Toruńska runda Speedway Grand Prix znowu nie zawiodła. Kibice obejrzeli świetne zawody, zakończone zwycięstwem Martina Vaculika i podium świeżo upieczonego, trzykrotnego mistrza świata Bartosza Zmarzlika. Po swój pierwszy w karierze medal Indywidualnych Mistrzostw Świata sięgnął z kolei Maciej Janowski.
Finałowa runda cyklu Speedway Grand Prix przebiegła w niemal ekspresowym tempie. Wszystko za sprawą opadów deszczu, które pojawiły się w zasadzie na samym początku rywalizacji. Już od pierwszej serii startów niezwykle szybki był Martin Vaculik, który na Motoarenie wyraźnie czuł się jak ryba w wodzie. W rundzie zasadniczej Słowak przegrywał tylko z Andrzejem Lebiediewem i Maciejem Janowskim. Taka dyspozycja pozwoliła mu ukończyć tę fazę zawodów na pierwszym miejscu.
Za plecami Słowaka znaleźli się Polacy. „Oczko” mniej w pięciu startach uzbierał Bartosz Zmarzlik. Gorzowianin przystępował do zawodów jako nowy mistrz świata, co pozwoliło mu jechać bez większej presji i… w specjalnym kevlarze ze złotymi wstawkami.
Rundę zasadniczą z 11 punktami zakończył drugi z naszych reprezentantów, Maciej Janowski. Świetna dyspozycja „Magica” sprawiła, że Polak zyskał realne szanse na zdobycie upragnionego medalu na koniec sezonu. Przed zawodami wszystkie oczy były jednak zwrócone na Patryka Dudka i Roberta Lamberta. Tę dwójkę dzieliły w „generalce” zaledwie 3 punkty. Dan Bewley tracił do „Duzersa” siedem punktów, a Fredrik Lindgren i Maciej Janowski – osiem.
Po rundzie zasadniczej w grze o medale została tylko ostatnia trójka. Patryk Dudek i Robert Lambert nie wykorzystali znajomości toruńskiego owalu i zakończyli udział w zawodach na rundzie zasadniczej. Polak zdobył tylko cztery, a Brytyjczyk siedem punktów. Taka sytuacja sprawiła, że w przypadku awansu do finału Janowskiego, przy jednoczesnym jego braku w przypadku Lindgrena i Bewleya, brązowy medal sezonu 2022 SGP przypadłby właśnie Maciejowi.
W zawodach, oprócz wspomnianej trójki Polaków, oglądaliśmy jeszcze Pawła Przedpełskiego, Kacpra Worynę oraz Jakuba Miśkowiaka. Wychowanek toruńskiego Apatora z pewnością nie tak wyobrażał sobie zakończenie przygody z cyklem Speedway Grand Prix. Polak skompletował bowiem tzw. olimpiadę – pięć razy zajmował ostatnią pozycję, czyli zgarniając pięć zer. Startujący z dziką kartą Woryna zdobył siedem punktów, co dało mu ostatecznie dziewiątą pozycję. Miśkowiak zgarnął z kolei cztery „oczka” i został sklasyfikowany na trzynastym miejscu.
Na torze mieli okazję także pojawić się rezerwowi. Krzysztof Lewandowski zastąpił w 12. biegu za wykluczonego Roberta Lamberta i zdobył w nim jeden punkt. Mateusz Affelt pojawił się z kolei w biegu numer 16, gdzie zastąpił Taia Woffindena. Młody zawodnik Apatora nie zdobył punktu w starciu z Lambertem, Doylem i Lindgrenem, ale nie ma powodów do wstydu. Zawodnik nie odstawał zbytnio od swoich rywali. Dla obu toruńskich juniorów to z pewnością niezwykle cenna lekcja speedwaya.
W pierwszym półfinale spotkali się Madsen, Vaculik, Lebiediew i Lindgren. Najlepiej ze startu wyszedł Słowak, który niezagrożony jechał po finał. Za jego plecami trwała zażarta walka o drugie, premiowane awansem miejsce. Lindgren niemal przez cały dystans atakował pozycję Madsena, jednak to Duńczyk cieszył się na kresce z miejsca w finale.
Rezultat pierwszego półfinału sprawił, że kwestia brązowego medalu miała rozstrzygnąć się w 22. biegu toruńskich zawodów. Na starcie ustawili się Zmarzlik, Janowski, Michelsen i Bewley. Na prowadzenie szybko wysunął się 3-krotny mistrz świata. Za plecami Zmarzlika sytuacja zmieniała się z kolei jak w kalejdoskopie. Janowski w pewnym momencie był nawet czwarty, jednak dzięki fantastycznemu atakowi na drugim łuku trzeciego okrążenia wysunął się na drugą pozycję, której nie oddał już do mety. Motoarena oszalała z radości. Stało się bowiem jasne, że w tegorocznej edycji Speedway Grand Prix będzie dwóch polskich medalistów!
Tymczasem w wielkim finale Vaculik nie pozostawił rywalom żadnych złudzeń. To właśnie Słowak tego wieczoru zasłużył na miano Króla Motoareny. Na drugim miejscu zameldował się Bartosz Zmarzlik, a o trzecią lokatę do końca rywalizowali Leon Madsen i Maciej Janowski. Ostatecznie szybszy okazał się Duńczyk, który cieszył się także ze zdobycia drugiego srebrnego medalu w karierze.
Po toruńskiej rundzie pewnych utrzymania jest najlepsza szóstka zawodników: Bartosz Zmarzlik, Leon Madsen, Maciej Janowski, Fredrik Lindgren, Robert Lambert oraz Dan Bewley. Z GP Challenge do cyklu dołączą Kim Nilsson, Jack Holder oraz Max Fricke. W poniedziałek, 3 października, zostanie przyznanych przez organizatorów sześć dzikich kart.