fbpx

Człowiek z reguły jest stworzeniem stadnym, potrzebującym kontaktu z innymi ludźmi, nawet w tak niesprzyjającej ku temu sytuacji, jak podczas jazdy na motocyklu. To między innymi ta potrzeba była matką wynalazków pozwalających motocyklistom na rozmowę w czasie podróży.

Nie każdy z nas jest samotnym wilkiem, łaknącym odizolowania się od innych w akompaniamencie odgłosów silnika i wiatru. Część z nas chce mieć możliwość porozmawiania z pasażerem lub innymi motocyklistami. W kasku i hałasie niestety nie zawsze jest to możliwe, a gestami i szturchnięciami nie wszystko da się przekazać w jasny sposób.

Zdecydowanie łatwiej jest skorzystać z przesyłu dźwięku bezpośrednio z kasku do kasku, czyli po prostu z fal radiowych, których wykorzystanie nie wymaga kosmicznej technologii. Dlatego z pierwszych systemów komunikacji motocykliści korzystali już w latach 80., a były to powszechnie znane wśród kierowców ciężarówek CB-radia.

Początkowo właściwie niewiele było różnic między urządzeniami samochodowymi a motocyklowymi. Rozmowa nadal odbywała się przy pomocy mikrofonu-gruszki i głośników w pojeździe, a więc korzystanie z radia w trakcie jazdy było niełatwe i służyło raczej do porozumiewania się z innymi uczestnikami ruchu w razie konieczności niż do swobodnych rozmów.

Bardziej wypasione centralki wyposażone są w antenki zwiększające zasięg

Inną wadą CB-radia były jego rozmiary, dość spore jak na gabaryty motocykla. Dlatego też próżno było szukać go poza ogromnymi turystykami jak Honda Gold Wing czy Harley-Davidson Electra Glide. Radia zyskały na użyteczności, gdy miniaturyzacja sprzętu audio pozwoliła na stworzenie słuchawek i mikrofonów na tyle małych, by umieścić je w kasku.

Przycisk do rozpoczęcia nadawania ulokowano natomiast na kierownicy. Dzięki temu komunikowanie się z innymi było możliwe w trakcie jazdy. Jednak większa użyteczność nie przełożyła się na wzrost popularności i poza USA niewiele osób było zainteresowanych motocyklowym radiem CB. Swoją drogą, za oceanem nadal niektórzy motocykliści są wierni radiowym szumom i trzaskom.

Kompaktowe, ale wciąż niewygodne

Systemy komunikacji zaczęły zyskiwać w oczach szerszego grona motocyklistów dopiero w połowie lat 90. Wtedy to pojawiły się pierwsze, kompaktowe interkomy, będące wyposażeniem motocyklisty, a nie motocykla. Nie pozwalały co prawda na rozmowę z użytkownikiem oddalonym chociażby o kilka metrów, bo były to urządzenia, w których dźwięk przesyłany był za pośrednictwem kabla. Umożliwiały za to rozmowę między kierowcą a pasażerem, a to już poważna zaleta.

Kolejną zaletą była dostępność takiego rozwiązania. Po pierwsze jego użytkowanie nie było już ograniczone modelem motocykla, bo samo urządzenie można było przypiąć do ubrania bądź włożyć do kieszeni, a głośniki i mikrofon upchnąć pod kaskiem. Po drugie, było to rozwiązanie tańsze niż CB-radio. Ale i te zalety nie czyniły z niego hitu. Komfort użytkowania wciąż pozostawiał wiele do życzenia, co było do przewidzenia przy takiej ilości kabli. Do tego dochodził jeszcze dyskomfort z powodu słuchawek uciskających uszy. Paręnaście lat temu mało który kask miał wydzielone miejsce w EPS (wypełnieniu), pozwalające na swobodny montaż słuchawek.

Kabelki precz!

Pierwsze Interkomy, mimo swej niedoskonałości, rozbudziły ciekawość motocyklistów i producentów elektroniki do komunikacji. Zwłaszcza że, jak się dziś okazuje, trafiły na doskonały czas. Koniec lat 90. i początek 2000. to okres wprowadzenia i silnego rozwoju nowego standardu bezprzewodowej komunikacji krótkiego zasięgu, czyli Bluetooth, obecnego dziś niemal w każdym segmencie elektroniki. Dzięki niemu urządzenia do komunikacji dla motocyklistów całkowicie zmieniły swoje oblicze i zyskały szansę na prężny rozwój.

Przede wszystkim korzystanie z nich stało się dużo łatwiejsze i wygodniejsze, ze względu na ograniczenie okablowania. W przewody ukryte we wnętrzu kasku wyposażony był jedynie osprzęt – głośniki, mikrofon i stacja dokująca dla tzw. centralki. Nie było więc problemu z plączącymi się kablami, którymi byli połączeni użytkownicy. Co prawda wczesne zestawy ograniczały się tylko do komunikacji pomiędzy kierowcą a pasażerem, ale dla wielu jest to przecież jedyna potrzebna funkcja.

Jedyne kable we współczesnych interkomach schowane są w kasku

Za to nowością była możliwość połączenia się z telefonem i prowadzenia rozmów za pośrednictwem zestawu w kasku. Funkcjonalność ta w teorii wydawała się świetna, ale w praktyce sprawdzała się jedynie podczas jazdy z niewielkimi prędkościami, i to też w razie nagłej konieczności. Szum wiatru skutecznie utrudniał prowadzenie długich rozmów, więc ograniczano je jedynie do wymiany krótkich zdań. Podobnie zresztą było w przypadku rozmów między dwoma użytkownikami interkomów – ograniczały się raczej do krótkiej, składającej się z konkretów konwersacji w stylu „lotniczym”.

Interkom otwarty na innych

Z roku na rok popularność interkomów rosła, a wraz z nią dopracowanie konstrukcji czy chociażby dostępność kasków dostosowanych do tych urządzeń. Ale prawdziwy przełom w interkomach nastąpił wraz z wprowadzeniem w 2010 roku standardu Bluetooth 4.0, zapewniającego większą przepustowość danych, a także większy zasięg działania, przy jednoczesnym zmniejszeniu poboru prądu. Po tym wydarzeniu na rynku zaczęły się pojawiać zestawy pozwalające nie tylko na komunikację między kierowcą a pasażerem, ale także pomiędzy innymi motocyklistami.

W sprzyjających warunkach zasięg wynosił kilkaset metrów, co szczególnie spodobało się turystom podróżującym w grupie. Do tego nowy standard umożliwił także przesyłanie muzyki prosto z telefonów czy odtwarzaczy motocyklowych, w których również zaczęto montować moduły Bluetooth. Były to już wtedy naprawdę zaawansowane urządzenia do komunikacji, ale patrząc z perspektywy czasu, sporo im jeszcze brakowało do najbardziej wypasionych modeli oferowanych na rynku obecnie.

Grupowe rozmowy czy odbieranie powiadomień nie są obowiązkowe. Wciąż istnieją interkomy przeznaczone wyłącznie do kontaktu kierowcy z pasażerem

Otwarta dyskusja

Najnowsze modele interkomów w wysokiej specyfikacji korzystają już ze standardu Bluetooth 5.2, który jest bardziej energooszczędny, stabilniejszy, szybszy i co ważne – pozwala połączyć dwa urządzenia na raz, np. nawigację i intercom pasażera, dzięki czemu nie trzeba rezygnować z rozmowy na rzecz słuchania wskazówek odnośnie dojazdu.

Oprócz tego Bluetooth 5.2 w idealnych warunkach i otwartej przestrzeni zapewnia nawet do 1,8 km zasięgu między urządzeniami! Nie jest co prawda łatwo uzyskać taki zasięg, ale w codziennych sytuacjach oddalenie się nawet o 800 m nie musi wiązać się z zerwaniem połączenia między urządzeniami.

A to i tak nie jest najciekawsze w nowych produktach – ciekawsza jest łączność za pomocą tzw. Mesh, czyli siatki. Wciąż wykorzystuje się tu technologię Bluetooth, ale struktura połączenia jest zupełnie inna. W klasycznym użyciu Bluetootha, jedno urządzenie może być sparowane tylko z dwoma innymi, z tym że interkom, nazwijmy go roboczo 2, jest łącznikiem między interkomami 1 i 3. Jeśli interkom 2 zostanie rozłączony, np. gdy kierowca nie zdąży na światłach za grupą, wtedy całe połączenie upada i wszystkie urządzenia muszą je wznowić.

Kask SENA z wbudowanym interkomem

W przypadku Mesh interkomy w grupie są połączone bezpośrednio i każdy z nich jest jednocześnie nadajnikiem wzmacniającym sygnał, co pozwala na połączenie nawet 24 użytkowników w zamkniętej grupie i korzystnych warunkach zwiększenie zasięgu do nawet 8 km! Do tego, jeśli jedno urządzenie wyleci z siatki, połączenie między pozostałymi nie zostanie zerwane. Niektórzy producenci stosują dodatkowo opcję Open Mesh, czyli mówiąc w skrócie, otwarty kanał komunikacji, który pozwala na dołączenie do rozmowy każdemu w pobliżu, kto korzysta z urządzenia z tą funkcją.

Trzaski i szumy to przeszłość

To wszystko brzmi imponująco, ale wydawać by się mogło, że grupowa rozmowa z udziałem tylu osób może być katorgą. Przecież w trakcie jazdy mikrofon wyłapuje szum wiatru, a hałas skutecznie utrudnia zrozumienie słów płynących ze słuchawek. Owszem, jeszcze kilka lat temu był to problem, ale dziś producenci mocno przykładają się do poprawy jakości dźwięku – tak odbieranego, jak i wysyłanego.

Może i audiofile nadal nie znajdą tu czystego i soczystego dźwięku, ale z pewnością nie można narzekać na to, że jest on niewyraźny. Rozwój głośników oraz wprowadzenie systemu redukcji szumów zapewnia zaskakująco dobre rezultaty. Dzięki temu nawet tak niesprzyjające warunki, jak jazda z prędkościami przekraczającymi autostradowe, nie powodują trudności w prowadzeniu rozmów telefonicznych czy między użytkownikami interkomów.

Kask z fabrycznym miejscem na interkom to najbezpieczniejsze rozwiązanie

Nie tylko zachwycają

Producenci interkomów w ciągu ostatnich 10 lat poczynili ogromny postęp i wciąż je rozwijają, co doceniło mnóstwo motocyklistów – od  turystów, po sportowców i trenerów sportów motocyklowych. Jest też spora grupa, która mocno je krytykuje, motywując to nie tylko ideą odizolowania i wolności na motocyklu, ale też ze względu na podejrzenia o wątpliwe bezpieczeństwo.

Interkom przymocowany z boku kasku zmienia bowiem kształt jego skorupy, a co za tym idzie rozpraszanie energii może być inne niż to przewidziane przez producenta kasku. Kolejnym zarzutem jest pogorszenie aerodynamiki i w niektórych przypadkach komfortu akustycznego. Producenci radzą sobie z tym zmniejszając rozmiary urządzeń.

Dziś interkomy pasują do każdego kasku, a każdy kask pasuje do interkomu

Zdecydowanie lepszym podejściem wydaje się być współpraca producenta kasku i interkomu w celu stworzenia hełmu z miejscem na konkretny model interkomu, tak jak ma to miejsce w przypadku niektórych kasków Shoei, Schuberth czy Nolan, gdzie urządzenie jest schowane w skorupie. Dzięki temu nie wpływa na bezpieczeństwo, aerodynamikę czy komfort. Wydaje się to być coraz popularniejszym kierunkiem rozwoju, choć raczej nie ma mowy o wyparciu zewnętrznych, dokładanych zestawów, które bardzo często przewyższają technologicznie te zintegrowane z kaskiem.

A już na pewno nie ma mowy o tym, by moda na interkomy przeminęła. Wręcz przeciwnie – ona dopiero zaczyna się rozkręcać.


Zdjęcia: Schuberth, Cardo, Sena, Tomasz Parzychowski

KOMENTARZE