fbpx

Nowa, bardziej turystyczna odsłona Nikena GT pojawiła się na rynku już jakiś czas temu. Postanowiliśmy sprawdzić czy taka wariacja tego „dziwaka” ma sens.

Nie będę osamotniony jeśli powiem, że przeżyłem szok kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Nikena. Wydawał się inny i totalnie bezsensowny. Dwa koła z przodu były obietnicą zwiększenia przyczepności, ale nie do końca zgrywało się to z moimi poglądami turystycznymi. Jestem fanem lekkich motocykli. Te zwyczajnie są łatwiejsze w obejściu i dużo łatwiej się nimi jeździ. Nie mogę być jednak samolubny. Przecież świat złożony jest z różnych typów kierowców, a ich preferencje są z goła inne niż moje. No i fajnie, dzięki temu świat jest bardziej kolorowy.

Po co mi te koła?

Na premierowe testy poleciał Simpson i był zachwycony. Zanim opublikował jakiekolwiek pierwsze wrażenia napisał mi: „Ty, ten sprzęt to sztos jest”. Już wtedy wiedziałem, że chłop ma problem. Narazi się zatwardziałym fanom jednośladów na stwierdzenie, że coś innego może być fajne. Tak naprawdę wtedy znajdowałem się po stronie zatwardzialców. Po co mi te cholerne dwa koła z przodu?

Niken GT w trasie. Foto: Tobiasz Kukieła

Czas mijał, zwiększała się ilość nawiniętych kilometrów na różnych motocyklach i wreszcie pojawił się Niken w wersji GT. Jest to naturalna droga Yamahy, która jakiś czas po wdrożeniu modelu do produkcji wypuszcza podmodel, lub jak kto woli wersję jednośladu przystosowaną bardziej do podróży. GT, to skrót od Grand Turismo, a więc nie mniej, nie więcej oznacza „wielka podróż”. Zanim dorwałem GTeka, miałem przeświadczenie, że ta wersja jest nieco bezsensowna – przecież sam Niken to turysta z krwi i kości, czyli literki GT powinny być w nim już dawno ukryte, a oficjalny GT może być co najwyżej wzbogaconą wersją wyposażeniową i tak też się stało.

Pierwsze metry

W końcu dorwałem ten trzyślad. Z początku byłem nieco przestraszony. Bardzo chciałem uniknąć gleby – przecież nigdy nie jechałem czymś takim. Pierwsze metry jednak mnie zdziwiły. Jazda niczym nie różniła się od jazdy motocyklem. Ok, przód jest nieco ociężały, a tak naprawdę doszukiwałbym się w tym zalet. Przecież olbrzymia część gleb wynika, właśnie z braków techniki i właśnie niedociążania przodu. Poza tym mamy dwa koła, a więc więcej przyczepności. Od razu się rozleniwiłem za sterami i dużo mniej pracowałem ciałem – nie musiałem. Dwa koła i większa masa z przodu niwelowały brak chęci do technicznej jazdy.

Niken GT w trasie. Foto: Tobiasz Kukieła

Tak naprawdę o tym jak się jeździ na tym motocyklu możecie przeczytać w tekście, który popełnił jakiś czas temu Simpson. Ja postaram się jednak skupić na walorach turystycznych.

Niken GT. Wyposażenie

Niken GT, wyposażony jest przede wszystkim w kufry i jest to duża wartość dla sprzętów turystycznych. W środku znajdziemy specjalne wodoodporne torby, dzięki którym sprzęt w środku pozostanie suchy. Tak naprawdę to kufry skrzyżowane z sakwami. Są bardzo lekkie i to jest ich olbrzymia zaleta, ale gdybym miał ruszyć w Grand Turystykę, wolałbym zwykłe, porządne kufry, w które władowałbym wszystko czego potrzebuję, a nawet jeszcze więcej. Turystyczna wersja trzykołowca została również wyposażona w wyższą szybę, podgrzewane manetki, tempomat, dwa gniazdka zapalniczki oraz podstawę pod stelaż kufra centralnego.

Yamaha NIken GT - foto: Tobiasz Kukieła

Zadowoleni będą również esteci. GT dostępny jest w dwóch wariantach kolorystycznych: Phantom Blue (tą wersję testowaliśmy) oraz Nimbus Grey. Obie wyglądają bardzo ciekawie. Nam do gustu przypadła szczególnie niebieska kolorystyka, w której kolor motocykla doskonale współgra ze złotym kolorem lag przednich – bajka!

Walory turystyczne

Zebraliśmy się tutaj jednak nie po to, żeby podziwiać walory estetyczne turystycznej Yamahy, a żeby porozmawiać jak to wszystko ma się do rzeczywistości. Pozycja za kierownicą piątka z plusem – jest wygodnie! Siedzenie czwóra, bez plusa. Po 400 czy 500 kilometrach tyłek mnie bolał. Co prawda jest to dystans spory i nie do końca może to być wadą, ale wypada wspomnieć.

Yamaha NIken GT, kokpit - foto: Tobiasz Kukieła

Prowadzenie. Nie byłym sobą gdybym nie zjechał tym motocyklem z asfaltu. Tak też zrobiłem i złapało mnie zdziwko! Jeżeli boisz się jeździć po piachach, bo po wjechaniu w nie pływa Ci kierownica, to Niken będzie strzałem w dychę! Obecność dwóch kół powoduje po prostu, że sprzęt jedzie. Oczywiście na kierownicy poczujesz delikatną siłę, wszak są to nierówności, ale dwa koła i system wahaczy naprawdę daję radę. Aż prosi się, żeby zrobili wersję XTZ Niken. Nie mogę oczywiście pominąć kolejnego aspektu: system wahaczy doskonale wyrównuje nierówności terenu.

Jeździmy po koleinach

Kiedy wjedziesz jednym kołem w koleinę, a drugim będzie jechał poza nią, wahacze ugną się, a na motocyklu nie poczujesz nic. Przynajmniej do momentu, w którym tył nie najedzie na nierówność. Wtedy możesz poczuć, że tył delikatnie ściąga do koleiny, ale nadal: taka jazda jest dużo łatwiejsza niż zwykłym motocyklem. Również wyjazd z koleiny wydaje się być łatwiejszy.

Yamaha NIken GT - foto: Tobiasz Kukieła

Niken GT to naprawdę ciekawa zabawka, która zapewni Ci bardzo dużo przyczepności w różnych warunkach drogowych. Jazda nim jest naprawdę łatwa i ciekawa. Poza tym ten sprzęt zwraca na siebie uwagę i ciężko znaleźć osobę, która za nim się nie obejrzy. Jego walory turystyczne stoją na bardzo wysokim poziomie. Nie musisz obawiać się jazdy w deszczu, czy w gorszych warunkach pogodowych, bo ta jest zwyczajnie łatwiejsza niż jazda na każdym innym motocyklu. Pamiętać jednak należy o tym, że maszyna nie zrobi wszystkiego za kierowce i chociaż łatwo się na nim rozleniwić, to musimy pamiętać, że praw fizyki nigdy nie oszukamy!

 

 

KOMENTARZE