fbpx

Niektórzy mówią, że motocykle to zabawki dla małych chłopców, z których w końcu się wyrasta. Ja twierdzę coś wręcz odwrotnego. Z motocykli nie tyle się wyrasta, ile trzeba do nich dorosnąć

Tak stało się i tym razem. Włodarski, zaniepokojony wciąż powiększającą się dziurą w swoim brzuchu, którą pracowicie wierciłem mu palcem, w końcu zainteresował się, o co chodzi z tymi motocyklami. Dopiero gdy wziąłem go na przejażdżkę i pokazałem, co można zrobić z ważącym ponad 200 kilo przecinakiem – odpuścił. Choć, nie powiem – trzymał się dzielnie. Mało tego, zapowiedział, że wiosną sam wsiądzie na przecinaka. Tak czy siak, jedno jest pewne – jednoślady wkręcają się do „Wysokich Obrotów”.

Tytuł zobowiązuje. Dlatego też nie wypadało na pierwszy ogień dawać byle czego. W Polsce chyba najbardziej kojarzonym ze sportowymi motocyklami modelem jest Yamaha R1. Oto i ona…

|

R „jedynka” ma dość bogatą, jak na sportowy model, przeszłość. Pojawiając się w 1998 r., wywołała entuzjazm motocyklistów i konsternację konkurencji. Yamasze udało się upchnąć w ramę taką jak w „600” litrowy silnik o piekielnej mocy. 150 KM i 177 kg. Nawet dziś te dane robią wrażenie. Konkurencja potrzebowała kilku lat, by dojść „jedyneczkę”.

|

YZF R1 AD 2004 nie ma już tak łatwego zadania. Konkurencja odrobiła pracę domową i nie może dać się zaskoczyć tak jak w 1998 r. Dlatego też nie jest już tak oczywiste, że w przyszłym roku to właśnie Yamaha będzie dzierżyć palmę pierwszeństwa w królewskiej klasie motocykli sportowych. Już suche dane najnowszej R1 robią ogromne wrażenie – 180 KM przy 172 kg masy. Jeden koń na jeden kilogram! Czyli parametry zarezerwowane dotąd dla najmocniejszych motocykli wyczynowych uzyskano w całkiem seryjnej maszynce. Pełną moc – 180 KM – uzyskuje przy wysokich prędkościach dzięki systemowi doładowania dynamicznego powietrzem. Bez niego R1 dysponuje mocą „zaledwie” 172 KM.

W dziedzinie stylistyki Yamaha nie podąża wydeptanymi ścieżkami. Przed kilkoma laty standardem stały się dwa skośne reflektory zaproponowane po raz pierwszy właśnie w YZF R1 ’98. Dzisiaj narysowana ostrą kreską Yamaha prawdopodobnie znów stanie się inspiracją dla stylistów innych firm.

Poprowadzenie wydechu pod siedzeniem nie jest patentem Yamahy. Już dawno takie układy stosuje Ducati, a w zeszłym roku pojawiła się CBR 600RR z takim rozwiązaniem. Jak większość ma ono swoje wady i zalety. Do minusów zalicza się drastyczne zmniejszenie powierzchni bagażowej pod siodełkiem. Jednak w przypadku stricte sportowego motocykla ma to marginalne znaczenie. Dużym plusem jest za to „wysmuklenie” bryły i automatyczne zwiększenie prześwitu na prawych zakrętach (mam nadzieję, że rozumiecie…). Przy „górnym” wydechu można naprawdę głęboko składać się w zakręt bez obawy, że motocykl podwiesi się na tłumiku.

|

Suche dane to tylko suche dane. Ile naprawdę jest warta ta zabawka, powiem wam dopiero, gdy się nią przejadę. Jednak na pierwsze jazdy nową R1 trzeba poczekać kilka miesięcy. Jeździłem poprzednią „erką” i jeśli nowa jest lepsza, to będzie odlot. Czuję, że jest piekielnie dobra. Przyznam, że nie mogę przestać o niej myśleć. Co zrobić, by ją zdobyć? Zadłużyć się, sprzedać nerkę? Nie wykluczam żadnej możliwości. Nawet tego, że sprzedam swojego czarnego potwora.

KOMENTARZE