Który młodzieniec, oglądając sceny z „Terminatora II”, kiedy to Arnold Schwarzenegger dosiada czarnego Harleya Fat Boya, nie pragnął choć przez chwilę tak prezentować się na motocyklu. Moc, siła, pogarda dla strachu i poczucie wolności. Jednak życiowe losy nie zawsze sprzyjają realizacji marzeń. Lecz aby być choć trochę jak Arni, wystarczy nieco wyobraźni i Junak M12 Vintage.
Na skróty:
Żeby zgrywać „terminatora”, jak się przekonałem, nie trzeba mieć co najmniej 190 cm wzrostu, nie trzeba ćwiczyć latami kulturystyki, mieć zasobnego portfela, ani nawet – jak się okazuje – prawa jazdy na motocykl. To kwestia skali. Można nabyć maszynę nieco skromniejszą, ale i wielokrotnie tańszą.
Weź pod uwagę proporcje
Gdyby wyabstrahować Junaka M12 ze skali odniesienia, to okaże się, że to całkiem zgrabna i proporcjonalna maszyna. Dopiero po dołączeniu tła widać, że od Harleya jest co najmniej o połowę mniejszy. Więc i kierowca nie musi (a wręcz przy takich gabarytach maszyny nie powinien) być górą mięśni.
Drobna kobieta ubrana w klasyczną ramoneskę będzie się na nim prezentowała znacznie korzystniej, bo w dobrej proporcji między maszyną a jeźdźcem. Nieduży facet też ujdzie, ale z pewnością nie będziemy polecać tej maszyny potężnym chłopom, bo całość nie będzie wyglądała należycie groźnie. Trzeba znać – jak chciał Cześnik w „Zemście” Fredry – proporcje.
Na wzór Sportstera
Marnego wyglądu Junakowi Vintage z pewnością nie można zarzucić. Oczywiście brakuje mu podstawowego atrybutu tego typu motocykli, czyli widlastej jednostki napędowej, ale jak na tę klasę pojemnościową jest bardzo dobrze.
M 12 Vintage wyraźnie wzorowany jest na Sportsterze i całkiem nieźle wychodzi mu udawanie Harleya. Czarne, matowe wykończenie dobrze wpisuje się w obecne trendy motocyklowej mody. W ofercie Junaka jest kilka motocykli o wyglądzie cruisera, czy soft-choppera (M11, M15, M16), ale ta wersja w mojej opinii wygląda najfajniej i – wbrew nazwie – najbardziej nowocześnie.
Jak na klasę 125 ccm, Vintage jest motocyklem całkiem sporym, więc i pozycja za sterami jest całkiem wygodna. Oczywiście jeżeli komuś odpowiada szeroka i prosta kierownica typu drag-bar. Z jednej strony dodaje ona agresywnego wyglądu, z drugiej jednak, z powodu wymuszonej, pochylonej pozycji kierującego, każdą dziurę w jezdni odczujemy na kręgosłupie. Niespecjalnie pomoże tu nawet regulacja wstępnego napięcia sprężyn w tylnym zawieszeniu. Na szczęście podesty pod stopami umiejscowione są tak, że w razie potrzeby (przejazdy kolejowe, wyrwy w asfalcie) da się nieco unieść tyłek.
Nie taki diabeł straszny
Ciekawie działa kombinowany układ hamulcowy, dopuszczalny w klasie 125 ccm zamiast systemu ABS, obowiązkowego w większych motocyklach. O ile przód to zwykła pojedyncza tarcza, to tył jest bardziej skomplikowany. Niby klasyczny bęben uruchamiany cięgnem, jednak to nie wszystko.
Naciskając na dźwignię hamulca tylnego koła, uruchamiamy za pomocą linki i przekładni także pompę hydrauliczną przedniego hamulca. Nie wiem dokładnie jak to działa, ale efekt jest taki, że przy energicznym wduszeniu pedału, bez problemu blokujemy tylne koło, a w tym czasie przednie lekko przyhamowuje. Mnie się to podoba.
Naszym dziadkom wystarczało mniej
W mieście mimo szerokiej kierownicy motocykl sprawuje się całkiem raźnie, chociaż podczas dynamicznej jazdy trzeba mocno pracować skrzynią biegów. Na szczęście dźwignia sprzęgła chodzi naprawdę lekko, więc specjalnie nie nadwyrężymy lewej dłoni. Natomiast samo przekładanie biegów może być trochę uciążliwe ze względu na długą i nieco niewygodną dźwignię zmiany. W tym przypadku przy konstruowaniu maszyny priorytetem wyraźnie była forma, a nie treść.
Jeśli chodzi o gabaryty Vintage, to w tej klasie należy je uznać za spore, więc jeździec ma niemało miejsca. Tym motocyklem da się odbyć dłuższą podróż. Wibracje w trakcie jazdy nie będą uciążliwe, bowiem w silniku zainstalowano wałek wyrównoważający, który znacznie podnosi kulturę pracy. Spokojna prędkość przelotowa dla Junaka to ok 90 km/h, ale w razie potrzeby potrafi napędzić się do 110 km/h.
Bez ryzyka nie ma zabawy
Na zwykłe, krajowe drogi to w zupełności wystarczy, gorzej będzie z ekspresówkami – wyścigi z tirami będą stałym elementem zabawy. A zabawy – jak wiadomo – bez ryzyka nie ma…
Bez większego problemu zabierzemy też pasażera, który usiądzie całkiem wygodnie, nie ograniczając przy tym miejsca kierującemu. Oczywiście dynamika i prędkość przelotowa spadną, bo musimy pamiętać, że Vintage dysponuje zaledwie 10 KM… Mało? Nasi dziadkowie na starożytnych maszynach o podobnej mocy potrafili pokonywać całe kontynenty, nie wspominając o wyjazdach na wczasy do Bułgarii!
Co nieco do poprawki
Żeby nie było, że Vintage całkowicie mnie zauroczył, muszę napisać kilka słów o jego wadach, zwłaszcza, że są stosunkowo proste do usunięcia. Po pierwsze – zegar. Sam w sobie prędkościomierz jest duży i czytelny, ale cała reszta niestety do poprawki. Mikroskopijnych rozmiarów wyświetlacz LCD wymaga chyba lupy, żeby zobaczyć jego wskazania. Poziom paliwa na słupkowym wykresie jeszcze da się dostrzec, ale całej reszty już nie.
Kontrolka migaczy, gdy tylko wzejdzie słońce, przestaje być widoczna, w dodatku nie towarzyszy jej żaden, choćby najcichszy sygnał dźwiękowy. Długotrwałej jazdy z bezsensownie uruchomionym migaczem po prostu nie da się uniknąć. Zbyt długa dźwignia zmiany biegów powoduje, że jej skok jest nadmierny, a przez to sama praca skrzyni mało precyzyjna. Jakoś można się do tego przyzwyczaić, ale wystarczyłoby nieco skrócić dźwignię…
No i te podesty…
Ostatnia z zauważonych przeze mnie wad jest wspólna z Harleyem, więc wstydu dużego nie ma. W odrobinę głębszym pochyleniu w zakręcie od razu uruchamia się ogranicznik w postaci podestów. Na szczęście zainstalowano je wahliwie, więc groźba utraty kontroli nad maszyną jest niewielka.
Jedni lubią odgłosy szorowania metalu o asfalt, bo wydaje im się, że osiągają głęboki, sportowy wychył, ja wolałbym pochylać się zdecydowanie bardziej w zakręcie, bo czuję, że i opony i podwozie Junaka na to stać. Pamiętajmy jednak, że przy tak niewygórowanej cenie motocykl pewne wady może mieć.
Bez kompleksów
Jeżeli z różnych powodów, takich jak prozaiczny brak kasy albo „dorosłego” prawa jazdy na motocykle, czy po prostu obawa przed dużą mocą i masą, nie możesz posiąść „amerykańskiej legendy”, za całkiem rozsądne pieniądze możesz stać się właścicielem przyzwoitej namiastki, w dodatku z dobrze zakorzenionym w naszym kraju logotypem.
Oczywiście ortodoksyjni wyznawcy jedynego, prawdziwego, szczecińskiego Junaka będą kręcili nosem, jednak obserwując ruch uliczny i ogólne zloty motocyklowe zauważyłem, że coraz większa liczba użytkowników przekonuje się do jakości „spadkobierców” i dosiada ich bez żadnych kompleksów.
DANE TECHNICZNE
JUNAK M12 VINTAGE