fbpx

Pomysł wycieczki zrodził się rok wcześniej. Celem było zdobycie Etny, zwiedzenie Toskanii oraz objechanie półwyspu Apenińskiego, który od zawsze mnie fascynował i którego wybrzeże chciałem poznać.

Niedosyt we Florencji

Zdobyć Etnę

Spakowane dzień wcześniej torby zamocowałem do mojego DL-a 650 i wyjechałem z Gdyni najpierw do Katowic. Wczesnym rankiem wyruszyłem w stronę granicy z Czechami. Przez naszych południowych sąsiadów i Austrię chciałem przejechać jak najszybciej, więc wybrałem autostradę. W Czechach dla motocyklistów przejazd nią jest bezpłatny, natomiast w Austrii – niedrogi. Minąłem Ostrawę, Brno, Wiedeń, Graz, Villach oraz Udine, gdzie miałem zatrzymać się na nocleg. Była już noc, a po przejechaniu tysiąca kilometrów zmęczenie dawało się we znaki.

Zdobyć Etnę

Niedosyt we Florencji

We Włoszech autostrady nie należą do najtańszych. Za przejechanie 100 kilometrów trzeba zapłacić około 10 euro. Jednak mój plan zwiedzania Półwyspu Apenińskiego zakładał, że będę je omijał.

Następnego dnia zmęczenie wciąż nie dawało o sobie zapomnieć i trudno było mi wsiąść na motocykl. Lecz nie chciałem po prostu stać. Postanowiłem pojechać przynajmniej do Florencji, gdzie zrobiłem kolejny postój i przy okazji zwiedziłem miasto.

Do tej pory było mi znane z filmów, fotografii i barwnych opowiadań. Okazało się, że moja wyobraźnia oczekiwała czegoś więcej i po zwiedzaniu Florencji pozostał pewien niedosyt.

 

Fot. Rafał Seweryn

Zdobyć EtnęFot. Rafał Seweryn

Toskański klimat

Zdobyć Etnę

Moim pierwszym punktem docelowym była Toskania, gdzie planowałem zatrzymać się na kilka dni. Marzyła mi się nieduża miejscowość z prawdziwym, toskańskim klimatem. Stanęło na Montecatini Terme – małym, cichym, turystycznym miasteczku.

Zdobyć Etnę

Byłem tak blisko Pizy, że musiałem tam podjechać. Ostatni dzień pobytu w toskańskiej krainie spędziłem na szykowaniu motocykla i właśnie na zwiedzaniu Pizy. Tysiące turystów z całego świata przyjeżdżają tam, a zaledwie kilkanaście kilometrów dalej znajduje się piękne i mało znane miasteczko Luca. Jest tam stare miasto, mury obronne i unikatowa, „zielona” wieża, na szczycie której rosną drzewa.

Jedno z najpiękniejszych

Podróż przez Włochy byłaby nieważna bez Rzymu. Bardzo chciałem zobaczyć Koloseum i udało się. Kiedy wyjeżdżałem z Wiecznego Miasta, zaczynało się ściemniać. Ale jechało mi się całkiem dobrze, więc postanowiłem kontynuować podróż.

Środek nocy zastał mnie w Neapolu, a wczesnym rankiem znalazłem się w Positano. A tu czekała na mnie kręta, wyryta w skale nad morzem, czterdziestopięciokilometrowa droga tysiąca pięciuset zakrętów. Positano robi niesamowite wrażenie. Domy, jakby porozrzucane wśród skał. To miejsce uchodzi za jedno z najpiękniejszych wybrzeży na świecie i warto je zobaczyć. Po pokonaniu malowniczej drogi, zatrzymałem się w miasteczku Amalfi.

Na dojazd do Reggio di Calabria wybrałem już autostradę. Prom do Mesyny płynął zaledwie 40 minut. W ten sposób sprawnie stanąłem na Sycylii. Na bazę „ataku” na Etnę wybrałem miejscowość Taormina.

 

Fot. Rafał Seweryn

Zdobyć EtnęFot. Rafał Seweryn

Jak na innej planecie

Zdobyć Etnę

Cały dzień poświęciłem na zwiedzanie. Z punktu widokowego można podziwiać zatokę oraz wyspę o nazwie Isola Bella, czyli „Piękna Wyspa”. Następnego dnia wcześnie rano wyruszyłem zdobyć Etnę. Początkowo około 30 km autostradą, następnie wąską, krętą drogą dojechałem do małej miejscowości Nicolosi, aby wspiąć się na wysokość 1900 m n.p.m. i zostawić motocykl. Dalej już tylko piechotą.

Zdobyć Etnę

Do pokonania miałem 7 km, oraz 1100 metrów różnicy wysokości do krateru wulkanu. Jest również możliwość wjechania kolejką linową do połowy trasy, a następnie ciężarówkami prawie na sam szczyt. Koszt takiej atrakcji to 60 euro. Jednak ja chciałem zdobyć Etnę, a nie zostać na nią wwieziony.

Marsz do szczytu zajął dwie i pół godziny, zejście – półtorej, w sumie cztery godziny drogi. Wrażenie – kosmiczne. Wędrowanie po zastygłej lawie przypominało spacer po odległej planecie.

Czas na nowy cel

Czasu na powrót nie miałem zbyt wiele, dlatego postanowiłem w miarę możliwości jechać autostradami, wschodnim wybrzeżem. Tylko w Bari zatrzymałem się na dłuższy odpoczynek. Po całym, kolejnym dniu spędzonym w siodle, dotarłem do Udine. Zmęczony, następnego dnia postanowiłem zwiedzić miasteczko, które wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie.

W drodze powrotnej postanowiłem odwiedzić jeszcze Szklarską Porębę, do której dojechałem nad ranem. Jadąc przez Austrię i Czechy prawie cały czas chowałem się i uciekałem przed deszczem. Udawało mi się to z różnym skutkiem, dlatego w Szklarskiej było co suszyć.

Nadkładając trochę drogi, bo przez Kraków i rodzinny Nowy Targ, z przerwą na lenistwo, wróciłem do Gdyni nakręciwszy 7000 kilometrów. Mój V-Strom nawet przez małą chwilkę nie odmówił posłuszeństwa. Co najważniejsze, cel, którym była Etna, został osiągnięty. Czas wytyczyć nowy.

Fot. Rafał Seweryn

Zdobyć EtnęFot. Rafał Seweryn

KOMENTARZE