Noc, migające światła, blask chromów, dużo zakrętów i kilkaset (jeśli nie ponad tysiąc) motocykli to krótki obraz i streszczenie corocznej i kultowej już imprezy na Śląsku, czyli ?Nocnego Motocyklowego Wjazdu na Równicę?.
Cztery lata temu spotkało się 15 kumpli-motocyklistów i stwierdzili, że można wymyślić imprezę, która będzie inna niż wszystkie. Jak postanowili tak zrobili. Poszło info na fora motocyklowe i cisza. Termin imprezy nastał, a ludzi na zbiórce jak kot napłakał, więc cała piętnastka pojechała na Równicę w Ustroniu w nocy. Posiedzieli chłopaki przy ognisku, pośmiali się, upiekli kiełbaski, pogadali o starych motocyklistach i już o drugiej w nocy zbierali się do powrotu. Niestety powrót już nie był tak piękny jak nocny wjazd bo wracali w strugach deszczu i świetle błyskawic.
Kolejne lata tylko przynosiły popularność imprezie. Tak wygląda krótka historia, niestety nie ma tutaj miejsca na rozpisywanie się o całej historii. Lepiej pojechać i dopytać się u źródła, a jest o co. W międzyczasie kilku bohaterów tej opowieści stworzyło oddział klubu motocyklowego WRM MC Poland, który od dwóch lat jest organizatorem nocnego wjazdu.
W tym roku został pobity rekord frekwencji ponieważ na tradycyjnym miejscu startu parady, czyli parkingu w centrum Jastrzębia-Zdroju, stawiło się jakieś 1500 motocyklistów. Jak przystało na tradycję imprezy, parada wystartowała punktualnie o 20.30, by kilka minut później zablokować ze szczętem główne ulice miasta. Zresztą nienaturalny korek ciągnął się tak długo, że stojący przy bocznych drogach kierowcy dwuśladów, popularnych w środowisku motocyklowym puszek, woleli wyłączyć silniki aby niepotrzebnie nie narażać się na koszty za spalone paliwo.
Po czterdziestominutowej paradzie popularną wiślanką motocykliści wjechali na rynek w Ustroniu, gdzie zabrano dołączających motocyklistów oraz przedstawicieli miasta. Później była esencja całego przejazdu, czyli nocny motocyklowy wjazd na Równicę serpentynami na sam szczyt, zresztą trasa ta już przed wojną nazwana została autostradą na Równicę.
Motocykliści po kilkuminutowej eskapadzie osiągnęli cel, ale tylko ci, którzy jechali na samym początku, bo zanim wjechał ostatni, minęło kilkadziesiąt minut.
Tradycją jest, że dla tych, którzy pragną jakoś odreagować trudy 50-kilometrowej parady, przygotowana jest impreza ku uciesze ciała i ducha. Stałym punktem jest pieczenie kiełbasek nad ogniskiem, grilla na imprezie nie uświadczysz, taka jest tradycja.
Wszystkim przybyłym czas umilał młody zespół Lucky Stray, który stanął na wysokości zadania zaspokajając wybredne gusta motocyklistów. Nie ma się co zbytnio rozpisywać o samej imprezie, ale skończyła się dopiero o 5.30 i to po usilnych prośbach organizatorów, którzy już na 9.00 rano mieli przygotować pożegnalną jajecznicę z ponad 200 jaj. Każdy chętny posmakował równicowej jajecznicy, która definitywnie zakończyła V Nocny Motocyklowy Wjazd na Równicę.
Trzeba też wspomnieć o akcji fundacji DKMS, która prowadziła nabór na dawców szpiku kostnego. Przyznać należy, że uczestnicy stanęli na wysokości zadania i w badaniu, które jest bezbolesne, wzięło udział aż 70 motocyklistów.