fbpx

Moja historia z motocyklami zaczęła się w wieku 6-7 lat, kiedy to pierwszy raz usiadłem na motorynkę starszego kuzyna. Była wtedy dla mnie tak ciężka, że postawienie jej na podnóżki stanowiło nie lada wyzwanie. Wiedziałem już wtedy, co zrobię ze swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi z Pierwszej Komunii Św. Jak pomyślałem, tak zrobiłem i w wieku […]

Moja historia z motocyklami zaczęła się w wieku 6-7 lat, kiedy to pierwszy raz usiadłem na motorynkę starszego kuzyna. Była wtedy dla mnie tak ciężka, że postawienie jej na podnóżki stanowiło nie lada wyzwanie. Wiedziałem już wtedy, co zrobię ze swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi z Pierwszej Komunii Św. Jak pomyślałem, tak zrobiłem i w wieku 8 lat miałem swój pierwszy motocykl.

Przygoda ze stuntem zaczęła się w chwili, gdy po raz pierwszy zobaczyłem filmy z USA. Grupy Black Sheep Squadron, Adrenaline Crew i inni pokazali, w jaki sposób można używać motocykli. Oglądając je kilkaset razy czułem się co raz to bardziej w ich świecie. Na zawodach w Bielawie, które odbywały się 20 km od mojego domu, po raz pierwszy obejrzałem jazdę zawodników, których wcześniej znałem tylko i wyłącznie z filmów. Oglądając ich zmagania poczułem „to coś” w środku, że też tak potrafię, chociaż nie miałem o tym zielonego pojęcia.

Moje pierwsze próby postawienia „na koło” miały miejsce na Simsonie s51 już w wieku 12 lat. Nie był to idealny motocykl do tego typu wyczynów, jednak sprawiało mi to dużo frajdy. Moim pierwszym dużym sprzętem była Honda CBR 900RR Fireblade. Pozwoliła mi ona ogarnąć podstawy, m.in. jazdę na tylnym kole, na przednim, palenie gumy oraz akrobatyczne tricki. Brak własnej miejscówki zmuszał mnie do częstych wyjazdów daleko za miasto, a dokładnie na zamknięte lotnisko w Legnicy oddalone o 100 km, gdzie mogłem upalać do woli. Były to wyjazdy zazwyczaj w weekendy. Po dwóch latach treningów wystąpiłem na pierwszych zawodach Streetfighter Festiwal w Bielawie w 2008 roku, gdzie zająłem 4 miejsce. Było to dla mnie niesamowite przeżycie, gdy mogłem jeździć razem z zawodnikami jak równy z równym, a nie tylko stać przy barierkach i podziwiać.

Przełomem była przesiadka na Hondę CBR 600 F4i, która pozwoliła mi rozkręcić się na dobre. Był to model na wtrysku, dlatego miał dużo większe możliwości niż poprzednik. Dużym plusem było także udostępnienie mi małego placu treningowego przez OSiR w Ząbkowicach Śląskich. Nie był to wymarzony plac, jednak znajdował się w miejscu zamieszkania, co pozwoliło mi na częstsze treningi. Pierwszą poważniejszą kontuzją było złamanie nogi w śródstopiu, gdy po przesiadce z Fireblade próbowałem zbyt szybko przełożyć poprzednie umiejętności, wtedy też nauczyłem się pokory i zrozumiałem, że nic na siłę, wszystko przyjdzie z czasem.

Rok 2011 był dla mnie spełnieniem marzeń i ten czas na długo pozostanie mi w pamięci. Na zawodach StuntGP International 2011 wywalczyłem 4 miejsce i mogłem rywalizować z najlepszymi zawodnikami z 24 państw (m.in. Nick Apex, Shin Kinoshita, Javi Almazan Lopez, Rafał Pasierbek, Julien Welsh, Angyal Zoltan czy Mokus). Był to duży krok naprzód, który staram się wykorzystywać do dziś i z którego czerpię siłę.

Sezony 2013 i 2014 były z jednej strony bardzo pechowe, ponieważ przeszedłem operację biodra po ciężkim wypadku, która wykluczyła mnie na 7 miesięcy. Z drugiej strony udało mi się wywalczyć Mistrzostwo Polski po czterech rundach Polish Stunt Cup 2014 (Lublin, Bielawa, Krotoszyn i Kraków), zwyciężyć w międzynarodowych zawodach Bulgarian Stunt Competition 2014 oraz zająć 1 miejsce w Mistrzostwach Świata Federacji Ekstremalnych Sportów Motocyklowych Stunt Grand Prix 2014 w Bydgoszczy. Aktualnie korzystam z końcówki sezonu w Polsce i przygotowuje się do kolejnych zawodów w 2015 roku.

KOMENTARZE