fbpx

Po ostatnich testach MotoGP wydaje się, że Honda ma przed sobą kolejny trudny sezon, a cała nadzieja – jak zwykle – w talencie Marka Marqueza. Okazuje się jednak, że Honda nie zamierza tanio sprzedać skóry i gotowa jest nawet schować dumę do kieszeni i zamówić nową ramę… u Kalexa! O co w tym wszystkim chodzi?!

Honda w MotoGP już od dłuższego czasu jest na równi pochyłej. Kolejne wcielenia RC213V coraz mocniej odstają od motocykli rywali, szczególnie tych z Włoch. Nie od dziś mówi się przecież, że jedynym, który jest w stanie osiągąć na tym motocyklu solidne wyniki jest Marc Marquez. Ostatnie mistrzostwo świata Hiszpana to jednak rok 2019, a od 2020 jedna kontuzja goniła u niego drugą. 30-latek stracił przez urazy w zasadzie trzy sezony MotoGP, po drodze – w sobie tylko znany sposób – wygrywając jednak kilka wyścigów i parę razy wskakując na podium.

Po ubiegłorocznej, czwartej już operacji ręki oraz długiej rekonwalescencji – co można było oglądać w dokumencie „Marc Marquez: ALL IN” – Marquez w końcu jest fizycznie (i mentalnie) w stuprocentowej formie. Tego samego nie można jednak powiedzieć o Hondzie, która w ostatnim czasie, podczas absencji swojego numeru jeden, wyraźnie się pogubiła. Co prawda jeszcze sezon 2022 rozpoczęła udanie, bo od podium Pola Espargaro w Katarze, ale potem było tylko gorzej.

Zimowe testy przed sezonem 2023 niestety nie przyniosły przełomu w Hondzie. I to pomimo tego, że od listopadowych prób w Walencji producent wręcz zarzucał Marqueza i spółkę nowymi częściami, a w Malezji dostarczył Markowi do sprawdzenia aż cztery motocykle. Ostatnio w Portugalii nie było lepiej. Marquez sprawdzał kolejne rozwiązania, tylko po to, by w końcu zdecydować się na „składaka” niewiele różniącego się od tego, który wybrał… jeszcze w listopadzie.  Już wtedy Hiszpan przyznawał, że „motocykl nie różni się zbytnio od poprzedniego modelu, koncept jest ten sam, a my mamy te same problemy, które trzeba je rozwiązać”

Honda przed sezonem dokonała jednak kilku zmian personalnych w zespole, a największą z nich jest ściągnięcie do siebie Kena Kawauchiego. Japończyk przez lata miał ogromne znaczenie w projektcie Suzuki w MotoGP.  Gdy producent z Hammamatsu wycofał się ze ścigania, Japończyk stał się „łakomym kąskiem” w paddocku. Do HRC dołączył jako manager ds. technicznych, co ma pomóc Hondzie w wydostaniu się z kryzysu. Kawauchi chce jednak wszystko zobaczyć na własne oczy, stąd nawet pomysł wypuszczenia Marqueza w Malezji podczas testów na tor… bez skrzydełek na jego RC213V.

Widząc, że to, co podrzuca swoim zawodnikom do testów totalnie się nie sprawdza, Honda postanowiła jednak schować dumę do kieszeni i… zwrócić się o pomoc z zewnątrz. Jak donosi niemiecki speedweek.com, o zaprojektowanie i wyprodukowanie nowego podwozia do RC213V poproszono Kalexa! Nie jest tajemnicą, że już pod koniec ubiegłego sezonu Honda testowała, a następnie zaczęła używać aluminiowego wahacza stworzonego właśnie przez niemieckiego producenta.

Teraz Kalex otrzymał o wiele trudniejsze, i jakże odpowiedzialne zadanie. Plusem takiego rozwiązania ma być fakt, że Kalex swoje podzespoły produkuje w Europie, co może znacznie skrócić czas oczekiwania na kolejne części. Podobno jeśli chodzi o podwozie dla Hondy, to ma ono zostać przetestowane już za nieco ponad miesiąc. Nie zdecydowano jeszcze, czy sprawdzi je już podczas weekendu wyścigowego o GP Hiszpanii tester (startujący z dziką kartą) Stefan Bradl, czy stanie się to podczas testów już po zakończeniu Grand Prix w Andaluzji. Tak czy inaczej, wszystko wygląda – na papierze – niezwykle obiecująco.

Jak na razie, podczas testów w Portugalii najszybszym z czterech zawodników Hondy był debiutujący na niej Joan Mir, który przesiada się na RC213V z Suzuki. Zarówno jednak Hiszpana, jego byłego team-partnera Alexa Rinsa (LCR Honda) oraz znajdującego się pomiędzy nimi Marqueza rozdzieliły… dwie setne sekundy. Wiele wskazuje też na to, że Honda w końcu znalazła zawodników, którzy z rozwojem motocykla chcą iść w jednym kierunku, a także potrafią kręcić podobne czasy okrążeń. Tracili oni jednak średnio po pół sekundy na kółku do najszybszych…

I chociaż wyniki sugerują, że Japończyków czeka kolejny trudny rok, to może jednak wcale nie będzie tak źle. Co prawda Mir, Marquez i Rins zajęli miejsca w drugiej dziesiątce, ale… Rins przyznaje, że dobrze czuje się na Hondzie, a Marquez prezentował całkiem niezłe tempo. Nie jest to rytm, który pozwoli mu włączyć się do walki o zwycięstwo czy podium, ale finisz w TOP5 nie jest wykluczony, choć sam Marc zaznaczał, że z tempem są gdzieś między piątym a dziesiątym miejscem. Nie od dziś jednak wiadomo, że Marquez, gdy jest w formie, potrafi wyczyniać na motocyklu cuda, a weekendy wyścigowe rządzą się swoimi prawami.

Widać wyraźnie, że Honda w końcu zmieniła nieco swoje myślenie i robi co może (nawet kłóci się z Gresini Racing o technika Michelin!), by wrócić do walki o zwycięstwa i mistrzostwa świata w MotoGP. Jeśli się to nie uda, wcale nie zdziwimy się, jeśli Marc Marquez nie przedłuży umowy z HRC, która wygasa po sezonie 2024. Honda ma zatem podwójną motywację do tego, by wrócić na szczyt!

KOMENTARZE