System Telelever BMW można potraktować jako dalszy krok w rozwoju idei Hossacka. To jakby ktoś zrezygnował z górnego wahacza, a kulowy przegub umieścił w ramie, której zresztą tu nie ma. Oczywiście, żeby nie zablokować resorowania, trzeba wprowadzić zmienną odległość pomiędzy ruchomą dolną półką a nieruchomą górną, i temu właśnie służy teleskop.
Na skróty:
Poprzeczka dla górnego sworznia kulistego konstrukcyjnie przypomina górną półkę klasycznego teleskopowego widelca, ale dolna półka nie może chwytać za rury nośne teleskopu, lecz musi łączyć oba suwaki. Bo wykonując wraz z nimi ruchy resorowania, musi uruchamiać wahacz, który w BMW nie tylko prowadzi teleskopową zwrotnicę, lecz także, w połowie swej długości naciska na element sprężynująco-tłumiący, nie wrysowany na ilustracji 2.
Ale zauważmy ciekawą rzecz. Wahacz przenoszący wszelkie siły od kielichów teleskopów na „ramę” motocykla nie może zaczepiać tam, gdzie kończą się kielichy teleskopów, bo wtedy te siły powodowałyby dużą koncentrację nacisków krawędzi kielichów na rury nośne teleskopu i trwałość tego suwliwego połączenia trzeba by liczyć prawdopodobnie w kwadransach.
Ale jednocześnie wahacz musi leżeć ponad przednim kołem, bo on niesie na swym końcu sworzeń kulisty zwrotnicy, którego miejsce jest w płaszczyźnie symetrii motocykla. Tam też musi być miejsce na szczątkowy choćby błotnik. Górne końce dolnych kielichów powinny więc znaleźć się znacznie wyżej niż wahacz i jego „kulka”. A nad tymi górnymi końcami kielichów musi być taka wolna długość rur nośnych teleskopu, ile ma wynosić dynamiczne ugięcie resorowania.
Wygląda na to, że to właśnie Telelever jest odpowiedzialny za tę wysokość ostatnich modeli BMW, pomimo że skok resorowania 120 mm wcale nie jest duży. Poza tym na rysunku 3 warto porównać, gdzie leżał wał korbowy silnika 60 lat temu, a gdzie dziś w motocyklach tej samej marki. Z mieszanymi uczuciami przeczytałbym dziś twierdzenie, jak to bokser obniża środek ciężkości motocykla. Obniżał, ale wtedy, kiedy silnik nie był montowany jeszcze na drugim piętrze.
I jeszcze jeden aspekt, związany z przyjętym schematem. Zauważmy, że wahacz prowadzi teleskopową zwrotnicę po łuku, zaczepiając gdzieś w środku jej pokaźnej długości (czy wysokości?). Teleskop musi wykonywać pewne, choć niewielkie, ruchy kątowe w przód i w tył wokół sworznia kulistego górnej półki. Wraz z teleskopem te same drobne ruchy kątowe wykonuje górna półka, z zamocowaną w niej kierownicą. Wynika stąd, że wbrew twierdzeniom prasowym o odizolowaniu układu skrętu od układu resorowania, mamy tu jedyny w historii motocyklizmu przypadek, kiedy kierownica bierze jakiś udział w ruchach zawieszenia koła wynikających z jego resorowania.
Dobrze, że to nie są czasy tych niesłychanie w tył pociągniętych kierownic typu Henderson 1926. Ale nawet gdyby kierownica stanowiła tu poprzeczną belkę, w przybliżeniu jak u Vincenta Black Shadow, to o takie właśnie kąty mogłoby się zmieniać położenie pokrętnej rączki gazu, trzymanej dłonią kierowcy, w stosunku do kierownicy. Otwarcie przepustnic „falowałoby” wtedy wraz z ruchami resorowania na nierównościach drogowych. W BMW położenie kierownicy jest wyraźnie skośne, więc to zjawisko może występować tylko w częściowym wymiarze, ale ciekawe, czy pożądaną cechą testera fabrycznego nie jest dziś brak finezyjnego wyczucia.
No, a sterowność?
Umieszczając kulowe przeguby bliżej lub dalej geometrycznej osi rur teleskopów, konstruktor może na pewno dobrać takie położenie osi X-X w stosunku do mas układu sterowego, a także punktu styku koła z ziemią, żeby sterowność była dobra. Przy dzisiejszym stanie wiedzy można oczekiwać, że to optimum zostało osiągnięte, A jednak niepokoi obecność amortyzatora skrętu w układzie BMW. Czyżby „shimmy” nadal groziło?
To byłoby już drugi raz w historii tej firmy, że musi ratować hydraulicznym tłumieniem braki wynikające z geometrii przyjętego systemu. W obu wypadkach wchodzi w grę wahacz, ale tu wahacz nie jest bezpośrednią przyczyną. Czyżby geometria nie była dobrana optymalnie? Czy może jest optymalnie dobrana, ale coś wspólnego ze skłonnością do „shimmy” ma wysokość? Nie liczę na fabryczne enuncjacje na ten temat.
No więc co?
Myślę, że pora na jakieś próby podsumowania. Dwa są w tej chwili systemy, które wyszły z fazy eksperymentalnej i weszły do rynkowych modeli dużych firm. Oba mają ograniczone możliwości: jeden w sferze minimalnego promienia skrętu, drugi w dziedzinie skoku resorowania, wieżowości konstrukcji i w konsekwencji prawdopodobnie jednak jakiejś skłonności do „shimmy”.
Wydawało mi się, że gdybym w następnym wcieleniu miał zainteresować się bliżej którymś z systemów, to szanse miałby może system Hossacka. Lubię sferę motocykli uniwersalnych, a tu wydawałoby się, że i sterowność można osiągnąć dobrą i ze skrętem nie trzeba by się specjalnie ograniczać.
Tylko właściwie w jakim celu? W terenie zawsze dobry teleskop byłby lepszy, choćby ze względu na mniejsze masy nieresorowane, a czy na szosie ten system miałby dostateczną przewagę, żeby zrównoważyć wady w użyciu „off road”? W każdym razie to jest najprostszy, a więc i najtańszy z tych futurystycznych systemów.
Tarcie
W jednym z początkowych odcinków wyraziłem obawę, czy wprowadzenie ciernego ułożyskowania w układzie skrętu nie odbije się ujemnie na sterowności przy niskich szybkościach jazdy. Dziś już nie jest to tylko w sferze przypuszczeń. Otrzymałem potwierdzenie obaw z prasy angielskiej i niemieckiej. Przy małych szybkościach maszyna „zatacza się” jak w klasycznych układach przy zbyt mocno dociągniętych łożyskach główki ramy lub zaciśniętym ciernym amortyzatorze skrętu.
Z doświadczenia wiem, że jeżeli przy małych szybkościach występuje takie zataczanie się, to na śliskich nawierzchniach i miękkich gruntach na pewno grożą uślizgi przedniego koła. Przy wszelkich prędkościach. A to już jest źle. Dotyczy to wszystkich tych „zwrotnicowych” czy „bezwidelcowych” systemów. Bo niezależnie od tego, czy, i na jakich samochodowych systemach ktoś tam się wzorował, na pewno z samochodów zostało wzięte to, co tam nie przeszkadza, a tu będzie wymagało jakiegoś rozwiązania: sworzeń kulisty.
Na razie jednak widelcowe systemy mają niewątpliwą i w moim rozumieniu decydującą przewagę: toczne ułożyskowanie układu skrętu przedniego koła. Niby mały szczegół, ale podstawowy w swej ważności. Myślę, że konstruktorzy zajmą się teraz tym tematem i jakoś zastąpią kulowy przegub z teflonowymi wkładami czymś o charakterze tocznym.
Wydaje mi się, że tworząc czy projektując tworzenie czegoś nowego, trzeba przede wszystkim zdać sobie OBIEKTYWNIE sprawę z tego, co dotąd było dobre, a co złe. Dążyć do usunięcia wad, ale przy zachowaniu zalet. Opłacanie zalet nowego systemu przez wprowadzanie nowych wad zawsze spowoduje mieszane uczucia u odbiorców nowego systemu.
To jest odpowiedź na początkowe pytanie: w jakim tonie wymawiać to N.R.R. (Nowe Rewelacyjne Rozwiązania)? Z podziwem, z uznaniem, czy z odcieniem kostyczności?
To jest także odpowiedź na serię oskarżeń na łamach prasy przeciwko najlepszemu dotąd systemowi zawieszenia przedniego koła: widelcowi teleskopowemu. Dlatego wielkimi literami napisałem słowo OBIEKTYWNIE.