fbpx

Nie raz już pisaliśmy, że przez szczególne zrządzenie losu potrafią dziać się różne wspaniałe rzeczy. Tak było i w przypadku przemyskiej ekipy trialowej, która pomogła losowi masą zapału i pracy, co przyniosło rzadko spotykane w naszym kraju efekty.

Sporty motorowe nie są w Polsce wybitnie popularną dyscypliną, a trial w szczególności. Trzeba jednak przyznać, że zaraz za pit bike’ami, rajdy obserwowane zaliczyły w kilku ostatnich latach chyba największy progres. Jeszcze dziesięć lat temu trialówki były spotykane w kilku miejscach w Polsce, w większości w Małopolsce. Dziś trialowcy są niemal wszędzie – od Kaszub po Podkarpacie.

Trialowców w Przemyślu wciąż przybywa i nie brakuje im chęci do rozwijania zajawki i uczenia się od najlepszych zawodników. Tutaj po szkoleniu z Gabrielem Marcinowem, mistrzem Polski

W tym drugim regionie trial rozwija się zresztą prężnie jak w mało którym miejscu. Jeszcze do niedawna nie było tam nawet grupek znajomych pyrkających na trialach, a co dopiero jakiejkolwiek społeczności. Ale w okolicach 2017 roku coś zaczęło się ruszać. Dwóch kumpli z Przemyśla – Darek i Tomek – jeżdżących na turystycznych enduro zauważyło, że w coraz większej ilości filmów i szkół jazdy ADV do treningu wykorzystywane są trialówki. Darek akurat znał już trial z czasów dziecięcych, bo w jego rodzinnej miejscowości odbywały się kiedyś zawody, którym przyglądał się z ciekawością. Gdy pojawiła się okazja, by przygarnąć do garażu jeden z takich motocykli, skorzystał z niej. Tym samym jeszcze bardziej zaciekawił Tomka trialem.

U większości ekipy motocykle szosowe poszły w odstawkę – zastąpiły je trialówki

Zebrali się więc i przy okazji szkolenia w Akademii Enduro, które prowadził Gabryś Marcinów, ośmiokrotny Mistrz Polski w Trialu, spróbowali z czym ten sport się je. Po weekendzie spędzonym na „motocyklach bez siodełka” chłopaków tak chwyciło, że już nie chcieli odpuścić. Tomek zaopatrzył się w trialówkę, a wraz z nim jego syn Dominik. Szczęśliwie się złożyło, że w tym samym czasie także Paweł z Gęsiego Zakrętu rozkręcał się ze swoim torem i z warsztatami, które prowadził Gabryś. Darek, Tomek i Dominik mieli więc gdzie porządnie rozwijać zajawkę raptem godzinę jazdy od domu.

Pomoc kumpli i zaprzyjaźnionych firm okazała się nieoceniona przy budowie toru

Tu na razie jest ściernisko

Jak jednak wiadomo, dobrymi rzeczami warto się dzielić, a zajawkami tym bardziej. Dlatego gdy podszlifowali trochę swoje umiejętności, wpadli na pomysł, by pokazać trial szerszemu gronu motocyklistów. W 2019 skrzyknęli więc lokalnych jednośladowców wszelkiej maści i zorganizowali, jak sami to określili „szkolenie zerowe”, czyli imprezę, na której można było po prostu spróbować jazdy na motocyklu trialowym. Przyniosło to zamierzony efekt, bo na treningi regularnie zaczęli przyjeżdżać nowi amatorzy, Krzysiek i Maciek, których turystyki poszły nieco w odstawkę na rzecz trialówek. Ale powiększenie ekipy znajomych i pokazanie trialu szerszemu gronu to niejedyny pozytywny skutek inicjatywy naszych bohaterów. 

Żeby stworzyć tor od zera trzeba było mnóstwa czasu, pracy i środków…

Jednym z uczestników szkolenia był pracownik Urzędu Miasta i w trakcie luźnej rozmowy z Gretą Ostrowską, dyrektorką Przemyskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji opowiadał o tym, jak fajnie spędził weekend na nietypowych motocyklach. Jak się okazało, ten sport nie był obcy pani dyrektor. Ba, nawet była kiedyś na mistrzostwach Polski i taka jazda zrobiła na niej duże wrażenie. Stwierdziła więc, że fajnie byłoby mieć te „motocykle bez siodełka” na swoim podwórku.

… ale opłaciło się. Ostatnio w Przemyślu odbyły się pierwsze zawody Strefy Trial!

Informacja dotarła do Tomka i Darka i nie minęło dużo czasu, a już zaczęły się rozmowy o ewentualnej współpracy. Brzmi to niewiarygodnie, że jakikolwiek urzędnik miejski zainteresował się motorsportem. Mało tego, na zainteresowaniu się nie skończyło. Okazało się bowiem, że na zboczu przemyskiego stoku narciarskiego jest trochę zarośniętego, nieużywanego miejsca. Pani Greta zaproponowała więc chłopakom dzierżawę terenu i możliwość zbudowania w tym miejscu toru trialowego. Nie wiem czy wtedy w ich głowach rozbrzmiały słowa „Tu na razie jest ściernisko…”, ale na pewno pasowałyby do tej chwili. Oto grupka gości, którzy dla zajawki pyrkają sobie po pracy na motorkach dostała do użytku wymarzony kawałek ziemi na tor trialowy. Pani Greto, takie podejście bardzo szanujemy!

Zalety toru położonego na stoku narciarskim? Potężne oświetlenie pozwalające na treningi nawet po zmroku.
To się nazywa wygrać życie!

Zakasać rękawy

Chłopaki od razu zabrali się do roboty i zaczęli przygotowywać teren. Najpierw trzeba było go wykosić i oczyścić, co nie było najprostsze, bowiem miejsce, które dostali, jest w całości pod górkę i do tego dość miękkie. Czyli idealne pod jazdę na trialu, za to niefajne do pracy. Ale warto było. Po kilku popołudniach teren był już gotowy na przyjęcie pierwszych przeszkód. Warto podkreślić, że panowie nie poszli na łatwiznę i nie rzucili na ziemię kilku opon od koparko-ładowarki i betonowych kręgów.

Na przemyski tor często wpadają w gościnę zawodnicy z czołówki mistrzostw Polski

Wiele przeszkód jest naturalnych, jak np. kamienie czy drewniane bele, a do tego zrobiono użytek z naturalnego ukształtowania terenu. Dzięki temu tor nie tylko wygląda schludnie, ale przede wszystkim jest bardzo zróżnicowany i przyjemny do jazdy. Przez to na treningi wpadają tam także zawodnicy z czołówki mistrzostw Polski. Widać, że w jego budowę włożono mnóstwo pracy i środków. Co istotne, lwią część przemyscy trialowcy zrobili samodzielnie i ze swojej kieszeni.

Z toru rozciąga się widok na cały Przemyśl i jest to widok zacny!

Niech na tym się nie kończy

Skoro było już miejsce godne profesjonalnej sekcji sportowej, to i nazwa grupy trialowej niech będzie profesjonalna – padło na Trial Team Przemyśl. I rzeczywiście, chłopaki są zespołem. Nie tylko bowiem trenują razem, ale także startują regularnie w zawodach. Przy tym nie zapomnieli, że wychodzi im nie tylko jazda i budowa toru,  ale także z szerzeniem trialowej zajawki radzą sobie nieźle.

W tym roku postanowili zrobić to na większą skalę organizując zawody. I to nie o pietruszkę, a Mistrzostwa Strefy Trial, czyli przedsionek Mistrzostw Polski. Miałem okazję tam być jako kibic i przyznam, że to były fantastyczne zawody i to nie tylko jak na debiut. Trial Team Przemyśl stanęli na wysokości zadania zarówno jeśli chodzi o przygotowanie toru, jak i organizację imprezy.

Mało tego, sama lokalizacja także zrobiła swoje. Widok z toru na panoramę Przemyśla sprawiał, że człowiek czuł się tam po prostu dobrze. Sam Przemyśl jest miastem niesamowicie klimatycznym i sprzyjającym weekendowemu odpoczynkowi. I jak pokazuje przykład powyższej historii, sprzyja także realizacji motocyklowej zajawki. Miejmy nadzieję, że nie jest to ostatnie miasto, w którym jakakolwiek dziedzina motorsportu dostanie taką szansę na rozwój!

Zdjęcia: Trial Team Przemyśl

KOMENTARZE