fbpx

Aby zostać przyszłym mistrzem świata, potrzeba nie tylko talentu i ogromu pracy, ale też odrobiny szczęścia. Wypadałoby też spotkać na swojej drodze Daniego Ribaltę – gościa, którego zdanie ma ogromne znaczenie w procesie selekcji do takich pucharów, jak Red Bull MotoGP Rookies Cup czy British Talent Cup. On sam… po prostu ma nosa do przyszłych czempionów.

Dani Ribalta to facet, który pozostaje raczej w cieniu. Nie widać go na wielu fotografiach, w sieci pisze się o nim niewiele. Jest trochę filmików na YouTube z jego podsumowaniami rywalizacji British Talent Cup, startami w słynnym Superprestigio… i jeszcze ten jeden słynny klip, gdy trenuje na supermoto. W jednym tylko zakręcie, Ribalta leci pełnym uślizgiem na kolanie i łokciu, łapie potężne wibracje przodu, po chwili do wszystkiego dołącza high-side, Dani przejeżdża po własnej stopie (sic!) i wychodzi z tego wszystkiego… na gumie!

Nie trener, a pomocnik

Ribalta na co dzień nie tylko jest jednym z tych, do którego należy ostatnie zdanie w procesie selekcji do Red Bull MotoGP Rookies Cup czy British Talent Cup, ale też jest w tych seriach – oficjalnie – trenerem zawodników. Sam jednak nie lubi określenia trener i woli mianować się pomocnikiem. „Trener tylko mówi, co masz robić. Ja jestem tu po to, by pomagać zawodnikom” – przyznawał wprost Dani. A potem jak mantrę powtarzał, że każdy zawodnik jest inny. „Najpierw trzeba zrozumieć, czego mu potrzeba, a potem musisz mu pomóc” – podkreślał.

„Mamy pod jednym fachem wielu zawodników, którzy są młodzi, więc trzeba ich trochę kontrolować. Wielu z nich ścigało się już wcześniej, ale w różnych seriach i na różnym poziomie. Trzeba im pokazać, jak odpowiednio pracować, bo niektórzy po prostu dopiero się tego uczą. Część z nich to prawdziwi debiutanci, którzy muszą poznać pewne reguły, w myśl których będą podążali dalej”.

W selekcji to nie stoper wyznacza reguły 

Jak to wszystko wygląda od kuchni? Za przykład niech posłuży selekcja do serii Red Bull MotoGP Rookies Cup, w której w tym roku udział bierze aż czterech Polaków: Jeremiasz Wojciechowski, Milan Pawelec, Filip Surowiak oraz Mateusz Molik. Cały proces podzielony jest na trzy dni. Najlepsi zawodnicy z pierwszego i drugiego dnia, jeżdżą także ostatniego dnia rywalizacji. To wtedy grupa specjalistów – w tym Dani – wybiera kilka(naście) nazwisk tych, którzy będą ścigali się na pełen etat w kolejnym sezonie.

Ribalta zaznacza jednak, że to nie wyniki, które pokazuje stoper, są najważniejsze: „Podczas selekcji, oczywiście patrzymy na czasy okrążeń, ale zawsze, kiedy wybieramy zawodników, tak naprawdę wiemy, kogo wybierzemy, zanim spojrzymy na rezultaty – zaznaczał. – Po prostu obserwujemy zawodników, dopiero potem sprawdzamy rezultaty. Czasami faktycznie jest tak, że język ciała zawodnika sprawia wrażenie, jakby ten był bardzo szybki, ale czasy okrążeń tego nie odzwierciedlają. Zazwyczaj jednak, powiedziałbym, że w 90% przypadków, wiemy kogo wybierzemy, zanim popatrzymy na wyniki. Oczywiście musisz zwracać uwagę na czasy, bo ostatecznie to tabela z rezultatami ma znaczenie. W tym świecie to trochę straszne, bo czasami pół sekundy – gdzie w życiu to jest tyle, co nic – decyduje o tym, czy się dostaniesz, czy nie, bo taka różnica na jednym kółku to już jest dużo”.

Mówiąc z kolei o chłopakach i dziewczynach, którzy już dostali się do pucharu, Dani kontynuował: „Oczywiście każdy z tych zawodników ma w sobie jakiś potencjał. Większy lub mniejszy. Ale, przykładowo, jeśli musisz wybrać pomiędzy dwoma riderami prezentującymi bardzo podobny poziom, ale będących w różnym wieku, wybór zawsze jest jeden. Jeśli jeden z nich ma 14 lat, a drugi 17, to zawsze postawisz na tego pierwszego. Bo w ciągu dwóch lat zrobi on spory krok do przodu, a ten drugi – już niekoniecznie”.

Być jak Rossi albo Marquez

„Czasami tak jest” – odpowiada szybko Dani na pytanie o to, czy czasami patrzy na jakiegoś nastolatka na torze i już wie, że będzie w przyszłości piekielnie szybki i ma zadatki na to, by zostać drugim Markiem Marquezem. W końcu każdy marzy o tym, by święcić triumfy takie, jak obecny mistrz świata MotoGP czy legenda tego sportu Valentino Rossi. „Na początku sezonu już mniej więcej wiem, że ten lub tamten zawodnik będzie w stanie walczyć o mistrzostwo w swojej serii. Ale w trakcie sezonu dzieje się wiele różnych rzeczy i jeśli w trakcie jednego weekendu zawodnik popełni błąd, to traci mnóstwo punktów, które potem trudno jest odrobić. Już teraz z kolei wiem, kto powinien zostać w serii na kolejny rok, kto będzie w gronie najlepszych lub ma największy potencjał” – tłumaczył.

Czasami jednak dzieciaki czują się na tyle pewnie, mają tak wygórowane mniemanie o sobie, że także trzeba je nieco stopować. „Zdarzają się sytuacje, że zawodnik myśli o sobie jako o drugim Rossim i przestaje pracować. Wtedy musi zrozumieć, że to miejsce, w którym jest teraz, to dopiero początek drogi. I musi jeszcze sporo poświęcić, jeśli chce dostać się na szczyt. Nikt nie szuka zawodników zadufanych w sobie i z wybujałym ego. Sztuka polega na tym, by ciągle się uczyć. Wiara w siebie to jedno, ale umiejętność słuchania innych i przyswajania rad bardziej doświadczonych od siebie – to drugie”.

Uwaga na wygórowane wymagania 

Ribalta zwracał uwagę na coś jeszcze. Na zbyt wygórowane ambicje rodziców. „To zdarzało się w przeszłości i zdarza się też teraz. Niektórzy rodzice myślą, że jeśli ich syn albo córka, jeśli już dostali się do pucharu, to zaraz będą drugim Rossim czy Marquezem”.

Często okazuje się, że nawiązanie odpowiedniej relacji z rodzicem jest o wiele ważniejsze, aniżeli dobry kontakt z zawodnikiem. To oni mają najlepszy kontakt ze swoim synem albo córką, to im łatwiej jest do nich dotrzeć. „Na dzieciakach i tak ciąży ogromna presja, bo zdają sobie sprawę z tego, ile poświęcają ich rodzice. A ci wydają pieniądze oraz poświęcają swój czas. A czas kosztuje pieniądze. Jeśli jesteś tutaj ze swoim synem albo córką, to nie pracujesz, czyli nie zarabiasz” – wyjaśniał Dani.

Jeśli rodzina jest bogata, to nie ma w zasadzie większego kłopotu. Schody pojawiają się, jeśli rodzice za wszelką cenę chcą pomóc dziecku w realizacji jego pasji. Docelowo jednak, koszty startów, przykładowo w British Talent Cup nie są wygórowane w porównaniu z innymi seriami. Co prawda na jednego zawodnika ten koszt szacuje się na 100-150 tysięcy euro, ale zdecydowaną większość opłaca organizator. Rodzina zawodnika pokrywa część kosztów podróży, a ponadto rider musi mieć ze sobą jednego pomocnika – zazwyczaj jest to ojciec, ale można też zapłacić za profesjonalnego mechanika. Oczywiście zawodnicy ścigają się za darmo, ale niewielu ma szanse rywalizacji na takim poziomie, na takim samym sprzęcie, za tak, stosunkowo, „niewielkie pieniądze”.

„To zawsze jest błędne koło” – tłumaczył dalej Ribalta. „Nerwowa atmosfera w domu z powodu braku pieniędzy, doprowadza do napiętych relacji między rodzicami, a to wpływa na dziecko. Zestresowane dziecko, zawodnik nie jest w stanie w pełni skupić się na tym, co robi na torze. Czasami widzę tego czy innego ridera i zauważam, że jest jakiś inny, nie jeździ tak, jak zawsze. Staram się dotrzeć do sedna i co się okazuje? Że stres w rodzinie wpływa na syna/dziecko, ale też na syna/zawodnika. Jeśli uda się razem z rodzicami znaleźć jakieś wyjście z sytuacji, zawodnik od razu lepiej radzi sobie na torze”. 

Nie ma przebacz

W takim razie, jak kontrolować dzieciaki, a jednocześnie hamować ambicje rodziców?  „Dla mnie nie ma większego problemu, czy muszę rozmawiać z rodzicami, czy z zawodnikami. Jestem w tej uprzywilejowanej pozycji, że zawsze mogę powiedzieć rodzicowi, że jeśli nie będą przestrzegali zasad, poprosimy ich, żeby opuścili puchar. To prosty układ” – przyznaje wprost Ribalta.

„Uważam jednak, że wyjściem z sytuacji nie jest pójście do rodzica i powiedzenie >>jeśli będziesz tak traktował swojego syna, to wylatujecie<<. Ostatecznie to w końcu ich dziecko, a nie moje. W takich sytuacjach staram się jednak tłumaczyć, że takim a nie innym zachowaniem wcale nie pomoże swojemu dziecku, a tylko pogorszy sytuację. Musisz zrozumieć, co się dzieje, bo często dziecko nie jest gotowe na to, by nakładać na nie tak dużą presję”.

Trzeba też uważać na to, aby przypadkiem rodzice, poprzez dzieci, nie próbowali spełniać swoich marzeń. „To jednak szybko można wyczuć, wystarczy popatrzeć na twarz zawodnika. Jeśli nie ma wyników, to takie dziecko po prostu chce dojechać do mety, a potem jechać do domu. Widzisz, że to po prostu nie jest to. Gdy nie ma wyników, wielu po prostu woli odejść z pucharu i ścigać się gdzieś w lokalnych mistrzostwach, na o wiele niższym poziomie, ale zdobywać np. miejsca na podium”.

Talent, zaangażowanie i pieniądze – jak znaleźć idealny balans?

Co dobre w seriach typu Red Bull MotoGP Rookies Cup czy British Talent Cup, to przede wszystkim to, że każdy na starcie ma taką samą szansę. Dostaje dokładnie ten sam sprzęt i takie samo wsparcie. Dzięki temu łatwiej zrozumieć, kto jest naprawdę szybki, a kto tylko trochę.

„Jeśli zawodnik jest dobrze przygotowany mentalnie, to od początku jest szybki” – przyznaje wprost Dani. „Taki zawodnik ma w sobie wyrobione pewne automatyzmy i po wyjeździe na tor nie myśli za dużo o tym, czy ustawienia są idealne, a może niekoniecznie. Niektórzy z kolei po prostu myślą za dużo i mają z tyłu głowy, że wystarczy zmienić ustawienia, a będą szybsi. A tak nie jest, bo największy potencjał zawsze drzemie w zawodniku. Muszą zrozumieć, że najpierw pracę trzeba zaczynać od siebie, a nie od grzebania w set-upie”.

Ciesz się tym co robisz i nie skreślaj nikogo!

Ribalta zauważa, że zawsze trzeba się cieszyć tym, co się robi. „Jeśli masz do wyboru, to zawsze postawisz na tego zawodnika, po którym widzisz, że to co tu robi, dostarcza mu mnóstwa frajdy”. Nie jest tajemnicą, że takie życie nie jest łatwe, zwłaszcza dla nastolatków. Trzeba sporo poświęcić. Podróżowanie od jednego toru do drugiego, z jednej rundy na drugą. „Jeśli nie sprawia ci to radości, po dwóch latach będziesz wykończony”.

Dani przyznaje, że zdarzają im się wpadki przy selekcji zawodników i niektórzy spośród tych, którzy podczas testów prezentowali świetny poziom, w trakcie sezonu spadają w tył stawki. „Wielu dopiero po starcie sezonu zdaje sobie sprawę z tego, co tak naprawdę się tu dzieje, jak wysoki jest poziom i o co toczy się ta gra. Kiedy ścigasz się na niższym poziomie, nie jest łatwo, ale czerpiesz z tego radość. Kiedy jednak zaczyna się jazda na poważnie, czasami kończy się przyjemność, a zaczynają schody”. 

Oczywiście czasami widać, że dany zawodnik osiągnął maksimum swoich możliwości i trafił na ścianę, której nie będzie w stanie przebić. „Nigdy nie powiesz jednak rodzicowi czegoś takiego” – uciął od razu Dani pytany o to, czy powiedział kiedyś rodzicowi, że może szkoda dalszego inwestowania pieniędzy, bo z tej mąki lepszego chleba nie będzie. „Czasami to wrażenie jest mylne, bo dziecko nagle dorasta, mocno się zmienia i jego wyniki też mogą się poprawić. Ale u niektórych, przy ich podejściu, mentalności, po prostu widać, że ten zawodnik nigdy nie będzie mistrzem. W końcu, zostanie mistrzem nie jest łatwe i udaje się to niewielu. W tym wszystkim najważniejsza jest jednak psychika”.

Przepis na sukces?

„Ostatecznie, ja mówię tym chłopakom co mają robić, jak trenować, co poprawić ze strony fizycznej, albo technicznej jazdy na motocyklu. Oni dają z siebie wszystko. Ale ich odporności psychicznej nie jestem w stanie zmienić. Jeśli jesteś mocny w głowie, to nie będziesz bał się zaatakować na ostatnim okrążeniu czy podjąć ryzyka. Ale gdy masz w sobie odrobinę niepewności, kiedy raz odpuścisz… to cię zjedzą” – dodaje na koniec Dani.

Nam nie pozostaje zatem nic innego, jak życzyć wszystkim młodym chłopakom i dziewczynom, by spełniali swoje marzenia! Trenowali ile się da, trzymali nerwy na wodzy, nie odpuszczali i wierzyli w to, że wszystko jest możliwe. W końcu Marquez i Rossi też kiedyś zaczynali, prawda? No i trzymamy kciuki za Polaków, którzy właśnie są w Guadix na selekcji do Red Bull MotoGP Rookies Cup na sezon 2024!

KOMENTARZE