„Motocykle wszech czasów” to temat bardzo ciekawy, ale też ryzykowny i budzący wielkie emocje. Zaprezentowane tu maszyny są moim absolutnie indywidualnym wyborem i zapewne każdy, kto chociaż odrobinę interesuje się tematem, będzie miał w głowie zupełnie inną listę. Wszystko zależy przecież od upodobań i gustów, a o tych, jak wiadomo się nie dyskutuje. Chociaż akurat w tym wypadku zawsze można podyskutować!
Na skróty:
Indian Scout 101
Przez wielu znawców tematu Indian Scout 101 uważany jest za najdoskonalszą konstrukcję producenta ze Springfield. Mimo że budowane później modele były i bardziej nowoczesne, i szybsze, to jednak poczciwa podramówka ma najszerszy krąg wiernych wyznawców Indiana i zawsze stanowi perełkę każdej kolekcji. Scout pojawił się w ofercie firmy w roku 1920. Maszyna była wyjątkowo zwrotna i lekka, i mimo że dysponowała, jak na warunki amerykańskie, małym (606 ccm, 12 KM) silnikiem, to ze względu na sposób oddawania mocy znacznie lepiej sprawdzała się w sporcie niż większy Powerplus czy wchodzący właśnie na rynek Chief . Po raz pierwszy w historii Indiana trzystopniowa skrzynia biegów została zblokowana z silnikiem, a napęd na nią przekazywany był nie łańcuchem czy pasem, ale poprzez skośne koła zębate. Walory tego motocykla dostrzegł już wtedy Burt Munro, który przekonstruował swojego Scouta (prace trwały ze 40 lat) w „Najszybszego Indiana Świata”.W kwietniu 1928 r. swoją premierę miał przełomowy Indian Scout również zaprojektowany przez Charlesa Franklina – model 101. Z bliżej nieznanych mi powodów Scout 101 jest też ciągle najchętniej używanym motocyklem w „beczkach śmierci”.
BMW GS
Dzisiaj mało kto pamięta, co sugeruje skrót GS w nazwie motocykli BMW. Oznaczenie stało się na tyle popularne, że jednym z określeń na ciężkie turystyczne enduro innych marek jest przymiotnik „gieesopodobny”. Te dwie litery określają po prostu przeznaczenie motocykla i są skrótem od niemieckich słów „Gelände” (teren) i „Strasse” (ulica). Mimo że to nie bawarski koncern jako pierwszy budował ciężkie (jak na tamte czasy) motocykle terenowe, to jednak BMW spopularyzowało ten rodzaj motocyklowej zabawy, która zachwyca nas do dzisiaj.Kilka spektakularnych zwycięstw w morderczym rajdzie Paryż-Dakar nie tylko uratowało tyłek podupadającej firmie i przywróciło wiarę producenta w sens dalszych prac nad bokserami, ale także wylansowało modę na tego typu turystyczne maszyny. Duży silnik, duży zbiornik paliwa, solidne zawieszenia o długim skoku i zapożyczone z klasycznego enduro koła o różnych średnicach stały się ulubionym zestawem długodystansowych turystów motocyklowych. Pierwsza wersja GS-a – R 80 – pojawiła się w roku 1980 i od tej pory jego popularność stale rośnie. Niemiecki producent miał ponad 40 lat na udoskonalanie konstrukcji i zdecydowanie tego czasu nie zmarnował.
Honda CB 750 Four
To właśnie od tego motocykla rozpoczęła się wieloletnia supremacja japońskich maszyn na światowych rynkach. Honda CB 750 Four nie była ani pierwszym czterocylindrowym motocyklem na świcie, ani też pierwszym wyposażonym w tarczowe hamulce. Była jednak pierwszym, który oferował to wszystko jako maszyna seryjna, dostępna w salonie sprzedaży. W zasadzie historię rozwoju motocykli w XX wieku możemy podzielić na dwie ery – przed Hondą CB 750 Four i po niej. Gdy motocykl po praz pierwszy pojawił się na targach Motor Show w Tokio w roku 1968, zrewolucjonizował motocyklowy świat, miażdżąc przy okazji europejską i amerykańską konkurencję na wiele dziesięcioleci. Osiągi, sposób prowadzenia, kultura pracy i jakość wykonania powaliły na kolana całą ówczesna prasę, a całość produkcji sprzedawała się na pniu. To właśnie ten pojazd stał się synonimem UJM – uniwersalnego japońskiego motocykla.
Stylistycznie CB 750 nawiązywała do najmodniejszych w owym czasie konstrukcji brytyjskich, jednak jej wygląd był nieco mniej sportowy i agresywny, tak aby wpasować się w gusta klienteli amerykańskiej. Maszyna była bowiem konstruowana właśnie z zamiarem podbicia USA, co zresztą udało się znakomicie. Motocykl miał fantastyczny czterocylindrowy silnik, tarczowe hamulce, spektakularny wygląd i rozpędzał się do 200 km/h. Po prostu był skazany na sukces. Dzisiaj, będąc już maszyną absolutnie klasyczną, jest coraz chętniej umieszczany nawet w bardzo poważnych kolekcjach.
Suzuki Hayabusa
Koncernowi Suzuki niezbyt często udawało się zbudować motocykle nietuzinkowe, wyprzedzające swoją epokę. Jednym z nielicznych przykładów takich maszyn jest Hayabusa – maszyna, która za momencik przejdzie do kategorii zabytków (produkcja seryjna ruszyła w roku 1999), a ciągle budzi ogromne emocje. Tę maszynę reklamowano jako pierwszą, która seryjnie przekraczała 300 km/h. Do tej pory trwają na ten temat spory, chociaż dla mnie dane homologacyjne oraz badania torowe przeprowadzone przez niemiecki Motorrad są wystarczająco wiarygodne. Opowieści o tym, że Hayka miała zbyt mało mocy (173 KM), aby pokonać tę barierę, można włożyć między bajki, czego dowodem może być choćby wynik Burta Munro na stareńkim Idianie Scoucie (317 km/h). To właśnie dzięki rywalizacji na prędkość maksymalną Hayabusy z Kawą ZX-12 japońscy producenci doszli do porozumienia i dobrowolnie „wykastrowali” swoje maszyny, tak aby nigdy nie przekraczały tej magicznej bariery. Dzisiaj osiągi Hayabusy nikogo już nie wprawiają w osłupienie, ale w ciągu dalszym pozostaje ona synonimem nieokiełznanych prędkości i doskonale sprawdza się w ultraszybkiej turystyce.
Royal Enfield 350
Ta, zdawałoby się, niepozorna maszyna zmotoryzowała jeden z największych krajów na świecie, jakim są Indie. Mało tego, przez ponad pół wieku niewiele zmieniła się konstrukcyjnie, co tylko dobrze świadczy o jej twórcach. Dzisiaj Royal Enfield jest już w zupełnie w innym miejscu, produkując całkiem nowoczesne motocykle, jednak to klasyczny Bullet jest chyba najbardziej rozpoznawalnym modelem fabryki z Madrasu.Swój debiut motocykl miał w roku 1932, podczas wystawy w Londynie. W czasie II WŚ służył w wojsku jako Royal Enfield 350 WD/CO, by później wyemigrować do Indii, gdzie pod nazwą Enfield India produkowany był od roku 1956. Maszyna może nie jest zbyt szybka (moc 21 KM), ani tym bardziej nowoczesna, ale niemal niezniszczalna. A przynajmniej naprawialna w trudnych przydrożnych indyjskich warunkach. Po drodze dokładano mu oczywiście różne ekstrasy, jak elektryczny rozrusznik, hydrauliczne hamulce czy wtrysk paliwa, ale podstawowa konstrukcja się nie zmieniała. O mało którym motocyklu można powiedzieć, że zrodził się grubo przed wojną, a dotrwał do XXI wieku.