fbpx

Samochody Tesla od początku imponują swoim zaawansowaniem technologicznym, osiągami, autonomią i gadżeciarstwem. Niestety, z punktu widzenia użytkowników jednośladów, samochody amerykańskiej firmy wyposażone w autopilota mogą budzić strach.

Można popierać ideę rozwoju elektrycznych samochodów lub nie, ale chyba możemy być zgodni, że Tesla jest ewenementem na rynku czterech kółek. Niewielu producentów samochodów zdobyło tak dużą popularność w tak krótkim czasie. Warto przypomnieć, że pierwszy model pojawił się dopiero w 2012 roku. Niewielu producentów też tak intensywnie pracuje nad systemem autonomicznej jazdy, potocznie zwanym autopilotem. Pierwsze Tesle wyposażone w takie rozwiązanie wyjechały na ulicę już w 2016 roku i według relacji wielu użytkowników, autopilot był godny zaufania. Na tyle godny, że niektórzy rolę kierowcy ograniczyli do siedzenia na fotelu kierowcy, a zamiast kierownicy, w ręku trzymali książkę czy telefon.

Na pierwsze stłuczki nie trzeba było długo czekać, ale zazwyczaj nie były one groźne. Zdarzały się jednak sytuacje, które realnie zagrażały bezpieczeństwu innych użytkowników ruchu drogowego i ukazały dużą słabość amerykańskiego autopilota. W 2016 roku na terenie Norwegii doszło do wypadku, w wyniku wjechania Tesli jadącej autonomicznie, w tył motocykla i to w trakcie jazdy, a nie, gdy motocykl stał. Motocyklistka na szczęście wyszła z tego zdarzenia bez szwanku. Podczas badania przyczyn wypadku, okazało się, że nie był to jednorazowy błąd systemu samochodu. Autopilot Tesli po prostu nie rozpoznaje motocyklistów, rowerzystów czy pojazdów na poboczu. Co ciekawe, nie wynika to z małych gabarytów pojazdów, bo system rozpoznaje pieszych.

Zajmiemy się tym… kiedyś

Niestety po tym wydarzeniu firma Elona Muska nie naprawiła tego mankamentu, pomimo apeli wielu organizacji. Pokazuje to chociażby przykład śmiertelnego wypadku z lipca tego roku, kiedy w USA autonomiczna Tesla śmiertelnie potrąciła dwóch motocyklistów. Po raz kolejny, dochodzenie wykazało, że system po prostu nie zauważył pojazdów jako potencjalnych przeszkód.

Problemu można doszukiwać się w samej technologii zastosowanej przez producenta. Zamiast radarów, laserów i szeregu innych urządzeń pomiarowych stosowanych przez konkurencje, Tesla korzysta wyłącznie z szeregu kamer o zasięgu do 250 metrów. Te w przypadku kiepskich warunków pogodowych nie zawsze działają poprawnie, co dodatkowo zwiększa ryzyko wypadku.

To trudniejsze niż się wydaje

Podane powyżej przykłady są tylko jednymi z wielu sytuacji, w których technologia Tesli zawiodła. I taki zarzut można postawić z pełną odpowiedzialnością. Ekipa Elona Muska od lat prowadzi intensywne badania nad tą technologią i to na zwykłych użytkownikach. Klienci mogą bowiem zapisać się do programu badawczego, co robią bardzo chętnie, w ramach którego dane zarejestrowane przez aparaturę autopilota są analizowane pod kątem błędów i pola do usprawnienia. Zgadza się, na drogę często wyjeżdżają samochody z autopilotem w wersji testowej. Już to budzi spore kontrowersje, bo przecież każdy inny element samochodu odpowiedzialny za bezpieczeństwo musi spełniać odpowiednie normy jakościowe i otrzymać homologacje.. Warto jednak spojrzeć na zagadnienie od drugiej strony. Przedstawiciele Tesli od samego początku mówili, że pomimo autopilota, kierowca powinien zachować czujność i kontrolować sytuację na drodze.

Tymczasem niektórzy użytkownicy bezgranicznie zaczęli ufać systemowi, powierzając mu pełną kontrolę i zajmując się wszystkim tylko nie obserwowaniem drogi. A na to system jeszcze nie jest gotowy, co ostatnio stwierdził sam Elon Musk, pisząc na Twitterze m.in., że zagadnienie z biegiem czasu staje się trudniejsze niż mu się wydawało. Wychodzi więc na to, że wciąż jeśli nie chce ci się prowadzić samochodu, to lepiej wsiąść do pociągu. Może nie jest tak komfortowy jak nowe Tesle, ale na pewno jest bezpieczniejszy dla motocyklistów!

KOMENTARZE