fbpx

Aaron to motocyklista z Nowej Zelandii, który w 2016 roku wyruszył stamtąd na KTM-ie 500 EXC do Oregonu w USA, gdzie mieszkał przez wiele lat. Kiedy jego wyprawa przez obie Ameryki dobiegła końca zrozumiał, że to za mało i chce jechać dalej. Czując ciągłą potrzebę dalszej podróży, przez trzy lata objeżdżał świat. Zachęca, by pójść w jego ślady. Bo jeśli nie teraz, to kiedy?

Mirek Antoniewicz: Ogromnie się cieszę, że zgodziłeś się na ten wywiad i opowiesz polskim czytelnikom o swojej przygodzie – podróży dookoła świata. Czytałem, że początkowo chciałeś dojechać z Nowej Zelandii, gdzie mieszkałeś, do Oregonu w USA, gdzie mieszkałeś kilka lat wcześniej. Kiedy dojechałeś do celu, postanowiłeś jechać dalej, na północ. Nazwałeś to efektem Forresta Gumpa. Możesz nam coś więcej powiedzieć o decyzjach dotyczących twojej wyprawy?

Aaron Steinmann: Zgadza się, moim pierwotnym planem był powrót do Portland w stanie Oregon, gdzie mieszkałem przez wiele lat. Wyruszyłem z Nowej Zelandii, gdzie się urodziłem i wychowałem.
Po około miesiącu od przybycia do Portland moja potrzeba podróżowania nie ustępowała. Wciąż myślałem, że dobrze byłoby jechać dalej na północ, na szczyt kontynentu. Pomyślałem, że to będzie trochę większe osiągnięcie, przejazd z południa Nowej Zelandii na samą północ Alaski. Nie wiedziałem wtedy, że będzie to dopiero niemal połowa mojej wyprawy.

MA: Jak Twoja wyprawa wyglądała czasowo, możesz opisać etapy swojej podróży? Czy mogłeś zatrzymać się gdzieś na dłużej, jeśli trafiłeś w ciekawe miejsce i na przyjaznych ludzi?

AS: Pierwszą, kilkumiesięczną przerwę spędziłem czekając na pogodę. Było to przed wyruszeniem na Alaskę. Gdy wróciłem do Oregonu pod koniec lata, myślałem, że skończyłem swoją jazdę. Jednak znowu poczułem potrzebę podróży i postanowiłem wrócić do Nowej Zelandii.
Najpierw chciałem odesłać motocykl, jednak po namyśle stwierdziłem, że mogę przecież wrócić na kołach. Powrót tą samą drogą wydał mi się nudny i wtedy powstał pomysł, by objechać świat, jadąc z Portland w USA do Magadanu w Rosji. Czekałem też trochę czasu na przygotowanie maszyny (przejechałem już 67 000 km i wolałem profilaktycznie zrobić serwis góry silnika) i na to, żeby pora roku pozwoliła na podróż motocyklem przez Europę.

Początkowo planowałem pojechać z Nowej Zelandii przez Amerykę Południową, do Oregonu w USA. Moja podróż przerodziła się jednak w trzyletnią wyprawę dookoła świata

Planowałem przejechać przez USA, a potem wysłać motocykl przez ocean do Londynu i ruszyć na wschód. Trasa do Magadanu w Rosji miała mi zająć około sześciu miesięcy i powinno się udać dojechać tam przed zimą. Skończyło się jednak na tym, że kiedy dotarłem do Londynu, postanowiłem udać się do Irlandii. Pomyślałem, że jeśli nie zrobię tego teraz, to kto wie, może już nigdy nie dotrę tam motocyklem. Kiedy dojechałem do Irlandii, to zanim się zorientowałem, byłem już na północnym krańcu Szkocji.

Czas mnie naglił. W drodze do Maroka próbowałem trzymać się trasy Trans Euro Trail (TET) przez Francję, Hiszpanię i Portugalię. Jako że wybierałem boczne, często nieutwardzone drogi, naprawdę nie pokonywałem dużych odległości każdego dnia. Kiedy skończyłem trasę przez Maroko, zdałem sobie sprawę, że albo będę musiał poświęcić kilka długich dni na asfaltowy tranzyt, aby przebić się przez Syberię przed nadejściem zimy, albo wyrzucić cały plan do śmieci i po prostu z dnia na dzień cieszyć się przygodą. Zdecydowałem się na drugie rozwiązanie, nie chciałem po prostu „zaliczyć” tej trasy, tylko czerpać z jazdy bez dbania o mijające dni. Ruszyłem więc przez południe Europy, przejechałem TET-em kraje bałkańskie i zanim nadeszła zima, byłem już w Gruzji. Zostawiłem tam motocykl na cztery miesiące i poleciałem do Stanów, by pracować, a potem wrócić i kontynuować swoją podróż.

Australia. Każdy etap podróży obfitował w niesamowite widoki i niezapomniane miejsca

W tym czasie motocykl zrobił już około 100 000 km i byłem tym trochę zaniepokojony. Przed dalszą trasą na wschód musiałem zrobić inspekcję dołu silnika. Podróżowałem sam i mogłem polegać tylko na sobie i na niezawodności sprzętu, wolałem więc wyprzedzić możliwe awarie w mongolskich stepach. Pomyślałem, że lepiej zająć się silnikiem teraz, niż potem mieć ogromny problem w Azji. Postanowiłem wyciągnąć silnik i zabrać go z powrotem do Stanów, aby go przejrzeć przed dalszą podróżą. Był trochę za duży na jedną walizkę, więc zdjąłem głowicę, cylinder, pompę wody itp. i włożyłem to do jednej torby, a blok silnika do innej torby na kółkach. Odprawiłem go na lotnisku jako normalny bagaż i trzymałem kciuki, mając nadzieję, że nie zostanie zatrzymany przez odprawę celną lub inne urzędowe formalności. Jak się okazało, wtedy nie miałem się czym martwić, naprawdę stresującym etapem transportu silnika było sprowadzenie go z powrotem do Gruzji.

Po dojechaniu do Magadanu następną dłuższą przerwą było czekanie, aż mój motocykl dotrze transportem z Rosji do Malezji. Zostałem wtedy w Tajlandii i bawiłem się w typowego turystę – to całkiem dobre miejsce na przerwę w podróży. Po niezbyt dobrym jedzeniu w Mongolii i na Syberii, tajska kuchnia była miłą odmianą.

Backcountry Discovery Route, USA. Niektó®e części tej trasy są dzikie i bezludne. Gdybyś miał tam problem, nie możesz liczyć na spotkanie kogokolwiek przez długi czas

MA: A co było nie tak z jedzeniem w Mongolii i na Syberii?

AS: W ogóle trudno powiedzieć, co tam było w jedzeniu… Smakowało trochę jak chrząstki ugotowane w klusce. Dieta miejscowych praktycznie nie zawiera warzyw i owoców – one tam po prostu nie rosną.

MA: Czyli pierwszą inspekcję silnika robiłeś dopiero po 67 tysiącach kilometrów?

AS: Tak, to było jakieś 870 motogodzin, ludzie pewnie przeliczą i stwierdzą że to niemożliwe. Jednak na niektórych etapach podróży – np. na Alasce – dzienne przeloty na poziomie 400-500 km były normą i musiałem zwyczajnie pokonać te dystanse.

MA: Czy z góry planowałeś, które odcinki przejedziesz szybko, a gdzie się zatrzymasz? Jaką dokładnie trasą przejedziesz przez dany kraj lub region? Czy raczej planowałeś trasę na bieżąco?

AS: Naprawdę nie planowałem więcej niż z jednodniowym wyprzedzeniem. Miałem obmyśloną ogólną trasę, ale, jak wspomniałem wcześniej, ta zmieniła się ogromnie pod wpływem moich pomysłów. Wspaniałą sprawą w indywidualnym podróżowaniu jest możliwość robienia przerw kiedy chcesz, jeśli np. leje deszcz lub znajdziesz miejsce, w którym chcesz spędzić dodatkowy dzień. Nie zdarzało mi się jednak przebywać gdzieś dłużej niż dwie lub trzy noce.

Pustynia Alvord, Oregon, USA

MA: Czy zawsze miałeś ze sobą zapas rezerwowej żywności? Na ile czasu? Czy większe zapasy wiozłeś tylko w takich krajach jak Mongolia lub Kazachstan? Jaki obszar twoim zdaniem był najbardziej bezludny i czułeś się najdalej od ludzi? Czy biwakowałeś zazwyczaj na dziko, czy, kiedy była możliwość, korzystałeś z hoteli i pensjonatów?

AS: Nie bardzo. Zwykle jadłem trochę suchego makaronu, batony zbożowe. Nieczęsto miewałem więcej niż trzy posiłki dziennie. Mój budżet na zakwaterowanie wynosił najwyżej 30 USD na dzień. Często, np. w Ameryce Południowej i Środkowej, udawało mi się nocować taniej i wybierałem hostele lub tanie hotele. Gdyby było drożej, rozbiłbym obóz.

Kiedy jechałem przez Alaskę – przez około 4 miesiące – pod dachem spałem tylko kilka razy, pozostały czas biwakowałem. Podobnie w Europie, gdzie biwakowałem albo na tańszych kempingach, albo dość często po prostu na dziko, w ustronnych miejscach. To dawało mi cel na cały dzień jazdy – znaleźć niesamowite miejsce na obóz tej nocy. Patrzyłem na mapę i próbowałem dostać się gdzieś nad wodę lub wjechać wysoko w góry, by mieć świetne widoki.

Oddalanie się od ludzi jest trudniejsze niż się wydaje. Nawet w Mongolii, kiedy myślisz, że jesteś w szczerym polu, nagle po przejechaniu wzniesienia widzisz jurtę lub miejscowego jadącego w twoim kierunku na motocyklu. Niektóre części Backcountry Discovery Route w USA są bardziej dzikie i bezludne. Tam, gdybyś miał problem, nie możesz liczyć na spotkanie kogokolwiek przez długi czas.

Widok na rzekę Douro na hiszpańsko-portugalskim TET. Cel na cały dzień jazdy – znaleźć niesamowite miejsce na obóz tej nocy

MA: Podczas podróży widziałeś z pewnością wiele pięknych miejsc. Czytałem, że zachwyciły cię zwłaszcza Alaska i Sahara. Powiedz nam kilka zdań o swoim odbiorze wyjątkowych lokalizacji.

AS: Alaska jest z pewnością oszałamiająca, ale najbardziej pamiętam dotarcie do Prudhoe Bay na północy, gdzie już kończy się droga, a kontynent spotyka się z Oceanem Arktycznym. To był dla mnie kamień milowy. Pomyślałem wtedy – zrobiłem to, dojechałem motocyklem z południowej części Nowej Zelandii na szczyt Alaski. Sahara była podobnym doświadczeniem, z innym rodzajem surowego piękna.

Tak trudno jest wybrać tylko kilka miejsc, ponieważ miałem zaszczyt zobaczyć ich tak wiele. Każde jest inne na swój sposób. Takie kraje jak Szwajcaria lub powiedzmy Austria są oszałamiające, ale bez legalnego offroadu nie było tak naprawdę powodu, aby zatrzymać się tam na dłużej. Pustynia Atacama i droga przez płaskowyż Altiplano do Boliwii to kolejne równie piękne obszary. Pamir Highway był też pełen krajobrazów. Byłem tam w wysokich górach, na ponad 4000 m n.p.m., a wciąż patrzyłem na ogromne szczyty wkoło i to było niesamowite. Również Kirgistan zaserwował kilka świetnych doznań. Mógłbym tak opowiadać dalej i dalej.

Mogę być trochę stronniczy, ale muszę przyznać, że Wyspa Południowa w Nowej Zelandii jest dla mnie wciąż dość trudna do przebicia pod względem krajobrazów. To połączenie wspaniałych widoków i możliwości fantastycznej jazdy motocyklem.

Gruzja i Kakukaz. Nie chciałem po prostu „zaliczyć” tej trasy, tylko cieszyć się jazdą

MA: Jakie momenty podczas podróży był najtrudniejsze?

AS: Najtrudniejsze było chyba jej zakończenie. Miałem też ciężką chwilę w Maroku, gdzie byłem na dość bezludnym obszarze i nie mogłem znaleźć drogi, a potem zabrakło mi wody. Byłem tam latem, więc było to niebezpieczne i trochę mnie przestraszyło.

Mocnym otrzeźwieniem, aby nie popadać w samozadowolenie, była próba odprawienia mojego silnika na kontroli celnej w Gruzji. Sprawa ta zajęła kilka tygodni i kilkukrotnie mówiono mi, że to się nie uda, więc było to trochę stresujące.

Na pewno trudnym momentem była kradzież mojego motocykla w Australii, ale z perspektywy czasu okazała się pozytywnym doświadczeniem, ze względu na życzliwość nieznajomych podczas tego koszmaru. Z kolei tuż po wjechaniu do Meksyku i zdobyciu karty SIM, włączyłem telefon i otrzymałem wiadomość, że zmarł mój ojciec. Był to jeden z nielicznych przypadków, kiedy czułem się trochę samotny i oddalony od moich przyjaciół i rodziny.

Gruzja i Kakukaz. Nie chciałem po prostu „zaliczyć” tej trasy, tylko cieszyć się jazdą

MA: Wiem, że nawet sprzedawca w salonie KTM odradzał ci wybór KTM-a 500 EXC do takiej wyprawy. Polecał ci model 690, jako trwalszy i lepszy do długodystansowej podróży. Krótkie interwały zmiany oleju to główna sprawa, która zniechęca ludzi do podróżowania małymi motocyklami. Czy przewagę 500-tki widzisz w jej niskiej wadze i możliwościach terenowych? Możesz opowiedzieć o swojej decyzji?

AS: Głównym powodem było to, że nie wiedziałem, czy będę mógł zarejestrować motocykl z Nowej Zelandii w Stanach Zjednoczonych. Pomyślałem, że jeśli mi się to nie uda, to przynajmniej będę miał dobry offroadowy motocykl, który będzie lepszy do jazdy w terenie niż 690 – jeśli jazda szosami będzie bez rejestracji nielegalna.

Dorastając jeździłem na Hondzie XR600, a 500 EXC był dla mnie współczesną wersją tamtego motocykla, taką stalową bronią na kołach. Już wcześniej odbyłem podróż do Tajlandii i Laosu, gdzie wypożyczyłem lekkie motocykle i wiedziałem, że można podróżować na czymś mniejszym niż większość ludzi uważa za właściwe. Motocykl, który można łatwo podnieść i manewrować nim w trudnym terenie jest ogromną zaletą, jeśli podróżujesz samotnie, robisz trasy TET itp. Powiedziałbym, że to wręcz konieczność. Wymiana oleju jest bardzo szybka i daje też chwilę na obejrzenie motocykla i sprawdzenie, czy trzeba jeszcze coś zrobić. Bywały oczywiście dni, kiedy mój tyłek mnie nienawidził i wolałbym komfort większej maszyny. Natomiast w cięższym terenie lekki motocykl dawał mi ogromną frajdę i wynagradzał brak wygody na szosie.

Australia. Na kempingu niedaleko Ayers Rock mój motocykl został skradziony

MA: Wymieniłeś zbiornik paliwa w swoim motocyklu na większy. Dodałeś również wygodniejsze siodło i szersze podnóżki. Czy dokonałeś też jakichś innych modyfikacji?

AS: Tak, pierwszą rzeczą, którą zrobiłem, było zamontowanie większego, 20-litrowego zbiornika, wygodnego siedzenia Seat Concepts i osłon rąk Barkbusters. Później, w podróży, miałem poduszkę gazową Giant, z której korzystałem kilka razy. Niewiele jest miejsc, w których potrzebujesz więcej, ale zdarzały się. Mój motocykl był generalnie przygotowany ale dodałem po drodze różne rzeczy. Większe podnóżki, kierownicę Renthal, amortyzator skrętu Scotts, pełny wydech FMF, koła Haan ze sprzęgłem gumowym, manetki, przednie reflektory LED Moto Minded XL Pro, lepszą pompę wody – Boyesen –, do tego różne dźwignie zmiany biegów i hamulca.

MA: Osoby korzystające z 500 EXC do turystyki starają się wymieniać olej co 2 tys. km. Jak często ty to robiłeś i czy woziłeś ze sobą olej i filtry? Na pewno też musiałeś zmieniać opony – przewidziałeś na trasie miejsca, w których to zrobisz, gdzie je kupisz? Jak rozwiązałeś ten problem?

AS: Zabrałem ze sobą kilka zapasowych filtrów i olej na jedną wymianę, żeby dało mi to 5 tys. km zasięgu. Czasem zmieniałem go wcześniej, a kilka razy rozciągałem interwał, gdy trasa była łatwa.
Opony miałem tylko na kołach, nie woziłem zapasu, więc jak tylko kupiłem nową, patrzyłem na mapę, próbując wymyślić, gdzie mogę kupić kolejną. Przednie wytrzymywały średnio około 10 tys. km, tylne 5 tys. Nigdy nie chciałem wozić zapasowych opon, więc kilka razy zmieniałem je wcześniej lub jeździłem dłużej, aż były całkiem przetarte.

Kapadocja, Turcja. Wspaniały biwak z niesamowitym widokiem. To już prawie końcówka kolejnego z etapów trasy – dalej zrobiłem dłuższą przerwę na zimę i serwis silnika po 100 tys. km

MA: Wiele osób pyta o finansowanie takiej wyprawy. Czy miałeś sponsorów? Jednak trzy lata życia bez możliwości pracy i z wydatkami na podróż to jest długi czas.

AS: Powiedziałbym, że to na pewno najgorsza decyzja finansowa w moim życiu. Nie oznacza to jednak, że jest to ogólnie zła decyzja. Wynająłem swój dom i upewniłem się, że nie mam żadnych innych wydatków. Gdy wybierasz się w długą podróż, musisz mieć inny sposób myślenia niż na, powiedzmy, czterotygodniowym wyjeździe, który bardziej przypomina wakacje. Na krótszej wycieczce nie masz problemu z droższymi noclegami, wyjściem do restauracji i innymi turystycznymi wydatkami.

Spędziłem wiele dni na Alasce próbując jeść tanio, głównie makaron i ryż, a kiedy dostałem pokój, był on najtańszy z możliwych. Miałem szczęście, że wspierało mnie kilka firm, takich jak Giant Loop, który pomógł mi z torbami i innym sprzętem ze swojej oferty. W połowie mojej podróży Adventure Spec z Wielkiej Brytanii dał mi trochę sprzętu do jazdy i zaopatrzył w łańcuchy, opony itp. Ponadto Motoz z Australii dawał mi opony, gdy dotarłem na półkulę południową. Nie miało to dużego wpływu na ogólny koszt, ale pomagało i jestem bardzo wdzięczny za ich wsparcie.

Dotarcie do Magdanu na dalekim wschodzie Rosji było ważnym momentem – końcem podróży przez kolejny kontynent

MA: Zagrożenia, np. sytuacje ze złodziejami w krajach postrzeganych jako niebezpieczne, czy zdarzyło ci się coś takiego podczas podróży?

AS: Nie bardzo. Co prawda mój motocykl został skradziony przed moim namiotem na kempingu w Australii, ale dla mnie nie było żadnego zagrożenia. Kilka razy byłem w okolicach, w których nie miałem poczucia pełnego bezpieczeństwa. Trochę ostrożniej wychodziłem w nocy, jeśli miejsce, w którym się zatrzymałem, znajdowało się w odległości długiego spaceru od miasta.
W Groznym w Czeczenii kilka razy odnoszono się do mnie agresywnie za chodzenie w szortach. Kiedy zdałem sobie sprawę, w czym jest problem, przebrałem się i wróciłem na spacer, a całe popołudnie minęło już bez problemów.

MA: Z perspektywy czasu, czy coś byś zmienił w tej przygodzie? Trasę, może ekwipunek?

AS: W skrócie: nie, niczego bym nie zmienił. Ta podróż od początku była niemal nieplanowana i pozostała „płynna” aż do końca. Zrobiłem to po swojemu i w swoim stylu. Przez własny styl rozumiem chociażby to, że nie miałem przy sobie urządzenia do śledzenia pozycji GPS, po prostu korzystałem z telefonu. Jestem zwolennikiem starej szkoły i pamiętam podróżowanie bez tych rzeczy.

Granica Kirgistanu. Ten kraj zaserwował kilka świetnych doznań…

Próbowałem wyciągnąć lekcję z podręcznika dla motocyklistów i podróżować tak lekko, jak tylko mogłem. Nie podobało mi się planowanie z dużym wyprzedzeniem. Wkurzałoby mnie, gdybym wiedział, że muszę być gdzieś w określonym dniu. Czasami trzeba było to zrobić, ale lubiłem nie wiedzieć, jaki jest dzień. Były etapy, na których spotykałem się i podróżowałem z innymi overlanderami przez kilka tygodni, tu i tam. Podobało mi się to, ale podobało mi się też wyzwanie polegające na jeździe solo i poleganiu tylko na sobie, jeśli coś poszło nie tak. To zupełnie inne uczucie, zwłaszcza na bezludnych i dzikich obszarach.

Gdybym miał to zrobić ponownie, zrobiłbym to trochę inaczej, korzystając ze zdobytej wiedzy. Wybrałbym inny motocykl, ponieważ zrobiłem to już na pięćsetce. Szukałbym obszarów, na których nie byłem. Prawdopodobnie tym razem miałbym przy sobie urządzenie do śledzenia pozycji GPS, ponieważ to daje więcej spokoju.

Oddalanie się od ludzi jest trudniejsze niż się wydaje

MA: Chcesz coś doradzić motocyklistom planującym długie podróże?

AS: Nie dajcie się przytłoczyć logistyką. To jak w tym powiedzeniu: jak się je słonia? Na jeden kęs? Nie, nie zjesz całego za jednym razem. Będąc już w drodze, będziesz miał więcej czasu na dokładne zaplanowanie szczegółów podróży niż podczas pracy. Zrób ogólny plan, a następnie weź go tak, jak jest. Doświadczeni podróżnicy jadą powoli. Mnie zajęło trochę czasu, zanim zdałem sobie z tego sprawę i wiem, że powinienem poświęcić więcej czasu na Amerykę Południową i Środkową.
Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto odbył taką podróż jak moja i tego żałował. Życie jest krótkie, a twoje zdrowie nie jest gwarantowane, więc ruszaj, póki możesz.

MA: Dziękuję w imieniu swoim i czytelników za poświęcony nam czas i wspaniałe fotografie, myślę że twój przykład będzie inspiracją dla wielu osób do podjęcia decyzji o dalszych podróżach. Sam pod wpływem twoich doświadczeń zmieniłem motocykl z KTM-a 690 na 500 EXC.

AS: Cóż… objechałem świat. Moim zdaniem jeśli ja to zrobiłem, to każdy może.


Rozmawiał: Mirek Antoniewicz
Zdjęcia: Aaron Steinmann

KOMENTARZE