W poprzednich odcinkach tej opowieści była mowa o pierwszych silnikach – parowych, elektrycznych i spalinowych – montowanych we wczesnych motocyklach. Teraz przyszedł czas na kolejne kluczowe elementy, czyli ramy. Ich rozwój to również ciekawy temat, zwłaszcza że wygląda na to, że ich niedoskonałości nie wynikały z ograniczonych możliwości technologicznych, tylko raczej z braku pomysłu.
Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego niż zbudowanie roweru. Przecież już w starożytnym Egipcie, Grecji, czy Rzymie konstruowano różnego rodzaju (niekiedy całkiem skomplikowane) pojazdy ciągnięte przez zwierzęta lub niewolników. Krótko mówiąc, koło było znane, a różnego rodzaju technologie także były dostępne. Aż dziwne, że nikt nie wpadł na pomysł zbudowania choćby prostego jednośladowego „roweru biegowego”. Co prawda z czasów starożytnej Babilonii i Egiptu zachowały się naścienne malowidła, na których widnieją pojazdy przypominające nieco rowery, jednak do naszych czasów nie przetrwały żadne szczątki, nie wiadomo więc, czy nie były to jedynie wytwory wyobraźni artysty.
Coś, co od biedy można nazwać rowerem, a raczej pojazdem mechanicznym poruszanym za pomocą mięśni kierującego, zbudował w 1420 roku włoski konstruktor Giovanni Fontana. Tyle tylko, że jego konstrukcja miała cztery koła, a siedziało się w skrzyni. W dodatku pojazd nie był napędzany nogami, tylko kierujący ciągnął za liny, które z kolei poruszały drewniane koła zębate. Jazda wymagała wyjątkowej krzepy, a osiągana prędkość była niemal zerowa, więc nie ma się co dziwić, że wynalazek ten nie znalazł praktycznego zastosowania. Pod koniec XVIII wieku Francuz Comte Mède de Sivrac skonstruował pierwszy pojazd jednośladowy, będący praprzodkiem roweru biegowego. Za pomocą drewnianej kłody i kilku belek połączył ze sobą dwa koła od wozu. Urządzenie nie miało żadnego układu kierowniczego, po prostu należało tę kłodę okraczyć i odpychając się nogami próbować przemieszczać się do przodu.
Prawdziwa historia roweru rozpoczęła się dopiero w 1817 roku, w którym baron Karl Drais de Sauerbronn zbudował „rower do biegania” (po niemiecku Laufmaschine). Urządzenie miało już skrętne przednie koło, więc dało się nim sterować. W dodatku pojazd wyposażony został w siodełko. Wbrew pozorom, był to epokowy wynalazek, bo potrafił osiągać prędkość do 15 km/h, a jego twórca przejechał na nim dystans ok. 50 km z Karlsruhe do Kehl w zaledwie cztery godziny. Dla porównania, w tamtym czasie poczta konna na pokonanie tej samej trasy potrzebowała czterokrotnie więcej czasu. Pojazd został opatentowany w roku 1818 i szybko znalazł wielu zwolenników. Podobno stał się bardzo modny wśród londyńskiej młodzieży z wyższych sfer.
Na kolejną, bardzo istotną modyfikację trzeba było poczekać kilkanaście lat. W roku 1839 szkocki kowal Kirkpatrick Macmillan dołożył pedały, które przez system stalowych drążków (korbowodów?) napędzały koło tylne. Przednie, skrętne koło zamontowane zostało w stalowym widelcu, ale rama wciąż jeszcze była drewniana. Twórca zapomniał jednak o zainstalowaniu hamulców i stał się sprawcą pierwszego w historii wypadku rowerowego. Pędząc swoim pojazdem potrącił dziecko, co odnotowały ówczesne kroniki sądowe.
W latach 60. XIX wieku niemiecki konstruktor narzędzi, Philipp Fischer, i francuski producent powozów i wózków dziecięcych, Pierre Michaux, mniej więcej w tym samym czasie wpadli na pomysł zastosowania pedałów, które mocowane były bezpośrednio do osi przedniego koła roweru. Takim pojazdem naprawdę dało się już jeździć szybko i sprawnie, więc niedługo zrodziła się idea nowego sportu. W roku 1868 w podparyskim parku Saint-Cloud zorganizowano pierwszy wyścig rowerowy (na dystansie 2 km), który wygrał (o zgrozo!) Anglik – James Moore. Już rok później na trasie Paryż-Rouen (ponad 130 km!) wystartowało 120 rowerów, a ścigały się także kobiety.
Mniej więcej w tym samym czasie drewniane, grube szprosy kół zastąpiono lekkimi stalowymi drutami. Żeby uzyskać większą prędkość, przednie koło robiło się coraz większe (przez co tylne co tylne coraz mniejsze), aż w końcu urosło do monstrualny rozmiarów. W ten sposób zrodził się bicykl, jazda którym była bardzo niebezpieczna – kierujący siedział bardzo wysoko, a upadki bywały bolesne.
Przyszedł wreszcie czas na konstrukcję, która zrewolucjonizowała rower jako pojazd, a jednocześnie pozwoliła myśleć o dołożeniu do niego silnika. W roku 1879, niemal pół wieku po Macmillanie (tego od pedałów z korbowodami), Brytyjczyk Harry John Lawson powrócił do konstrukcji roweru z napędem na tylne koło, tym razem jednak za pomocą łańcucha i przekładni. Ten pojazd wyglądał już sensownie i rzeczywiście dało się na nim jeździć, bo zastosowano w nim także znane z bicykli gumowe, lane opony oraz stosunkowo skuteczne hamulce. Ten rodzaj roweru w USA reklamowano jako „bezpieczny”. Jednoślad ten miał stalową, w miarę sztywną ramę, było już więc gdzie montować silniki. Era motocykli mogła ruszyć pełna parą!
Pierwsze motocykle
Z poprzednich odcinków cyklu dowiedzieliście się już, że same silniki były nieco starsze niż te „bezpieczne” rowery. To właśnie z powodu braku sensownych ram i podwozi jednoślady napędzane nie ludzkimi mięśniami, a silnikami, nie cieszyły się dotychczas większym zainteresowaniem. Pierwsze motocykle parowe Roppera i Michaux-Perreaux z końca lat 60. XIX wieku po prostu nie bardzo nadawały się do jazdy. W latach 80. XIX wieku w powszechnym użyciu w rowerach były już ramy stalowe, więc teoretycznie nie było żadnego powodu, dla którego Daimler, konstruując w 1885 roku swojego Reitwagena, upchnął silnik w konstrukcji drewnianej.
Coś, co dzisiaj uważamy za pierwszy motocykl (błędnie, bo parowe i elektryczne były już wcześniej), było raczej prowizorycznym, eksperymentalnym nadwoziem stworzonym jedynie dla badań drogowych jednostki napędowej. Jednak pierwsze kroki zostały poczynione. Chwilę później, bo już na początku lat 90. XIX wieku, amerykański konstruktor Edward Joel Pennington zbudował jednoślad z silnikiem spalinowym, który potrafił rozpędzić się do prędkości ponad 90 km/h. Nadano mu nazwę „motor cycle” – w wolnym tłumaczeniu „rower silnikowy” – która błyskawicznie rozpowszechniła się także w Europie. Rozpoczęła się era bardzo szybkiego doskonalenia i rozwoju motocykli.
Jeszcze w XIX wieku, kto miał możliwości i widział przyszłość w motocyklach, brał się za upychanie silników do ram rowerowych. Były to konstrukcje równie szybkie, co niebezpieczne. Jednostki napędowe generowały coraz większe moce, a reszta pojazdu zwyczajnie za nimi nie nadążała. Szczególnie widoczne było to w konstrukcjach wyścigowych, bowiem gdy tylko pojawiły się motocykle, zrodziła się nowa dyscyplina sportu. Ludzkość została po prostu ogarnięta manią prędkości. „Magiczne” 100 km/h zostało osiągnięte po raz pierwszy w roku 1898 (przez pojazd elektryczny), ale już pięć lat później rekord świata wynosił 168,42 km/h – to już nie były żarty. W związku ze zbyt dużą ilością wypadków śmiertelnych, już w pierwszych latach XX wieku Wielka Brytania wprowadziła drakońskie ograniczenia prędkości. Między innymi z tego powodu wyścigi przeniosły się na wyspę Man, gdzie obowiązywały inne regulacje prawne, ale to już temat na osobną opowieść.
Pierwszym seryjnie produkowanym motocyklem z silnikiem spalinowym był niemiecki Hildebrandt & Wolfmüller, wytwarzany od roku 1894. Z wyglądu przypominał nieco skuter, zbiornik paliwa umieszczono u góry ramy składającej się z czterech rurek, a dwucylindrowy (chłodzony cieczą!) silnik nieco niżej. Ta dysponująca mocą 2,5 KM jednostka napędowa (1450 ccm) kręciła się ok. 250 razy na minutę, a napęd przekazywany był na tylne koło za pomocą korbowodu. Ta dziwna konstrukcja potrafiła rozpędzić się do ok. 40 km/h. Jej wadą był fakt, że przy tak małych obrotach, przy mniejszych prędkościach poruszała się „skokami do przodu”, a zjawisko to potęgowane było przez brak koła zamachowego w silniku. Mimo tych niedogodności, przez trzy lata produkcji fabrykę opuściło aż 1500 maszyn, a następnie wciąż wytwarzano je na licencji we Francji.
Typową rowerową ramę (przynajmniej w przedniej części) wykorzystywał do produkcji najpopularniejszych pod koniec XIX wieku trójkołowców De Dion-Bouton (1897). Jeszcze w XIX wieku produkcję motocykli rozpoczął austro-węgierski Laurin & Klement, który później przejęty został przez zakłady Skoda. Z początkiem XX wieku liczba firm produkujących motocykle była już całkiem spora, a jednośladowe maszyny wytwarzano zarówno w Europie, jak i w Ameryce. Motocykle były jeszcze w fazie poszukiwań i eksperymentów, ale tym zajmiemy się w następnym odcinku.
Zdjęcia: archiwum redakcji