Nie od dziś wiadomo, że człowiek uczy się na błędach. Tak więc w drugiej edycji organizatorzy spięli się jeszcze bardziej i wyeliminowali błędy z poprzedniej edycji. No i udało im się. Pomimo większej ilości zawodników niż w zeszłym roku, impreza przebiegła zgodnie z planem. Po pierwsze pozbyto się problemu z pomiarem czasu. W zeszłym roku […]
Nie od dziś wiadomo, że człowiek uczy się na błędach. Tak więc w drugiej edycji organizatorzy spięli się jeszcze bardziej i wyeliminowali błędy z poprzedniej edycji. No i udało im się. Pomimo większej ilości zawodników niż w zeszłym roku, impreza przebiegła zgodnie z planem.
Po pierwsze pozbyto się problemu z pomiarem czasu. W zeszłym roku nie było transponderów i elektronicznego pomiaru. Dzięki temu, niektóre osoby wychwytywały okazję do ścinania trasy, a niektóre wykorzystywały fakt ”kartkowego„ pomiaru i hurtowo zgłaszały protesty. No cóż, nie przeszkadzało to nikomu, poza kilkoma zawodnikami, ale nie ma co się mieszać w sprawy wielkiego świata…
Jedyny problem jaki w tym roku sprawił pomiar czasu, to fakt, że nie każdy oddał transpondery… Dodatkowa opłata za transponder wynosiła 10 zł. W przypadku nieoddania tego małego ustrojstwa, kara wynosi 150 zł. Na koniec imprezy brakowało 10 transponderów. O ile organizatorzy musieli uszczuplić swoje portfele? O 1500 zł. Całe szczęście kilka dni po imprezie zguba powróciła, a z nią pieniądze. W sumie to był jedyny problem organizatorów w trakcie całej imprezy. Reszta poszła znakomicie. Dopisali zarówno zawodnicy i kibice. Jednych i drugich było dużo więcej niż w zeszłym roku. Na linii startowej ustawili się nawet jeźdźcy Sherco Team Polska, którzy przyjechali z Nowego Targu, żeby pokazać jak się powinno jeździć. Swoich występów nie mogli się także powstydzić zawodnicy MKS Tryb Częstochowa.
Po zeszłej edycji, wielu zawodników narzekało na to, że tor jest zbyt wąski. Tutaj akurat trzeba im przyznać rację. Miejsc do wyprzedzania było naprawdę niewiele, co w niektórych momentach uprzykrzało jazdę. Z tego powodu tor poszerzono, zrobiono kilka dodatkowych band i dodano kilka skoków, a te które już istniały, wydłużono. Efekt? Tor był naprawdę widowiskowy, a przy okazji przyjemniejszy do jazdy. Chociaż i tak nie było łatwo, bowiem połowa trasy, to męczący piach, w którym trzeba jechać cały czas z łokciem przy chłodnicy. Jeśli odpuściłeś gaz w nieodpowiednim momencie, musiałeś się najeść piachu.
Wiadomo jednak, że takie imprezy to nie tylko zawodnicy. Bowiem kibice odgrywają na nich równie wielką rolę. To oni dopingują kierowców i podkręcają atmosferę. Wyobrażacie sobie jak wyglądałyby zawody bez nich? A czy oni wyobrażają sobie zawody bez piwa i grilla? Niby rzecz oczywista, jednak zdarza się, że w połowie imprezy jedno i drugie świeci pustkami. Całe szczęście w tym przypadku się to nie zdarzyło. Tak więc kibice nie mieli powodów do niezadowolenia. Z myślą o nich wyznaczono także więcej miejsc, w których mogli usiąść i oglądać wyścigi… no i skorzystać z wyżej wymienionych pyszności.
Tak więc jak widzicie, powiedzenie, że człowiek uczy się na błędach nie wzięło się znikąd. Pomimo, że była to impreza okręgowa, to organizacja stała na wysokim poziomie. Nic tylko pogratulować chłopakom świetnej imprezy!