Do piwnicy wchodziło się przez kartonowe drzwi ze złamaną klamką z najgorszego stopu aluminium. Przez lata malowano je na wszystkie możliwe kolory, niemające oczywiście nic wspólnego ze szczęściem i afirmacją życia. Nawet do żółtego dodawali w tamtych czasach takie barwniki, że ze wszech miar chciało się puścić soczystego pawia po schabowym z obiadu, bo przecież nie po ziemniaczkach. Ziemniaczki można było zostawić.

Zejście na dół również nie należało do najprzyjemniejszych. Za oświetlenie służyły dwie klasyczne porcelanowe oprawy z nakręconymi słoikami zamiast oryginalnych kloszy. W jednej wiecznie brakowało żarówki, natomiast druga dawała tyle światła, że równie dobrze można było iść z zamkniętymi oczami. Piwnica śmierdziała uryną, kiszoną kapustą i najtańszymi jabolami. Gdzieś pomiędzy klasycznie zagraconymi komórkami znajdowało się duże wspólne pomieszczenie. Ktoś decyzyjny zezwolił na przerobienie go na świetlicę dla młodzieży, którą w formie modelarni prowadził starszy gość imieniem Janek.

Trafiłem tam zupełnym przypadkiem, wszak już od lat nie mieszkałem przy ulicy Sienkiewicza w Siedlcach. Jako dzieciak, który próbował w życiu wszystkiego: od gry na gitarze, jazdy konnej, karate i tańca po służbę ministranta, modelarstwem zajmowałem się jednak najdłużej. Być może dlatego, że Pan Janek uczył tam tego, czego nie potrafiła żadna szkoła – sprawczości, cierpliwości, systematyczności i przedsiębiorczości. Wystarczyło robić wszystko zgodnie z jego zaleceniami, przychodzić na czas i odkładać narzędzia na miejsce, a osiedlowy handel latającymi dziwolągami mógł kwitnąć w najlepsze.

W modelarni nauczyłem się szacunku do drewna. Zamiast wbijać w nie bezsensownie gwoździe, tworzyłem wspaniałe latawce, szybowce i samoloty. Kto wie, może do dziś zajmowałbym się modelarstwem, gdyby któregoś lata sąsiad nie dał mi się przejechać swoją motorynką Pony. Mimo upływu czasu, wciąż mam w sobie sympatię do tego materiału. Wodząc opuszkami palców po blacie w kuchni, jestem w stanie odtworzyć każdą imprezę, sytuację i rozmowę, podczas której w żywym drewnie pojawiła się rysa, skaza albo zwyczajna plama.

Blat z laminatu jest odporny na zarysowania, temperaturę i wszelkiego rodzaju płyny, ale z całą pewnością nie tworzy historii domu. Ścierasz i zapominasz. A przecież człowiek stworzony jest przez pamięć. To, jak zapamiętuje miejsca, wydarzenia i szczegóły,  stanowi o jego indywidualności. Gdy tylko zobaczyłem motocykl z francuskiego warsztatu George Woodman Garage, wspomnienia ze wspaniałych czasów wróciły niczym bumerang.

Reitwagen – motocykl z drewna

Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale pierwszy jednoślad na świecie wcale nie był jednośladem. Pojazd Gottlieba Daimlera i Wilhelma Maybacha był kombinacją drewnianego roweru z silnikiem spalinowym o mocy 0,5 KM i miał cztery koła. Historia wypiera jednak obecność bocznych kółek i zbudowany w 1885 roku Reitwagen uznawany jest za pierwszy prawdziwy motocykl. Niestety, drewniana konstrukcja była jego gwoździem do trumny – pojazd spłonął doszczętnie w 1904 roku. Motocyklizm rozwinął się więc bez spektakularnego udziału drewna, a szkoda. W branży samochodowej wykorzystuje się je przecież jako ozdobnik, a marka Morgan do dziś tworzy karoserie aut z drewnianego szkieletu powlekanego aluminiową blachą.

Branża customowa dość szybko upomniała się o drewno w motocyklach. Sébastien Valliergues, działający pod pseudonimem George Woodman, przez całe życie zajmował się projektowaniem wnętrz i mebli. Kilka lat temu swoją wiedzę postanowił wykorzystać przy customizacji motocykli. Jeden z jego projektów, bazujący na belgijskim FN M70B, do dziś wystawiany jest w Haas Moto Museum w Teksasie obok dzieł z takich warsztatów jak Hazan Motorworks, Kingston Custom i Confederate.

W 2017 roku Yamaha zaprosiła go do projektu Yard Built. Po trzech miesiącach intensywnych prac w warsztacie mieszczącym się we francuskim Biarritz seryjna XSR700 nabrała zupełnie nowego charakteru. Wykorzystując drewno, Sébastien stworzył projekt będący swoistym hołdem dla dwóch podstawowych branż Yamahy: motocykli oraz instrumentów muzycznych. Skromna owiewka przednia, panele boczne oraz zadupek zostały wykonane z hebanu Macassar. To wystarczyło, by Yamaha XSR700 „Hanko” zachwyciła odbiorców na całym świecie.

Sébastien nie był do końca zadowolony z efektów swoich prac, dlatego w tym roku postanowił wrócić do przerabiania XSR-y, by stworzyć niesamowite arcydzieło – „Hommage”. Podczas gdy większość budowniczych sięga po młotki i spawarki, on wyciągnął narzędzia stolarskie. XSR700 nie jest najurodziwszą bazą do customizacji, ale wygrywa doskonałym silnikiem z modelu MT-07, nienagannym prowadzeniem oraz ceną. By zrealizować swój nowy pomysł, budowniczy usunął wszystkie poprzednie modyfikacje. Największą uwagę przyciąga pełna owiewka z drewna bukowego.

„Kształtowanie drewnianych elementów odbywało się ręcznie. Wykorzystywałem do tego tylko szlifierkę. To była szalona praca i nawet nie potrafię określić, ile godzin nad nią spędziłem. Bez wątpienia mogę powiedzieć, że to pierwsza i ostatnia pełna owiewka wykonana w całości z drewna!”

Podobnie jak drewniane deski surfingowe, całość pokryta jest warstwą włókna szklanego i żywicy, która utrzymuje kształt owiewki i zabezpiecza ją przed warunkami atmosferycznymi. Ten sam proces został wykorzystany w klasycznym cafe racerowym zadupku. By go dopasować, rama pomocnicza została przespawana, a w jej zakończeniu został ukryty pasek LED.

Owiewka jest zamocowana do ramy za pomocą wkładów gwintowych w drewnie oraz ręcznie wykonanych uchwytów ze stali. Pomalowane na czarno są praktycznie niewidoczne. Razi mnie nieco przedni reflektor z ringiem wykonanym z LED-ów. Klasyczny z żarówką lepiej komponowałby się z surowym drewnem. Osłona łańcucha to również element drewniany. Został zrobiony z kilku kawałków połączonych żywicą i polakierowanych czarną farbą. Końcówka wydechu Xrace została pomalowana czarnym lakierem ze złotymi szparunkami, by jak najbardziej wtopić się w ogólną koncepcję motocykla.

Technologii meblarskiej ciąg dalszy

Przedni błotnik oraz boczne osłony pod zbiornikiem paliwa są zrobione z Corianu. Jak się okazuje, jest to materiał stworzony w latach sześćdziesiątych przez firmę DuPont – tę samą, która produkuje Cordurę®, Kevlar® i Coolmax®, czyli materiały doskonale znane z odzieży motocyklowej. Corian jest jednak wykorzystywany głównie przy produkcji blatów kuchennych oraz mebli. Sébastien stwierdził, że dzięki niesamowitej trwałości i elastyczności, Corian spokojnie można wykorzystywać w motoryzacji.

Dwucylindrowy, rzędowy silnik o mocy 75 koni mechanicznych nie przeszedł żadnych spektakularnych modyfikacji. Budowniczy zadbał jednak o poprawę wrażeń z jazdy. W przednim zawieszeniu pracują zupełnie nowe wkłady marki Öhlins, z tyłu mamy amortyzator tego samego producenta. Pozycję kierowcy poprawiają sety Gilles Tooling, a trakcją zajmują się opony Pirelli Diablo SuperCorsa. Sporą oszczędnością masy okazało się wyrzucenie airboxa, zastąpienie seryjnego akumulatora egzemplarzem litowo-jonowym oraz pozbycie się całego układu ABS.

Pomimo wykorzystania drewna, które w teorii powinno dodatkowo dociążyć motocykl, okazuje się, że „Hommage” jest lżejszy od fabrycznej XSR-y o ponad 6 kilogramów. Lakierowaniem i efektownym pinstripingiem na czystym drewnie zajął się Jérome Lopez z Colourside. Muszę przyznać, że jego wkład w ten projekt ma nie mniejsze znaczenie niż zastosowanie pełnej drewnianej owiewki.

Chapeau bas, panie Woodman Garage. Zasłużyłeś na swój pseudonim w stu procentach!

Zdjęcia: Jordane Devos

KOMENTARZE