYKÓW. NIGDY NIE WYJDZIE Z MODY.

Czarny chleb i czarna kawa

Większość motocykli opuszczających warsztat Winstona była w jednym słusznym kolorze – czarnym. Nie inaczej jest z „Vantage Velocity”. Ekipa Simon Fibre Craft dodała kilka wstawek z karbonu, a za mroczne malowanie z delikatnymi szparunkami odpowiada Rover Works Custom Paint. Czy można wypracować niepowtarzalny styl w kraju o mocno rygorystycznym prawie dotyczącym motocykli? Można! Czy można największego antagonistę nawrócić na Sportstera? Można! Może taki już los mesjaszy. Zawsze pojawiają się za wcześnie. Pomniki stawia się im po latach, ale jeśli mają to być takie pomniki, warto było dać się…

PS Do oglądania Sportstera „Vantage Velocity” polecam włączyć utwór Grabaża i Strachy na Lachy – „Paint in black”.

Zdjęcia: JL Photography

KOMENTARZE