Tworząc CBR 900 RR dokonano trudnej sztuki połączenia podwozia, gabarytami zbliżonego do podwozi z motocykli klasy 600, z silnikiem o pojemności i mocy klasy 1000 ccm. W ten sposób powstał jedyny w swoim rodzaju, bezkompromisowy motocykl o zdecydowanie sportowym charakterze. Przy analizowaniu konstrukcji Fireblade uderza konsekwencja, z jaką zaprojektowano i wykonano każdy detal motocykla.
Na skróty:
Czynnik czasu odegrał znaczącą rolę w procesie tworzenia CBR 900 RR. Debiut Hondy Fireblade przewidziany był, zanim pojawiła się CBR 600F drugiej generacji. Jednak wtedy właśnie Honda postanowiła zdominować klasę 600. W rezultacie nowa CBR 600 pojawiła się w 1991 roku, a na premierę CBR 900 RR trzeba było zaczekać rok.
Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, a gotowy już Fireblade zyskał 12 miesięcy. Tej szansy nie wolno było zaprzepaścić i czas ten poświęcono na „dopieszczenie” każdego, najmniejszego nawet elementu. W rezultacie następnego lata świętowano premierę motocykla, który stanowi klasę sam dla siebie – Hondy CBR 900 RR Fireblade.
Konsekwentnie = sportowo
Dążąc do osiągnięcia jak największej zwrotności w szybkiej sportowej jeździe, konstruktorzy zdecydowali się na spotykane tylko w motocyklach wyścigowych parametry podwozia: kąt pochylenia główki ramy 66° i wyprzedzenie 90 mm, co przy rozstawie osi 1405 mm (o 25 mm mniej od „mniejszej” CBR 600F!) czyni go mistrzem w pokonywaniu wiraży. Sportowemu charakterowi odpowiada również pozycja kierowcy. Zdecydowanie obniżone rączki kierownicy i pękaty zbiornik paliwa aż proszą o „wyścigowy” styl jazdy z kolanami szlifującymi asfalt.
Konsekwentnie = silnie
Silnik CBR 900 RR, choć gabarytami niewiele większy od 600-ki, osiąga w wersji otwartej 125 KM przy 11 000 obr./min. Towarzyszy temu potężny moment obrotowy – 93 Nm przy 8500 obrotów. I choć żywiołowy silnik Fireblade nie nęci technicznymi fajerwerkami, to każdy jego szczegół został dopracowany do perfekcji. Jego masa, tak istotna dla motocykla sportowego, wynosi 67 kg, czyli tylko o 3 kg więcej niż silnik CBR 600F.
Konsekwentnie = lekko
185 kg masy w stanie suchym i 205 kg z płynami stawia CBR 900 RR na pierwszym miejscu wśród czterocylindrowych motocykli klasy 900-1000 ccm. W porównaniu z najpoważniejszymi konkurentami: Kawasaki ZX-9R i Suzuki RF 900, Honda wypada wręcz filigranowo. ZX- 9R jest o całe 40 kg cięższy! Nikogo nie trzeba przekonywać, jakie ma to znaczenie przy jeździe wyścigowej, a do niej ma Fireblade wrodzony talent. Już pierwszy rzut oka na niemal „ażurową” CBR 900 RR mówi o braku jakiejkolwiek nadwagi. Tak, Fireblade został zbudowany konsekwentnie, z aptekarską skrupulatnością. Nie ma tu miejsca na niepotrzebne kilogramy. Im lżej, tym lepiej.
Dla zmniejszenia ciężaru karter silnika jest odlany wspólnie z blokiem cylindrów. Pozwala to na bliskie sąsiedztwo pomiędzy wałem korbowym a wałkami skrzyni biegów, a w rezultacie na zmniejszenie rozstawu osi. Kolejnym pomysłem na zaoszczędzenie cennej przestrzeni było zastosowanie krótkiego, podpartego tylko na pięciu panewkach wału korbowego. Koło napędzające łańcuch rozrządu powędrowało na prawy koniec wału, na lewym zaś znajduje się wąski alternator. Nie jest to, być może, najlepsze miejsce w tego typu motocyklu, ale była wcześniej mowa o konsekwencji. Co prawda przeniesienie alternatora do tyłu, za blok cylindrów, zwęziłoby silnik, lecz kosztem wzrostu masy, dodatkowych napędów i jeszcze jednego koła zębatego na wale korbowym!
Stosunek średnicy cylindra do skoku tłoka (70 x 58 mm) jest niższy niż w konkurencyjnych silnikach. Pamiętać należy, że przy danej pojemności skokowej im dłuższy skok (podczas gdy inne parametry zostają niezmienione), tym większą mocą charakteryzuje się silnik w średnim zakresie obrotów. Górną granicę obrotów określono bezpiecznie na 11 000.
Charakterystyka silnika potwierdza założenia konstruktorów: CBR 900 RR ma wyjątkowo mocny średni zakres obrotów, choć odbyło się to kosztem mocy maksymalnej. Za alternatorem znajduje się pompa wodna napędzana od wałka skrzyni biegów i tłocząca płyn chłodzący przez blok cylindrów i głowicę do chłodnicy. Ten sam płyn służy do chłodzenia oleju w cylindrycznym wymienniku ciepła, będącym jednocześnie podstawą filtra oleju. Zaoszczędzono w ten sposób ciężar i miejsce, które zajęłaby powietrzna chłodnica i prowadzące do niej przewody.
Zawory w głowicy umieszczono niemal pionowo. Kąt ich rozchylenia wynosi tylko 32°. Mała średnica cylindra skłoniła konstruktorów do pewnego triku: do niesymetrycznych komór spalania wiodą takież kanały ssące. W rezultacie każdy kanał jest inny. Spaliny ulatują poprzez kolektor wydechowy typu 4 w 1 i dalej trafiają do aluminiowego tłumika. Jeszcze jeden, dość istotny szczegół: Fireblade sprzedawany jest w większości krajów w stłumionej, 100-konnej wersji. W tej wersji trafia też do Polski. Jednak po dotarciu w firmowym serwisie importera – Motopolu – możliwe jest „bezbolesne” uzyskanie pełnej mocy 125 KM. Po dotarciu silnika wystarczy wyjąć kryzy ograniczające przepływ przez kolektory ssące i przeregulować gaźniki.
Wiele pracy kosztowało konstruktorów stworzenie ramy dającej optymalną kombinację lekkości i sztywności. Rama ta jest dziełem sztuki powstałym poprzez połączenie aluminiowych odlewów i profili. Obie biegnące od główki ku wahaczowi podłużnice dla zwiększenia odporności na skręcanie mają wewnątrz po trzy podłużne żebra. Co ciekawe, aby obniżyć masę, mocowanie tylnego amortyzatora przesunięto w lewo o 30 mm, tak by pomiędzy podłużnicami znalazł miejsce zbiornik wyrównawczy cieczy chłodzącej.
Od 1994 roku zamiast dźwigni zmiany biegów mocowanej bezpośrednio na wałku wychodzącym ze skrzyni stosuje się sterowanie dźwignią pośrednią i cięgłem. Ma to znaczenie przy ewentualnych upadkach na torze wyścigowym – naprawa zgiętego wałka jest kłopotliwa, natomiast wspornik i cięgło można wymienić błyskawicznie. Podobnie jest z przykręcanym do ramy wspornikiem siodła.
Kryteria lekkości i mniejszej bezwładności przy szybkich manewrach spowodowały zastosowanie 16-calowego koła z przodu w miejsce tradycyjnego 17-calowego. Problem zaczął się w momencie doboru opon. Konstruktorzy Hondy widzieli w nowym motocyklu koło z oponą o zewnętrznej średnicy takiej, jak niskoprofilowa 17-ka (to dla dobrego prowadzenia), lecz o ciężarze i momencie żyroskopowym koła 16-calowego. Wzrost masy wynikły z użycia cięższej opony jest bowiem mniejszy niż zysk na masie samego koła.
Firma Bridgestone wyprodukowała specjalnie dla Hondy Fireblade oponę 16-calową z zewnętrzną średnicą odpowiadającą 17-calowej. Te niecodzienne wymagania stawiane przedniej oponie spełniono poprzez zastosowanie dodatkowych dwóch krzyżujących się warstw kevlarowego kordu. W rezultacie uzyskano oponę o większej niż 70-procentowa wysokości i ostrzejszej krzywiźnie grzbietu bieżnika niż w zwykłej oponie radialnej.
W imię lekkości konstruktorzy Hondy nie poszli za modą nakazującą stosowanie widelców typu upside-down. Mniejsza masa skłoniła ich do użycia klasycznego w kształcie (lecz nie wykonaniu) widelca. Ścianki rur nośnych o średnicy 45 mm mają tylko 2 mm grubości, a jako że wykonane są z aluminium – ważą 0,9 kg. Golenie teleskopów wykonane są równie niecodziennie: aluminiowe rury mają ścianki o 2,5 mm grubości i wklejone są w stalowe obsady osi koła.
W rezultacie goleń teleskopu CBR 900 waży 3,8 kg, o 1 kg mniej niż upside-down Suzuki GSX-R1100W. Zawieszenie CBR 900 RR zarówno z przodu, jak i z tyłu, dysponuje bezstopniową regulacją napięcia wstępnego sprężyn i odbicia oraz dobicia amortyzatorów. Z tyłu inżynierowie Hondy nie zdecydowali się na pojedynczy wahacz Pro Arm (znany z modeli RVF i VFR 750 – czyżby był za ciężki?). Klasyczny, podwójny wahacz spawany jest z aluminiowych (a jakże!) profili i dla wzmocnienia zaopatrzony w dodatkowe usztywniające żebro.
Czterocylinderkowe hamulce Nissin są tak mocne, na jakie wyglądają. Ich skuteczność przy dużych prędkościach i dozowanie siły hamowania przy wolnej jeździe nie dają powodów do krytyki. Podobnie jest z tylnym pojedynczym hamulcem, choć jego rolę w CBR 900 RR można uznać za pomocniczą.
Troskę o każdy kilogram masy widać także w nadwoziu Fireblade. Mało jest już dzisiaj tak „ażurowych” sportowych motocykli. Owiewki są naprawdę kuse i kokieteryjnie odsłaniają obłe kształty aluminiowej ramy. Na dodatek po bokach znajduje się po 62 otwory o średnicy 8 mm, które wg teorii inżynierów Hondy zmniejszają ciśnienie powietrza w krytycznych punktach owiewki, co ma umożliwić szybsze manewry podczas jazdy z dużymi prędkościami. W 1994 dwa okrągłe reflektory zastąpił jeden, wyposażony w podwójny odbłyśnik. Zyskał na tym nie tylko wygląd CBR, lecz również odjęto kilka kolejnych dekagramów, jako że nowy, wykonany z plastiku reflektor jest o 30 procent lżejszy od podobnych szklanych.
Blisko środka ciężkości, pod siodłem kierowcy znajduje się lekki, bezobsługowy akumulator 8 Ah. Zestaw przyrządów pokładowych umieszczono bardzo nisko. Mechaniczny szybkościomierz już od roku zastąpiono elektronicznym. Na uwagę zasługuje sześciocyfrowy (!) licznik przebiegu. Wytwórnia wiedziała chyba, co robi, a i testy dokonane przez zachodnie czasopisma motocyklowe wykazały, że przebiegi rzędu 50 000 km nie zostawiają w silniku CBR 900 najmniejszego śladu.
Honda CBR 900 RR jest w polskich realiach anno ’95 jednym z najszybszych i najbardziej rasowych motocykli sportowych dostępnych dla krajowego klienta. W salonach przedstawiciela Hondy na Polskę: Motopolu, CBR 900 kosztuje około 335 mln starych złotych. Jest to kawał wspaniałej maszyny i jedynie należy mieć nadzieję, że jej przyszli właściciele oprócz pełnych portfeli będą mogli wykazać się takąż głową. Bo Fireblade jest doskonałym motocyklem; ale tylko dla kierowców z rozumem w głowie i talentem w rękach, a jeszcze lepiej z rozumem i talentem i w głowie, i w rękach.
Moje wrażenia
Już przy pierwszym kontakcie Fireblade wzbudza respekt. Po zajęciu miejsca za kierownicą, swym pękatym zbiornikiem paliwa czyni wrażenie, jakby siedziało się na beczce prochu. I nie jest to złudzenie. W silniku drzemie olbrzymi potencjał, do wyzwolenia którego wystarczy ruch sprzęgłem, dźwignią zmiany biegów i lekkie dodanie gazu. Moc z silnika wyzwalana jest żywiołowo, lecz w łatwy do kontrolowania sposób.
„Obfitość” momentu obrotowego przy małych obrotach pozwala na bezkarne przyspieszanie na wysokich biegach już od 2000 obr./min. Silnik podejmuje te rozkazy kierowcy bez szarpnięć i zająknięć. Powyżej 6500 obrotów silnik wkracza w zakres żywiołowego reagowania na ruchy manetką gazu i trwa to do 9000 obrotów, powyżej których dodanie gazu wyzwala w jego czterech cylindrach furię. Czerwone pole na obrotomierzu zaczyna się przy 11 000 obrotów, lecz zapłon odcinany jest dopiero przy 12 000 obr./min.
Połączenie dużej mocy, niewielkiej masy i błyskotliwego prowadzenia powoduje, że jadąc 900 RR droga zdaje się być szersza, wiraże łagodniejsze, a długie proste krótsze. Wiraże CBR pokonuje bardzo lekko, zresztą podobnie zachowuje się w całym zakresie prędkości. Prowadzenie można nazwać bardziej niż nienagannym. Tylko kierowcy z doświadczeniem wyścigowym mogą narzekać na zbyt słabą reakcję kierownicy przy szybkich wirażach, winiąc za to przednie 16-calowe koło z oponą o ponadnormatywnym profilu. (Dlatego też w wersji wyścigowej CBR 900 ma z przodu koło 17- calowe.
Hamulce Nissin godne są reszty motocykla. Ich działanie daje się doskonale kontrolować w całym zakresie siły hamowania. Jedyną niekonsekwencją, jaką udało się znaleźć w Fireblade, jest siodło dla pasażera. Zdawałoby się, że tak zdecydowanie sportowy motocykl może obyć się bez niepotrzebnego „bagażu”. Tym bardziej, że jazda na tylnym siodełku wymaga od pasażera sporo samozaparcia. Siedząc na amfiteatralnym siodle, z kolanami pod brodą i walcząc z wirami powietrza może on co najwyżej obserwować ponad kaskiem kierowcy jego wyczyny.
Owiewka jest bardziej „kusa” niż w innych motocyklach klasy supersport, szczególnie jeśli chodzi o wysokość szyby. Jednak opływ powietrza jest spokojny i nie powoduje żadnych zaburzeń w prowadzeniu motocykla. Bardzo atrakcyjnie wygląda wprowadzona w 1994 roku nowa przednia część owiewki z podwójnym, nadspodziewanie skutecznym reflektorem. Szyku Hondzie CBR nadaje lakierowanie (szczególnie przedstawiony na zdjęciach wariant zwany „miejskim tygrysem ulicznym”).
Pod poduszką „siedzenia” pasażera kryje się schowek, w którym oprócz solidnego U-locka może zmieścić się zestaw awaryjny każdego kierowcy-pędziwiatra: strój przeciwdeszczowy, trzy kanapki i puszka z colą. Wystarczy ruch kluczykiem i poduszka odchyla się tak, że motocyklista czuje się jak u niebios bram.
Kupując CBR 900 RR Fireblade trzeba pamiętać, że ma się do czynienia z motocyklem klasy supersport. Tak więc potencjalny kliencie! To naprawdę nie jest najlepszy motocykl na dojazdy do pracy czy niedzielne przejażdżki z żoną! Ale spokojna głowa, twojemu sąsiadowi zrzednie mina, gdy wygniecie dziurę w podłodze pod pedałem gazu swojego BMW czy Mercedesa, jeśli nieopatrznie przyjdzie mu ochota na wyścigi z tobą!