Listopad Roku Pańskiego 2011. Dzień obolały od deszczu, szarówy i chłodu. O zmierzchu spomiędzy bloków na warszawskiej Chomiczówce wyjeżdża motocyklista. Jedynka, dwójka. Jedzie zdecydowanie. Zdecydowanie za szybko jak na zimny i mokry asfalt pokryty liśćmi. Ni stąd, ni zowąd, kilkadziesiąt metrów przed nim zza zaparkowanych aut wychodzi kobieta w tygrysim kożuchu, z pieskiem rasy pudel w podobnym do niej umaszczeniu. Nikt nie przewidywał, że dla tej trójki może to być dzień sądu ostatecznego.

Kobieta idzie pewnie, idzie jak Dar Pomorza. Motocyklista zauważa ją pierwszy. Niefortunnie jest w trakcie przejeżdżania przez „śpiącego policjanta” ułożonego z kostki Bauma i pomalowanego w żółte pasy. By uniknąć bliskiego spotkania z futrzanym duetem, wciska hamulec. Wyrok został wydany: uślizg przedniego koła.

W końcu ich wzrok się spotyka. Pudel dostaje wytrzeszczu, bo pańcia w obawie o jego życie, podniosła go na smyczy. Biedak wisi w bezwładzie. Wytrzeszczu dostaje również motocyklista, bo oto przed chwilą był królem drogi, warczał wydechem marki Micron, a teraz sunie tyłkiem po asfalcie. Tyłkiem w dżinsach, niestety nie motocyklowych, co będzie odczuwał jeszcze przez wiele tygodni. Kulminacją całej akcji jest uderzenie głowy motocyklisty w zaparkowany samochód i zatrzymanie się sunącego na boku jednośladu przed jadącym z naprzeciwka Volvo.

Charakterystyczny bulwiasty zadupek to typowa cecha SRAD-ów. WIększy był chyba tylko w Suzuki TL 1000R

Tym motocyklistą byłem ja. Jechałem na pierwszym sprzęcie kupionym tuż po przeprowadzce do Warszawy, moim ukochanym szaro-czarnym Suzuki GSX-R 600 SRAD. Śnił mi się po nocach odkąd zobaczyłem wersję 750 u pracownika mojego ojca. Po całym zdarzeniu sprzedałem go dresiarzom z Białołęki i nabyłem Hondę 954 RR. Moja radość nie trwała długo, bowiem cyklicznie dostawałem zawrotów głowy i krwotoków z nosa. Lekarze podejrzewali jakiegoś guza i kazali powściągnąć zwieracze od wsiadania na wszystko, co ma dwa koła i silnik. Tym sposobem SRAD w mojej motocyklowej historii zaznaczył się bardziej niż motorynka Romet, którą jako siedmiolatek jeździłem po wiejskich drogach.

Wloty „odkurzacza” zasysały powietrze na tyle skutecznie, że silnik generował aż 135 KM

Klasyki na tor, nie do muzeum

Historia sprzed dziesięciu lat przypomina mi się za każdym razem, gdy widzę obłe kształty SRAD-a. Tym razem wspomnienia przywołał projekt Classic Team Suzuki. Zapytacie: zaraz, co to za goście? Spieszę z wyjaśnieniami. CTS to ekipa z Wielkiej Brytanii, która przy wsparciu Suzuki GB i projektu Suzuki Vintage Parts buduje klasyczne motocykle wyścigowe. Ja też zbudowałem jakiś czas temu klasyczną wyścigówkę, Hondę CBR 400 RR z 1989 roku. Różnica jest taka, że moja Honda wyjeżdża kilka razy w roku na trening na tor Słomczyn, a maszyny CTS startują w Classic TT na wyspie Man czy Philip Island Classic w Australii. Z zespołem jeżdżą tacy zawodnicy jak Guy Martin, John Reynolds, Danny Webb, Pete Bost i Michael Dunlop.

Tytanowy wydech – całkiem zgrabna biżuteria motocyklowa

Pomimo tego, że mówimy o wyścigach klasyków, należy pamiętać, że tacy zawodnicy jak Dunlop nie pojawiają się na wyspie Man, by sobie pojeździć. Są tam po to, by dominować w każdej kategorii, dlatego zespół Classic Team Suzuki dość poważnie podchodzi do swoich projektów. Polecam sprawdzić ich RG500, Bandita 600, Katanę 1100 przystosowaną do wyścigów długodystansowych czy GSX-R 1100 będącego repliką modelu XR69 F1. Ten ostatni w oryginale generuje jakieś 125 koni mechanicznych mocy. Po zabiegach w CTS ponad 170 KM, co przy wadze 168 kilogramów robi z niego całkiem szybką wyścigówkę.

Klasyczny wyścigowy obrotomierz robi robotę. Wywaliłbym tylko brzydkie chińskie przełączniki

Drugie życie długodystansowca

Do tej pory zespół z sukcesami wykorzystywał repliki modelu XR69 F1, zdobywając między innymi tytuł Classic TT F1 w 2013 i w 2015 roku. Na sezon 2022 mechanicy CTS pod przewodnictwem Nathana Colombi przygotowali coś zupełnie nowego – GSX-R 750 SRAD.

Bazą projektu jest SRAD 750 z 1996 roku, który wcześniej jeździł w wyścigach długodystansowych. SRAD, niezależnie od pojemności, w Polsce jest po prostu tanim sportem z lat 90. W Wielkiej Brytanii ma jednak zupełnie inny status. Tam wielu nadal ma obsesję na punkcie wielkich wlotów powietrza i bulwiastej nakładki na siedzenie pasażera.

Jak obejść zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych? Zmienić tekst w logo Lucky Strike

Nie skłamię, jeśli powiem, że przez brytyjskich motocyklistów SRAD jest stawiany zaraz obok królowej Elżbiety, Banksy’ego i memów wyśmiewających fryzurę Borisa Johnsona. Swoją drogą ten ostatni jest zadziwiająco podobny do polskiego internetowego celebryty – Gracjana Roztockiego – ale to temat na inny tekst. Chodzą również pogłoski, że ma powstać Kościół Wyznawców SRAD-a (w skrócie KWS), niestety pandemia uniemożliwia zebranie głosów od wiernych.

SRAD 750 dostał w Classic Team Suzuki nowe życie. Silnik przeszedł kompleksowy remont, zamontowano suche sprzęgło, miskę olejową z magnezu, sześciobiegową skrzynię o krótkich przełożeniach, lekki alternator i układ wydechowy Yoshimury.

Zaciski Brembo i nowe mocowanie wykonane przez TCS. Skuteczność i styl w jednym

Przednie i tylne zawieszenie zostało opracowane przez ekspertów K-Tech. Seryjny wahacz został wydłużony, by poprawić stabilność maszyny. By zmniejszyć masę nieresorowaną, ekipa CTS zastosowała lekkie felki OZ Racing. Specjalnie do tego motocykla zostały stworzone dolne półki zawieszenia oraz nowe golenie. Hamowaniem zajmują się zaciski i pompa radialna Brembo oraz zestaw przewodów w stalowym oplocie marki Earls.

Na nadwozie składają się karbonowo-kevlarowe owiewki z lekkimi zapięciami tytanowymi marki RaceFasteners. Charakterystyczne dla wszystkich maszyn spod znaku Classic Team Suzuki malowanie inspirowane jest modelem RGV500, którym ścigał się Kevin Schwantz. Różnica jest taka, że logo marki tytoniowej Lucky Strike zastępuje napis Team Suzuki, a zamiast krwistej czerwieni mamy tu niebieski w trzech odcieniach.

Wsio karbon! Nawet nie chcę wiedzieć ile kosztują takie owiewki do starego SRAD-a

Czy to błąd?

Ktoś zapyta: jakiż to custom, skoro nie było aktu cięcia gumówką? Otóż od jakiegoś czasu customa definiuję nie tylko jako motocykl wyglądający lepiej niż oryginał, ale przede wszystkim lepiej jeżdżący, a o to w przypadku SRAD-a od Classic Team Suzuki nie muszę się obawiać. Kilka dni temu Michael Dunlop testował go na torze w Cartagenie, a w sezonie 2022 będzie go dosiadał w Classic TT.

PS. Halo, Suzuki Polska, może za przykładem wyspiarzy zaczniecie wspierać jakiś team ścigający się na starych maszynach? Podobno klasa Twin rośnie w Polsce całkiem szybko.

KOMENTARZE