Pikes Peak to góra w amerykańskim stanie Kolorado, na którą od ponad stu lat śmiałkowie próbują wjechać tak szybko, jak to możliwe. Niestety motocykle nie będą już brać udziału w tej rywalizacji, ale warto pielęgnować pamięć o ich startach w niesamowitym „wyścigu do chmur”.
Na skróty:
Ducati było obecne przy największych sukcesach motocyklistów na Pikes Peak. Na szczyt prowadzi 156 zakrętów, przewyższenie na dystansie 20 kilometrów wynosi 1440 metrów, a meta znajduje się na wysokości 4300 m. n.p.m.! Na włoskich maszynach siedmiokrotnie zwyciężał tu Greg Tracy, a w roku 2018 Carlin Dunne, dosiadając Multistrady 1260, sięgnął po najwyższe trofeum przejeżdżając dystans wyścigu w czasie poniżej 10 minut. Niestety już rok później wydarzyła się tragedia, która sprawiła, że przeciwnicy motocykli na Pikes Peak dopięli swego.
Dunne, jadąc na Ducati Streetfighter V4 i próbując pobić rekord wszech czasów, stracił życie dosłownie przed samą metą. Nikt go nie zmuszał do bicia rekordów, nigdy mu nie kazał wsiadać na motocykl. Carlin, jak wielu innych, realizował w życiu to, czego chciał, manifestując swoją wolność. W mojej opinii wyścig powinien być wciąż otwarty dla śmiałków, którzy chcą lub potrzebują jechać tak szybko, jak to możliwe. Mam nadzieję, że motocykle powrócą jeszcze na słynną amerykańską górę, a tymczasem nie pozostaje nic innego, jak wspominać i celebrować dawne czasy, w których jeśli chciałeś, to mogłeś jechać bardzo, bardzo szybko.
Multistrada obowiązkowa
Wiedziałem, że ta Multistrada V4 się pojawi. Nie przypuszczałem tylko, że będzie to od razu wersja Pikes Peak. Jeśli czytaliście poprzednie testy nowej Multistrady, to wiecie, że „bazowa” V4 jest bliska modelowi 1260 Enduro. Przednie koło ma 19 cali, a wahacz jest dwustronny, przez co motocykl jest zdolny do wykonywania bardzo różnorodnych zadań. Pierwsze Multistrady, które pamiętamy, były maszynami stworzonymi na asfalt. Wysokie, wygodne, ale na małych kołach i ze stosunkowo sztywnym zawieszeniem. To tworzyło charakter i ułatwiało wybór.
Chciałeś motocykl klasy ADV, ale wiedziałeś, że nie interesuje cię wyjazd w teren? Proszę bardzo, oto Ducati. Jednocześnie miałeś ten luksus, że nie ciągnęło cię tam, gdzie nie powinno. Poprzednie „Multi” w większości miały tylko 17-calowe koła z przodu, a nie ma takich opon terenowych, więc łatwo było odegnać pomysły typu „chodź na rajd terenowy, będzie super!”. Tak, może być super, jeśli ktoś jest niezły w „martwym ciągu” i nie przeszkadzają mu rysy na motocyklu.
Standardowa Multistrada V4 może generować takie pomysły, Pikes Peak ma o wiele czystszą propozycję: zabierz mnie na tor! No dobra, zaraz się przejedziemy, ale najpierw garść informacji. Zmian jest i dużo, i niewiele. Ciekaw jestem, które były dla inżynierów trudniejsze: mechaniczne czy elektroniczne? Zacznijmy od tych widocznych gołym okiem. Zastosowano kute koła Marchesini o średnicy 17 cali. Dzięki temu obniżono masę kół o całe cztery kilogramy! Mniejsze przednie koło zaostrzyło geometrię. Zmianę tę trzeba było skompensować, dlatego widelec zamontowano pod większym kątem (25,75° zamiast 24,5°), co przełożyło się na minimalnie większy rozstaw osi. Małe koło i lekkie felgi poprawiły zwrotność, ale motocykl wciąż musi być stabilny przy wysokich prędkościach. Z tyłu odnajdziemy też upragniony jednostronny wahacz. Nie ma co się oszukiwać, jest to zabieg typowo estetyczny, ale jakże spektakularny.
Smakiem najwyższej próby jest zawieszenie. Widelec i tylny amortyzator zostały dostarczone przez firmę Öhlins. Mechanicznie są to takie same elementy, jakie odnajdziemy w wyścigowym Panigale (z Panigale V4S pochodzi również układ hamulcowy). Ich wymiary i ustawienia są dostosowane do gabarytów i charakteru motocykla. Oczywiście sterowane są elektronicznie, za pomocą półaktywnego systemu. W dużym uproszczeniu – dajemy znać w menu, jakiej charakterystyki prowadzenia oczekujemy, a komputer zajmuje się resztą.
Gładko przeszliśmy do elektroniki, która w mojej ocenie potrafi odmienić charakter motocykla nie mniej niż zabiegi mechaniczne. Silnik otrzymał kolejną mapę – Race. Wpływa ona nie tylko na sposób oddawania mocy, ale również na ustawienie zawieszenia, kontroli trakcji, ABS-u i quickshiftera. Skończmy jednak z teorią, bo w zestawieniu z wrażeniami z jazdy nie brzmi ona zbyt seksownie.
Prędka bestia
Silnik lubi wkręcać się na obroty. W moim odczuciu ta cecha buduje charakter Multistrady V4. Jednostka V4 Granturismo o pojemności 1158 ccm i (jak sama nazwa wskazuje) czterech cylindrach w układzie V wkręca się tak wściekle, że aż ciężko uwierzyć, że to silnik stworzony do turystyki. Maksymalna moc, czyli 170 KM, osiągana jest przy 10500 obr./min. Dodając gazu na „luzie”, silnik wkręca się na takie obroty w ułamkach sekundy, a w trakcie jazdy nie jest dużo leniwszy. Dlatego gdy raz odkręcimy gaz, usłyszymy ryk będący miksem odgłosu zasysania powietrza do układu dolotowego i wypluwania spalin przez tytanowy układ wydechowy.
W tym czasie prawdopodobnie złamiemy już wszelkie ograniczenia prędkości, ale to wrażenie jest tak uzależniające, że ciężko ten gaz zamknąć. Zamiast tego przebijamy kolejne biegi z pełną manetką i czujemy, jak rewelacyjnie działa quickshifter. Legendy mówią, że wartość 290 na prędkościomierzu nie jest obcym widokiem, dlatego przed użyciem Multistrady V4 należy skonsultować się z psychoterapeutą i sprawdzić, ile mamy do wykorzystania punktów karnych.
Gdy już uda nam się opanować emocje zauważymy, że ten silnik potrafi być też słodki, przyjemny i łagodny. Dla mnie momentami może nawet zbyt łagodny. Nie ukrywam, że trochę tęsknię za mięsistym środkowym zakresem obrotów poprzedniej, dwucylindrowej Multistrady 1260… Gdy już jesteśmy przy drodze, to wiedzcie, że pozycja na Pikes Peak jest nieco zmieniona względem „zwykłej” V4. Podnóżki są o 10 mm wyżej i o taką samą wartość cofnięto je do tyłu. Kierownica jest za to nieco węższa i niższa. Czy komuś to pasuje, czy też nie, to już kwestia indywidualna. Szyba jest i na dodatek można ją regulować, ale widziałem też egzemplarze tego motocykla z dużymi szybami, więc w tym przypadku o zakresie ochrony przed wiatrem każdy decyduje sam.
Nietypowa umiejętność
Motocykle klasy adventure niby robią wszystko, a ostatecznie świetnie jeżdżą po asfalcie, a w terenie dają sobie radę jako tako. Pikes Peak jest na tle innych wyjątkowy. W terenie będzie beznadziejny, ale z pewnością będzie najszybszy na torze. Żaden inny producent jeszcze na to nie wpadł, bo pomysł wydaje się być absurdalny. Duży, ważący 239 kilogramów motocykl, jazda na kolanie, uślizgi w stylu supermoto i wyprzedzanie maszyn sportowych i mocnych naked bike’ów? Jak widać, to możliwe. Wszystko, czego potrzebujemy, to odpowiednie nastawienie, a właściwie przestawienie naszych odruchów.
Na Multistradzie V4 Pikes Peak miałem okazję jeździe w trakcie track daya Ducati na Autodromie Jastrząb. Przez wysoką masę maszyny musiałem nieco wcześniej hamować, ale wciąż mogłem używać do tego jednego palca. Układ hamulcowy jest ostry, precyzyjny i pomimo wysokiej temperatury, ani razu nie spuchł. Nieco więcej siły musiałem wkładać w przerzucanie motocykla, ale po chwili przyzwyczajenia okazało się, że przyjmuje on nawet wulgarne rozkazy.
Nadwozie czasem chce zabujać, ale zawieszenie od razu to ogarnia i dopóki nie wykonujemy głupich ruchów, motocykl jest stabilny jak złoto. Podwozie, nawet w twardszych ustawieniach, nie jest sztywne. Nie może być, bo motocykl nie chciałby skręcać. Zauważyłem, że ustawienia nie są radykalne. Nie ma co się obawiać najbardziej sztywnego trybu zawieszenia, motocykl wciąż będzie dawał bardzo dużo przyczepności.
Wyświetl ten post na Instagramie
Również najbardziej agresywna mapa silnika nie chce nam zrobić krzywdy. Jednostka jest tak liniowa, że aż brakowało mi jadowitego ukąszenia w średnim lub wysokim zakresie obrotów. Jej charakterystyka jest bardzo efektywna, ale nie tak efektowna jak w poprzednim modelu. Dlatego ja emocji poszukiwałem w samych zakrętach i dostałem dużo więcej niż się spodziewałem. Tryb 1 w ABS to magia. Na przednim kole wciąż działa cornering ABS, więc w teorii możemy cisnąć klamkę z całej siły, aż do pełnego złożenia.
Z kolei gdy przyczepność traci koło tylne, układ nie ingeruje. Oznacza to, że mogłem ślizgać tyłem hamując z piątego biegu do zakrętu, który wymagał redukcji do dwójki. W sumie mogłem ślizgać się wszędzie, gdzie tylko miałem na to ochotę. W pewnym momencie zacząłem jeździć na Pikes Peak jak na bardzo, bardzo dużym supermoto, bo ostatecznie tak zachowuje się ten motocykl i nie chodzi tylko o świrowanie i popisowe wchodzenie w zakręty.
Genialnie pracujące zawieszenie, które ma 170 mm skoku z przodu i 180 mm z tyłu powoduje, że nie potrzebujemy idealnie gładkiego podłoża, żeby jechać naprawdę szybko. Zakres jego pracy jest tak duży, że mamy w podwoziu ogromne rezerwy. Dlatego gdy optymalna linia przejazdu prowadziła po tarkach z niskim krawężnikiem, nie odbierałem tego jako problem, tylko okazję. Nawet kiedy Multistrada na chwilę odrywała się od ziemi, to od razu po lądowaniu była gotowa do zmiany kierunku. Piękna sprawa. Bawiłem się na tym motocyklu tak wybornie, że pod koniec jazd w mojej głowie zaczęły rodzić się pomysły na strącanie pachołków tylnym kołem, żeby sprawdzić, jak precyzyjna jest to maszyna. Ogólnie szaleństwo, ale powtórzę, że ze względu na rozrywkowy charakter prowadzenia, a nie dzikość jednostki napędowej.
Dobre dla kości
Wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Zsiadałem z Pikes Peak bez przykurczów kolan czy drętwiejących nadgarstków. Z pewnością były to najbardziej komfortowe sesje na torze, jakie miałem w życiu. Multistrada potrafi jechać naprawdę szybko i gdyby w tym przypadku nie było to nieodpowiednie, napisałbym, że w żadnym momencie nie chce nam zrobić krzywdy. Dla mnie jej silnik jest wręcz zbyt łagodny, ale stawiam się obok garstki ludzi, którzy czasem ponad czas okrążenia stawiają ekstremalne wrażenia. Za to do podwozia nie sposób się przyczepić.
W drugiej połowie dnia zwolniłem Pikes Peaka na torze i powiedziałem Michałowi, żeby zostawił Hypermotarda (który wydawałby się stworzony na tor w Jastrzębiu) i spróbował Multistrady. Popatrzył jak na głupka, po czym wieczorem napisał mi, że szedł na kolanie po każdym winklu, a motocykl jest niewiarygodny. Tak, to niewiarygodne, że tak ciężką i wygodną maszyną da się tak fajnie jeździć po zakrętach. Jednocześnie, dzięki elektronice i ogólnej łagodnej charakterystyce, jest to tak bezpieczne, jak to tylko możliwe.
Nowa Multistrada V4 Pikes Peak to hołd dla jednego z najbardziej szalonych wyścigów jakie widział świat i człowieka, który był tam najszybszy. Hołd, który został zbudowany tak, żeby każdy z nas mógł pielęgnować tylko dobre wspomnienia.
PS. Koniecznie zapiszcie się na jazdę testową!
Zdjęcia: Tomasz Parzychowski