Zakupowi używanego motocykla niemal zawsze towarzyszą bardzo duże emocje. Bardzo często, czy to z niewiedzy, czy po prostu przez napalenie się, kupujemy sprzęt będący w nie do końca dobrym stanie. Jak się przed tym ustrzec?
Na skróty:
Na poważne, motocyklowe zakupy najlepiej zabrać ze sobą doświadczonego mechanika albo chociaż kolegę znającego się na rzeczy. Ale nawet starsi stażem koledzy motocykliści mogą przeoczyć kilka ważnych detali, świadczących o przeszłości wypadkowej lub po prostu zaniedbaniach w zakresie podstawowego serwisu.
Znaj model, który chcesz kupić
Internet jest pod tym względem kopalnią wiedzy. Na wszelkiej maści grupach i forach dowiemy się o słabych stronach danego modelu. Ale to nie wszystko – warto odrobić pracę domową z dostępnych wersji i wzorów lakierowania. Większość fanów danego motocykla bez problemu dojrzy nieprawidłową kolorystykę czy krzywo rozmieszczone naklejki. Ważna jest również wiedza, czy okleiny umiejscowione są pod lakierem bezbarwnym (tak najczęściej robi się na zbiorniku paliwa), czy na powierzchni. 

Drobne ślady od dołu zdradzają wywrotkę
Szukaj much w lakierze
Drugim punktem w sprawdzeniu przeszłości wypadkowej motocykla jest weryfikacja oryginalności powłok lakierniczych. Dla specjalisty zazwyczaj nie stanowi to problemu, nawet gdy nie ma mowy o użyciu miernika lakieru, który nie sprawdza się w przypadku plastików. Zazwyczaj ślady powtórnego lakierowania objawiają się niewielkimi zanieczyszczeniami, śladami po szlifowaniu powierzchni papierem ściernym, lub nietypową fakturą. Ślady te są najlepiej widoczne na krawędziach i miejscach trudno dostępnych. Jeśli chodzi o zanieczyszczenia – tytułowa mucha się zdarza, chociaż najczęściej mamy do czynienia po prostu z drobinami kurzu.
Patrz od spodu
Nawet najbardziej dokładne oględziny nie są kompletne, jeśli nie zajrzymy pod siedzenie, zbiornik paliwa czy dolne elementy owiewek. W pierwszym przypadku możemy bardzo szybko zweryfikować, czy boczki i elementy zadupka nie są klejone/spawane i malowane. O ile od zewnątrz można te fakty zamaskować, to od spodu nie ma takiej możliwości. O wcześniejszych przygodach świadczyć będą ślady łatania, lub odkurz (chociaż są fabryczne sprzęty, w których mamy ten problem!). 
Zakręć kołami
Wiele osób zapomina o tak oczywistej sprawie, jak sprawdzenie kół, a konkretnie obręczy, łożysk i tarcz hamulcowych. A jest to bardzo proste. Wystarczy unieść każde z kół (jeśli jest centralna podstawka, jest to bardzo proste, w innym przypadku może być konieczna pomoc) i zobaczyć, co się dzieje podczas obracania.
Po znalezieniu punktu odniesienia (wahacz czy element widelca) obserwujemy, czy felgi i tarcze nie mają bicia albo miejscowych zagięć. Z łożysk nie powinny się wydawać żadne nieprzyjemne dźwięki (szum, terkotanie). Przy okazji dowiemy się, czy zaciski nie trzymają, a pomiar grubości tarcz hamulcowych odpowie na pytanie, czy nie są one do wymiany ze względu na zużycie. Minimalny rozmiar znajdziemy wytłoczony na samych tarczach. 
Skręcaj i uginaj
Przednie zawieszenie jest niezwykle ważnym elementem, do tego bardzo często ulega ono uszkodzeniu podczas wypadku. Zacznijmy od góry – na pierwszy ogień idą łożyska główki ramy. Popularna metoda szarpania za uniesiony widelec jest skuteczna tylko w przypadku naprawdę potężnego luzu. Sprawdźmy to inaczej – kierownica przy uniesiony kole powinna obracać się płynnie, bez zacięć i wyczuwalnej „pamięci łożysk” przy ustawieniu do jazdy na wprost.

Tu ktoś nieudolnie robił zawieszenie
Z kolei już pod obciążeniem nie powinno być słychać stukania przy bujaniu motocykla „przód-tył” na wciśniętym hamulcu. W ten sposób ocenimy też pracę widelca – mocno zużyty olej nie tłumi już tak dobrze jak nowy. Na koniec dokładnie obejrzyjmy stan rur nośnych. Odpryski czy korozja świadczą o tym, że lagi nadają się tylko do wymiany. Podobnie, gdy stwierdzimy widoczne spiętrzenia i pofalowanie materiału przy dolnej półce, co może świadczyć o tym, że rury były prostowane. Na koniec zerknijmy na ograniczniki na ramie i półce – wgniecenie na tych elementach, albo wręcz urwany ogranicznik świadczą o poważnej przygodzie.

Poznaj dany model!
Łańcuch i amory
Łańcuch i zębatki to typowe materiały eksploatacyjne. Warto jednak pamiętać, by nie dać sobie wmówić, że łańcuch jest jeszcze dobry, bo… mamy zapas miejsca do regulacji na wahaczu. To tak nie działa. Brak smaru, rdza, luźne baryłki, wypadające oringi, blokujące się ogniwa, bardzo głośna praca czy nierównomierne wyciągnięcie oraz zużycie zębatek – to tylko niektóre objawy świadczące o tym, że zestaw napędowy nadaje się do wymiany. 

Te podnóżki nie mają za sobą 5000 km, jak sugeruje licznik
Wał nie na wieki
Właściciele motocykli napędzanych wałem napędowym często patrzą na „łańcuchowców” z pogardą. Przecież ich rozwiązanie jest niemal niezniszczalne! Niestety jest to mit, nieustannie powtarzany w środowisku motocyklistów. Owszem, są konstrukcje bardzo trwałe, ale wiele z nich prędzej czy później wymaga poważnego remontu.
Pierwszym niepokojącym sygnałem są wycieki oleju. Drugi element, często pomijany przy serwisowaniu, to zabierak tylnego koła i jego wieloklin. W wielu przypadkach po wyschnięciu smaru połączenie przekładni kątowej i koła zaczyna się wyrabiać, w skrajnych sytuacjach doprowadzając do powstania bardzo dużego luzu. Najlepszą metodą weryfikacji stanu tych elementów jest demontaż, na co nie każdy sprzedający ma czas i ochotę. 
Sprawdź oleje i płyny
Procedura oceny stanu silnika powinna zacząć się od wizualnej oceny pod kątem wycieków, a także poziomu oleju i płynu chłodniczego. Ten drugi powinniśmy sprawdzić nie tylko w zbiorniczku wyrównawczym, ale także w samej chłodnicy (jeśli jest dostęp, niektóre motocykle maja wlew ukryty głęboko pod zbiornikiem paliwa. Oczywiście jest szansa, że sprytny sprzedawca uzupełnił oleje i płyny, ale wiele osób o tym nie pamięta. Niski stan którejkolwiek z cieczy w silniku może świadczyć o poważnej usterce (obecnej lub w przyszłości), a już na pewno o braku odpowiedniej dbałości o motocykl.
„Panie, to tylko synchronizacja i świece”
Poprośmy właściciela o nieuruchamianie motocykla przed naszą wizytą. W chwili oględzin powinniśmy obserwować silnik i jego pracę od zimnego startu, poprzez rozgrzewanie, a na włączeniu wentylatora kończąc (przy chłodzeniu cieczą). Dymienie na biało czy podejrzane stukanie zawsze powinno być światłem ostrzegawczym.


Brak oleju
Wielki finał, czyli jazda próbna
Nie każdy sprzedawca daje możliwość wykonania jazdy próbnej. W większości przypadków obowiązuje zasada „kasa na stół – jedziesz”. Mimo to, zawsze namawiam do tej opcji. Jeśli nie czujemy się na siłach, poprośmy kogoś bardziej doświadczonego, a najlepiej mechanika bądź użytkownika danego modelu. Sprawny „tester” jest w stanie wyczuć bardzo dużo wad, których nie jesteśmy w stanie wyłapać w inny sposób. 











