Ten dosyć ekscentryczny, jak na motocykl, dodatek czasami ma swoje racjonalne wytłumaczenie, czasami nie. W motocyklach pracujących w zaprzęgu z wózkiem bocznym jest bardzo przydatny, często niemal niezbędny. Z pewnością może się przydać w dużych i ciężkich motocyklach czy nawet maxiskuterach. Zastanawiać się można, czy jest sens instalowania wstecznego biegu w jednośladach małych i lekkich, ale – jak powiada przysłowie – od przybytku głowa nie boli.
Na skróty:
Najprostsze rozwiązania elektryczne
Bieg wsteczny może być bez większego wysiłku realizowany w każdym jednośladzie z napędem elektrycznym. W teorii wystarczy odwrócić biegunowość zasilania silnika i po sprawie. Tyle tylko, że zapewne mało kto chciałby jeździć do tyłu z prędkością rzędu 60 km/h lub większą. W praktyce jazda powyżej 5 km/h może już być nie do opanowania, konieczne jest więc instalowanie systemów, które zabezpieczą nas przed taką przygodą.
Inna kwestią jest fakt, że nie wszystkim odbiornikom prądu jest „wszystko jedno”, gdzie podpięty jest plus, a gdzie minus. Nie można więc w całości prosto przepiąć całej instalacji, a jedynie jej fragmenty, odpowiedzialne bezpośrednio za napęd tylnego koła.
Dobrym przykładem takiego pojazdu może być elektryczny skuter SuperSoco CPX. Co prawda nie bardzo wiadomo, po co producent zainstalował w nim bieg wsteczny, bo maszyna waży zaledwie 120 kg, a siodło umieszczono na wysokości 760 mm, więc raczej nie będzie problemów z cofaniem podczas manewrów parkingowych, ale skoro już jest, to można z niego korzystać.
Podobne rozwiązanie znajdziemy w skuterze Piaggio MP3 Hybrid, wyposażonym w dwa silniki – spalinowy i elektryczny. W tym wypadku trudno było nie skorzystać z okazji do wprowadzenia biegu wstecznego, zwłaszcza że wersja dwusilnikowa jest cięższa od klasycznej spalinowej o ponad 30 kg.
Równie prosto – dwusuwowo
Zapewne mało kto zdaje sobie sprawę, że silnikom dwusuwowym jest w zasadzie wszystko jedno, w którą stronę kręci się wał korbowy. Ze względu na specyfikę rozrządu, może kręcić się w jedną lub w drugą stronę. Pojawiają się tylko dwa problemy: kąt wyprzedzenia zapłonu oraz rozruch. Z tych powodów w konstrukcjach motocyklowych nie stosuje się tego typu rozwiązań.
A jednak… znalazł się co najmniej jeden pojazd motocyklopodobny, w którym bieg wsteczny realizowany jest właśnie w ten sposób. To czechosłowacki Velorex (Oskar) produkowany w latach 1945-73 w kilku wersjach modelowych, napędzany jedno- i dwucylindrowymi silnikami Jawy. Pojazd wyposażony był w klasyczną motocyklową czterostopniową skrzynię biegów. Gdy jednak chciało się jechać do tyłu (w końcu był to wózek inwalidzki, więc pewnie nie każdy użytkownik mógł go samodzielnie popychać), należało silnik unieruchomić, przestawić zapłon odpowiednim przełącznikiem i uruchomić ponownie. To dziwne, ale to wszystko jakoś działało, a jeżeli ktoś umiał i się nie bał, miał do dyspozycji aż cztery biegi do tyłu!
Czysta mechanika
Najbardziej klasycznym rozwiązaniem realizacji wstecznego biegu jest dołożenie dodatkowego przełożenia w skrzyni biegów. Sama konstrukcja nie jest wyjątkowo skomplikowana – wystarczy dodatkowe koło zębate, odwracające kierunek obrotów wałka zdawczego, na przełożenie końcowe, umieszczone zazwyczaj na osobnym wałku. Nie jest to zbyt często spotykane rozwiązanie, niemniej jednak niekiedy stosowane, szczególnie w maszynach z wózkiem bocznym, mających zastosowanie w celach wojskowych. Co ciekawe – znajdziemy je także we współczesnych, cywilnych motocyklach.
Wydaje się, że po raz pierwszy seryjnie produkowanym ma większą skalę motocyklem ze wstecznym biegiem wcale nie były niemieckie „Sahary” BMW R 75 i Zündappy KS750, tylko francuski Gnome&Rhône AX2. Ta wyjątkowo skomplikowana konstrukcja do seryjnej produkcji trafiła w roku 1937. Co ciekawe, przydatność terenowa na potrzeby wojskowe tych maszyn testowana była na trasie Paryż-Dakar-Paryż. Kojarzy się to z czymś?
Wielu znawców uważa, że na tej maszynie wzorowali się niemieccy konstruktorzy tworząc „Sahary” w roku 1942. Tyle tylko, że maszyna francuska (nie umniejszając jej wartościom) była motocyklem jakby z poprzedniej epoki. Silnik dolnozaworowy i trapezowe zawieszenie przedniego koła prezentowały się archaicznie w porównaniu z niemieckimi hydraulicznymi hamulcami, olejowymi amortyzatorami zawieszenia czy górnozaworowymi silnikami.
Praktyka wykazała jednak, że zarówno BMW R 75, jak i Zündapp KS750, okazały się być motocyklami zbyt skomplikowanymi jak na warunki frontowe – tutaj królowały maszyny prostsze w obsłudze i remontach. W niemieckich konstrukcjach oprócz biegu wstecznego instalowane były bowiem także blokady mechanizmu różnicowego, zwolnice i napęd na koło wózka bocznego. Mimo bardzo solidnego wykonania, miało się co psuć.
W radzieckich konstrukcjach, będących rozwinięciem niemieckiego BMW R 51, także stosowano bieg wsteczny. Rozwinięciem kopii niemieckiej maszyny M72, było K-750, które poddawano solidnym modyfikacjom. Sprytnym krokiem w kierunku „uterenowienia” motocykla było zamontowanie napędu wózka bocznego wraz z blokadą mechanizmu różnicowego. Tak wyposażone motocykle oznaczano MW-750 i produkowano od 1964 roku. Model oznaczony dodatkowym symbolem M wyposażono w nową skrzynię biegów, z biegiem wstecznym. W tej wersji radziecki zaprzęg produkowany był aż do roku 1994.
To jednak nie koniec historii motocykli z mechanicznym wstecznym biegiem. Na polskim rynku w roku 2016 pojawił się Romet Classic 400 Sidecar, wyposażony właśnie w takie rozwiązanie. Trudno powiedzieć, co przyświecało chińskim inżynierom konstruującym ten motocykl, jednak fakt jego istnienia jest niezaprzeczalny. W skrzyni biegów tej wersji Classica zamontowany jest dodatkowy wałek z trybami, które odwracają kierunek biegu wałka zdawczego. Wsteczny załącza się normalnie, nożną dźwignią. Znajduje się on „poniżej” jedynki. Przed przypadkowym wbiciem chroni blokada, którą zwalnia się niewielką dźwignią przy kierownicy – proste i skuteczne. Niestety motocykl nie cieszył się wielkim zainteresowaniem klienteli i finalnie wypadł z oferty firmy.
Innym przykładem mechanicznie realizowanego wstecznego biegu w jednośladach jest skuter Heinkel Tourist. Ten uważany przez wielu za najbardziej luksusowy skuter świata lat 60. (wyposażony był w dynastarter) miał klasyczną czterostopniową skrzynię biegów i seryjnie nie był wyposażony w bieg wsteczny. Ale… równolegle budowana była wersja „zadaszona” czy Kabineroller, z tym samym zespołem napędowym, ale z biegiem wstecznym. Istniała więc możliwość prostego przełożenia silnika a wtedy pod tyłkiem mieliśmy skuter z elektrycznym rozrusznikiem i biegiem wstecznym. To rzeczywiście był luksus!
We współczesnych ciężkich i ogromnych maxiskuterach również montowane są układy z biegiem wstecznym (Piaggio MP3 500), ale realizowany jest on w zupełnie inny sposób.
Elektrycznie z rozrusznika
Wsteczny bieg w motocyklu można także realizować przy pomocy rozrusznika elektrycznego. Jest to chyba najbardziej rozpowszechnione rozwiązanie, stosowane w najcięższych motocyklach turystycznych. Fabrycznie po raz pierwszy zastosowane zostało w Hondzie GL1500 Gold Wing w roku 1988, w modelach Aspencade i SE. Podobną drogą poszły później inne firmy, jak BMW czy Harley Davidson.
To rozwiązanie jest proste tylko z pozoru, bo przecież biegu wstecznego w tych motocyklach używa się podczas pracy silnika, a więc nie polega to jedynie na zazębieniu pracującego w drugą stronę bendixu rozrusznika z kołem zamachowym. Najpierw należy (np.w Hondzie Gold Wing 1800) wcisnąć przycisk z napisem „Reverse”, a następnie przycisk rozrusznika (skrzynia biegów oczywiście jest na biegu jałowym), a motocykl majestatycznie i bardzo powoli zacznie toczyć się do tyłu. System ten polega na zastosowaniu dodatkowego zespołu kół zębatych, które sprzęgnięte z rozrusznikiem napędzają wałek zdawczy skrzyni biegów.
Co ciekawe, w Gold Wingu 1800 „bieg wsteczny” jest nie tylko wsteczny. Działa zarówno do tyłu, jak i do przodu, i wbrew pozorom jest to dosyć wygodne rozwiązanie. Przy masie maszyny, wynoszącej z pełnym obciążeniem ponad pół tony, taki bardzo powolny „bieg parkingowy” ma sens – nie musisz majdrować rolgazem i z pewnością maszyna nie poniesie cię w siną dal, gdy niechcący dodasz za dużo gazu.
Elektryczny rozrusznik do realizacji biegu wstecznego wykorzystuje także BMW. Po raz pierwszy zastosowano go w modelu K 1200 LT w roku 2004, później K 1600 GT i GTL, a ostatnio nawet w cruiserze R 18.
Wydawać by się mogło, że tak monstrualne maszyny, jak touringi Harleya-Davidsona, powinny być fabrycznie wyposażone w bieg wsteczny. W tym wypadku jednak producent ufa sile fizycznej swoich wyznawców, bo jeszcze nie instaluje takiego udogodnienia. Poza jednym drobnym wyjątkiem. Triglide, czyli trójkołowiec, ma fabrycznie montowany bieg wsteczny, realizowany elektryczne, jak w Hondach czy BMW. Jednak kto potrzebuje, ten do Harleya-Davidsona może sobie indywidualnie kupić konwerter mechanicznego wstecznego biegu w licznych firmach aftermarketowych. To sprawdzone i dobrze działające rozwiązanie nigdy jednak nie było fabrycznie montowane do maszyn seryjnych.
Uniwersalnie
A na koniec jeszcze jeden sposób na realizację „biegu wstecznego”, który zaliczymy do rozwiązań elektrycznych, a może być stosowany praktycznie w każdym motocyklu, a nawet skuterze. To opatentowana w roku 2020 przez Michelina sprytna konstrukcja, nawiązująca nieco do do tych stosowanych swego czasu w rowerach. Wtedy jednak mocy dostarczały silniki spalinowe, teraz elektryczne.
Urządzenie, zasilane własnym akumulatorem, wyposażone jest w małe rolki zamontowane w obudowie. Napędzane silnikiem elektrycznym rolki dociskane są do opony, przez co umożliwiają ruch koła do przodu i do tyłu. Silniki pracują pod napięciem 3,6 V, co pozwala na uzyskanie 4 Nm momentu obrotowego, całkowicie wystarczającego do niespiesznego poruszania nawet ciężkimi motocyklami. Sposób montażu zbliżony jest do tego, który stosuje się w przypadku uchwytów tablic rejestracyjnych w niektórych motocyklach, a ze względu na niewielkie gabaryty może być stosowany niemal w każdym motocyklu.
Urządzenie, niezbyt jeszcze rozpowszechnione, dostępne jest jako akcesorium uniwersalne i zapewne może być pomocne nieco niższym użytkownikom wysokich maszyn typu adventure czy ciężkich cruiserów. Ze względu na własne, niezależne źródło zasilania, nie zachodzi obawa, że przez zbyt długą eksploatację rozładujemy sobie akumulator w motocyklu. W najgorszym razie ten dodatkowy „wsteczny bieg” przestanie działać i tyle.
Tak czy owak, wsteczny bieg może być bardzo przydatny w największych i najcięższych motocyklach typu cruiser. Szczególnie gdy masa solidnie objuczonej maszyny zbliża się do pięciu kwintali, a ty akurat motasz się na ciasno upchanym samochodami stromym szutrowym parkingu jakiejś alpejskiej wioski. W mniejszych maszynach też się przyda, może niekoniecznie do manewrów parkingowych, ale do lansu z pewnością tak!