Kiedy powstawały pierwsze skutery, widziano w nich sposób na zaspokojenie potrzeb w zakresie tanich środków lokomocji. Z biegiem lat stały się one elementem mody i stylu życia. Od kilku lat mówi się nawet o boomie skuterowym. Przez ten czas w Polsce rosła liczba samochodów, natomiast zdecydowanie wolniej przybywało dróg i miejsc parkingowych.
Jakim koszmarem może być codzienne dojeżdżanie do pracy i zaparkowanie samochodu, wiedzą mieszkańcy dużych polskich miast. Czy można znaleźć na to jakiś sposób? A może by tak zwinny skuter? Po pytaniu zadanym podczas wizyty w gościnnej wytwórni Montesa-Honda w Barcelonie (gdzie produkowane są skutery SFX 50), skąd „Sport” w nazwie z natury spokojnego pojazdu, jakim jest skuter, zaproponowano mi krótką przejażdżkę. Jeszcze nigdy nie jechałem tak „ognistym” skuterem, i to z silnikiem tylko 50 ccm! A jednak owo „Sport” okazuje się być wcale nie na wyrost, szczególnie wobec 5,4 KM mocy i sprinterskich przyspieszeń. Przekonałem się o tym później nie gdzie indziej, tylko właśnie… na torze wyścigowym Catalunya pod Barceloną. Honda SFX 50 Sport należy do najnowszej generacji lekkich skuterów. Nowoczesna, atrakcyjna sylwetka, stylizowana jest na „najostrzejszy” motocykl Hondy: CBR 900RR Fireblade. Nawet lakierowanie nawiązuje do wzoru stosowanego w minionym roku, nazwanego „miejskim tygrysem”.
O ognistym temperamencie Hondy SFX 50 zadecydował jej silnik. Ten nowoczesny dwusuw zbudowany jest zgodnie z wszelkimi kanonami sztuki obowiązującymi w skuterach, a więc: automatyczne smarowanie nie wymagające mieszania benzyny z olejem przy tankowaniu, gaźnik z automatycznym urządzeniem rozruchowym, wymuszone chłodzenie za pomocą dmuchawy, no i oczywiście elektryczny rozrusznik. Napęd na tylne koło przenoszony jest poprzez automatyczną przekładnię bezstopniową i sprzęgło odśrodkowe. W kolumnie kierownicy znajduje się stacyjka z (wielce przydatną) blokadą. W skład zestawu przyrządów pokładowych obok szybkościomierza wchodzi wskaźnik poziomu paliwa. Wszystkie przełączniki zgrupowane są na kierownicy. Po przekręceniu kluczyka i odchyleniu siodła zyskuje się dostęp do dwóch wlewów: paliwa (zbiornik mieści 6 litrów benzyny) i oleju. W ten ostatni wlewa się 1,2 litra specjalnego oleju do dwusuwów. O jego wyczerpaniu (co może nastąpić po ok. 12-15 wizytach w stacji benzynowej) sygnalizuje kontrolka na tablicy rozdzielczej.
Pod wytłoczką siodła zgrabnie mieści się nie tylko zestaw narzędzi pokładowych, lecz także pokaźnych rozmiarów bagażnik. W jego wnętrzu wygospodarowano miejsce na kask motocyklowy (można go zamknąć idąc do pracy), bądź też torbę z książkami czy codzienne zakupy. Chociaż miejsca na kanapie wystarczyłoby dla dwóch, jednak brak podnóżków uniemożliwia drugiej osobie dłuższą jazdę. Zresztą już sam wpis w dowodzie rejestracyjnym powinien rozwiać wszelkie wątpliwości. Po prostu Honda SFX 50 przewidziana jest tylko dla jednej osoby.
SFX nie stawia szczególnych wymagań kierowcy. Procedura uruchamiania i jazdy jest dziecinnie prosta. Wystarczy przekręcić kluczyk w stacyjce, wcisnąć dźwignię hamulca i nacisnąć guzik rozrusznika. Po chwili silnik cichym pomrukiem daje znać o swoim istnieniu. Teraz wystarczy dodać gazu… i jedziemy! Do regulowania prędkości wystarczy samo tylko pokrętło gazu. Silnik pracuje wyjątkowo cicho, bezwibracyjnie i, co istotne, w pełni potwierdza nadany skuterowi przydomek – Sport. Honda SFX przyspiesza bardzo żwawo, a jej maksymalna prędkość – 50 km/h wynika nie tyle z braku mocy silnika, ile z przełożenia przekładni głównej respektującego obowiązujące w wielu krajach ograniczenia dla pojazdów tej klasy. Przedni hydrauliczny hamulec tarczowy działa tak, jak wygląda. Jest pewny i budzi zaufanie. Otwory wywiercone w tarczy hamulcowej służą raczej bardziej rasowemu wyglądowi niż potrzebie jego schładzania. Tylnym hamulcem operuje się za pomocą dźwigni na kierownicy „zwolnionej” po niepotrzebnym już sprzęgle.
W prawdziwym żywiole SFX 50, jakim są miejskie ulice, Honda spisuje się wyśmienicie, zachęcając do dynamicznej jazdy. A to właśnie za sprawą żywiołowo reagującego silnika i skutecznych hamulców. To powinno wystarczyć, by zdobyć miano „miejskiego tygrysa”.