fbpx

Yamaha Virago jest jeżdżącym dowodem na rozkwit sztuki maskowania. W zasadzie to niewiele jest w nim części, które nie byłyby zasłonięte, bądź nie udawały czegoś innego od tego, czym są w rzeczywistości. Taki na przykład tłumik można znaleźć pod wahaczem, a dwie grube rury z prawej strony są tylko atrapą. Głowice są osłonięte z obu stron chromowanymi ekranami. Dopiero po ich odkręceniu uzyskuje się dostęp do świec zapłonowych. Dwa jajowate twory przy zbiorniku paliwa, kojarzące się z filtrami powietrza, kryją układ zapłonowy i przekaźniki (lewy) oraz wlot do filtra powietrza (prawy). Ale prawdziwym majstersztykiem iluzji jest zbiornik paliwa, który tak naprawdę znajduje się pod siodłem kierowcy! 

„Właściwy” bak mieści 8,5 l ben­zyny, zaś jego imitacja, a właś­ciwie „powiększony wlew”, do­datkowo 5 litrów. Żarty żarta­mi, ale system zasilania XV 535 wymyślono bardzo sprytnie. Oba zbiorniki połączono dużej średnicy przewodami, uła­twiającymi szybkie tankowa­nie. Jako że dno dolnego zbiornika znajduje się dużo poniżej komór pływakowych gaźników, zastosowano elek­tryczną pompę paliwa. Mało tego: pod przyciskiem rozrusz­nika na kierownicy mieści się „pstryczek-elektryczek”, będą­cy niczym innym jak (typowym dla Yamahy) elektromagne­tycznym kurkiem paliwowym. Przełączenie zasilania na re­zerwę obywa się więc bez ner­wowego szukania „ptaszka” pod zbiornikiem paliwa… Gaź­niki również są niebanalne, a to z powodu poziomego uło­żenia przepustnic. Filtr powietrza sprytnie uwił gniazdko we wnętrzu bla­szanej wytłoczki głównej części grzbietowej ramy. Dźwigienki urządzenia rozruchowego na­leży szukać w bezpośrednim sąsiedztwie gaźników. Wystar­czy ją nacisnąć, by uruchomić zimny silnik, a jako że rozgrze­wa się on szybko, po chwili można już ją wyłączyć. Nieste­ty typową dla chopperów przy­warą jest skromna ilość paliwa, jaką można zabrać za jednym razem: 13,5 litra, w tym 2,5 I rezerwy. W praktyce wystarcza to na około 200 km. Najlepiej jest więc mieć szwagra na sta­cji paliwowej, by móc go co­dziennie odwiedzać, a powód, by wspólnie napić się piwa, za­wsze się znajdzie. 

Powodów, dla których chop­pery są coraz popularniejsze w Kraju nad Wisłą, jest kilka. Raz, że zaspokajają elemen­tarną potrzebę otaczania się przedmiotami o pięknej formie, dwa – że w każdym z nas tkwi jakaś nutka romantyzmu, któ­rej jako żywo odpowiada wizja easy ridera. Że nie będę już wspominał o ułańskiej duszy. Widlasty twin Yamahy Virago z rozstawionymi pod kątem 70° cylindrami wzbudza respekt już na pierwszy rzut oka. Po­tężne żeberka chłodzące powiększają optycznie cały silnik. Co ciekawe, obywa się on bez przestawionych czopów korbo­wodowych, a mimo to pracuje spokojnie i bez wibracji. W każ­dej głowicy znajduje się jeden wałek rozrządu, poruszający dwa zawory. Silnik bez trudu oddaje swoje 43 KM mocy, dzięki czemu Virago można jeździć bardzo dynamicznie. „Ciąg” pojawia się już przy ni­skich obrotach – nic dziwnego, przecież to chopper. 

Niezbyt fortunnie umiesz­czono okienko kontrolne pozio­mu oleju. I to nie dlatego, że ni­sko, lecz z powodu zasłaniają­cej je „pedalerii”. Tak więc aby w nie zajrzeć, trzeba „zanurko­wać” pod silnik, a najlepiej zro­bić to schodząc z motocykla. Rama XV 535 została przez „rozpychający się” silnik zde­gradowana do roli skromnego stosu pacierzowego, pospawanego z kilku stalowych rur i wytłoczek. Rama jest u dołu otwarta, a wsporniki podnóż­ków i pedałów są przykręcone bezpośrednio do bloku silnika, pełniącego rolę usztywniającą w strukturze nośnej motocykla. Wahacz kryje w swojej lewej rurze wał kardana napędzają­cy tylne koło. Ten pożyteczny „wynalazek” doskonale spraw­dza się w codziennej eksploata­cji, a takie zalety jak bezobsłu­gowość, cicha praca i czystość przydają się w chopperze, gdzie masa gra rolę drugorzęd­ną. Przy czym kardan zacho­wuje się wyjątkowo poprawnie, brak jest jakichkolwiek oznak reakcji wału, objawiających się usztywnieniem tylnego zawie­szenia przy nagłym dodaniu gazu. Hamulce Virago 535 spraw­dzają się w każdej sytuacji. Przedni, tarczowy z dwutłocz­kowym pływającym zaciskiem, ma dobrze wyczuwalną siłę nacisku, również jego skutecz­ność jest satysfakcjonująca. Tylny hamulec, zakryty przez błyszczący niczym lustro chro­mowany bęben, także daje się precyzyjnie dozować. 

Co do sylwetki XV 535, to nie znalazłem nikogo, kto miał­by zastrzeżenia do jej urody. Zgrabna, połyskująca chro­mem i dwubarwnym lakierem, z wyglądającym (znowu to ma­skowanie!) na dużo większy, bogato użebrowanym silni­kiem, cieszy oko. Można tu zna­leźć wszystko, co typowe dla choppera: kroplowy zbiornik paliwa, kierownicę „w bawole rogi”, samotny szybkościo­mierz w chromowanej puszce, podwójny wydech „a’la dubel­tówka”, siodło… Zaraz, zaraz, czegoś tu brakuje! No tak, sissy bar – oparcie dla pasażera, jest dostępne tylko za dopłatą. W porównaniu z ubiegłorocz­nym modelem XV 535, w obu wykonaniach: standardowym i luksusowym XV 535S zastoso­wano dwubarwne lakierowa­nie i efektowny znaczek na zbiorniku paliwa. 

Byle jakie i plastikowe lu­sterka zastąpiono nareszcie chromowanymi o kształcie pro­stokąta, nota bene doskonale spisują­cymi się na co dzień. Po zde­montowaniu zamykanej na klu­czyk tylnej kanapy odkrywamy schowek mieszczący zminiatu­ryzowany komplet narzędzi i… nic więcej. Pozycja kierowcy jest wy­godna i umiarkowanie „chop­perowata”. Siodło obszerne i bogato otapicerowane, czego nie da się powiedzieć o siodle dla pasażera. Małe, twarde, a do tego z racji wysoko popro­wadzonych rur wydechowych, podnóżki pasażera powędro­wały jeszcze wyżej. Ale, jak to się mówi: „kocha, to wy­trzyma”. Tylko co ma powie­dzieć kulący się wybranek ser­ca amazonki-motonitki pro­wadzącej Virago? A właśnie dzięki takim zaletom jak nisko położony środek ciężkości (łatwe prowadzenie), równie ni­skie siodło (łatwo wsiąść, zsiąść, stać pod światłami), le­ciutko pracujące „organy” ste­rowania (sprzęgło, biegi, hamulec) i miękko pracujący sil­nik, XV 535 zyskał sobie sławę „damskiego choppera”. No i dobrze, niejedna dama chcia­łaby też trochę „pokowboić”. 

Na drodze Yamaha Virago zachowuje się bardziej niż po­prawnie. Podwozie jest stabil­ne, dopiero przy większych prędkościach pojawia się lek­kie kołysanie na łukach z po­falowaną nawierzchnią. Przy małych prędkościach XV 535 wykazuje typową dla choppe­rów skłonność do gwałtowne­go pochylania się przy ostrym skręcie. Zawieszenie jest raczej twarde, co z jednej strony wpływa dodatnio na prowadze­nie, może jednak odbić się nie­korzystnie na komforcie jazdy po złych drogach. Na szczęście po dobrej nawierzchni Virago „niesie” równo jak po stole. Oczywiście w okolicach mak­symalnej prędkości, tj. 150 km/h, walka z naporem powietrza staje się męcząca, ale umiarko­wanie tylko wysunięte do przo­du podnóżki pozwalają przy­brać nietypową nieco dla Easy Ridera pozycję z nosem wklejo­nym w szybkościomierz, tak by ulżyć rękom kierowcy w ich ciężkiej doli. Silnik Virago pracuje z przyjemnym, charaktery­stycznym dla widlaków basowym pomrukiem. Po dodaniu gazu reaguje żywiołowo i tak samo przyspiesza ku uciesze gapiów i zdumieniu kie­rowców nowobogackich aut. Biegi przełączają się przy tym lekko, jedynie wrzucenie luzu wymaga czasami odrobi­nę wprawy. 

Virago wykazuje umiarkowany apetyt na pali­wo. Na trasie, przy pręd­kościach rzędu 120-130 km/h, zużywa około 5,5 l/100 km. Przy cenie 18 920 zł w wer­sji standardowej i 20 110 zł w wersji S (dane z 1996 roku, przyp. red.), Yamaha XV 535 Virago może być atrakcyj­ną ofertą dla wchodzących w wielki świat chopperowców. Tym bardziej gdy będzie to ich pierwszy „poważny” moto­cykl. Nie jest w końcu dziełem przypadku, że w krajach Eu­ropy Zachodniej XV 535 od kilku lat stoi na czele listy naj­lepiej sprzedawanych motocy­kli. Kiedy w Polsce?

 


KOMENTARZE