fbpx

Nie jesteś nikim wyjątkowym | Wszystko. Wszędzie. Naraz.

Nie jesteś nikim wyjątkowym dlatego, że zrobiłeś prawo jazdy kategorii A i mkniesz głośnym motocyklem przez miasto.

Kilka tygodni temu krew w żyłach motocyklowej części internetu rozpalił pewien post. Pani Aga Pacuła zaapelowała w nim do kierowców aut, by widząc jednoślad przeciskający się w korku, zwalniali mu miejsce.

W skrócie brzmiało to tak:

„Chciałabym was prosić w imieniu motocyklistów, żebyście pomyśleli o nas przyjaźnie. Jeśli w korku na autostradzie jedziemy pomiędzy samochodami: NIE łamiemy przepisów! Jeśli pozwala na to sytuacja i nie przekraczamy prędkości 50 km/h (tak jest w Belgii, w Polsce chyba nawet nie ma takiego ograniczenia) – mamy do tego prawo. Dlaczego to robimy? Bo powolna jazda (bardzo powolna) jest niezwykle męcząca fizycznie! Mój motocykl waży ponad 200 kg. Jeśli jadę z prędkością około 30-50 km/h, nie mam problemu z utrzymaniem równowagi. Przy prędkości 5-15 km/h to jest fizycznie bardzo męczące. (…) Przedwczoraj jednak kilka razy natknęłam się na kierowców, którzy uparcie blokowali mi przejazd. Korek był długi. Jedna pani nawet machała rękami i krzyczała przez okno, wściekła, że próbuję ją wyminąć. (…) Efekt takiego działania kilku kierowców? Umęczyłam się fizycznie bardzo. Po co? Dlaczego? Nie rozumiem. Przecież to nic nie kosztuje. (…)”.

Tekst szybko został udostępniony ponad trzy tysiące razy. Pomimo przyjaznego tonu wielu internautom nie przeszkadzało, by wykorzystać go do przeprowadzenia własnej krucjaty przeciwko bezdusznym, niemyślącym i egocentrycznym „puszkarzom”. To samo dzieje się przy każdej publikacji o wypadku z udziałem motocyklisty. Szambo leje się szerokim ściekiem. Gdy trafi się ktoś myślący nieco inaczej, w okamgnieniu odbywa się lincz. Sam nie jestem święty. W 2015 roku wysmarowałem tekst o porównywaniu motocyklistów do samobójców. Okrasiłem go nawet statystykami. Zarówno tymi o wypadkach drogowych, jak i tymi o samobójstwach oraz próbach samobójczych. Co moja gorączkowa publikacja zmieniła przez lata? Otóż zupełnie nic! Nadal w Polsce życie odbiera sobie 5 tysięcy osób rocznie, a w tym samym czasie na drogach ginie 170 rowerzystów, 200 motocyklistów, 460 pieszych i ponad 900 kierowców i pasażerów aut osobowych. Jak to do cholery możliwe? Przecież co chwilę w mediach społecznościowych publikowany jest apel, by przedstawiciele jednej grupy mieli na uwadze bezpieczeństwo tych z drugiej, a ci z trzeciej mieli się na baczności, gdy na radarze pojawią się tamci z czwartej. Czy pomimo lat ewolucji wciąż określa nas ostatnia część przysłowia „Mądry człowiek uczy się na własnych błędach, sprytny człowiek uczy się na cudzych błędach, a głupi nie uczy się wcale i wciąż popełnia te same błędy, licząc na inny rezultat”? A może życie straciło tyle na wartości, że prościej oddać je w ręce zupełnie przypadkowych ludzi? A nuż odłożą swoją życiową bieżączkę, zapomną o nieodebranym dziecku z przedszkola, zalegającej racie kredytu, szefie wydzwaniającym bez przerwy i niekupionych kwiatach na imieniny, by zostać największymi altruistami świata. Będą troskać się tylko i wyłącznie o pieszego, motocyklistę, rowerzystę i biegacza. To świetny plan. Prosty i ˜– jak widać po statystykach – niemożliwy do zrealizowania. Dlaczego?

Drogi Mariuszu sprzed lat, Ago, Czytelniku i Internauto:

Nie jesteś nikim wyjątkowym.

Nie jesteś nikim wyjątkowym dlatego, że zrobiłeś prawo jazdy kategorii A i mkniesz głośnym motocyklem przez miasto.

Nie jesteś nikim wyjątkowym dlatego, że masz szybki rower.

Nie jesteś nikim wyjątkowym dlatego, że kupiłeś SUV-a w krzykliwym kolorze.

Nie jesteś nikim wyjątkowym dlatego, że idziesz akurat na piechotę i nie psujesz świata koalom australijskim.

Chcesz zmiany? Zadbaj o siebie sam! Będzie to czasem wymagało postania w korku za autami, przejechania mniej spektakularnie po mieście, zejścia z roweru, rozejrzenia się na przejściu dziesięć razy. Jeśli ja, Ty i Ty, i jeszcze Ty będziemy mieli na uwadze przede wszystkim własny spokój i bezpieczeństwo, powściągniemy zwieracze i ułańską fantazję, może okazać się, że po Polsce będzie się śmigało tak miło, jak po labiryncie południowych Włoch. Tam przejażdżka na motocyklu nie wymaga zakładania kombinezonu, a spacer z dzieckiem budowania pancernego kokonu. Ludzie rozumieją, że nikt nie zadba o nich lepiej niż oni sami. Magia polega na tym, że ta banalna idea nie wyłącza im się w głowach, gdy tylko z pieszego zmienią się w kierowcę samochodu, motocyklistę czy rowerzystę. Proste? Proste!

KOMENTARZE