W dużym uproszczeniu motocykle z silnikami jednocylindrowymi można podzielić na dwa typy: budżetowe osiołki i agresywnych brutali. Wśród tych drugich bez dwóch zdań karty rozdaje KTM i jego rodzina LC4.
Na skróty:
Bezskuteczne będą poszukiwania innego producenta, który tyle zawdzięcza silnikom jednocylindrowym. Seria LC4 (Liquid Cooled 4-stroke), powołana do życia w 1987 roku, miała na początku jedno, nieproste zadanie – zastąpić dwusuwy w segmencie mocnych i szybkich, wyczynowych enduro. Konkurencja oczywiście próbowała tego samego i życie uprzykrzała np. Honda XR 600 czy Husqvarna 510 TE, KTM LC4 600 Enduro był jednak bardziej zadziorny od większości konkurentów, można rzec – prawdziwie wyczynowy.
Kto nie ryzykuje…
Gdybyśmy chcieli oceniać ten silnik, wielkim nietaktem byłoby mówienie o kulturze pracy, rozsądnym spalaniu i innych rzeczach, które bralibyśmy pod uwagę podczas oceny motocykli szosowych. LC4 były nastawione na osiągi, niską masę i żywiołowy, zachęcający do zabawy charakter. Niestety, rynek motocykli enduro jest za mały, żeby utrzymać na nim niewielką firmę, nawet przy pomocy wyjątkowych modeli. Dlatego w 1991 roku kasa KTM świeciła pustkami. Ratunkiem okazał się silnik LC4, który po gruntownej modernizacji wykorzystano do napędu pierwszego, szosowego motocykla marki – Duke’a 620.

Później, działy się tylko dobre rzeczy. Zaczęły się sukcesy w rajdzie Dakar czy MŚ Enduro/Motocross/Supercross, a proste i wielkie single z Austrii rozbudzały wyobraźnię niepokornych motocyklistów. Rodzinka wciąż się rozrastała o nowe modele. A konkurencja? Jakaś tam była, ale pomarańcz bardziej rzucał się w oczy. KTM nie osiadał jednak na laurach. Te proste motocykle były oczkiem w głowie Austriaków, którzy stale rozwijali konstrukcję, choć małymi kroczkami. Z tego względu druga generacja – 640/625/660 – nie była rewolucją, a ewolucją.
LC4. Co nowego?
Rewolucją, jak na LC4 oczywiście, było wydarzenie z 2007 roku. W salonach KTM pojawił się nowy model 690 Supermoto, a rok później ofertę rozszerzono o SMC, Enduro i Duke’a.
Projektowanie tej linii modeli konstruktorzy zaczęli od czystej kartki. Zastosowano stalową, kratownicową ramę, w której silnik był elementem nośnym. Amortyzatory WP, wahacz, półki, koła i hamulce też były nowe.
W silniku zastosowano nową głowicę i nowy osprzęt. Wał korbowy współpracował z większym wałkiem wyrównoważającym, dzięki czemu wibracje są radykalnie mniejsze niż poprzednio.
Komfort jazdy podniosła także nowa skrzynia biegów z sześcioma przełożeniami. Wtrysk paliwa, nie tylko wpłynął na obniżenie spalania i wyższą kulturę pracy, ale umożliwił wprowadzenie trzech trybów pracy. W sprzęgle wprowadzono antyhopping i zredukowano twardość sprężyn o 33%. Działania inżynierów doprowadziły także do wzrostu mocy i momentu – do 63 KM i 65 Nm w Enduro i Supermoto oraz do 65 KM i 67 Nm w Duke’u.
W końcu można się odnaleźć
Osobliwością poprzednich generacji LC4 było ich usystematyzowanie. Modeli i odmian „sześćsetczterdziestki” było aż 11 i trudno było się połapać w różnicach! Gama 690 była znacznie bardziej przejrzysta. Z oferty wypadł Adventure i składała się ona tylko z Enduro, Supermoto, SMC i Duke’a.

Jedynym, który zrywał z charakterem swoich poprzedników, był Duke. „Sześćsetdziewięćdziesiątka” stała się nakedem z krwi i kości. Miała inną ramę niż pozostałe modele (nadal kratownicową), wahacz z wersji Supermoto, kute koła Marchesini, regulowane amortyzatory o skoku 140 mm i stricte nakedową pozycję jeźdźca. Pomimo zmian i kulturalniejszej pracy silnika żaden model nie stracił charakterystycznych cech serii LC4: wszystkie były jadowite, lekkie, poręczne i rozrywkowe, ale mniej wymagające w eksploatacji.
Od 2009 roku Enduro występowało także w wersji R z zawieszeniami o większym skoku oraz paroma dodatkami stylistycznymi. Swoją „erkę” miało także Supermoto (jednak tylko przez rok – w 2010 roku Supermoto wypadło z oferty) z bardziej sportowym zestrojeniem zawieszenia oraz Duke, w którym oprócz zawieszenia podrasowano silnik – był agresywniejszy i o 2 KM mocniejszy.
To nie takie proste
Na poważniejsze zmiany trzeba było czekać do premiery nowego Duke’a w 2012 roku. Moc i moment zwiększono do 70 KM i 70 Nm dzięki nowej głowicy, wałkowi rozrządu, cylindrowi, korbowodowi, wałowi korbowemu i tłokowi. Zmieniono także mapy zapłonu, a zamiast linki, przepustnicą sterował system Ride-By-Wire.
W standardzie montowany był wyłączalny ABS Boscha 9. generacji. Prowadzenie co prawda nadal było bez zarzutów, kultura pracy silnika była lepsza niż w poprzednikach, a komfort jazdy zaskakująco wysoki, jednak po drodze zaginął gdzieś zadziorny duch Duke’a. Choć był bardzo dobrym motocyklem, nie zdobył serca klienteli.

W modelach Enduro i SMC obyło się bez powyższych zmian, za to zwykła wersja Enduro nie była już sprzedawana, a SMC dorobił się odmiany „R” ze sztywniejszym zawieszeniem, kutymi półkami i inną grafiką.
W 2016 roku, żeby spełnić wymagania normy Euro 4, KTM po raz kolejny dokonał zmian w silniku Duke’a, tym razem kosmetycznych, choć pozwoliły na wykrzesanie dodatkowych 4 KM i 4 Nm. Zaprzestano też produkcji Enduro i SMC/R, które przejęła Husqvarna (należąca do KTM). Od tego roku nosiły nazwę 701 Enduro/Supermoto i otrzymały silnik w tej samej specyfikacji, co Duke.
Do oferty KTM powróciło Enduro R i SMC-R. Producent chyba popracował nad zestrojeniem silnika, bo w przeciwieństwie do Duke’a nie utraciły rozrywkowego ducha. Przy okazji wprowadzenia nowych modeli zmieniono także ramę, wahacz, teleskopy na WP Xplor 48 i Apex 48 oraz tylny amortyzator WP Xplor i wprowadzono kontrolę trakcji oraz quickshifter. Test tego motocykla mogliście przeczytać w numerze 3/2019.
To trzeba rozumieć
Oceniając KTM z serii LC4 690 i Duke, warto pamiętać, że to dość nietypowe motocykle. Są szorstkie i dzikie w porównaniu z konkurencją zasilaną wielocylindrowymi silnikami, natomiast znacznie sprawniejsze i bardziej charakterne, niż inne single, np. Yamaha XT 660 czy MT-03.

Konkurencja?
Teoretycznie najbliżej mu do sprzętów pokroju Suzuki SV 650 czy Kawasaki ER6, choć jest to tylko teoria. W praktyce nie mają nawet podejścia do podwozia i lekkości prowadzenia KTM-a, a wrażenia z jazdy „austriakiem” są o kilka poziomów intensywniejsze. Od mocniejszych nakedów odstaje on osiągami silnika, a bije je zwinnością.
Z kompromisami trzeba się liczyć w przypadku wersji Supermoto/SMC/Enduro. Nigdy nie będą tak poręczne, jak np. seria EXC, czyli wyczynowe enduro, za to będą oferowały o niebo większy komfort na co dzień. Nazwanie ich wygodnymi niczym turystyki czy nakedy będzie jednak przesadą. To takie dwa w jednym – i do weekendowych szaleństw w terenie czy na torze, i do jazdy po mieście.
Niezaprzeczalną zaletą silnika LC4 w porównaniu do wyczynowych singli KTM jest także wyższa trwałość, ale nie należy zapominać, że to dość wyżyłowany singiel, najmocniejszy seryjnie produkowany w historii. Interwały serwisowe są więc dosyć krótkie, a i awarie się zdarzają.
Najpowszechniejsze dotykają wtrysku i pompy paliwa. Te zespoły są wrażliwe na brudne paliwo, ale częste kontrole i wymiany filtrów skutecznie chronią przed przykrymi niespodziankami. Nieco bardziej uprzykrzają życie mało trwałe łożyska na wałku rozrządu, ale ich samodzielna wymiana nie jest trudna przy odrobinie umiejętności manualnych i powinna się zamknąć w kwocie 50 zł.
Z pewnością w internecie natkniecie się także na informacje o różnych, dziwnych awariach czy nawet eksplozjach, ale zazwyczaj są to albo mity, albo sytuacje, w których uczestniczył mocno zaniedbany motocykl. Przy eksploatacji jak producent przykazał, doświadczycie jedynie eksplozji endorfin.
Zalety
+ Poręczność
+ prosta konstrukcja
+ bardzo dobre właściwości jezdne
+ rozrywkowy charakter
+ niskie koszty utrzymania
+ wszechstronność
Wady
– wibracje
– przeciętny komfort jazdy
– kapryśny układ paliwowy
Dane techniczne
KTM LC4 690 Enduro R (2009-2016)








