fbpx

W przededniu startu Grand Prix Czech i zarazem tuż przed swoim powrotem do MotoGP po kontuzji, Jorge Martin potwierdził, że zamierza jednak wypełnić kontrakt z Aprilią i zostanie z nią także na sezon 2026. Czy to wreszcie koniec sagi kontraktowej, która trwała od maja?

Jorge Martin po walce z kontuzjami w zasadzie od lutego, otrzymał zgodę lekarzy na powrót do MotoGP! Podczas wracającej do kalendarza rundy o GP Czech, Hiszpan wystartuje dopiero w swoim drugim Grand Prix w tym sezonie. Pierwszym było kwietniowe GP Kataru, nieukończone po upadku w wyścigu, w wyniku którego nabawił się kolejnych urazów. Teraz jednak przyznaje on, że „czuje się przygotowany”. Dodawał też: „Jestem w najlepszej formie fizycznej w życiu. Brakuje mi wielu godzin na motocyklu RS-GP, ale wykorzystałem tę przerwę, żeby popracować nad formą fizyczną i mentalną”.

Więcej o Jorge Martinie:

W czasie tej niezwykle długiej przerwy Martina od wyścigów, kibice nie mogli jednak narzekać na brak rozrywki zapewnianej przez „Martinatora”. Jeszcze w maju w paddocku MotoGP gruchnęła wiadomość, że Hiszpan zamierza odejść z Aprilii już po sezonie 2025, choć ich umowa wygasa dopiero na koniec 2026 roku. Obie strony niemalże „poszły na noże”, a we wszystko wmieszał się nawet szef Dorna Sports (właściciel praw do MotoGP) Carmelo Ezpeleta.

Oficjalnie, tuż przed startem Grand Prix Czech, Martin oficjalnie potwierdził, że w sezonie 2026 nadal będzie ścigał się na Aprilii. „Jestem szczęśliwy, że tu jestem… i szczęśliwy, że mogę powiedzieć, iż zostaję w Aprilii na 2026 rok” – zadeklarował podczas konferencji prasowej w Brnie.

Podczas konferencji prasowej przed GP Czech 2025, Jorge Martin potwierdził, że zostaje z Aprilią.

Co się wydarzyło?

Martin przyznał, że seria kontuzji wywołała u niego wątpliwości co do przyszłości – nie tylko w zespole, ale i w MotoGP w ogóle. Po upadku w Katarze i braku możliwości testowania motocykla, zaczął rozważać zmianę zespołu. Zgodnie z zapisami w kontrakcie, próbował aktywować klauzulę umożliwiającą mu wcześniejsze odejście, jeśli nie będzie w czołowej piątce mistrzostw po GP Francji. Aprilia zakwestionowała jej ważność, argumentując, że Martin nie przejechał nawet jednego pełnego Grand Prix.

Wkrótce potem manager zawodnika, Albert Valera publicznie ogłosił, że Jorge jest wolnym zawodnikiem na sezon 2026. Aprilia odpowiedziała, że gotowa jest iść do sądu. Co więcej, Martin poprosił nawet zespół o formalne rozpoczęcie postępowania, by wszystko rozstrzygnęło się jeszcze przed końcem obecnego sezonu. Aprilia nie skorzystała jednak z tej możliwości, w międzyczasie rozglądając się za zastępcą dla Jorge. Ten miał podobno na stole ofertę od Hondy opiewającą na kwotę 50 milionów euro!

W międzyczasie stało się coś jeszcze – nowy team-partner Martina, także debiutujący na Aprilii, Marco Bezzecchi jeździł coraz lepiej. Jego zwycięstwo w GP Wielkiej Brytanii dało Aprilii dodatkowy argument, a Massimo Rivola przyznawał na gorąco na Silverstone: „To wiadomość do Jorge. Mamy motocykl, który potrafi zwyciężać”. To miało podobno przekonać Martina. Jak sam przyznał: „Nie jestem idiotą, widzę, że razem mamy ogromny potencjał”.

Hiszpan musiał się sporo tłumaczyć…

Czy relację Martin-Aprilia da się odbudować?

Jorge starał się podczas konferencji w Brnie przedstawić swoją wersję wydarzeń i oczyścić atmosferę. Nie przeprosił jednak za swoje działania. „Nie żałuję niczego. Zrobiłem to, co uważałem za najlepsze dla mojej kariery. Nie przeprosiłem zespołu, bo nie czuję, że muszę to robić” – powiedział bez ogródek. „Ale jeśli zespół uważa, że powinienem coś zrobić, by odbudować relację – zrobię to”.

Zaznaczył, że mimo ogromnego napięcia, zespół nadal ciężko pracował, by przygotować dla niego jak najlepszy motocykl. Jego wypowiedzi były chwilami emocjonalne, szczególnie gdy mówił o wsparciu ze strony ojca i dziewczyny, którzy jako jedyni wiedzieli, przez co przechodził fizycznie i psychicznie. „Myślę, że nikt nie jest w stanie zrozumieć, co dzieje się w twojej głowie, kiedy leżysz w szpitalu z 12 połamanymi żebrami i przez tydzień nie możesz zasnąć” – przyznawał.

Zanim doszło do jego powrotu, Martin testował na motocyklu klasy Superbike w Barcelonie, a później odbył prywatne, jednodniowe próby na maszynie MotoGP w Misano. Te drugie testy były możliwe dzięki zmianie przepisów, wprowadzonej już w sezonie 2025, a o którą mocno zabiegała właśnie Aprilia. Próby zakończyły się niezwykle udanie. „Potencjał motocykla w porównaniu do tego, na którym jechałem w Katarze, to ogromna różnica, więc muszę pogratulować Marco (Bezzecchiemu) i Aprilii” – mówił na konferencji. 

„Na pewno, kiedy po całej tej sytuacji wracasz do padoku, po dłuższej nieobecności, da się wyczuć pewne napięcie” – przyznał. „Ale ostatecznie najważniejsze w relacji między zawodnikiem a zespołem jest komunikacja – rozmowa. Jeśli coś jest nie tak, zespół ma prawo mi to powiedzieć. Tak samo ja – jeśli coś mi nie odpowiada, mogę to otwarcie zakomunikować. Chcę stworzyć z tą ekipą coś na kształt rodziny i będę ciężko pracował, żeby to się udało. Rozmawiałem już ze wszystkimi – zarówno z głównym zespołem, jak i ekipą testową, z którą jeździłem w zeszłym tygodniu, oraz z Massimo. Wszyscy jesteśmy w tym razem. Oczywiście, nie będzie łatwo dojść do momentu, w którym wszystko będzie idealne. Ale będziemy o to walczyć – i dam z siebie wszystko, żeby osiągać świetne wyniki”.

Choć obie strony oficjalnie ogłosiły kontynuację współpracy, niesmak pozostaje i wygląda na to, że wiele jest do zrobienia. Zespół musi zmotywować się do dalszej pracy na rzecz zawodnika, który jeszcze chwilę temu chciał odejść i nie zamierza ich przepraszać. Nie można jednak wykluczyć, że ta historia zakończy się happy endem. Sam Jorge przyznał: „Relacje są jak kolejka górska – jeśli zależy ci na drugiej stronie, pracujesz, by zostać razem. Za nami wielka awantura, ale teraz jest czas, by budować i zwyciężać”.

Nadchodzące miesiące mogą być więc kluczowe dla przyszłości Jorge Martina nie tylko w Aprilii, ale i w MotoGP. W przypadku słabych wyników, w przyszłym roku „Martinator” może nie być już najgorętszym nazwiskiem. Jeśli jednak uda mu się wjeść z producentem z Noale na stałe do czołówki, cała ta afera kontraktowa zapewne zostanie mu wybaczona… ale czy zapomniana?


Zdjęcia: Red Bull Content Pool

KOMENTARZE