fbpx

Wspólnie – ja i elektryczny skuter jakoś przetrwaliśmy zimę. O mnie nie ma co się rozpisywać – teoria mówi, że gruby w największe mrozy do 10 kilometrów na jednośladzie… wytrzyma nawet na golasa. Gorzej z elektrykiem, który, jak wiadomo – jest ciepłolubny.

Generalnie problemu i tak nie było, bo dystans z domu do pracy to ok. 9 km, więc pojazd, który teoretycznie ma zasięg do 80 km da radę. Drugie tyle – z powrotem do domu też jakoś wytrzymywał. Jako że stosuję jednak zimny chów i skuter cały czas stoi na zewnątrz i bateria miała naprawdę zimno, to codzienne ładowanie było konieczne. Skąd to wiem?

Otóż na wyświetlaczu zainstalowany jest podstawowy woltomierz, który informuje o spadku napięcia w instalacji. Rano zaczynaliśmy podróż z poziomu 82,4V, wieczorem kończyliśmy za dystansem ok. 20 km i napięciem w okolicach 70V. Na wszelki wypadek było więc ładowane.

Gdy jednak w końcu przyszły cieplejsze dni (a co ważniejsze – także noce) skuterek ewidentnie dostał animuszu. Na prędkościomierzu po raz pierwszy od jesieni zobaczyłem wartość 90 km/h, a napięcie po tej stałej trasie nie spadło poniżej 80V. No i dobrze – mam nadzieję, że właśnie tak będzie do kolejnej zimy.  

Ale wniosek z tych obserwacji płynie jeden. Z pojazdami elektrycznymi w zimie trzeba jak z dzieckiem – przykrywać i trzymać w cieple!

KOMENTARZE