Co dwa lata rozgrywany jest wielki finał BMW GS Trophy. W tym roku nie zabrakło Polaków, a towarzyszy im Simpson. Wspólnie, konkurując z dziewiętnastoma nacjami przemierzają góry północnej Tajlandii. Zobaczcie jak na razie im idzie.
BMW GS Trophy to nie wyścig. To przygoda setki motocyklistów z całego świata, połączona z rywalizacją w przeróżnych dziedzinach. Przemierzając codziennie setki kilometrów bezdroży na których organizatorzy przygotowują próby sprawdzające zarówno umiejętność jazdy na motocyklu, tężyznę fizyczną oraz wiedzę teoretyczną. Jeśli tego byłoby mało codziennie musimy rozbić obozowisko i zwinąć je następnego dnia, ponieważ nocleg odbywa się zawsze w innym miejscu. Polacy występują jako CEEU (Central Easter Europe), jest tam ich dwóch, Zbyszek Tarnawski i Robert Figurski. Wspomaga ich młody Czech o imieniu Jan Zlabek.
Jak idzie na razie? Przede wszystkim zaskakująco. Przewodnicy zdecydowali o zmianie trasy pierwszego dnia, ponieważ tajlandzka pora sucha okazała się wyjątkowo obfita w deszcz. Miałem okazję go doświadczyć podczas dnia przygotowawczego i pokonać w strugach trasę zaplanowaną na dzień pierwszy. Okazała się ona tak miękka, że puszczenie tam setki BMW R1200GS nie było dobrym pomysłem, aczkolwiek ja utrzymuję, że byłoby fajnie. Uczestników nie ominęła jednak rywalizacja. Dotarli do punktu w którym musieli przepchnąć i ręcznie przerzucić prawie 240 kilogramowy motocykl przez zawalony most. Byłem w wniebowzięty, ponieważ okazało się, że w tej konkurencji mam pomagać zespołowi. Okazało się, że Polacy nieźle pchają motocykle i jeszcze lepiej je dźwigają, ponieważ zakończyliśmy tą rywalizację na drugim miejscu. Niestety już nie tak dobrze poszło chłopakom w konkursie wolnej jazdy (są po prostu zbyt szybcy) i po pierwszym dniu zajmowali 8 miejsce.
Drugim dzień pokazał prawdziwe oblicze Tajlandii i jego temperatura nie spadała poniżej 30 stopni. Uczestnicy mogli pokonać całą zaplanowaną trasę. Początkowo była to gruntowa, miejscami rozmyta droga, na której spotykali lokalnych mieszkańców forsujących ją na motorowerach, z członkami rodziny i kurczakami. Taki szlak nie brzmi zbyt wyzywająco, ale po wspięciu się na wzgórze graniczące z Birmą jedyną drogą okazała się pojedyncza ścieżka bogata w kamienie i głębokie koleiny. Nie spotkaliśmy tam żadnych skuterów, co dowodzi, że bywało ciężko. Jakie konkurencje odbyły się dzisiaj? Przede wszystkim wyścig. Ku mojemu rozczarowaniu w tej konkurencji nie mogłem wziąć udziału. Polsko-Czeska ekipa popisała się brawurową jazdą i zajęła ponownie drugie miejsce. Co ważniejsze, w bezpośredniej konfrontacji pokonali ekipę Niemiecką. Niestety już nie tak wybitnie znali dane techniczne najnowszego R1200GS i zaliczyli upadek w konkursie na pchanie motocykli do tyłu. Mimo to udało im się awansować o dwie pozycje i aktualnie zajmują piąte miejsce. Teraz pragnę udać się do namiotu, bo jutro czeka nas najdłuższy odcinek. Jak połączenie z Internetem pozwoli to niedługo przeczytacie więcej i zobaczycie jakieś wideo.