fbpx

Tym razem będzie nieco nietypowo – trasa dedykowana jest raczej tym, którzy bardziej lubią nawijać kilometry, a mniej zwiedzać. W dobie trudnej sytuacji związanej z pandemią pewnie lepiej jest wsiąść na motocykl i jechać, jechać, jechać, niż zatrzymywać się co kilkadziesiąt kilometrów, zsiadać z motocykla, zdejmować ubrania, oglądać, dotykać….

Jak mawiał Longinus Podbipięta o swoim mieczu „Zerwikapturze” – „można do dwu rąk, a można i do jednej”. To samo dotyczy dzisiejszej trasy. Jeżeli jesteś wygłodniały sezonu, pogoda sprzyja, a ruch na drogach jest umiarkowany, spokojnie da się objechać tę pętlę w jeden dzień, wstając w miarę rano i wracając jeszcze przed nocą.

No to w drogę!

Żeby wyrównać wszystkie szanse dojazdowe, naszą podróż zaczniemy w Szczytnie. Z Warszawy dojechać tu można na kilka sposobów. Drogą na Gdańsk S7 i skręcając w prawo w Nidzicy, przez Zimną Wodę i Jedwabno dotrzemy do celu. Jest to nieco dłuższa, ale i szybsza droga. W Nidzicy wypada zajrzeć (tuż przy rynku) do wytwórni miodów pitnych i nabyć małe co nieco na pamiątkę… tuż obok znajduje się ładnie utrzymany XIV wieczny gotycki zamek, jak znajdziecie czas – warto tam na chwilkę zajrzeć. Kolejnym sposobem jest ruszenie drogą nr 61 na Pułtusk, a dalej 57 na Szczytno przez Maków Mazowiecki i Przasnysz. To trasa bardziej lokalna i kręta, ale z bardzo przyzwoitym asfaltem.

Od Pułtuska ruch na niej jest znacznie mniejszy niż na „Gdańskiej”. Jak masz ochotę można na chwilkę zajrzeć na najdłuższy brukowany rynek w Europie, który znajduje się właśnie w Pułtusku, niestety – od dłuższego czasu jest w przebudowie. Do Zamku Biskupów Płockich nie zaglądamy, bo nigdy nie dojedziemy do Szczytna. Już za Przasnyszem zaczyna się piękna, w większości okolona lasami bardzo dobra i w miarę szybka droga. Podobna do trasy przez Przasnysz, jest droga na Ostrołękę (61), za którą skręcimy w lewo na drogę nr 53. Pojedziemy wtedy przez Kadzidło i Rozogi, tylko mam wrażenie, że tu klimaty mazurskie zaczynają się wcześniej. Też będzie pięknie!

Nie ma czasu do stracenia, zakręty czekają

Nieżalenie od tego którą opcje wybierzecie, trasa nie powinna zająć więcej niż 2 (max 2,5) godziny, chyba, że zatrzymujecie się na kawę, papierosa, czy inne potrzeby natury fizjologicznej… warto więc zafundować sobie krótką przerwę. Jeżeli obawiacie się koronawirusa, można stanąć tuż przed miastem na którymś z rozlicznych leśnych parkingów, wyciągnąć z plecaka lub kufrów kanapki i turystyczny ekspres do kawy. W Szczytnie przy rynku ulokowanych jest kilka miłych knajpek, niestety przed wysokim sezonem dosyć marnie działających, a w dobie epidemii zamkniętych na głucho. Byleby nie zmitrężyć na postój zbyt dużo czasu, bo trasa się dopiero zaczyna.

Ze Szczytna kierujemy się na Mrągowo – to już niedaleko! Do wyboru znowu mamy dwie trasy. Można ruszyć drogą 58 przez Stare Kiejkuty, Babięta i Piecki. Asfalty w większości są doskonałe, a kręta trasa wije się niemal cały czas poprzez większe i mniejsze, bardzo malownicze miejscowości. Wybierając drugą opcję, pojedziemy drogą 57 na Biskupiec, ale tuż za Szczytnem skręcimy w naprawdę lokalną szosę nr 600, która powiedzie nas przez Nowe Kiejkuty, Orzyny, Rańsk, Rybno i Karwie. Miejscowości będzie mniej, zakrętów więcej, a ruch na trasie minimalny.

Każdy powód jest dobry

Trasa ze Szczytna do Mrągowa zajmie ok. 40 minut, więc jeszcze się nie zmęczyliśmy i prujemy drogą nr 16 przez Kosewo, prosto do najbardziej lanserskiego miejsca na Mazurach, czyli portu w Mikołajkach. Do długiego pierwszomajowego weekendu jest tu raczej spokojnie, potem w sezonie trudno jest znaleźć nawet miejsce do zaparkowania motocykla. Pokręcimy się więc chwilkę, żeby odetchnąć atmosferą wielkiego żeglarskiego świata, a może nawet zejść z motocykla by z mostu zerknąć na przesmyk między jeziorami Tałty i Mikołajskie i ruszamy dalej drogą nr 16. Ale uwaga!

W miejscowości Woźnice (po przejechaniu ok. 6 km) skręcamy w lewo w bardzo lokalną drogę nr 642, która doprowadzi nas do starożytnego miasta Ryn. Jeżeli nie chcemy zerknąć na zamek w Rynie to skręćmy w następną drogę – nr 643. Ta, brzegiem Jeziora Jagodnego, a potem Niegocin doprowadzi nas do Wilkasów, a następnie Giżycka. Tu się na chwile zatrzymamy z trzech powodów. Po pierwsze zajrzymy obowiązkowo do twierdzy Boyen gdzie od lat odbywają się słynne zloty motocyklowe. Po drugie cykniemy sobie pamiątkową fotkę, na niemniej słynnym jak zloty, obrotowym moście. Po trzecie zastanowimy się co robić dalej z tak pięknie rozpoczętym dniem. Jeżeli nie było zbytniego marudzenia w trasie, to w Giżycku powinniśmy być ok godz. 15. Warto więc się zastanowić czy chcemy romantycznie zobaczyć mazurski zachód słońca, czy wracamy do Warszawy. Do domu zostało nam bowiem ok. 260 km. Ani to blisko, ani daleko…

Wbrew drogowskazom

Żal rozstawać się z Mazurami, ale wszystko co piękne musi się kiedyś skończyć. Niezależnie od tego, czy zanocujemy w Giżycku (lub okolicach), czy nie, proponuję bardzo fajną trasę. Kierujemy się drogą nr 63 na Pisz a następnie przez Kolno do Łomży. Droga jest dosyć szybka, asfalt fragmentami znośny, a fragmentami nowy i doskonały. Odcinek pokonamy dosyć szybko. W Łomży nie szukamy już pamiątek po Hance Bielickiej i w żadnym wypadku nie kierujemy się na Warszawę drogą 61 przez Ostrołękę, a tak będą chciały nas wywieźć drogowskazy. Jeżeli robimy trasę w jeden dzień, to mamy już wszystkiego trochę dosyć, chcemy być jak najszybciej w domu.

Jedziemy więc drogą nr 677 aż do Ostrowi Mazowieckiej, gdzie wypadniemy na drogę szybkiego ruchu S8 i pełnym ogniem (oczywiście zważając na przepisy ruchu drogowego) szybko i sprawnie lądujemy w Warszawie. W moim przypadku trasa wyniosła 536 km, wystartowałem o 9.30 rano, wróciłem o 18.30, specjalnie się nie napinając (bez niepotrzebnego ryzyka) jednak nie spędzając wiele czasu na jedzeniu, tankowaniu i fotografowaniu. Motocykl BMW F 850 GS skonsumował 2 pełne zbiorniki paliwa ( w sumie 26 l) a do domu dojechałem na oparach. Ta trasa pozwoliła mi bardzo skuteczne przewietrzyć głowę, a dolna część pleców mnie nie rozbolała. Zdaję sobie sprawę, że im sezon bardziej w pełni, tym ruch na mazurskich drogach będzie większy, jednak wtedy i dni będą się wydłużały temperatury rosły, więc wycieczkę będzie można rozpocząć znacznie wcześniej – bladym świtem, a zakończyć późnym wieczorem. Polecam wszystkim taki wypad!

KOMENTARZE