fbpx

Wygodny maksiskuter klasy 400 ccm, który będzie dynamiczny, tani w zakupie i eksploatacji oraz sprawdzi się w jeździe miejskiej i turystyce. Jaki jednoślad spełniający te kryteria przychodzi wam do głowy?

Domyślam się, że wielu z was pomyślało o Suzuki Burgmanie 400. Nie powinno to dziwić, wszak swego czasu był to największy skuter na świecie. Po kilku latach skutery wciąż rosły, ale klasa 400 i tak miała się dobrze, bo łączyła dobre osiągi, wysoki komfort jazdy i uniwersalność. Burgman 400 dorobił się więc poważnej konkurencji, jak np. Yamaha YP 400 Majesty. Zaprezentowana jesienią 2003 roku, uzupełniła lukę w ofercie, jaka istniała między Majesty 250, a T-Maxem. Duża „majka” nie mogła się więc wykazać jako „naj” w jakiejkolwiek kategorii. By nie narobić sobie wstydu, producent skorzystał z może nie spektakularnych, ale całkiem nowoczesnych rozwiązań. Za napęd odpowiada chłodzony cieczą, jednocylindrowy silnik z rozrządem DOHC oraz wtryskiem paliwa. Generuje 34 KM oraz 36 Nm, czyli wartości może nie porażające, ale konkurencyjne i wystarczające. Zamontowano go tradycyjnie dla skuterów czyli na wahaczu. To co nie było typowe dla ciężkich rollerów to aluminiowa rama główna, do której przykręcono stalowy stelaż tylny. Obrazu nowoczesnego skutera dopełnia układ hamulcowy z trzema tarczami – dwie z przodu, jedna z tyłu (co ciekawe, Majesty oferowana w USA miała tylko jedną tarczę z przodu). Zawieszenia są już typowe dla segmentu – konwencjonalne teleskopy z przodu i dwa amortyzatory z tyłu.

Skuter towarowy

W maksiskuterach ważniejsze od wodotrysków mechanicznych są wygląd oraz komfort jazdy. Do obu nie można się przyczepić. Majesty 400 wygląda bardzo elegancko i dostojnie, w końcu nazwa zobowiązuje. Obraz luksusowego pojazdu uzupełnia bardzo dobra jakość wykonania oraz ilość miejsca dla kierowcy i pasażera. Prawdziwą rewelacją jest powierzchnia bagażowa „Majki”. Co prawda kanapa otwiera się w dość specyficzny sposób, bo tylko siedzenie kierowcy jest unoszone, ale w bagażniku o pojemności 59 litrów można schować dwa duże kaski i jeszcze znajdzie się miejsce dla przeciwdeszczówki oraz blokady tarczy hamulcowej.

Trochę klamotów, jak rękawiczki, portfel czy telefon upchamy też przed kolanami w dwóch zamykanych schowkach o łącznej pojemności 11,5 l. Zamiast kasków można też zabrać trochę klamotów na przyjemny, kilkudniowy wypad turystyczny. Przy odrobinie wprawy uda się pomieścić ciuchy i część biwaku bez konieczności przytroczenia kufra czy rolki. Jest to o tyle istotne, że maksiskutery klasy 400 często są wykorzystywane w rekreacyjnej turystyce krajowej, choć są i tacy co na dalsze wojaże nimi wyskakują.

Prawie jak cruiser

Osoby nieobyte z dużymi rollerami mogą być nieco zdziwione, że jeździ się nimi nie tylko po mieście. W rzeczywistości są to bardzo uniwersalne maszyny i Majesty 400 pod tym względem wypada naprawdę świetnie. Co prawda jest dosyć ciężka (210 kg z pełnym bakiem) i duża, ale z korkami radzi sobie naprawdę dobrze. Konstruktorzy postarali się o prawidłowe wyważenie, więc lawirowanie między samochodami wychodzi sprawnie, a mały jak na tę klasę promień skrętu jeszcze ułatwia to zadanie. W mieście nieoceniona będzie też bardzo dobra reakcja na gaz i dynamika silnika. W porównaniu do wielu maksiskuterów, Majka nie zamula przy niskich prędkościach tylko od razu zaczyna przyspieszać.

Może się wydawać, że prędkość nie rośnie w zadowalającym tempie, ale rzut oka na prędkościomierz mówi co innego. Singiel o pojemności 395 ccm naprawdę żwawo zabiera się do roboty, ale jego dźwięk jest bardzo dobrze wytłumiony, a kultura pracy stoi na wysokim poziomie dlatego nie czuć, z jaką prędkością jedziemy. Swoje robią też bardzo dobra ochrona przed wiatrem oraz komfortowo zestrojone zawieszenia. Żebyśmy się źle nie zrozumieli – Majesty osiągami daleko np. do T-maxa, ale osiągnięcie 160 km/h nie jest problemem.

Coś dla fanów turystyki

Problemu nie sprawia też podróżowanie z prędkością 130-140 km/h. Nie odczuwa się wtedy żadnych wibracji czy myszkowania, a wiatr nie targa głową kierowcy na lewo i prawo. Ktoś ma jeszcze wątpliwości, że ta miejska kanapa może być turystykiem? Jeśli tak, to z pewnością fani turystyki w dynamicznym wydaniu. O ile prędkości podróżne są całkiem przyzwoite, tak nie oszukujmy się, nie jest to skuter do ganiania się po winklach.

Do prowadzenia co prawda trudno się przyczepić, bo Majesty skręca całkiem chętnie, dobrze trzyma się drogi i jest stabilna, ale podwozie ma wyraźne granice możliwości. Majka ma przede wszystkim zapewniać komfort jazdy i jak już zostało wyżej wspomniane, wywiązuje się z tego zadania bardzo dobrze. Wszystkie pofałdowania, nierówności czy torowiska tłumi w sposób godny luksusowej kanapy, ale nie zawsze jest tak kolorowo. Gdy tylne koło natrafi na wyrwę czy studzienkę to klękają amory i zawieszenie dobija. Sytuację ratuje nieco pięciostopniowa regulacja napięcia wstępnego sprężyny, ale tylko w trakcie jazdy bez pasażera.

Trzeba się narobić

Skoro został już poruszony temat bolączek Majesty, to warto wspomnieć o dwóch upierdliwych rzeczach. Pierwsza to membrana w korpusie przepustnicy, która często ulegała uszkodzeniu. Nie jest to część droga ani trudna w wymianie, gdy masz choć odrobinę pojęcia o mechanice, ale by to wykonać trzeba zdemontować sporo elementów. Druga irytująca przypadłość to bardzo szybko zapychające się filtry powietrza. Umieszczone są dość nisko i zasysają bardzo dużo brudu. Zorientowanie się, że wymagają wymiany jest dosyć łatwe, bo osiągi drastycznie się pogarszają, a silnik co chwila gaśnie.

Niestety ich demontaż też zajmuje trochę czasu. Zresztą cała Majesty jest dość uciążliwa w pracach serwisowych, na szczęście nie potrzebuje ich często. Poza membraną w niektórych egzemplarzach z pierwszych dwóch lat produkcji (poprawiano je w ramach akcji serwisowej) oraz zapychającymi się filtrami, Majka nie miała więcej bolączek. Dlatego przez cały okres produkcji mechaniczna strona nie była poddawana znaczącym zmianom. Modernizacje ograniczały się do drobnych liftingów. Pierwszy z nich miał miejsce w sezonie 2007. Skuter dostosowano do wymagań normy Euro 3, co zaowocowało nieco mniejszym spalaniem. Przy okazji zmieniono listewkę na dole szyby, dodano małe oparcie dla pasażera, a na liście opcji pojawił się układ ABS. Kolejny lifting przeprowadzono dwa lata później. Tym razem w obrębie silnika i podwozia nie zmieniono nic. Nowe było tylko nadwozie, zegary i klamki hamulców z regulacją. W tej odsłonie, Majesty przetrwała do końca produkcji, czyli do roku 2014.

Trudno o zły wybór

Nieliczne zmiany, jakie Yamaha dokonała w swoim „miejsko-turystycznym” skuterze są ułatwieniem podczas wyboru egzemplarza przy zakupie. Nie trzeba się skupiać na konkretnym roczniku czy wersji, bo nie licząc kwestii wizualnych i kilku drobiazgów, są to niemalże te same maszyny. Komfort jazdy, uniwersalność, właściwości jezdne i niezawodność stoją w nich na takim samym, wysokim poziomie.

Pomimo szeregu zalet Majka nie zdobyła takiej popularności jak Burgman 400. Przyczyn takiej sytuacji należy upatrywać w fakcie wspomnianym na początku – Majesty nie zaskakiwała swoimi gabarytami i mocą. Była po prostu porządnym maksiskuterem. Z tego względu egzemplarzy na rynku wtórnym jest niewiele, za to są znacznie tańsze niż Burgmany. Jak widać czasem warto zainteresować się tym mniej popularnym modelem.

Dane techniczne:

Yamaha YP 400 Majesty 2004-2009

[wpsm_comparison_table id=”161″ class=””]

Zalety

+ Wysoka jakość wykonania
+ Dobre osiągi i prowadzenie
+ Wysoki komfort jazdy
+ Duża przestrzeń bagażowa
+ Trwałość

Wady

– Niekorzystne umieszczenie filtra powietrza
– Trudny dostęp do wielu podzespołów
– Za miękkie tylne zawieszenie

Orientacyjne ceny egzemplarzy używanych w tys. zł

Roczniki 2004 – 2008: 4,5 -7 tys. zł
Roczniki 2009 – 2013: 7 – 12 tys. zł

KOMENTARZE