19 rund MotoGP przyciągnęło w 2024 roku mniej kibiców niż polska Ekstraklasa. Mam na to genialne rozwiązanie!
Kiedy ostatnio napisałeś list? Tak, tak, ty czytelniku! Nie maila czy wiadomość na Whatsappie. Klasyczny list na papierze. Stawiam 5 euro odzyskane w zakładach z redakcyjną koleżanką, że nie robiłeś tego od lat. Wcale się nie dziwię! List to poważna rzecz. Mój ostatni był listem motywacyjnym do pracy, z której i tak mnie wylali. Podczas spotkania managerów zrobiłem wykład o piłce nożnej, porównując właściciela firmy do kiepskiego trenera. Takiego, który zamiast mówić o taktyce na mecz, zajmuje się kolorem skarpetek bramkarza. Nie było płaczu. Nikt nie machał chusteczką.
List to poważna rzecz. W drugiej klasie napisałem taki miłosny. Dziewczyna przeczytała i odpisała, że miłość jest piękna, lecz krótkotrwała, za to przyjaźń wieczna. Nie widzieliśmy się 20 lat. Wpadliśmy na siebie w jednej z warszawskich knajp w zeszłym roku i zapamiętałem jedynie, że rynek chirurgii plastycznej ma się w Polsce nad wyraz dobrze.
List to poważna rzecz, zatem już zacznę, bo i adresat jest nielichy.
Drogie serce Taylor Swift,
sprawa jest co najmniej życia i śmierci, dlatego przedsięwziąłem próbę ratowania. Od 34 lat pompujesz krew w organizmie artystki obsypanej wszelkimi nagrodami świata – jedenastoma statuetkami Grammy, tytułem człowieka roku 2023 magazynu „Time”, a nawet sześcioma rekordami Guinnessa. Nie jest to łatwe zadanie, dlatego nie zamierzam zajmować ci dużo czasu. Twoja pracodawczyni od lat ma niesamowity wpływ nie tylko na miliony swoich fanów, ale i na losy świata. Co prawda nie pomogła Kamali Harris w wyborach prezydenckich w USA, ale już Pedro Sánchezowi w utrzymaniu funkcji premiera Hiszpanii już tak. Ten spryciarz przed wyborami wystąpił w jednym z popularniejszych w kraju podcastów i zupełnym „nieprzypadkiem” wykazał się wiedzą na temat Taylor. Jego partia nie wygrała, jednak on sam zachował stołek. Mogło ci to umknąć, wszak praca przy najbardziej dochodowej trasie koncertowej w historii to nie lada wyczyn.
Dlaczego do ciebie piszę? Otóż martwi mnie małe zainteresowanie wyścigami motocyklowymi, szczególnie wśród osób wiekowo pasujących do fanów twojej mocodawczyni. Wyobraź sobie, że 19 rund MotoGP przyciągnęło w 2024 roku zaledwie 2 898 407 kibiców. Druga najważniejsza liga – WSBK – na dwunastu rundach zebrała zaledwie 572 387 kibiców. Dla porównania hiszpańska La Liga w sezonie 2023/24 miała 11 048 904 kibiców, a cherlawa polska Ekstraklasa 3 764 600. A mówimy przecież o najnudniejszym sporcie i to na lokalnym poziomie. Sporcie, w którym dwudziestu dwóch milionerów biega w tę i z powrotem za balonem obszytym skórą. Za ich największą umiejętność uważa się teatralne wywrotki i szlochanie, niczym niemowlę, gdy zdejmie się mu pieluchę. Jak to możliwe, że dla kogoś jest to ciekawsze, niż pędzące z prędkością 350 km/h motocykle? Na lokalnym poziomie jest jeszcze gorzej. Na rundzie ESBK (mistrzostw Hiszpanii) było więcej sprzedawców churros niż kibiców.
Rozwiązanie tego palącego dla świata problemu jest proste. Zdaje się, że wpadłem na nie jako pierwszy, dlatego w razie sukcesu roszczę sobie prawa do 10% prowizji od zysków Dorna Sports.
Otóż drogie serce Taylor Swift, musisz zakochać się w jakimś zawodniku MotoGP. Wiem, że Travis Kelce będzie załamany. Z drugiej strony, czymże jest jeden twardy zawodnik futbolu amerykańskiego wobec uratowanych milionów?
Fabio Quartararo to zdolny zawodnik stanu wolnego, możesz śmiało ustawić na niego miłosny radar. W zasadzie dla dobra ogółu mogłobyś serce Tailor Swift rozkochać zajętego Marca Marqueza, a nawet Jorge Martina. Dzięki temu Taylor pojawiałaby się w padoku, a może rundy wyścigowe weszłyby do jej nowej trasy, przyciągając miliony nowych fanów. Czyż to nie jest genialny pomysł? Nie dam sobie nic uciąć za jakość uczuć chłopców znających się jedynie na kręceniu manetką, aczkolwiek rekord Guinnessa za najdłuższą trasę koncertową w padokach MotoGP brzmi całkiem kusząco. To co, pomożesz?


