Miała być specjalna arena, miał być wielki powrót żużla do stolicy. Co stanęło na przeszkodzie? Oczywiście okoliczni mieszkańcy oraz droga, która mimo, że istnieje według urzędników nie została zbudowana.
Polskie Towarzystwo Speedwaya składa broń. Po dwuletniej walce z urzędnikami i architektonicznymi absurdami postanowili przestać zabiegać o powrót czarnego sportu do Warszawy.
W 2014 roku towarzystwo zgłosiło projekt do budżetu partycypacyjnego. Wtedy wygrał inny pomysł jednak Polskie Towarzystwo Speedwaya wspierane przez znane twarze aren żużlowych walczyło dalej. Pomysł nowej, mniej uciążliwej lokalizacji dla toru przedstawił ówczesny burmistrz Ursynowa Piotr Guział. Obiekt miał powstać między lotniskiem Okęcie, drogą ekspresową S-79, torami kolejowymi, a centrum logistycznym DHL. Oczywiście rozpoczęły się protesty mieszkańców, ale tego można się było spodziewać. Potem przez rok autorzy projektu i urzędnicy przerzucali się różnymi argumentami. W tym czasie zmieniły się też władze dzielnicy.
W końcu pomysłodawcy dowiedzieli się, że nie ma drogi dojazdowej do planowanej inwestycji, a poza tym nie da się wykonać planu w rok zatem tor nie powstanie. Najlepsze jest w całej sytuacji to, że sama droga, no może niezbyt wysokiej jakości, ale jednak jest. Tylko według urzędników nie została zbudowana, zatem nie istnieje. Próbowano zmienić status drogi, ale oczywiście to też się nie udało.
”Wszystkie problemy czarnego sportu w Warszawie zaczynają się i kończą na braku toru„ – tłumaczy Polskie Towarzystwo Speedwaya . ”Jest zainteresowanie mediów, sponsorów, a przede wszystkim publiczności. Najlepszym dowodem są liczby – 50 tysięcy biletów na zawody żużlowe na Stadionie Narodowym sprzedanych w ciągu kilkudziesięciu godzin!„.