fbpx

Rozpoczęcie sezonu motocyklowego to okres szczególny w życiu każdego motocyklisty. Stęsknieni po wielu miesiącach posuchy, wreszcie wracamy na dwa kółka i możemy oddać się przyjemności jazdy na motocyklu. Jest jednak kilka spraw, o których powinniśmy pamiętać. Zawsze!

Zacznę ten tekst od opowieści z mojego życia, którą mam nadzieję dobrze zobrazuje problem, który chce poruszyć. Przez dużą część swojego życia grałem na gitarze: bez talentu i szczególnego słuchu, ale wkładałem w to całe serce. Poświęcałem na treningi godziny. Grałem przed szkołą i po szkole. Grałem w weekendy i w tygodniu, to była jedna z moich pasji, ale niestety przegrała z prozą życia. Skończyłem studia i zacząłem pracować – na granie miałem coraz mniej czasu. W końcu grałem „od dzwona”. Po dłuższej przerwie zorientowałem się, że chociaż głowa nadal wie „co i jak”, to palce nie działają. Za cholerę nie byłem w stanie zagrać tego co wcześniej, chociaż to nie było nic skomplikowanego – tak jak mówiłem wcześniej, w moich żyłach nie znajdziecie ani krzty talentu, tylko osobę która poświęciła setki godzin na treningi gry. Wystarczyła dłuższa przerwa i wszystko się posypało…

Trening czyni mistrza!

To samo dzieje się z jazdą na motocyklu. Możesz być najwybitniejszą jednostką, ale dłuższa przerwa może spowodować, że to co kiedyś przychodziło Ci z łatwością dzisiaj powoduje trudności i może doprowadzić do sytuacji podbramkowych. Tak samo jest w stuncie, jeździe enduro, bieganiu, ćwiczeniach siłowych czy nawet w grze w warcaby. Trening i czas poświęcony na zgłębianie umiejętności jest najważniejszy. W naszym przypadku treningiem może być nawet zwykła jazda w trakcie, której hamujemy, wymijamy dziury, przyspieszamy czy skręcamy. Kolejne kilometry powodują, że jedziemy pewniej i zdecydowanie lepiej czujemy sprzęt.

Jest jednak kilka aspektów, które powodują, że jeszcze bardziej powinniśmy kwestię „wjeżdżenia” wziąć sobie do serca. Grając na gitarze, w warcaby, ćwicząc na siłowni czy biegając najwyżej możemy się ośmieszyć w środowisku osób z nami przebywającymi. Z motocyklami jest nieco inaczej, bo konsekwencje błędów są poważniejsze.

Przede wszystkim musimy wziąć pod uwagę nawierzchnie, która po zimie bywa zniszczona oraz zanieczyszczona – to spore zagrożenie, szczególnie podczas hamowania awaryjnego. Do tego dochodzi zaskoczenie, które maluje się na twarzach kierowców aut kiedy widzą pierwszych w sezonie motocyklistów – dajmy sobie trochę czasu na przyzwyczajenie.

Stan techniczny motocykla. Kwestia kluczowa

Zanim wyjedziemy na drogę powinniśmy sprawdzić stan techniczny motocykla: przyjrzeć się oponom – określić ich zużycie, datę produkcji oraz ciśnienie wewnątrz. Następnie skontrolujmy zawieszenie pod kątem wycieków i sprawność oraz zużycie klocków hamulcowych. Jeśli wszystko jest ok, to ruszamy… do szuflady, w której schowany jest dowód rejestracyjny. Założę się, że część z Was zapomniała o nim – przecież obowiązek wożenia tego dokumentu został zniesiony, ale to właśnie tam znajdziemy datę poprzedniego badania technicznego i zapewne również tam wcisnęliście świstek potwierdzający zawarcie ubezpieczenia OC. 

Jeśli wszystko się zgadza, to możemy wyjechać na ulicę. Oczywiście moglibyśmy, gdyby nie panująca sytuacja związana z pandemią koronawirusa. 

Jeździć czy nie? Bądźmy rozsądni

W sieci znajdziecie wiele artykułów, dotyczących „można czy nie można”, ale ja osobiście nie podpiszę się pod opinią, że można i że jest to sposób na lepsze samopoczucie i niwelowanie ryzyka. To czysta publicystyka, która nie ma związku z faktami.

Fakty są takie: szpitale są obciążone, a sytuacja która panowała jeszcze przed rozprzestrzenieniem się COVID-19 i tak nie była normalna, dlatego założę się, że nikt nie chciałby obecnie trafić do szpitala ze skręconą kostką, nie wspominając o bardziej skomplikowanych problemach. Jesteśmy ostatnimi osobami, które powinny Was odciągać od jeżdżenia, ale jest czas na jazdę i przyjemności, ale jest i czas na bycie dorosłym i wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny. Osobiście nie chcę przykładać się do tworzenia kolejnych problemów i zależy mi na tym, aby lekarz zajmował się tymi, którymi powinien, a nie moją skręcona kostką, otarciami czy złamaniami. Oczywiście jestem daleki od twierdzenia, że motocykle są niebezpieczne, ale blisko mi do filozofii minimalizującej ryzyko – przynajmniej w obecnych warunkach. Proszę, weźcie to sobie do serca.

Modeka Talismen na testach Yamhy Tracer 700 2020

Dlatego, poniższe zasady zastosujcie, gdy wszystko się już ustabilizuje! 

Zaczynamy sezon motocyklowy 2020

Moralizatorstwo już za mną. Teraz mogę się wziąć za kilka porad i ćwiczeń, które zawsze stosuje po długiej przerwie:

1. Start/Stop bez podpierania

To proste ćwiczenie, które pozwoli wyczuć sprzęgło motocykla, hamulec oraz balans. Jest bardzo proste. Ustawiam motocykl na długiej prostej i na zmianę ruszam i hamuje, a w przerwach między zatrzymaniem a ruszeniem staram się nie podpierać.

2. Ósemka

Znana wszystkim z placów manewrowych ósemka potrafi zdziałać cuda. Tutaj liczy się wyczucie motocykla, balans i praca gazem, którym po prostu kompensujemy utraty równowagi.

3. Hamowanie awaryjne (z zachowaniem dużej ostrożności).

Tym razem rozpędzamy się do niewielkiej prędkości i próbujemy jak najszybciej zahamować. Dzięki temu poznamy granice przyczepności opon.

To tylko trzy proste ćwiczenia, ale zdecydowanie ułatwią Ci powrót na moto w nowym sezonie. Nic jednak nie zastąpi zdrowego rozsądku. Na odwijanie przyjdzie jeszcze czas!

 

KOMENTARZE