fbpx

2091 km drogami, w których więcej jest dziur niż asfaltu, walcząc o to, by nie zostać przejechanym przez rozpędzony autobus albo ciężarówkę bez hamulców. One More ADV – czyli Hanna Zasada i Jacek Prowadzisz – opowiadają o kolejnym kraju, który odwiedzili w podróży dookoła świata.

„Coroczne powodzie, nielegalna praca dzieci, strajki studentów i przewrót polityczny — tyle wiedzieliśmy, podejmując decyzję o wjeździe do Bangladeszu. Byliśmy ciekawi, jak naprawdę wygląda kraj, w którym 180 mln ludzi żyje na terenie o połowę mniejszym niż Polska” – mówili Hanna i Jacek z One More ADV.

Problemy na granicy

Podróżnicy napotkali problemy jeszcze zanim wjechali do kraju. Na granicy odmówiono im wjazdu motocykli, powołując się na fakt, że Bangladesz nie podpisał konwencji celnej w sprawie czasowego przywozu prywatnych pojazdów, na mocy której funkcjonuje Carnet de Passage. Jako że formalnie opuścili już Indie, nie było możliwości ponownego wjazdu bez pieczątki innego kraju. Spędzili noc pomiędzy granicami, na ziemi niczyjej wierząc, że znajdzie się jakieś rozwiązanie sytuacji i nie będą musieli modyfikować planów. Dopiero późnym popołudniem kolejnego dnia otrzymali specjalne pozwolenie na wjazd i po 27 godzinach opuścili granicę.

„Ruch drogowy w Bangladeszu to inny poziom trudności. To już nie jest kwestia trąbienia, obecności pojazdów jadących pod prąd czy też pojazdów bez świateł. Nigdzie nie widzieliśmy czegoś takiego. Trudno na autobusie znaleźć kawałek prostej blachy, wszystko pogięte i porysowane. Samochody osobowe mają do zderzaków przyspawane solidne relingi – crash pad’y. Kolizja pomiędzy pojazdami jest na porządku dziennym i w każdym najmniejszym miasteczku jest wielokilometrowy korek. Skrzyżowania są unieruchamiane przez pojazdy dojeżdżające do końca każdej najmniejszej wolnej przestrzeni – w ten sposób ruch blokuje się i każdy walczy o kilka centymetrów jazdy w swoją stronę” – opowiadali.

Gościnność Banglijczyków

Nagrodą za trudy podróży była gościnność tutejszych motocyklistów oraz podziękowania i uznanie ze strony zwykłych ludzi spotykanych po drodze. Obcokrajowcy, którzy przyjeżdżają tutaj, to zwykle biznesmeni szukający tanich szwalni albo pracownicy organizacji pomocowych. Do Bangladeszu nie przyjeżdżają turyści, więc obecność pary na motocyklach była prawdziwym wydarzeniem. Podróżnicy udzielili wywiadu oficjalnej telewizji w Dace i od momentu emisji materiału byli rozpoznawalni w całym kraju.

„W żadnym kraju nie pozowaliśmy do takiej liczby selfie. Każde zatrzymanie motocykla choćby po to, by sprawdzić nawigację, kończyło się kilkuminutową sesją fotograficzną. Poczuliśmy na własnej skórze, jak to jest być celebrytą!”

Być motocyklistą w Bangladeszu

Gorące przyjęcie zgotował One More ADV także oficjalny dealer Yamahy. Para opowiedziała o swojej podróży społeczności posiadaczy motocykli Yamahy najpierw w salonie dilera, a potem podczas oficjalnej inauguracji nowego modelu FZS 4 w Dace.

Skala sprzedaży motocykli w Bangladeszu, podobnie jak w całej Azji jest zupełnie inna niż w Polsce i inaczej celebrowana. Inauguracja nowego modelu motocykla to impreza na 1000 osób z pokazem multimedialnym, występem lokalnych gwiazd muzyki pop i pokazami tańca nowoczesnego.

To był dla nas zaszczyt opowiedzieć na scenie o naszej podróży i uścisnąć rękę dyrektorom Yamahy. W końcu to ludzie, którzy tworzą motocykle, na których jeździmy! Posiadacze Yamahy mają tutaj swoje kluby, których działania są wspierane przez dealera. Wspólne jazdy, spotkania i opowieści o motopodróżach są tutaj bardzo popularne”.

Jazda po najdłuższej plaży świata

Cox’s Bazar — najdłuższa (120 km) naturalna plaża na świecie znajduje się właśnie tutaj w Bangladeszu. Jednak nie ma tu plażowania sensu stricto, bo to kraj muzułmański i odkrywanie ciała jest niedozwolone. Można za to pojeździć quadem albo… motocyklem.

„Te chwile radosnego przyspieszania na twardym piasku muskanym co chwila przez fale zapamiętamy na zawsze” – mówią podróżnicy. „Za to lasy namorzynowe na południu kraju (Sundarbany) okazały się wysoce zindustrializowanym terenem, na którym odbywa się giełda paliw, wydobycie piasku i połów ryb. Zapomnijcie o tygrysie bengalskim – dawno nikt go tu nie widział”.

„Poza tym, mieliśmy przekonanie, że Bangladesz to jest biedny kraj pełen ludzi nieszczęśliwych z powodu biedy, wyzysku i częstych katastrof naturalnych. Zobaczyliśmy wysoko rozwinięte miasta, rozległe farmy krewetek, urodzajne pola ryżowe i ludzi często biednych, ale bogatych na tyle, by uśmiechać się do przyjezdnych. Często zapraszano nas do domów, oferowano nam strawę i schronienie. Na popularnym w miastach graffiti widnieją hasła pełne nadziei na demokratyczną przyszłość. Bangladesh 2.0. Bangladesh Zindabad!” – dodawali.

One More ADV – gdzie pojadą dalej?

Podróżnicy wjechali z powrotem do Indii. Kierują się w stronę Nepalu, skąd rozpoczną przeprawę przez Tybet i Chiny do Laosu. Śledźcie ich losy na oficjalnych kanałach One More Adv.

KOMENTARZE