fbpx

Motocyklowy… caravaning! Plan wyprawy był taki: Alpy, Włochy (Toskania), Korsyka. Zanim wyruszyliśmy, trzeba było spakować wszystko, co potrzebne i co może się przydać. Nie była to pierwsza taka nasza wyprawa, więc wiedzieliśmy co i jak. Zabraliśmy również stolik turystyczny, fotel, kuchenkę gazową, pościel, poduszki, naczynia kuchenne, garnki, patelnię. Jak wyprawa to wyprawa. Gdyby nie przyczepa, […]

Motocyklowy… caravaning!

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Plan wyprawy był taki: Alpy, Włochy (Toskania), Korsyka. Zanim wyruszyliśmy, trzeba było spakować wszystko, co potrzebne i co może się przydać. Nie była to pierwsza taka nasza wyprawa, więc wiedzieliśmy co i jak. Zabraliśmy również stolik turystyczny, fotel, kuchenkę gazową, pościel, poduszki, naczynia kuchenne, garnki, patelnię. Jak wyprawa to wyprawa. Gdyby nie przyczepa, to by nie było możliwe. Nie wystarczyłyby nawet kufry naszego Road Kinga.

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Tak, potrzeba jest matką wynalazku. Razem z żoną jeździmy na motocyklach już od kilkunastu lat. Urlopy spędzamy przeważnie w siodle. Wiadomo, że w trasie – przykładowo – przez Chorwację nie dekujemy się w jednym miejscu. Zawsze coś człowieka pcha dalej. Można oczywiście zatrzymywać się w hotelach, ale nie zawsze są wolne miejsca a ceny za pokój w sezonie – coraz wyższe. Dlatego pomyślałem, że fajnie byłoby połączyć turystykę motocyklową z kamperowaniem. Zagłębiłem się w temat i wyszperałem w sieci, że połączenie namiotu i przyczepy do motocykla jest już stosowane w USA. Jednak moim zdaniem amerykańskie rozwiązania są za duże i nieporęczne na nasze warunki. Tak powstała nasza przyczepa. Jest całkowicie moim pomysłem, przeze mnie opatentowanym.

Wczesnym rankiem ruszyliśmy z miejscowości niedaleko Krakowa. Autostrada to nie do końca atrakcyjna droga dla kogoś pragnącego widoków i obcowania z naturą. Lecz, jak mówią niektórzy, aby cieszyć się wolnością, swoje trzeba odsiedzieć. Po całym dniu w siodle dojechaliśmy do Villach w austriackich Alpach. ?Lekko” zmęczeni zatrzymaliśmy się na postoju dla tirów i kamperów. Po pysznej kolacji w restauracji i lekkim tuszu wzięliśmy się za rozkładanie przyczepy. Jak było do przewidzenia, na widok tego, co robiliśmy, zbiegli się kierowcy stacjonujący na parkingu. Od słowa do słowa, nawet mimo mojego niezbyt płynnego angielskiego, cały wieczór zleciał w bardzo przyjacielskiej atmosferze.

Wczesnym rankiem – pobudka, pakowanie i w trasę.

Plan wyprawy był taki: Alpy, Włochy (Toskania), Korsyka. Zanim wyruszyliśmy, trzeba było spakować wszystko, co potrzebne i co może się przydać. Nie była to pierwsza taka nasza wyprawa, więc wiedzieliśmy co i jak. Zabraliśmy również stolik turystyczny, fotel, kuchenkę gazową, pościel, poduszki, naczynia kuchenne, garnki, patelnię. Jak wyprawa to wyprawa. Gdyby nie przyczepa, to by nie było możliwe. Nie wystarczyłyby nawet kufry naszego Road Kinga.

Tak, potrzeba jest matką wynalazku. Razem z żoną jeździmy na motocyklach już od kilkunastu lat. Urlopy spędzamy przeważnie w siodle. Wiadomo, że w trasie – przykładowo – przez Chorwację nie dekujemy się w jednym miejscu. Zawsze coś człowieka pcha dalej. Można oczywiście zatrzymywać się w hotelach, ale nie zawsze są wolne miejsca a ceny za pokój w sezonie – coraz wyższe. Dlatego pomyślałem, że fajnie byłoby połączyć turystykę motocyklową z kamperowaniem. Zagłębiłem się w temat i wyszperałem w sieci, że połączenie namiotu i przyczepy do motocykla jest już stosowane w USA. Jednak moim zdaniem amerykańskie rozwiązania są za duże i nieporęczne na nasze warunki. Tak powstała nasza przyczepa. Jest całkowicie moim pomysłem, przeze mnie opatentowanym.

Wczesnym rankiem ruszyliśmy z miejscowości niedaleko Krakowa. Autostrada to nie do końca atrakcyjna droga dla kogoś pragnącego widoków i obcowania z naturą. Lecz, jak mówią niektórzy, aby cieszyć się wolnością, swoje trzeba odsiedzieć. Po całym dniu w siodle dojechaliśmy do Villach w austriackich Alpach. ?Lekko” zmęczeni zatrzymaliśmy się na postoju dla tirów i kamperów. Po pysznej kolacji w restauracji i lekkim tuszu wzięliśmy się za rozkładanie przyczepy. Jak było do przewidzenia, na widok tego, co robiliśmy, zbiegli się kierowcy stacjonujący na parkingu. Od słowa do słowa, nawet mimo mojego niezbyt płynnego angielskiego, cały wieczór zleciał w bardzo przyjacielskiej atmosferze.

Wczesnym rankiem – pobudka, pakowanie i w trasę.

Zdjęcie Błotnik tylny PUIG do Kawasaki ZX10R; 2008-2010 Zdjęcie Puig Błotnik tylny Honda CBR1000RR; 2004-2007 Zdjęcie Puig Błotnik tylny Suzuki SV650S; 2004-2008
Błotnik tylny PUIG do Kawas… Puig Błotnik tylny Honda CB… Puig Błotnik tylny Suzuki S…
Sprawdź ceny Sprawdź ceny Sprawdź ceny

źródło: Okazje.info

źródło:

Kwintesencja przyjemności motocyklowej podróży

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Florencja przywitała nas piękną pogodą. Po dwudniowej tułaczce autostradami postanowiliśmy wynająć pokój w hotelu. W końcu trzeba było doprowadzić się do stanu używalności.

Florencja, miasto Leaonarda da Vinci i Michała Anioła, jest przepiękna. Jej renesansowa architektura powala na kolana. Trochę przytłacza olbrzymia liczba turystów, komercja i namolni uliczni handlarze, ale reszta broni się sama. A był to dopiero początek naszej jazdy po Toskanii.

Ruszyliśmy dalej na południe, aby zwiedzić region Chianti: Greve in Chianti, Castellina in Chianti, San Gimignano. W takich miejscach odczuwasz kwintesencję przyjemności podróżowania motocyklem.

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Prowadzenie motocykla bardzo krętymi dróżkami, wśród urokliwych winnic usytuowanych na pagórkach tego regionu, przypomina czasami jazdę na nartach. Cały czas składasz się kiwając z boku na bok. Prawa lewa prawa lewa. Niesamowita frajda. Nie da się przecenić przyjemności z jazdy motocyklem w tym miejscu. Co rusz napotykasz klimatyczne miasteczka, w których ma się wrażenie, że upływ czasu nie ma najmniejszego znaczenia. Dlatego postanowiliśmy zabalować w tym regionie kilka dni.

Późnym wieczorem dotarło do nas, że trzeba powoli rozglądać się za noclegiem. W naszym przypadku nie był to wielki problem nawet w szczycie sezonu. Przecież mieliśmy ze sobą przyczepę sypialną. Zatrzymaliśmy się w bardzo fajnym i komfortowym miejscu – ?Camping Orlando in Chianti”. Polecam. Kamping położony w malowniczym lesie, ma wszystkie udogodnienia dla caravaningu, sklep, restaurację oraz piękny, duży basen. Najbardziej przypadła nam do gustu cena – 20 euro za dwie osoby, dwa motocykle i przyczepę (potraktowaną jako namiot). Wreszcie mogłem w pełni wykorzystać atuty przyczepy kempingowej. Sam pitrasiłem śniadanka i to nie na kolanie, ale na ?werandzie? naszej przyczepy!

Przyczepa nie przeszkadza

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Wypoczęci ruszyliśmy dalej zwiedzać Chianti z grzbietów naszych Harleyów z piekła rodem. Po dwóch dniach buszowania po tym pięknym regionie Włoch trzeba było uświadomić sobie, że czas ruszać w dalszą trasę, której zarys mieliśmy wstępnie nakreślony. Ruszyliśmy na wybrzeże. Tutaj scenariusz z noclegiem był podobny, z tą różnicą, że przyczepę ustawiliśmy praktycznie na plaży. Olbrzymie zainteresowanie innych turystów naszą przyczepą przysporzyło nam oczywiście sporo nowych znajomych.

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

W stronę Pizy ciągnęliśmy już z przyczepą. Jest na tyle lekka, że Road King praktycznie nie czuje, że ma coś na ogonie. Sprawnie wchodzi nawet w najciaśniejsze zakręty. Szerokość przyczepy nie przekracza szerokości lusterek motocykla, więc zestaw zawsze mieści się miedzy samochodami i nie trzeba stać w korkach.

Krętymi dróżkami Toskanii dotarliśmy do Pizy. Zwiedziliśmy miasto krzywej wieży oraz jego sąsiadkę – Lukkę. Powiem szczerze: w porównaniu do Lukki, Piza nie powala. Druga część naszej wyprawy zeszła na podziwianiu miast, co też ma swój urok. Tydzień to trochę mało, aby dobrze zwiedzić ten niewielki, ale piękny zakątek Włoch.

W raju motocyklistów

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Trzecim etapem wyprawy była Korsyka. Dojechaliśmy do Livorno. Tutaj spotkaliśmy się z większą grupą przyjaciół z Polski. Wsiedliśmy na prom i wylądowaliśmy w porcie w Bastii.

Korsyka to raj dla motocyklistów. Nawet nie próbuję opisywać walorów widokowych tej wyspy. Po prostu nie potrafię. Aby objechać wyspę dookoła pokonasz zaledwie 600 kilometrów, ale potrzeba na to co najmniej trzy dni. Widoki zapierają dech w piersi. Drogi zawieszone na stromych zboczach są niemiłosiernie kręte. Masz wrażenie, że zobaczysz własną tablicę rejestracyjną. Poruszanie się po tym raju przypomina jazdę kolejką górską w parku rozrywki.

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Szczególnie urokliwa jest droga D81 po zachodniej stronie wyspy. Bez wątpienia jest bardziej atrakcyjna turystycznie, ale najładniejszy jest północny przylądek Cap Corse. Wysokie klify, brak jakichkolwiek barier na wąskich i krętych drogach – to skutecznie podnosi adrenalinkę. Gdyby komuś tego było mało, to brakujących emocji dostarczą z pewnością pałętające się po drogach stada świń, kóz i krów.

A przyczepa ma wolne

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Na Korsyce poruszaliśmy się większą grupą, dlatego noclegi mieliśmy zarezerwowane. Przyczepa miała wolne i czekała na nas grzecznie w porcie w Livorno. Ktoś może powiedzieć, że jestem nieodpowiedzialny zostawiając przyczepę bez opieki, przypiętą do ogrodzenia, ale wyjaśniam, że nikomu tam nie przeszkadzała, złodziei nie było i gdy wróciliśmy, stała w tym samym miejscu, w którym ją postawiliśmy przed wjazdem na prom. Jedyny problem był taki, że po powrocie do Livorno nie mogłem znaleźć miejsca, w którym ją zostawiłem. Na szczęście pomogli mi pracownicy obsługi portu.

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Wiecie doskonale jak fajne uczucie wolności daje motocykl. Gwarantuję, że połączenie tej frajdy z caravaningiem daje jeszcze więcej wrażeń. Serdecznie polecam ten rodzaj podróżowania motocyklem.

PS. Pozdrawiamy naszych towarzyszy podróży: Andyego, Turbota, Endriego, Jawkę, Dudiego i Obłoka oraz wszystkich przyjaciół z CCM (Chopper Club Małopolska). Gruba i Profil.

Przyczepa motocyklowa według własnego pomysłu

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

Przyczepa spełnia wszystkie warunki dopuszczające do ruchu drogowego. Waga z wyposażeniem – 65 kg, przestrzeń bagażowa – 250 litrów. Pamiętać należy, aby – zgodnie z przepisami – po zapakowaniu nie przekroczyć 100 kg masy całkowitej. Nacisk na hak to tylko 32 kg, czyli motocykl typu cruiser lub chopper praktycznie jej nie czuje.

Przyczepa ma amortyzator i prowadzi się bardzo łatwo. Można zapakować tuzin jajek i dowieźć je w całości. Dzięki przesunięciu osi na tył, nawet przy dużych prędkościach jedzie jak przyklejona do asfaltu. Żadnego wężykowania, jak to się zdarza w jednoosiówkach.

Jeżeli chodzi o spalanie, powiem tak: ja ciągnę przyczepę Road Kingiem i nie odczułem żadnej różnicy. A jeśli już, to w dół, bo gdy jeżdżę solo, w trasie zdarzy się odkręcić manetkę i wtedy – wiadomo – z kranika się poleje. Gdy ciągniesz przyczepę, bardziej musisz uważać na znaki, więc jedziesz spokojniej, co przekłada się na spalanie.

Motocyklem z przyczepą do Włoch i na Korsykę

W końcówce zeszłego sezonu i w tym roku z przyczepą machnęliśmy z żoną już 10 tys. kilometrów. A to zlot Harleya w Biogradzie (Dalmacja), a to Faaker See… Kto tam bywa, ten wie, że taka przyczepa może się przydać. Po rozłożeniu ma miejsce do spania o wymiarze 90 x 200 cm, czyli jak jednoosobowe, ale my we dwoje spokojnie się mieściliśmy, choć do szczupłych nie należę (delikatnie powiedziane). Poszycie jest z materiałów wysokiej jakości, jak na profesjonalne namioty wyprawowe. Teraz jestem na etapie projektowania dużego przedsionka, pod który można będzie schować motocykl. Jestem przekonany, że taki sposób podróżowania z powodzeniem przyjmie się w środowisku motocyklowym.

KOMENTARZE