Dawno nie było w MotoGP takiego zawodnika, jak Marc Marquez. Hiszpan jest uwielbiany przez kibiców na całym świecie. Z okazji jego 28. urodzin sprawdzamy, skąd wziął się ten fenomen i czy ma szansę przejąć schedę po Valentino Rossim?
Na skróty:
Niewiele jest osób na świecie, jeśli w ogóle są, które w wieku 28 lat mogą pochwalić się ośmioma tytułami mistrzowskimi na koncie i ponad 80 wygranymi wyścigami w randze mistrzostw świata. Obecnie Marc Marquez dochodzi do siebie po poważnej kontuzji, walcząc o jak najszybszy powrót do MotoGP. A jako że właśnie wypadają jego 28. urodziny, przypominamy jego niesamowite osiągnięcia.
Od najmłodszego był tym „naj”
Marc Marquez na pierwszy motocykl wsiadł równie szybko, co nauczył się chodzić. Po rozprawieniu się z rywalami w juniorskich mistrzostwach Hiszpanii i Katalonii, zadebiutował w mistrzostwach świata. Startując w GP Portugalii w 2008 roku, był jeszcze dzieciakiem. Kilka tygodni później, gdy miał zaledwie 15 lat i 127 dni – po raz pierwszy w karierze stanął na podium w klasie 125cc. „To było niespodziewane podium, którego nie powinniśmy wywalczyć, ale udało się” – wspominał po latach. Od tego czasu jego kariera tylko nabierała rozpędu.W międzyczasie, w jego ślady szedł o trzy lata młodszy brat Alex, obecnie dwukrotny mistrz świata. W poprzednim sezonie Alex zadebiutował w MotoGP u boku brata w Repsol Hondzie, a w sezonie 2021 dołącza do LCR Hondy. „Gdybym wiedział, co z nich wyrośnie, zrobiłbym ich więcej” – żartuje często ich ojciec Julia. Alex jednak nadal pozostaje nieco w cieniu starszego i bardziej utytułowanego brata.Od dziecka Marquez był też tym najmniejszym. To dlatego jeszcze jako nastolatek zyskał przydomek „mrówka”. Musiał pracować równie ciężko, co mrówki, by nadrabiać braki fizyczne w stosunku do rywali. Teraz jednak wzrost i sylwetka działają na jego korzyść – bycie zbyt dużym w MotoGP po prostu nie pomaga.
Zwycięstwo z końca stawki? Potrzymaj mi… Red Bulla!
W sezonie 2009 Marc wywalczył swoje pierwsze pole position w karierze, ale na pierwszy triumf musiał poczekać do zmagań na Mugello w 2010. „Ten triumf faktycznie dodał nam skrzydeł na resztę sezonu” – wspominał. Od tego czasu rozpoczęła się nowa era: dominacji Marqueza. Wygrał pięć wyścigów z rzędu, ale zaszokował wszystkich podczas Grand Prix Portugalii.
Wyścig klasy 125cc na Estoril przerwano, a na okrążeniu wyjazdowym Marc po prostu się wyłożył. Po dostaniu się do alei serwisowej, w poskładaniu motocykla pomagali ekipie Marqueza także członkowie innych zespołów. „To był piękny moment, który pokazał, że wszyscy jesteśmy jedną, wielką rodziną”. Marc co prawda musiał wystartować z końca stawki, ale nie powstrzymało go to w wyprzedzeniu lidera na ostatnim okrążeniu i wygraniu wyścigu!
Na podobne wyczyny nie trzeba było długo czekać. Już w Moto2, w 2011 roku w Australii Marc wbił się w tył Ratthaparka Wilairota już po zakończeniu kwalifikacji. Szczęśliwie wszyscy wyszli z tego wypadku bez większych urazów, ale Hiszpana przesunięto na koniec stawki. To tylko dodało dramaturgii wyścigowi, bo #93 ostatecznie finiszował na trzecim miejscu.
Kolejna podobna akcja to japoński tor Motegi w 2012 roku. Na starcie, co nieczęsto się zdarza, motocykl Marka wybił pierwszy bieg. Cudem w Hiszpana nikt nie wjechał, a on sam spadł w zasadzie na koniec stawki. Odrabiał jednak straty i na mecie oczywiście był pierwszy.
Podobny popis Marc odstawił w tym samym roku, w swoim ostatnim wyścigu w Moto2 – w Walencji. Za kolizję z Simone Corsim w treningach wolnych Marqueza wyrzucono na sam koniec stawki. On jednak jeszcze na pierwszym kółku awansował z 33. na 11. miejsce! Będziecie zaskoczeni, gdy dodamy, że znowu wygrał?
Mistrz bez kompleksów
W międzyczasie, specjalnie dla Marka, Dorna zmieniła przepisy, tak by ten mógł w MotoGP od razu zadebiutować w Repsol Hondzie. Dotychczas, celem promowania ekip satelickich, debiutant nie mógł startować w fabrycznym zespole. Repsol jednak potrzebował kogoś za odchodzącego na emeryturę Caseya Stonera, a gwiazda pokroju Marka była strzałem w dziesiątkę.
Hiszpan szturmem wdarł się do MotoGP, nie przejmując się, że ma zaledwie 20 lat i zero doświadczenia na dużych motocyklach. W tyle zostawiał nie tylko swojego team partnera Daniego Pedrosę, ale i mistrzów pokroju Jorge Lorenzo i Valentino Rossiego. Już w pierwszym wyścigu sięgnął po podium.Druga runda to już potwierdzenie geniuszu Marqueza. Pierwsza dla wszystkich wizyta na Circuit of the Americas zakończyła się dominacją #93. Najpierw sięgnął po pole position, a potem wygrał wyścig. Został najmłodszym w historii triumfatorem zmagań MotoGP – miał wtedy 20 lat i 63 dni!
„Austin było niesamowitym przeżyciem. Nagle ścigasz się ze swoimi idolami, których jeszcze niedawno oglądałeś w telewizji. Możliwość walki z nimi w MotoGP i wygranie w zaledwie drugim wyścigu, było czymś niesamowitym” – przyznawał.
Kilka miesięcy później jako pierwszy „rookie” od czasu Freddiego Spencera w 1978 roku, Marc sięgnął po mistrzostwo klasy królewskiej. Znów zrobił to jako najmłodszy w historii – miał 20 lat i 266 dni.
Marc Marquez nie zdejmuje ręki z manetki
#93 niejednokrotnie udowadniał, że odpuszczanie nie leży w jego naturze. Zwłaszcza w pierwszych latach rywalizacji w MotoGP albo wygrywał/stawał na podium, albo się przewracał. Po czasie dopiero doszedł do wprawy i kiedy nie było szans walki o triumf, to nie walczył o niego za wszelką cenę, ryzykując utratę punktów.
Na przestrzeni lat zaliczył jednak co najmniej kilkanaście epickich pojedynków. Rywalizacja z Valentino Rossim już przeszła do historii, a panowie z kumpli stali się wrogami. Ich walki, najpierw w Argentynie w 2015 roku, potem w Holandii w tym samym sezonie, a wreszcie kulminacja w Sepang 2015 – rozgrzewały kibiców.Włochowi, a także połowie stawki, Hiszpan też zaszedł za skórę w Argentynie w 2018 roku. Po problemach z motocyklem na starcie i ruszeniu ze swojego pola zamiast z alei serwisowej, Marc otrzymał karę przejazdu przez boksy. Musiał więc odrabiać straty, a przy wyprzedzaniu wolniejszych rywali nawet nie zwalniał. Mijał ich jak tyczki i niejednokrotnie w nich uderzał. Tę wyścigową furię przerwała dopiero dyrekcja, wykluczając go z rywalizacji.
Na koncie Marqueza są też genialne pojedynki z Andreą Dovizioso o zwycięstwa – zwykle wygrywane w ostatnim zakręcie przez Włocha. Kilkukrotnie starł się też ostro, ale fair, ze swoim rodakiem Jorge Lorenzo. Pamiętacie jeszcze Mugello 2016?
Fenomen w ratowaniu się przed upadkami
W MotoGP Marc zasłynął z jeszcze jednej rzeczy: niezwykłej umiejętności ratowania się przed upadkami. Chyba tylko on wie, jak to robi. Bo tam, gdzie inni przy uślizgu przodu po prostu lecą w żwir, Marquez jakimś cudem opanowuje gumę tracącą przyczepność i… jedzie dalej.
Next stop, Assen! ✅
Miraculous @marcmarquez93 save? ✅It wouldn't be a #MotoGP venue without more Marquez heroics! 👏#DutchGP 🇳🇱 pic.twitter.com/PXzcvwuwPu
— MotoGP™🏁 (@MotoGP) June 25, 2019
Słynny save z Le Mans:
Agárrate fuerte que vienen baches! 😅
Another save for our collection! 😱
FP2 – P.2
No os perdáis toda la acción en DAZN_ES!#FrenchGP MotoGP pic.twitter.com/PnJ7xLCJF0— Marc Márquez (marcmarquez93) May 17, 2019
Agárrate fuerte que vienen baches! 😅 Another save for our colle…
— Tig Chibbs (@TigChibbs) May 17, 2019
I jeszcze jeden z Australii:
Całą masę innych save’ów Marqueza śmiało znajdziecie na YouTubie. Jest tego tyle, że MotoGP przygotowuje nawet kompilacje pt. „5 najlepszych save’ów Marka z sezonu 2019″. Z jednego tylko sezonu!
Normalny gość z Carvery
Już jako mistrz MotoGP Marc jednak nadal mieszkał z rodzicami, a pokój dzielił z młodszym bratem Alexem. Opowiadał, że gdy nie pościeli łóżka, dostaje od mamy ochrzan tak, jak normalny, młody chłopak. I co z tego, że jest mistrzem? Dopiero stosunkowo niedawno obaj wyprowadzili się do Andory, gdzie mogą prowadzić nieco spokojniejsze życie, bez ciągłego zaczepiania przez fanów. I mamy każącej im ścielić łóżka.
Marc pomaga innym też i nie szuka przy tym słów uznania. Poproszony o pomoc, jeśli tylko może, to nie będzie się wahał. Historii tych nie znajdziecie w sieci, bo przecież podobno szczerze pomaga ten, który się z tym nie obnosi. Uwierzcie nam jednak na słowo, że Marquez naprawdę ma wielkie serce.
Marc buduje też niezwykłą wręcz więź z kibicami. Nie odmawia zdjęć i autografów, oczywiście w normalnych warunkach, a nie w czasach pandemii. Dzieciaki go uwielbiają, a on uwielbia ich. Może dlatego, że sam nadal jest takim radosnym dzieciakiem w środku?
Wielu z nich motywuje do walki z przeciwnościami losu i wiary we własne możliwości. Niepełnosprawny chłopiec rzuca mu wyzwanie, kto szybciej zrobi 10 pompek? Marc wchodzi w to bez namawiania!
Po kontuzjach wraca silniejszy – czy tak będzie i teraz?
Marc wie, jak to jest być kontuzjowanym. I może to zabrzmi irracjonalnie, ale Marquez sam wskazuje rundę Moto2 na Sepang w 2011 jako jedną z najważniejszych w karierze. To tam upadł podczas treningu i uszkodził oko tak niefortunnie, że przez kilka miesięcy widział podwójnie. Dalsza kariera dosłownie wisiała na włosku.
„To był najgorszy moment w karierze, zwłaszcza miesiące po wypadku na Sepang. Widziałem podwójnie i przez pięć miesięcy nie wiedziałem, czy kiedykolwiek jeszcze będę się ścigał na motocyklach. Kiedy przezwyciężasz takie trudne chwile, zaczynasz bardziej doceniać to, co masz, cieszysz się każdym momentem” – przyznawał w jednym z wywiadów tuż przed zdobyciem mistrzostwa w 2019 roku.
Teraz Marc po raz drugi przechodzi przez takie trudne momenty. Złamana ręka na inaugurację sezonu 2020, a także późniejsze komplikacje sprawił, że od ponad pół roku nie jeździł na maszynie MotoGP. Po w sumie trzech operacjach, Hiszpan pomału wznawia treningi, ale start w pierwszej rundzie 2021 roku wydaje się być mocno wątpliwy.Jesteśmy jednak pewni, że kiedy tylko Marquez dojdzie do siebie, wróci silniejszy. Zawsze tak wraca po kontuzjach. W pierwszym wyścigu od urazu oka – sięgnął po zwycięstwo. Zimą 2018 i 2019 roku przechodził operacje kontuzjowanych barków. Wracał i od razu był w czołówce. Teraz dajmy mu trochę czasu, a na pewno znów pokaże, na co go stać.
Rekordzista o uśmiechu dziecka
Najmłodszy zwycięzca wyścigu MotoGP. Najmłodszy zdobywca tytułu mistrzowskiego. Najmłodszy potrójny mistrz świata. Najmłodszy zdobywca sześciu mistrzostw MotoGP. Zwycięzca 10 wyścigów z rzędu w MotoGP. Zdobywca rekordowych 420 punktów w jednym sezonie MotoGP. Gość, który 18 z 19 wyścigów sezonu 2019 kończył na podium. Zwycięzca swoich ostatnich 10 wyścigów (z rzędu!) na Sachsenringu. Triumfator wszystkich czterech rund w Hiszpanii w 2019.
Dość powiedzieć, że do Marqueza należy co najmniej kilka rekordów, których pewnie jeszcze długo nikt nie pobije. Najbardziej przerażający dla rywali może być fakt, że Marc to typowy „zabójca o twarzy dziecka”. Patrzysz na niego i widzisz typowego, 28-letniego Hiszpana. Kiedy jednak wsiada na swoją Hondę, od razu uruchamia się w nim instynkt „zabójcy” marzeń rywali o sukcesie.
W tym momencie na koncie Marqueza są 82 zwycięstwa, w tym 56 w MotoGP. 134 razy stawał na podium i aż 90-krotnie startował z pole position. W samej klasie królewskiej wygrywał kwalifikacje 62 razy, co jest absolutnym rekordem. Do tego wszystkiego dodajmy oczywiście skromnych osiem tytułów mistrzowskich, w tym sześć w MotoGP.
Czy Marc Marquez przejmie schedę po Valentino Rossim?
Stosunkowo długo w Marku upatrywano też naturalnego następcy Valentino Rossiego. W końcu ma charyzmę, zjednuje sobie miliony fanów, a co najważniejsze – jest absolutnym fenomenem na motocyklu i ma szansę zostania najlepszym w historii. Zaczęliśmy się jednak zastanawiać, czy Hiszpan ma szansę stać się taką ikoną, jak The Doctor?
Pokusimy się o tezę, że Marquez nieco nie trafił ze „swoim czasem”. Karierę rozpoczynał, kiedy Rossi nadal jeździł w czołówce. Gdyby pojawił się w MotoGP tuż po Włochu, albo w trakcie jego ostatniego sezonu, może dwóch – byłoby inaczej.Chociaż Marc jest genialny, wydaje nam się, że nie będzie w stanie przebić popularnością swojej dyscypliny. Tak było w przypadku Michaela Jordana i NBA, Tigera Woodsa i golfa, Valentino Rossiego i MotoGP czy Michaela Schumachera i F1. Z Marquezem jest trochę jak z Lewisem Hamiltonem – w teorii ma wszystkie składniki, które mogą zrobić z niego fenomen swojej dyscypliny. Z drugiej, nadal nazwiska Schumacher i Rossi działają na wyobraźnię bardziej niż Marquez i Hamilton.
Nam z okazji 28. urodzin Marka nie pozostaje nic innego, jak życzyć mu dużo zdrowia. Resztę wywalczy sobie sam.
Zdjęcia: PSP Łukasz Świderek, Red Bull Content Pool, MotoGP, Box Repsol, HRC